O operacjach guza mózgu
Prezentujemy drugą część opracowania, które powstało na podstawie książki Jurgena Thorwalda "Triumf chirurgów". Aktualny temat będzie poświęcony operacji guza mózgu. Zatem zapraszam na moment do podróży w czasie, a jej miejscem docelowym jest Londyn i rok 1884.
Celowość i śmiałość w przystąpieniu do wykonywania tak trudnych zabiegów, stała się możliwa dzięki wynalezieniu znieczulenia w latach 50. XIX wieku i odważnej walce z zakażeniami z pomocą karbolu, której początki przypadają na lata 80. XIX wieku. Dzięki tym tak ważnym i istotnym metodom chirurdzy mogli zacząć pomagać chorym dotkniętym schorzeniami tarczycy, płuc, serca, rdzenia kręgowego i mózgu. Do czasu wynalezienia tych środków i zrozumienia jak ważne jest ich znaczenie i zastosowanie, lekarze operowali tylko nielicznych chorych i to z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia powikłań w postaci sepsy, gorączki i zakażeń ropnych. Nie znaczy to, że w ogóle zniknęło zagrożenie zakażeniami, gdyż całkowita ich eliminacja nawet w dzisiejszych czasach nie jest możliwa, ale przestrzeganie zasad antyseptyki z pewnością zmniejszyło liczebność przypadków śmiertelnych w owych pionierskich czasach.
Pacjentem, którego zakwalifikowano do operacji był 25-letni farmer cierpiący na guza mózgu zlokalizowanego w prawej półkuli mózgowej. Jego obecność stała się przyczyną objawów neurologicznych w postaci lewostronnego niedowładu ręki i nogi, drżenia ciała, drgawek i silnych bólów głowy. Do tej pory młodzieniec był leczony plastrami gorczyczkowymi przyklejanymi w miejsca bólu, które spowodowały przykre i dotkliwe zmiany na skórze w postaci pęcherzy i ran umiejscowionych na potylicy.
Przed operacją umyto skórę głowy karbolem, ale ze względu na dużą bolesność miejsc dotkniętych poparzeniem, celowo je pominięto. Operacja polegająca na wyłuskaniu guza zakończyła się sukcesem, a pacjent odzyskiwał władzę w osłabionych kończynach, zniknęły drgawki ,drżenia i bóle. Jedynie pozostała słabość w barku, lecz w porównaniu z dotychczasowym cierpieniem jakie pacjent musiał znieść, było to bez znaczenia.
Jednak historia nie zakończyła się pomyślnie, gdyż niebawem lekarze zwrócili uwagę na rodzaj wydzieliny, która wydostawała się z drenu założonego do mózgu tuż po zabiegu. Z czasem pojawiły się objawy świadczące o zakażeniu opon mózgowo-rdzeniowych, a ze względu na brak antybiotyków, które mogłyby pomóc, pacjent był bez szans i jego osłabiony organizm całkowicie się poddał.
Widzimy zatem jak ważne jest prawidłowe przygotowanie do operacji i odkażenie całości skóry głowy, a nie tylko miejsca operacji. Przez to zaniedbanie doszło bowiem do przeniesienia zakażenia z jednego miejsca w drugie, a wiemy ile sama skóra ma w sobie chorobotwórczych bakterii. Wniosek z tej smutnej opowieści jest następujący: za każdym sukcesem i pozytywnym osiągnięciem czai się także klęska i upadek. Lekarze cały czas tego doświadczali i uczyli się jak w przyszłości nie popełniać podobnych błędów, jak do nich nie dopuścić i jakie podjąć działania profilaktyczne.
Dorota Suder
Data publikacji: 19.03.2013 r.