Szermierz Jacek Gaworski powitał zespół biegaczy „Polish Wings”, którzy wrócili wczoraj do Polski. Sześcioro zawodników wygrało morderczy bieg Ultra Mirage, by zwrócić uwagę na sytuację chorującego paraolimpijczyka.
– Dla mnie oni są mistrzami – podsumowuje Jacek Gaworski.
Samolot z drużyną „Polish Wings” wylądował wczoraj na lotnisku Katowice Pyrzowice. W towarzystwie rodziny i przedstawicieli Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego zawodników przywitał Jacek Gaworski, wicemistrz paraolimpijski z Rio de Janeiro.
„Polish Wings” w składzie Dariusz Wojda (kapitan), Karolina Warchulska, Piotr Błoński, „Kristo” Krzysztof Talarczyk, Kazimierz Zawiślak i Zenon Olszak pobiegli by pomóc szermierzowi w zbiórce pieniędzy niezbędnych na leczenie (5500 PLN miesięcznie).
Na lotnisku otrzymali w podziękowaniu od Jacka Gaworskiego dwa niezwykłe prezenty: unikatowy plakat i obraz przedstawiający logo drużyny Polish Wings. Plakat jest autorstwa Radosława Bączkowskiego i przedstawia zawodników „Polish Wings” biegnących przez Saharę – autor przekazał go charytatywnie, gdyż także chciał mieć udział w pomocy dla Jacka Gaworskiego. Z kolei pracę przedstawiającą logotyp Polish Wings Jacek Gaworski zamówił u niezwykłej artystki Beaty Bembnik, która jako jedyna w Europie wykonuje obrazy z elementów starych, szwajcarskich zagarków.
– Idea była taka, że chcieliśmy podziękować drużynie. Są najważniejszym ogniwem przedsięwzięcia – opowiada Gaworski. – Chcieliśmy dać prezent, który zawsze będzie przypominał o tym biegu i o tej sytuacji, o tym, że się spotkaliśmy i że oni poświęcili mi swój czas. Przekazałem im plakat. Powstały takie tylko dwa. Jeden dla nich – z moim podpisem, drugi dla mnie – z ich podpisami. Dla mnie to też będzie pamiątka, będę mógł sobie powiesić plakat na ścianie i zawsze będę o nich pamiętać. Druga rzecz to szczególny obraz – dzieło sztuki. Logo „Polish Wings” wykonane z elementów starych szwajcarskich zegarków. Jedna z ostatnich prac tego typu, bo coraz mniej akcesoriów do tworzenia tego typu arcydzieł. Jest w nim zawarty czas, który kiedyś się zatrzymał. Dzięki akcji „Polish Wings” stary czas mierzony przez te zegarki odżył na owo. Najgorsze jest to, że przez Covid musieliśmy się pilnować. Chcieliśmy się sobie rzucić w ramiona, uściskać ich wszystkich i gdzieś te uczucia były tłumione, nie mogliśmy ich pokazać tak jak chcieliśmy, ale łzy faktycznie się pojawiły. Widziałem, że to, co sobie założyli jako drużyna spełnili w 100 proc. To pokazuje jedno: jeśli ktoś ma marzenia, walczy o nie, to się spełniają. I to jest piękne. Dla mnie oni są mistrzami.
Na drużynę „Polish Wings” poza Jackiem Gaworskim z rodziną i przedstawicielami Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego, który wręczył uczestnikom wyprawy kwiaty i drobne podarunki, czekali także dziennikarze. Dariusz Wojda, kapitan drużyny i pomysłodawca całego przedsięwzięcia nie krył zdziwienia przygotowanym powitaniem.
– Byliśmy zaskoczeni skalą. Czuliśmy się jak mistrzowie świata, jak prawdziwi sportowcy. W amatorskim sporcie nikt na nikogo nie czeka oprócz najbliższych. Nas powitał PKPar, telewizja i przede wszystkim Jacek. To dla nas największa wartość i to nas bardzo wzruszyło. Ja rzadko uronię łzę, a tu przyjeżdża facet wdzięczny, że pobiegliśmy. Dostaliśmy przepiękne prezenty, były przepiękne gesty, pokazał jacy jesteśmy dla niego ważni. Kiedy wieszaliśmy mu medal na szyi, powiedział, że jest dumny, iż stał się częścią naszej drużyny. To te słowa nas najbardziej wzruszyły. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo poczuliśmy że robimy coś dobrego.
