To książka, będąca piękną opowieścią o bieganiu z dwóch punktów widzenia: wnuka i dziadka na wózku inwalidzkim pchanym przez wnuka. Mimo, że dzieli ich ponad 60 lat stworzyli duet znany pod nazwą GrandpaGang.
– Uczyłem go jeździć m.in. na rowerze. Wsiadł i pojechał, a ja zostałem z kijem. Myślał, że biegnę za nim, a on już jechał samodzielnie. Nie nabiegałem się z na nim…
Tyszanie. Wnuk to Marek Wendreński – lat 23, dziadek – Wiesław Kaczor, lat 86. W tym roku planują kilkanaście wspólnych startów w półmaratonach i maratonach.
Marek jest otwartym młodym człowiekiem, który potrafił przekonać do wspólnego biegu swojego 83-letniego wówczas dziadka. By wózek był lżejszy usunięto mu hamulce, wnuk całkowicie panuje nad „pojazdem”, dziadek czuwa, by bieg był bezpieczny dla nich obu. Stanowią tandem nierozerwalny, zaufanie obu stron jest po prostu całkowite.
– Książkę napisaliśmy wspólnie – powiedział M. Wendreński na spotkaniu z czytelnikami 13 stycznia., w filii nr 1Miejskiej Biblioteki Publicznej w Katowicach. – Siedzieliśmy wieczorami po treningach, dziadek po dzienniku w telewizji… Uznaliśmy, że fajnie będzie oddać klimat współpracy osoby starszej i młodszej.
Każde zagadnienie związane z naszym bieganiem jest opisane z dwóch perspektyw. Chcieliśmy, żeby ludzie dostrzegli dwa punkty widzenia, które mamy. Że nie wewszystkim się zgadzaliśmy, że były przeciwności, z którymi sobie radziliśmy. Z czym ja się zmagałem i jakie kłopoty, również zdrowotne, miał dziadek. Książka to taka nasza historia od środka.
Obaj uczyli się rozumienia siebie nawzajem, cierpliwości, pokory i odpowiedzialności. Wiesław Kaczor wspominał jak chwycił się za głowę na sam pomysł wnuka na wspólne bieganie. Po namyśle zmienił jednak zdanie. Zaczął się przygotowywać kondycyjnie do tego niezwykłego wyczynu.
– Na Międzynarodowych Targach Książki w Krakowie, gdzie promowaliśmy naszą książkę pt. „Maraton pokoleń”, dziadek mógł porozmawiać m.in. z Otylią Jędrzejczak, której zawsze dopingował podczas transmisji z olimpiad czy mistrzostw świata. Ważne było spotkanie z Łukaszem Kadziewiczem, byłym siatkarzem reprezentacji Polski. Łukasz – aby móc swobodnie rozmawiać z dziadkiem siedzącym na wózku – przykląkł na jedno kolano – opowiadał Marek. – Zawodowi sportowcy mają wielki szacunek dla wszystkich tych, którzy w dążeniu do celu pokonują różne przeszkody i ograniczenia, tak jak dziadek – wyjaśniał.
– Poznawanie ciekawych i znanych ludzi to jedno, ale ważniejsze jest to, że doświadczam od nich wiele serdeczności – dodał W. Kaczor. – Trudno mi nawet o tym mówić…
M. Wendreński podkreślił, że tegoroczny Silesia Marathon pokonali w 4 godziny i 34 minuty. – Sam przebiegłem ten dystans w czasie 4:08. Nie złamałem czterech godzin. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to z dziadkiem – dodał. – Mamy odrobione zadanie pod tytułem półmaraton i maraton, ale to nie koniec. W przyszłym roku pobiegnie z nami moja mama Iwona (córka dziadka). Będzie to więc bieg trzech pokoleń.
Kolejny sezon planują rozpocząć w marcu 2020 r. na Mistrzostwach Świata w Półmaratonie w Gdyni. Chcą tam pobić rekord życiowy. Zapewniają, że z wyniku na poziomie 1:45:00 będą zadowoleni. W dalszych planach m.in. Cracivia Maraton, Tyski Półmaraton, a nawet Ultra Silesia Marathon (50 km)!.
– Pierwszy półmaraton pokonaliśmy zwykłym wózkiem inwalidzkim. To była próba czy wytrzymam ja, czy wytrzyma dziadek i czy wytrzyma wózek. My wytrzymaliśmy, ale jeszcze kilka kilometrów i ta „spacerówka” rozleciałaby się.
Musieli więc szybko postarać się o profesjonalny wózek przystosowany do wyczynowego biegania. Dzięki akcji promocyjnej i specjalnej zbiórce na portalu zrzutka.pl znalazły się środki, a wkrótce także odpowiednia firma konstruktorska. Wybrali rodzimą, z Mikołowa.
– Konstruktorzy z Mikołowa zaangażowali się na całego. Wykonali nawet zapasowy egzemplarz. Jeżdżą z nami na biegi, stanowią swoisty serwis na trasie – z radością uzupełnia opowieść Marek.
– A ja miałem opory, żeby angażować go nawet w spacer ze mną – z uśmiechem dodaje dziadek. – O tym najwięcej rozmawiałem z wnukiem. W końcu przestawiłem się mentalnie. Uznałem, że z tego projektu może urodzić się coś fajnego i pożytecznego.
– Pamiętajcie – podkreślił wnuk – że żyją na świecie dziadkowie i babcie, niekoniecznie wasi, którzy z tęsknotą wyczekują jakiegoś ludzkiego gestu. Cała ta przygoda wiele mi dała. Myślę, że zachęciliśmy młodych ludzi do spędzania czasu z dziadkami i do wyciągania ich na spacer. To dla mnie sukces. Bieganie jest zdrowe, więc biegajcie. Niekoniecznie od razu maratony… – podsumował.
Jaki jest obecny stan ducha Wiesława Kaczora najlepiej zaświadcza jego wpis na Facebooku: Żyję i mam się świetnie. Znacząca większość niestety nie dożywa tego wieku co ja. Pomimo chorób i innych paskudztw stwierdzam, że starość nie jest taka zła. Jeśli się tym martwicie, że jesteście za starzy na coś, to powiadam wam, że jeśli nie macie jeszcze 84 lat to możecie jedynie mówić że jesteście za młodzi na coś. Nigdy bym nie przypuszczał, że to właśnie w tym wieku będę biegać / jeździć maratony z moim wnukiem oraz pisać z nim książkę. Odkrywajcie życie, bo stoi przed Wami otworem. Z uśmiechem do przodu!
Kończąc spotkanie Marek Wendreński zaapelował, by wszyscy pamiętali, żeby z rodziną wychodzić dobrze nie tylko na zdjęciach. Podkreślił, że chcieli w swojej książce o wspólnym bieganiu pokazać jak wiele znaczą relacje z dziadkami w życiu obu stron, a także pokazać wartości, jakich w mediach społecznościowych jest
niewiele: rodzina, przyjaźń, determinacja w dążeniu do celu.
I właśnie nie aspekt sportowy, ale naturalna, niewymuszona, serdeczna więź międzypokoleniowa łącząca wnuka i dziadka wydaje się w tej przygodzie najważniejsza.
Iwona Kucharska, Ryszard Rzebko, fot. Ryszard Rzebko, fanpage GranpaGang
Data publikacji: 27.01.2020 r.