Złota „Rybka” spełniła marzenia!
- 18.11.2012
Spółdzielnię założyło siedem osób, w tym osoby z niepełnosprawnością i długotrwale bezrobotne. Od roku prowadzą one śląską, stylową restaurację „U Rybki” w katowickiej, zabytkowej dzielnicy Giszowiec. Ciasta, pieczone na miejscu z najlepszych składników, gościły już na niejednym weselnym lub świątecznym stole. Przedsiębiorstwo angażuje się w promowanie regionalnych tradycji i dziedzictwa kulturowego, organizując wieczorki śląskie pt. „Mówię i godom” w partnerstwie z Telewizją Katowice. W kawiarni organizuje się również szkolenia, spotkania np. emerytów, wizyty studyjne itp. Ich „pomysłem na rozwój” jest wyremontowanie rozległej piwnicy, w której znajdzie się duża kuchnia oraz śląska restauracja. W późniejszych planach jest również uruchomienie pracowni artystycznych (grafika, poligrafia, ceramika), w których będą wytwarzane pamiątki związane ze śląską kulturą i historią.
Rok 2011 upłynął „rybkowiczom” pod znakiem remontu XIX-wiecznego budynku, w którym spółdzielnia ma swoją siedzibę. W tym czasie lokal trzykrotnie odwiedził premier Donald Tusk. Tak zaczęła się ich przyjaźń. Po tych odwiedzinach, zachwycony śląską roladą z gałeczkami i modrą kapustą, powiedział: dajcie znać jak będziecie w Warszawie, na pewno się spotkamy! No i spotkali się, choć nikt nie przypuszczał, że powodem do pierwszej wizyty pracowników „Rybki” w stolicy będzie finał konkursu na Najlepsze Przedsiębiorstwo Społeczne. Podwieczorek z premierem może nie był tak smaczny jak na Giszowcu, ale był niemniej serdeczny.
Tyle szczęścia co Donald Tusk nie miał inny fan „Rybki” poseł Marek Plura: – Niestety z powodu głosowań nie mogłem pokazać „rybkowiczom” Sejmu, a później premier zabrał ich do siebie, ale mam nadzieję, że śląska kuchnia „Rybki” serwowana w parlamencie pomoże mi zauroczyć posłów smakiem języka śląskiego i trafić przez żołądek do ich serc. Będzie więc okazja do serdecznego spotkania z Parlamentarnym Zespołem Piastówanio Ślónskij Godki i lekcji śląskiego w kuchni. Ale sukcesem „Rybki” niesamowicie cieszę się już teraz! Ich historia jest dowodem na to, że marzenia się spełniają, choć nie spełniają się same, bo tu nie o łut szczęścia chodzi, tylko o ciężką, solidną i solidarną robotę. No i o nadzieję, często w beznadziei. Nie byłoby spółdzielni, gdyby nie wielu życzliwych, zaangażowanych w realną pomoc ludzi, bo prawdziwe szczęście to szczęście do ludzi, a „Rybka” to ma!
Długo spółdzielcy w stolicy nie zabawili. Prosto z gali wrócili do Katowic, bo w sobotę od rana klienci znów czekają.
puma