Kuchenna terapia przeciwwagą dla skołatanej emocjonalności
- 09.06.2016
Kuchenna terapia przeciwwagą dla skołatanej emocjonalności
Gotowanie może być świetną formą terapii. Świadczą o tym warsztaty kulinarne organizowane w pierwszym w Polsce Domu Ronalda McDonalda. Służy on głównie rodzinom pacjentów onkologicznych Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
7,5 mln zł zebrała Fundacja Ronalda McDonalda na budowę krakowskiego Domu Ronalda McDonalda. Koszt utrzymania jednego pokoju wynosi 116 zł dziennie. Jednak wszyscy goście korzystają bezpłatnie z komfortowych pomieszczeń. Również z kuchni, która raz w miesiącu staje się miejscem wyjątkowego spotkania. Biorą w nim udział najmłodsi, m.in. z Oddziału Onkologii i Hematologii. Do tego rodzice i bliscy pacjentów, pracownicy i wolontariusze z Domu Ronalda McDonalda, pracownicy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, a także przedstawiciele zaprzyjaźnionych z Domem firm.
– Pielęgniarki czy lekarze najczęściej kojarzą się z obcymi osobami, będącymi po drugiej stronie. Tutaj rodzice są z nimi w tych samych zespołach. Zaczynają inaczej rozmawiać z sobą, mówić sobie po imieniu. Przełamują bariery nieśmiałości czy zakłopotania – opisuje Dorota Skowerska-Witek, manager Domu Ronalda McDonalda w Krakowie.
Stworzeniu domowej atmosfery przy ul. Jakubowskiego sprzyja m.in. dress code. Pielęgniarki i lekarze przychodzą ubrani na kolorowo, żeby nie wywoływać skojarzeń ze szpitalem. W trakcie warsztatów dla wszystkich ubiorem obowiązującym są białe i czerwone fartuchy kuchenne.
– Jakość jedzenia stanowi gigantyczne wsparcie całego procesu leczenia, o czym każdy rodzic dziecka onkologicznego świetnie wie. Gotowanie dobrych rzeczy jest na porządku dziennym, ale dorośli niekoniecznie koncentrują się na tym, żeby dobrze zjeść. Ich głowy są przy dziecku, oni mogą nie dojeść. Dzięki warsztatom docieramy przez żołądek do serca, a później przez żołądek do głowy. Wiadomo, że gdy jesteśmy najedzeni, lepiej się czujemy – mówi Katarzyna Nowakowska, dyrektor wykonawczy Fundacji Ronalda McDonalda w Polsce.
Kuchnia z sercem
Pierwsze warsztaty kulinarne zostały zorganizowane w lutym. Kolejne odbyły się w kwietniu, a ostatnie z dotychczasowych – w maju. Wszystkie prowadził Miłosz Kowalski, który na co dzień jest szefem kuchni Hilton Garden Inn Kraków Airport.
– To bardzo dobry człowiek, emanuje od niego pozytywna energia, ma cudny kontakt z ludźmi. Prawdziwy mistrz, który karmiąc dzieli się kawałkiem swojego serca. To idealnie pasuje do Domu Ronalda McDonalda. Naszym gościom chcemy dać komfort pobytu, ale też dobre emocje. One muszą być przeciwwagą dla ich skołatanej emocjonalności – opisuje Katarzyna Nowakowska.
Każde z dotychczasowych spotkań dotyczyło innej tematyki. Pierwsze – kuchni włoskiej, kolejne – kuchni hiszpańskiej. Ostatnio królowała żywność w stylu fit. Uczestnicy przygotowali m.in. sałatkę z komosą ryżową, truskawkami i rukolą, piersi z kurczaka pod pierzynką ze szpinaku i płatków owsianych oraz deser z borówek amerykańskich, granoli i granity z arbuza.
– Wrzucam uczestników na głęboką wodę, sami muszą się odnaleźć. To nie jest wyraz mojego braku organizacji, ale wszystko ma być na luzie. Za pierwszym razem widziałem bardzo mocno pospinanych ludzi, bali się zupełnie niepotrzebnie. Miały rywalizować dwie grupy, ale od początku chciałem, żeby warsztaty nie były takie oficjalne. Tutaj efekt końcowy nie liczy się aż tak bardzo – mówi Miłosz Kowalski.
