Wykluczenie i pasja
Już wkrótce aktorzy ze Stowarzyszenia Scena Moliere oraz z Integracyjnego Teatru Aktora Niewidomego (ITAN) powrócą na duży ekran. Trwają już końcowe prace nad filmem dokumentalnym w reżyserii Artura Dziurmana. Krakowianin przygotował też multimedialne przedstawienie „Śladami Brata Alberta", którego premiera odbędzie się w listopadzie w Słomnikach (woj. małopolskie).
Stowarzyszenie Scena Moliere oraz ITAN kontynuują przygodę z kinem. Pomysł na dokument pojawił się wkrótce po filmie fabularnym „Marzenie. Prawdziwa historia” (https://naszesprawy.eu/kultura-i-sztuka/11038-teatr-ma-swoje-marzenie.html). W 2016 r. otrzymał on nagrodę publiczności 13. Europejskiego Festiwalu Filmowego Integracja Ty i Ja w Koszalinie.
Powstająca produkcja nawiązuje do poprzedniej, a jednym z motywów przewodnich jest poszukiwanie miejsca na siedzibę teatru. Twórcy położyli szczególny nacisk na pokazanie warsztatu i możliwości aktorskich, do których doszła grupa. – Jesteśmy absolutnie na pełnym poziomie profesjonalnym. Można to zauważyć zwłaszcza po „Legendzie Starszych Panów” (https://naszesprawy.eu/kultura-i-sztuka/12033-teatralna-podroz-ze-starszymi-panami.html). To nie jest tylko moja opinia, ale też kolegów z profesji aktorsko-reżyserskiej. Nie robimy ściemy, nie udajemy teatrzyku licealnego czy studenckiego – przekonuje Artur Dziurman.
Jego zdaniem dokument może być bardzo wyrazisty.
Kulturalna pasja
Film ma trwać 50 minut. W Krakowie zdjęcia zostały zrealizowane m.in. w podziemiach Kościoła św. Stanisława Kostki, gdzie ITAN przeprowadza próby teatralne. Ekipa filmowa odwiedziła też m.in. Jaworzno, Szczawnicę, Wadowice i Słomniki.
– Na planie byli z nami Jacek Fedorowicz, Bohdan Łazuka, Tadek Huk, Leszek Piskorz oraz nasi aktorzy, czyli niewidzący, niedowidzący, seniorzy, dzieci i młodzież. Mamy już przyznany czas antenowy w TVP 1. Daty premiery jeszcze nie znamy, ale najprawdopodobniej będzie w grudniu br. Telewizja zajmuje się całą postprodukcją, udostępnia swoje miejsca i maszyny, to bardzo dużo – mówi Artur Dziurman.
Dokument jest współfinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pojawią się w nim fragmenty przedstawień, w tym „Alicji w Krainie Czarów” (https://naszesprawy.eu/kultura-i-sztuka/12184-z-alicja-do-krainy-czarow.html), „Czarnej Damy na wesoło”, „Promieniowania ojcostwa” oraz prawdopodobnie też z „Cyganerii”. Sceny zostały precyzyjnie wybrane, opowiadają o bohaterze danej sekwencji. Widzowie dowiedzą się m.in. o życiu prywatnym, pracy czy pasji aktorów.
Podczas zdjęć funkcjonował roboczy tytuł „Wykluczeni”. – On może sugerować, że czegoś żądamy i jesteśmy roszczeniowi, ale nam nie o to chodzi. Mimo ogromnych starań nie jesteśmy instytucją kultury, więc tylko pod tym względem jesteśmy systemowo wykluczani – tłumaczy Danuta Damek, kierownik produkcji.
Później pojawiła się alternatywna wersja tytułu – „Pasjonaci”. Ostateczna decyzja zapadnie po montażu. O wyborze przesądzi wydźwięk całości filmu. Nacisk może być położony na wykluczenie lub pasję. – Z pewnością widzowie dowiedzą się, że w dalszym ciągu szukamy swojego miejsca, szukamy zaaprobowania jako instytucji. Nasza sytuacja lokalowa nie zmienia się od lat – podkreśla Artur Dziurman.
Teatr marzeń
ITAN stara się o siedzibę o powierzchni maksymalnie 400-500 m kw. W nim wystarczy niewielka scena, taka jak np. w podziemiach Kościoła św. Stanisława Kostki. Idealnym rozwiązaniem będzie 200-250 miejsc na widowni. Z zapełnieniem jej nie powinno być problemów, o czym świadczy zainteresowanie przedstawieniami.
Finansowanie? Potrzebne jest wsparcie w wysokości 500 tys. zł rocznie. Środki te zostałyby przeznaczone na utrzymanie placówki oraz kilka etatów. Plan zakłada rozbudowaną sieć marketingowo-promocyjną. Dodatkowe środki mają być efektem poszukiwań sponsorów oraz ubiegania się o granty.
– Tyle się mówi o aktywizacji zawodowej, a my moglibyśmy utworzyć stanowiska pracy. Mamy wiele pomysłów, np. co niedzielę gralibyśmy repertuarowo nasze bajki, m.in. „Koziołka Matołka”. Teatr byłby też miejscem integracji. To niby jest takie proste, ale dla nas od lat nieosiągalne – opisuje Danuta Damek.
Jej zaangażowanie w walkę o siedzibę nie powinno dziwić. W teatrze się odnalazła, włożyła w to mnóstwo pracy. Szkoliła się przez rok, co było dla niej trudne ze względu na zetknięcie z nową materią. Chce, żeby inne osoby, nie tylko z dysfunkcją narządu wzroku, też odnalazły swoją drogę zawodową. Do zespołu teatralnego ciągle dochodzą nowe osoby. Nie tylko z niepełnosprawnością narządu wzroku, ale też seniorzy czy młodzież.
– To miejsce nam się należy jak psu buda. Wysiłek wielu osób nie może pójść na marne, dlatego tak walczymy. Myślę, że jesteśmy solą w oku ludzi, którzy powołują i prowadzą instytucje kultury. Ci prowadzący nie chcą kolejnej, bo powstanie np. nowego teatru może rzutować na ich budżet – mówi Artur Dziurman. Zwraca uwagę, że ITAN nie konkuruje z innymi teatrami. Zrzesza innych aktorów, dokooptowuje gwiazdy i prezentuje zróżnicowany repertuar.
Sztuka bez barier
Plan filmowy posłużył też do nakręcenia sekwencji filmowych do multimedialnego spektaklu „Śladami Brata Alberta”. W roli tytułowej wystąpi Marek Litewka, znany m.in. z „Hioba” (https://naszesprawy.eu/kultura-i-sztuka/10443-byc-jak-hiob-czyli-opowiesc-o-cierpieniu.html).
Artur Dziurman sięgnął po sztukę z 2009 r. „Brat naszego Boga”, którą wyreżyserował na podstawie dramatu Karola Wojtyły. Widzowie otrzymują znaną historię, ale różnica dotyczy ujęć filmowych. Ma to związek m.in. ze zmianą obsady. Przedsięwzięcie zostało dofinansowane ze środków Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w ramach programu ASOS.
– Wkrótce zagramy trzykrotnie w tym w Szpitalu Specjalistycznym im. dr. Józefa Babińskiego i DPS. To dobre miejsca do działań o charakterze integracyjnym i poszerzającym dostępność kultury. Domy pomocy społecznej są zwykle odizolowane od innych środowisk w sposób systemowy, a ich oferta kulturalna zazwyczaj nie jest ani bogata, ani zróżnicowana – mówi Danuta Damek.
To tylko część działań związanych z przybliżeniem sylwetki Adama Chmielowskiego. Aktorzy odwiedzili w Zakopanem pustelnię, w której przebywał Brat Albert. Ponadto odbyli wycieczkę po Krakowie jego śladami. Atrakcją były też wykłady zorganizowane w podziemiach Kościoła św. Stanisława Kostki.
Bohdan Łazuka
Bardzo dobrze, że Artur [Dziurman – przyp. red.] tak robi, ma charyzmę, uczucie do ludzi. Ja z nimi bardzo chętnie współpracuję, ale nie mogę przekłamać, że całe życie o tym marzyłem. Nie, oni mają swoje sprawy. Mam tylko jedną rzecz do powiedzenia. Pomagam im, a nie to, że Łazuka tylko wychodzi i występuje
Jak mówię, swoje wytańczyłem. Kiedy Artur mnie zaprosił, to bardzo się ucieszyłem. Cenię sobie współpracę, ale moja historia jest inna. Całe życie przyjaźniłem się i przyjaźnię z panem Jackiem Fedorowiczem, jego rodziną. Też mają do mnie raczej stosunek pozytywny.
Zabrzmi to trochę nieskromnie, ale można o tym napisać. Z panem Jeremim Przyborą chodziłem na spacery, mieszkaliśmy nieopodal. Jednak nie z tego powodu napisał, że w życiu spotkał wielu artystów, ale spotkał też i wielkość. Nazywa się Bohdan Łazuka. Tak było i tak jest. Moje kabotyństwo polega na tym, że ja w to uwierzyłem.
Marcin Gazda
Data publikacji: 06.11.2017 r.