„Złoty” Kamil: Na sukces trzeba czekać, trzeba nieć cierpliwość

Kamil Otowski wygrywając w pierwszym dniu rywalizacji bieg na 100 m stylem grzbietowym (grupa S1) rozwiązał w Paryżu polski worek z medalami. Tuż po starcie rozmawiała z nim dla „NS” Paulina Malinowska-Kowalczyk.

PMK: Wierzysz w to, co zrobiłeś przed chwilą?
Kamil Otowski: Nie, przed chwilą dwa razy się mnie pytali, czy wiem, że jestem mistrzem, czy wiem, jak to jest mieć złoty medal, ale nie wiem, jeszcze go nie otrzymałem. To jest trudne do uwierzenia.

PMK: Byłeś pretendentem do tego medalu, jeśli nie do złota, choć wszyscy o tym po cichu mówili, to do podium. Dlaczego miałeś wątpliwości, czy to się zdarzy?
KO: Była tak ogromna presja. Mówiłem, że chcę zatwierdzić to, co zrobiłem w zeszłym roku, potwierdzić, że jestem mistrzem świata na dwóch dystansach – na razie potwierdziłem na jednym. Igrzyska rządzą się takimi prawami, że wielu wybitnych zawodników nie poradziło sobie, nie przywiozło medalu. Byli mistrzami świata, Europy, wszystkie laury święcili, a na igrzyskach coś ich ścinało i nie byli wstanie tego krążka wywalczyć. To wciąż jest trudne do uwierzenia, bo wiem, ile mój trener pracy włożył, a nigdy nie miał złota i wiem, ile to dla niego znaczyło. Ja chyba jeszcze nie pojmuję tego, co zrobiłem, ale wydaje mi się, że jest to coś wielkiego.

PMK: Zbigniew Sajkiewicz, bo o nim mowa, zdobywca 5 medali paralimpijskich w Arnhem w 1980 i w Seulu w 1988 roku trenuje z tobą od 14 lat. Miałeś 10 lat, kiedy trafiłeś w jego ręce. Ile waży to złoto, które dziś zdobyłeś?
KO: Widziałem trenera z flagą na górze na widowni, myślę, że też stanęły mu łzy w oczach. