Wymiana młodzieży w Finlandii

Wizyta w Naantali w dolinie Muminków

W dniach 26 października - 01 listopada br. w fińskiej miejscowości Kaarina odbyła się wymiana niewidomej i słabowidzącej młodzieży zorganizowana ze środków programu Erasmus+. Wzięły w niej udział dwie dziesięcioosobowe grupy – polska i fińska.

Organizatorem było fińskie stowarzyszenie działające na rzecz niewidomych, a partnerem Polski Związek Niewidomych. W wyjeździe tym uczestniczyłam jako lider polskiej drużyny. Chciałabym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami, które być może okażą się przydatne dla organizatorów podobnych przedsięwzięć.

Jak dotrzeć do celu?
Do Helsinek lecieliśmy w trzech grupkach. Z Warszawy i Gdańska loty były bezpośrednie, a osoby lecące z Katowic miały przesiadkę we Frankfurcie. W portach lotniczych niepełnosprawni mogą korzystać ze specjalnej asysty. Rezerwuje się ją przed wylotem, najlepiej w momencie zakupu biletu lub poprzez formularz, który znajduje się na stronach internetowych większości polskich lotnisk. Asystent pomaga przejść przez kontrolę bezpieczeństwa, w dotarciu do samolotu, odebraniu bagażu. Również i tym razem panowie z asysty okazali się bardzo życzliwi, kompetentni i pomocni.

Na lotnisku w Helsinkach Śląsk przywitał się z Pomorzem i słabowidzącą dziewczyną, jedną z fińskich organizatorek. Zanim spotkałyśmy się z resztą fińskiej grupy, wstąpiłyśmy do domu muzyki. Przy jego projektowaniu uwzględniono potrzeby osób niepełnosprawnych. Nie było czasu na dokładne zwiedzanie, ale zwróciłam uwagę na linie prowadzące do kasy i innych ważnych miejsc. Wyglądają inaczej niż te, które miałam okazję obejrzeć w Polsce – po prostu naklejono kawałek plastiku. Rozwiązanie jest więc tanie, a sprawdza się równie dobrze jak te droższe. Natomiast w centrum handlowym obejrzałyśmy wypukły plan najbliższej okolicy z brajlowskimi napisami. Myślę, że to dobry pomysł, ale przydałaby się jeszcze brajlowska rozpiska z informacją o butikach: jakie są i na którym piętrze się znajdują.
Z Helsinek do Turku jechaliśmy ponad dwie godziny. Ostatni odcinek trasy pokonaliśmy taksówkami.

Warsztaty
Byliśmy zakwaterowani w Tuorla Majatalo, hostelu szkoły rolniczej. Urzekła mnie cisza, której na co dzień bardzo mi brakuje. Mieszkaliśmy w trzech wygodnych apartamentach. Każdy składał się z czterech pokoi, łazienki i aneksu kuchennego. Niestety nie było w nich obiecywanego internetu. Stołówka znajdowała się w innym budynku. Dojście do niego było dość łatwe, ale kilka razy się zgubiłam, zwłaszcza gdy droga była zastawiona samochodami i nie zawsze wiedziałam, kiedy powinnam skręcić. Wiele zajęć odbywało się w szkole znacznie oddalonej od miejsca zakwaterowania. Chyba żaden z niewidomych uczestników nie nauczył się, jak tam dojść. Na terenie była też sauna. Rekordzistki spędziły w niej trzy godziny. Uważam, iż mimo wielu walorów hostelu, nie był on właściwym miejscem na zorganizowanie pobytu dla grupy niewidomych.

Tematem wymiany miała być dostępność kultury dla osób z dysfunkcją wzroku. Liczyłam więc na spotkania z niewidomymi twórcami, a przede wszystkim zwiedzanie właśnie pod kątem dostępności. Pracuję w organizacji pozarządowej i konsultuję różne rozwiązania w tym zakresie, więc miałam nadzieję na poznanie czegoś nowego, co można by przeszczepić na polski grunt. Niestety zajęcia odbywały się głównie stacjonarnie. Rozmawialiśmy o tradycjach naszych krajów, opowiedzieliśmy kilka polskich legend, były warsztaty muzyczne, na których nauczyłam się kanonu „Panie Janie” po fińsku, zabawy ruchowe i Halloween.

Finowie pokazali nam grę zespołową angry birds, bardzo popularną wśród tamtejszych niewidomych. Wykorzystaliśmy w niej piszczące gumowe kurczaki i śmiesznie chrumkającą świnkę. Dzięki tym dźwiękom drużyna przeciwna szybciej mogła znaleźć lecącą w jej stronę zabawkę.

Podobały się mi warsztaty teatralne i taneczne prowadzone przez profesjonalistkę. Mimo że był to jej pierwszy kontakt z niewidomymi, świetnie wyjaśniała i pokazywała, co należy robić. Na zajęciach wykorzystała trzy rodzaje krzeseł, co pomagało przy podziale na grupy odnaleźć się w przestrzeni.

