Buszujący w sporcie

Buszujący w sporcie

4 maja 2006 roku, w Wiadomościach TVP1 prowadzonych przez Krzysztofa Ziemca, pojawiła się relacja filmowa tak zapowiedziana przez prezentera: Żużel - jeden z najbardziej widowiskowych, ale i przy okazji najbardziej niebezpiecznych sportów. Rafał Wilk, do niedawna żużlowiec pierwszoligowego Krosna może już nigdy nie pojawić się na torze. Jego wczorajszy poważny wypadek wstrząsnął zawodnikami i kibicami.

Następnie widzieliśmy relację filmową z komentarzem w tle: VIII bieg I-ligowego meczu KSŻ Krosno – GKŻ Grudziądz. Zawodnik w czerwonym kasku, Rafał Wilk, najpierw pada ofiarą dziurawego toru, a tego, co dzieje się później w żaden sposób nie udaje się już powstrzymać. Bywa, że nawet po takich wypadkach zawodnicy podnoszą się i w powtórce jadą dalej. Nie tym razem. Rafał Wilk cały czas leży na oddziale intensywnej terapii. Z naszych informacji wynika, że jego kręgosłup jest uszkodzony na odcinku lędźwiowym, ma też obrażenia wielu narządów i wewnętrzny krwotok.

wilk_min

Maszeruj albo giń?
Jak zawsze po takich wypadkach pojawiły się pytania o stan bezpieczeństwa klubowych torów, granice ryzyka, urazowość w sporcie, a na żużlu w szczególności. Pytania, które – także jak zawsze – przyniosły te same odpowiedzi. Niezależnie od nich, w szpitalnym łóżku zawsze pozostaje samotny człowiek. Otoczony co prawda starającymi się o jego powrót do życia lekarzami, jednak w przeżywaniu swego nieszczęścia – samotny. W którejś z godzin po szczęśliwym powrocie z niebytu, pojawia się świadomość najgorsza – będę kaleką do końca życia. I musi rodzić się pytanie: co dalej? Losy sportowców, którym karierę nagle przerwało nieszczęście, czekają na swój opis. Barwny jak ich czarno-białe życie; jedni, w poczuciu bezradności szukali ukojenia w alkoholu czy narkotykach. Staczali się. Często umierali. Inni nigdy się nie odnaleźli, wegetując na marginesie, bezradni, z pretensją do Boga i ludzi. Jeszcze inni w poczuciu własnej niezłomności szukali wyjścia, walczyli. Często wygrywali. Jak Rafał Wilk.

Sportowiec
Urodził się w Łańcucie 9 grudnia 1974 roku. Pasja musiała pojawić się w nim wcześnie, skoro jako siedemnastolatek zdobył licencję i zaczął ścigać się na żużlowym torze Stali Rzeszów. Właściwie temu klubowi pozostał wierny do końca, bo mimo startów w barwach JAG Łódź, KSM Krosno i Start Gniezno, zawsze wracał. Z wyjątkiem swego ostatniego sezonu. Jeździł wtedy w klubie, który po raz pierwszy wywalczył awans do I ligi KSM Krosno. – Los sprawił, że kibice nazywali swych ulubieńców Wilkami; na żużlowych plastronach widniał taki wizerunek na długo przedtem, zanim prawdziwy Wilk do nich przystąpił. Nieraz jeździł ostro, brawurowo, podobał się publiczności. Jednak to nie nadmiar fantazji przerwał jego karierę.
Feralnego dnia najpierw nierówność toru spowodowała upadek, a potem rozpędzony czeski zawodnik nie znalazł miejsca na minięcie leżącego Rafała i przejechał po nim…Wilk nie chciał rozstawać się z żużlem; w 2009 roku został trenerem w KŻM Lublin, jednak w dwa lata później odchodzi z klubu po nieudanym początku sezonu. Nie byłby jednak Wilkiem, gdyby odpuścił i dał sobie spokój z wyczynem. Jego nazwisko ponownie zaczyna pojawiać się sportowych serwisach. Jeździ na wózku inwalidzkim; staje się jedną z gwiazd sportu niepełnosprawnych i to od razu w dwóch dyscyplinach. Doskonale radzi sobie na mono-ski, był przecież instruktorem narciarstwa i nadal nim pozostał. Kupił rower z napędem ręcznym i zaczął treningi. Cele ma najwyższe – obie olimpiady; letnia w Londynie, na hanbike’u, zimowa w Soczi, na mono-ski.

W mediach
„Fantastycznie spisał się nasz reprezentant Rafał Wilk w zawodach pucharowych rozegranych w Rzymie. Pierwsze miejsce w jeździe indywidualnej na czas i drugie w wyścigu ze startu wspólnego zaowocowały koszulką lidera Pucharu Świata” – tak zaczynała się jedna z relacji z Rzymu, gdzie w Pucharze Świata ścigali się kolarze na handbike’ach. Rafał Wilk pokonał tam aktualnego mistrza świata, Francuza Joela Jeannot. W dorobku ma już 1. miejsce w Mistrzostwach Polski, VI w MŚ w jeździe na czas, cztery zwycięstwa w zawodach Pucharu Europy, 2. miejsce w maratonie nowojorskim.
W jednym z wywiadów mówi: – Mógłbym siąść i płakać albo mieć żal do losu, świata, a może zawodnika, który po mnie przejechał. Nic z tych rzeczy, nie rozczulałem się nad sobą,. Kontuzje, jak codzienne śniadanie, są wpisane w ten sport. Nie uważam siebie za wielkiego herosa, po prostu trzeba było się odnaleźć w nowej sytuacji. Jasne, że miewam gorsze dni, chyba jak każdy. Można stanąć i się rozżalić bo są schody, a można – w miarę możliwości – spróbować je pokonać.
I Rafał Wilk je pokonuje. Dwa lata trudnej rehabilitacji i upór godny podziwu. Pewnie też buzująca w genach nieustanna chęć rywalizacji i bycia najlepszym; sportowa ikra, która pozwala pokonywać kolejne progi. Przy tym wszystkim ojciec trójki dzieci.
Kiedy powstawał ten tekst (3 lipca), zaglądnąłem na facebooka i znalazłem dwa ostatnie wpisy Rafała:
1. Puchar Świata Segovia [ESP] Start wspólny 1.Joel Jeannot 2.Vico Merklein 3.Rafal Wilk na 5 miejscu zawody ukończył Zbyszek Wandachowicz Wielkie gratulacje Zbyszek!! 6 miejsce Arkadiusz Skrzypiński. Prosto z Segovii udaliśmy się trasę zmagań paraolimpijskich na torze Brands Hatch w Londynie. Dwa dni w domu i wyjazd na zgrupowanie do Wisły.
2. Puchar EHC Louny jazda indywidualna na czas i start wspólny 30.06. zakończyły się moim zwycięstwem. Bardzo dobrze zaprezentowali się również Renia Kałuża, Rafał Szumiec, Zbyszek Wandachowicz, który zadziwia, naprawdę wszyscy GTM Handbike Team 🙂 Brawo dla całego Teamu wszystkich uczestników imprezy i organizatorów 🙂
Autor publikuje tam też zdjęcia z zawodów, treningów, podróży: Rzym, Lanzarote, Piacenza. Wilk buszuje po świecie…

Marek Ciszak

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również