Rodzice i opozycja protestują przeciwko stopniowemu ograniczeniu liczby szkół specjalnych i wysłaniu dzieci niepełnosprawnych do zwykłych szkół, które mają zostać wyposażone w dodatkowe środki na ten cel.
Projekt ustawy zmieniającej zasady edukacji dzieci niepełnosprawnych, tzw. Ley Celaa, znajduje się obecnie na ostatnim etapie legislacji w parlamencie, po zatwierdzeniu przez izbę niższą i przed debatą w Senacie. Odrzuciły go opozycyjne partie prawicowe – PP oraz Vox, związki zawodowe UGT, część środowiska edukacyjnego oraz liczne stowarzyszenia rodziców.
Według opozycji, nowe przepisy w sprawie edukacji specjalnej są złe i zmierzają do likwidacji szkół, zgodnie z wycofaną w wyniku protestów poprawką do ustawy, która zakładała wyeliminowaniu ośrodków specjalnych już w 2025 roku.
Rząd premiera Pedro Sancheza powołał się na art. 24 konwencji ONZ dot. praw osób niepełnosprawnych, zgodnie z którym wszyscy uczniowie powinni podlegać temu samemu systemowi edukacyjnemu.
W maju br. komitet ONZ ds. praw człowieka opracował krytyczny wobec Hiszpanii raport z powodu kierowania uczniów do szkół specjalnych, uznając je za „niesprawiedliwą praktykę segregacji”. ONZ-owski model nauczania popiera hiszpański Krajowy Komitet Przedstawicieli Osób Niepełnosprawnych (CERMI), który chce skończyć z obecnym systemem „wykluczenia” na rzecz „włączenia” i opowiada się za edukacją według modelu integracyjnego, we wspólnych klasach.
Jednak prezes platformy rodziców „Tak dla Edukacji Włączającej, Również Specjalnej” Jose Maria Escudero Andres jest orędownikiem edukacji specjalnej. „Niektóre dzieci potrzebują wyspecjalizowanej i zindywidualizowanej opieki, którą dają tylko szkoły specjalne. Nasze doświadczenie wskazuje, że to nie jest możliwe w zwykłych szkołach” – ocenił w wypowiedziach na stronach internetowych organizacji. Platforma skupia 30 tys. osób i 160 stowarzyszeń.
Zgodnie z danymi Ministerstwa Edukacji, w Hiszpanii jest obecnie 217 tys. uczniów z różnego rodzaju potrzebami specjalnymi, z czego ponad 37 tys., tj. 17 proc. uczęszcza do szkół specjalnych. Ponad połowa uczniów – 57 proc. – uczy się w ośrodkach publiczno-prywatnych, tzw. concertados, w większości katolickich.
Pomimo tego, że 83 proc. dzieci niepełnosprawnych już uczęszcza do szkół integracyjnych, oferujących różnego rodzaju programy pomocowe, zapotrzebowanie na ośrodki specjalne od kilkunastu lat stale rośnie.
W roku szkolnym 2017/2018 w Hiszpanii były 472 szkoły specjalne, do których uczęszczało 35 tys. uczniów, zaś w roku 2019/2020 było 477 ośrodków, w których uczyło się 37 tys. dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Zgodnie z danymi specjalistycznego pisma branżowego sektora edukacji „Magisterio Espanol”, obecnie do szkół specjalnych uczęszcza o 18 proc. uczniów więcej niż 10 lat temu.
Według regionalnego ministra ds. edukacji w autonomicznej wspólnocie Madrytu, Enrique Ossorio, stopniowe likwidowanie szkół specjalnych ignoruje potrzeby społeczne i wolność wyboru rodziców. „To absurdalny pomysł, przecież ośrodki nauczania powstają ze względu na zapotrzebowanie zgłaszane przez gminy i stowarzyszenia rodziców. I taki model chcemy chronić przed zapędami tego rządu, nie chcemy, by decyzje państwowe zapadały nad rodzinami” – powiedział w czwartek w wywiadzie dla „La Razon”. „To naturalne prawo, że rodzice są odpowiedzialni za edukację swoich dzieci” – podkreślił.
„Każde dziecko specjalne ma inne potrzeby rozwojowe i edukacyjne, a te mogą być zaspokojone w szkołach specjalnych – przekonywał Escudero. – Dziecko z syndromem Downa niewiele ma wspólnego z dzieckiem „neurotypowym”, będzie samo w 30-osobowej klasie, bez kontaktu, a to może doprowadzić do depresji. Dla dzieci autystycznych hałas czy pewne sytuacje mogą okazać się nie do zniesienia”.
Według Escudero, przymusowe nauczanie uczniów ze specjalnymi potrzebami w zwykłych szkołach skazuje ich na bezradność i opuszczenie, odmawiając im rzeczywistej i efektywnej równości.
Z Saragossy Grażyna Opińska (PAP), fot. pixabay.com
Data publikacji: 26.11.2020 r.