Polskie akcenty
Przed wyjazdem zrobiłam rekonesans w kwestii niedzielnej mszy. Ze zdziwieniem odkryłam, że w całej Finlandii jest tylko siedem kościołów katolickich. Napisałam po angielsku do parafii w Turku. Ksiądz odpisał po polsku. Dowiedziałam się, że pracuje tam trzech księży: Polak z Chorzowa, Białorusin i Fin i że do roku 1926 katolicyzm był uznawany w Finlandii za sektę.

Podczas pobytu trafiliśmy na jeszcze jeden polski akcent. Zwiedzając zamek w Turku, dowiedzieliśmy się, że mieszkała w nim Katarzyna Jagiellonka, która poślubiła szwedzkiego księcia. Z Polski przywiozła widelce, które miały dwa ostre zęby, a których wcześniej na tych terenach nie znano. Wprowadzenie ich do użytku nastąpiło w Wigilię 1564 roku. Niektórzy wówczas boleśnie się pokłuli, a nawet wdało się zakażenie, które zakończyło się śmiercią.

Na naszej wymianie ofiar nie było. Finowie zajadali się naszymi słodyczami, kabanosami i oscypkami, które przywieźliśmy na wieczór międzykulturowy. My z przyjemnością degustowaliśmy ich potrawy. Najbardziej smakowała mi owsianka z owocami, podawane na ciepło ryżowe ciastka z masłem, krem z renifera, glög – bezalkoholowy napój przypominający smakiem grzane wino i kotikalja – rodzaj kwasu chlebowego podawany do ciepłych posiłków. Finów rozczarował nasz negatywny stosunek do salmiakków – słonych, miętowo-lukrecjowych pastylek.

Dlaczego warto?
Mimo że program nie był atrakcyjny, a wiele zabaw niedostosowanych do osób niewidomych, nie żałuję, że zdecydowałam się na ten wyjazd. Nauczyłam się kilku fińskich słów, poznałam nowe smaki, porozmawiałam po angielsku, nawiązałam nowe kontakty, przekonałam organizatorów do wyjazdu nad morze i do doliny Muminków, pośpiewałam przy akompaniamencie ukulele – czterostrunowego instrumentu podobnego do niewielkiej gitary.

Dowiedziałam się też, że w Finlandii każda osoba niepełnosprawna może bezpłatnie korzystać z pomocy osobistego asystenta, w wymiarze co najmniej trzydzieści godzin na miesiąc. Od miasta dostaje się też vouchery na taksówki. W swojej miejscowości i okolicy można skorzystać z co najmniej osiemnastu przejazdów miesięcznie.
Oczywiście takie udogodnienia są pozytywne i chętnie bym z nich korzystała, ale być może łatwo się od nich uzależnić. Przekonałam się o tym, gdy grupa się rozdzieliła. Większość grupy, która pojechała do Turku, stanowiły osoby słabowidzące. Nalegały, by jechał z nimi ktoś widzący, bo mogą mieć problem z odczytaniem numeru autobusu. Byłam zaskoczona, bo przecież można o to zapytać stojących na przystanku lub kierowcę.

Bardzo pozytywnie oceniam polskich uczestników. Byli otwarci, kreatywni i chętni do pomocy. Osoby słabowidzące pomagały niewidomym przy szwedzkim stole i jako przewodnicy. Plusem było także to, że grupa była zróżnicowana pod względem poziomu zrehabilitowania. Dzięki temu osoby, którym było trudniej, zobaczyły, jak radzą sobie inni. Z rozmów wiem, że było to dla nich motywujące.

Na co zwrócić uwagę?
Podróże kształcą i poszerzają horyzonty. Cieszę się, że również młodzi ludzie z niepełnosprawnościami mają więcej okazji, by wyjeżdżać za granicę. Mam nadzieję, że także Polacy zaproszą grupy z innych krajów. Organizując takie przedsięwzięcia, warto zwrócić uwagę na kilka rzeczy:
· stworzenie programu adekwatnego do tematu wymiany,
· udostępnienie programu na etapie rekrutacji,
· uwzględnienie rozpiętości wieku uczestników (to, co bawi dziewiętnastolatka niekoniecznie jest atrakcyjne dla osoby o dziesięć lat starszej),
· zapewnienie większej liczby osób widzących, przynajmniej na wycieczkach,
· podczas zwiedzania przeznaczenie więcej czasu na dotykanie eksponatów, by nie trzeba było wybierać pomiędzy oglądaniem ich a słuchaniem przewodnika,
· zakwaterowanie w miejscu dostępnym dla osób niewidomych,
· przy doborze widzących przewodników zwrócenie uwagi na ich stosunek do osób niewidomych, zwłaszcza z większymi trudnościami np. w orientacji przestrzennej,
· poszanowanie przekonań religijnych i umożliwienie uczestnikom dotarcia do kościoła.

Hanna Pasterny
Konsultantka ds. osób niepełnosprawnych w Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS w Rybniku, autorka książek „Jak z białą laską zdobywałam Belgię”, „Tandem w szkocką kratkę” i „Moje podróże w ciemno”.
fot. Marika Rosada i Riitta Korhonen

Data publikacji: 17.11.2015 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również