Zawsze ostatnim akcentem warsztatów jest wspólna kolacja. Rafał Bułka zwraca uwagę na zaangażowanie uczestników, a później ich pozytywne komentarze. – Na mnie dosyć duże wrażenie wywarło niewielkie uczestnictwo Kevina [dziesięcioletni pacjent, pasjonat kuchni – przyp. red.]. On też przyczynił się do przygotowania posiłku. Fajnie, że to miejsce może kojarzyć się z czymś miłym, choć los bardzo doświadcza najmłodszych – mówi właściciel firmy Gastronom Duo Catering i partner warsztatów.
Przepis na luz
Warsztaty kulinarne bazują na idei podpatrzonej w Stanach Zjednoczonych. Tam wolontariusze regularnie przychodzą do Domów Ronalda McDonalda przygotowywać posiłki. Sami lub z domownikami gotują przed śniadaniem, lunchem czy kolacją. Krakowski wariant został zaprezentowany w Londynie podczas europejskiej konferencji Fundacji Ronalda McDonalda, zorganizowanej pod koniec maja. – Nasz pomysł spotkał się z dużym uznaniem. Myślę, że wkrótce pojawią się naśladowcy w innych Domach w Europie – mówi Dorota Skowerska-Witek.
Efektem wspólnego gotowania są nie tylko pyszne potrawy. – Jeden z domowników powiedział mi na pierwszych warsztatach, że wyluzował się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Zapomniał na chwilę o wszystkich problemach, ale nie o synu, który jest jego chlubą. Zajął się krojeniem, było trochę żartów i głowa mu trochę odpoczęła – wspomina Miłosz Kowalski.
Małgorzata Szpila nie ukrywa zadowolenia, że mogła skorzystać z zaproszenia na majowe spotkanie. Przyznaje, że w kuchni czuła się jak w rodzinnym domu połączonym przyjaźnią, serdecznością i ciepłem. – Atmosfera pomaga rodzinom odsunąć się choć na chwilę od trosk, złych myśli i emocji, a także choroby. To fajna formuła pomocy, miło było widzieć uśmiech na buźkach tych dzieci – opisuje kierownik regionalny ds. HoReCa z Sante. Przemysław Owczarek z tej samej firmy podkreśla walor edukacyjny warsztatów. Organizatorzy przekazują wiedzę o odpowiednim żywieniu. – W trakcie spotkania przekonałem się, że przy pomocy naszych produktów można fajnie komponować różne ciekawe dania. Wszystko jest kwestią fantazji i chęci – mówi.
Natalia Adamska-Golińska kibicuje inicjatywie od początku, w maju wzięła udział w warsztatach po raz pierwszy. Według niej wspólne gotowanie niezwykle zbliża ludzi. – Cudowne jest to, że wyszliśmy ze swoich codziennych ról i poznaliśmy się lepiej. Nawiązane w ten sposób relacje pomogą rodzicom w przejściu trudnego procesu leczenia ich dzieci, a pracownikom szpitala i Fundacji pozwolą skuteczniej ich wspierać – mówi rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Komfort w potrzebie
Krakowski Dom Ronalda McDonalda został otwarty 14 października 2015 r. – Współpraca z Fundacją Ronalda McDonalda wpływa na lepsze samopoczucie naszych pacjentów. Dla rodziców pobyt w tym domu to namiastka normalności w niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Dzięki temu, że mogą odpocząć w komfortowych warunkach, mają więcej sił dla swoich dzieci. A pacjenci, wspierani przez wypoczętych rodziców, lepiej znoszą leczenie – tłumaczy Natalia Adamska-Golińska.
Energooszczędny budynek przy ul. Jakubowskiego ma powierzchnię ok. 1400 m². Na dwóch kondygnacjach jest do dyspozycji 20 pokoi dwu- i trzyosobowych w wysokim standardzie. W każdym z nich może zamieszkać dodatkowa osoba, gość rodziny np. babcia, ciocia. 2 apartamenty na parterze zostały przygotowane dla gości niepełnosprawnych. W ostatnim czasie z gościny korzystają lub korzystały m.in. rodziny z Białegostoku, Ełku czy Bydgoszczy.
– Dostrzegamy spore różnice w tym, jak do niedawna funkcjonowali rodzice przychodzący na oddział, a jak to wygląda teraz. To jest prawdziwy dom poza domem, a życie w nim stanowi olbrzymie ułatwienie, nie tylko ze względu na sąsiedztwo szpitala czy możliwość bezpłatnego zamieszkania. Samopoczucie ma znaczenie w leczeniu, a wspólne gotowanie je poprawia – mówi Alicja Kornaga, pielęgniarka oddziałowa z Oddziału Onkologii i Hematologii w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, również uczestniczka warsztatów.