Coś, co wcale nie było łatwe i co zostało poprzedzone długim okresem przygotowań, którymi kierował Dariusz Wojda. Jako jedyny z całej sześcioosobowej ekipy wiedział, „czym się je” Ultra Mirage, bo przebiegł go w ubiegłym roku. Jak opowiada Piotr Błoński z perspektywy czasu najważniejsze było przygotowanie niestandardowe. I oczywiście odpowiednia motywacja.
– Poza dużymi objętościami biegów, był także ten wysiłkowy w górach oraz ten wyróżniający to przygotowanie, czyli trening adaptacyjny w saunie, zaczynając od godziny, a kończąc na trzech godzinach, które odbywały się zaraz po mocnym treningu biegowym w ubraniu zbliżonym do startowego. I to się sprawdziło. A do ukończenia biegu motywował mnie Jacek. Myśl o tym, co on przechodzi od tylu lat. Jedyny kryzysowy moment był wtedy, gdy zerwałem płytkę z dużego palca lewej stopy uderzając w kamień. Chciało mi się płakać i parę łez pociekło. Ale pomyślałem, że muszę się zebrać, bo możemy przegrać jedną minutą, że nie ma czasu na „mazgajenie”. Widziałem przez but, że się robi plama krwi, ale i tak, co można z tym zrobić na pustyni? Pomogła myśl o Jacku, nie chcieliśmy go zawieść. Przebiec te 100 km dla ulotnej idei byłoby bez sensu, ale zrobić to w tak szczytnym celu, to przygoda życia.
Dla Karoliny Warchulskiej udział w Ultra Mirage i dołączenie do drużyny „Polish Wings” było szczególnym czasem i wydarzeniem na mapie życia. Biega zaledwie od roku, ale jak sama przyznaje udziałem w całym przedsięwzięciu chciała „zrewolucjonizować” swoje życie. Jako fanka „Gwiezdnych Wojen” opowiada o swoim udziale tak:
– Tam jest miasteczko „Gwiezdnych wojen”. „Wkręciłam” sobie taką bajkę, że jestem jak Anakin Skywalker, którego znajduje potęga mocy. Znajduję nauczycieli w postaci chłopaków z drużyny, którzy zaczynają mnie prowadzić i ostatecznie staję się rycerzem Jedi. Od takich rzeczy, zaczyna się robić inne rzeczy.
Jak dodaje Krzysztof Talarczyk wyprawa na pustynię, wizja przebiegnięcia 100 km brzmiała przerażająco, ale gdy otrzymał propozycję startu w drużynie, nie wahał się. Potem liczyła się już tylko motywacja i jasno określony cel.
– Darek zadzwonił i zapytał mnie, czy wezmę udział w takiej „misji samobójczej’, opowiedział co się dzieje na tym biegu, ile osób odpada. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale wyszła ta zbiórka dla Jacka i nie było odwrotu. Chcieliśmy to zrobić wspólnie jako „Polish Wings”. Zrobiliśmy, jesteśmy pierwszą drużyną, która dobiegła w komplecie, wygraliśmy i jesteśmy „mega” zadowoleni.
– Marzenie drużyny się spełniło, chcielibyśmy, żeby spełniło się marzenie Jacka – dodaje Zenon Olszak.
Drużyna „Polish Wings” pobiegła w Ultra Mirage i go wygrała, by zwrócić uwagę na zbiórkę pieniędzy na rzecz szermierza Jacka Gaworskiego. Utytułowany florecista, wicemistrz paraolimpijski z Rio de Janeiro choruje na nieuleczalną chorobę. Najpierw w 2004 roku zdiagnozowano u niego stwardnienie rozsiane, a w 2012 roku rozpoznano nowotwór mnogi rdzenia. Koszt leku, który musi teraz codziennie przyjmować, by żyć i w miarę normalnie funkcjonować to 5500 złotych miesięcznie. Celem zbiórki jest zebranie 300 tys.zł, w czasie biegu Ultra Mirage zebrana kwota przekroczyła 200 tys. zł.
– My wygraliśmy klasyfikację drużynową biegu Ultra Mirage, drużynowo – dla Jacka, dla siebie – podkreśla Dariusz Wojda. – Chcemy, żebyście teraz wsparli dalszą część tego projektu i pomogli uzbierać 300 tysięcy złotych na leczenie.
Polish Wings planuje zorganizowanie aukcji przedmiotów przekazanych przez znane osoby, które wsparły akcję m.in. Roberta Kubicę, Otylię Jędrzejczak, Natalię Partykę, Grzegorza Markowskiego czy Maję Włoszczowską. O szczegółach będziemy informować w najbliższym czasie.
Zbiórka trwa nadal: https://zrzutka.pl/dtwd5e
pr/, fot. Adrian Stykowski / PKPar
Data publikacji: 09.10.2020 r.