Hilton Garden Inn Kraków Airport zaangażował się we współpracę już na etapie budowy Domu Ronalda McDonalda. Przedstawiciele hotelu podpowiedzieli w takich kwestiach jak np. przyjmowanie gości czy wykonywanie serwisu porządkowego. Wszystko z myślą o utrzymaniu obiektu w idealnym standardzie przez lata.
– Fundacja nie jest właścicielem Domu. Zbudowaliśmy go z fundacyjnych pieniędzy, ale on od początku stanowi własność wspólną. My go prowadzimy, dbamy o niego, ale prosimy o pomoc całe otoczenie. Wszędzie na świecie Dom jest wspólną ideą i wspólną sprawą. To miejsce ma służyć rodzinom – wyjaśnia Katarzyna Nowakowska.
Katarzyna Nowakowska, dyrektor wykonawczy Fundacji Ronalda McDonalda w Polsce
Zawsze stawiam Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie za wzór innym fundacjom. Na świecie jest prawie 400 Domów Ronalda McDonalda i one różnie mówią o swojej bliskości lub sąsiedztwie ze szpitalem, przy którym powstają. Dom nie jest podwykonawcą, dostawcą jakiejś usługi. Dom jest partnerem szpitala, pomagającym rodzinie dziecka hospitalizowanego.
Rodzice są zachwyceni warsztatami, uważają je za fantastyczny pomysł. Dzieci, które towarzyszą dorosłym podczas tych zajęć są zakochane w Miłoszu. On jest mentorem, docenia każdy nawet najmniejszy talent i zaangażowanie.
Chcemy, żeby potrawy z warsztatów dało się później powtórzyć. Kiedy mama i tata powrócą ze swoim skarbem do domu, to mogą powiedzieć: „Jedliśmy to i to, pamiętam jak to przygotować”. Wtedy pobyt w szpitalu skojarzy się również z dobrymi rzeczami. Jedzeniem nie sprawimy, że rodzice i dzieci zapomną o chorobie. Jednak fajne wspomnienia będą równoważyć te mniej przyjemne chwile, które pozostały w głowie.
Dorota Skowerska-Witek, manager Domu Ronalda McDonalda w Krakowie
Jestem dumna, kiedy podczas warsztatów widzę uśmiech rodziców. Wiem, że jest on pozytywnie zaraźliwy, przenosi się też na dziecko. Chciałabym, żeby nasi goście mieli w Domu poczucie, że otacza ich rodzinna atmosfera.
Grupa lekarzy i pielęgniarek przychodzących na nasze spotkania dodatkowo ociepla klimat pobytu w szpitalu. Na onkologii wizyty szpitalne nie są jednorazowe czy jednodniowe. Często dzieci przebywają na oddziale po kilka miesięcy. Zależy nam wszystkim na wzmocnieniu psychicznym rodziców w procesie leczenia.
Wieść o naszych warsztatach szybko rozniosła się wśród dzieci. Przyczynił się do tego również Kevin, który jest pasjonatem kuchni. Bardzo zależało mu, żeby uczestniczyć w spotkaniu i nagrać je nawet. To wymagało uzyskania przepustki na kilka godzin, ale lekarze wyrazili zgodę. Dla niego to było olbrzymie przeżycie, zwłaszcza że Miłosz Kowalski wręczył mu fartuch jurora.
Miłosz Kowalski, szef kuchni w Hilton Garden Inn Kraków Airport
Na samym początku pojawiło się określenie terapia przez gotowanie. Nie wiem, kto go wtedy użył, ale dobrze charakteryzuje nasze spotkania. Gotowanie można traktować jako terapię zbliżającą ludzi. Dostrzegam to również u siebie w kuchni. Musimy grać w jednym zespole, działać jak drużyna piłkarska. W trakcie warsztatów staram się też przekazywać wiedzę, od drobnych rzeczy po fachowe zagadnienia.
W Domu zostałem przedstawiony jako master, ale absolutnie tak się nie czuję. Wiem, że w mojej profesji wykonuję dobrą pracę, ludzie ją doceniają. Pomaganie jest dla mnie dużo cenniejsze i budujące niż występ w telewizji czy artykuły w gazetach. Nie przestanę tego robić. W grafiku na stałe mam zapisane, że raz w miesiącu jesteśmy na warsztatach. One powinny być powielane, są naprawdę fajną i potrzebną inicjatywą.
Tekst i fot. Marcin Gazda
Data publikacji: 09.06.2016 r.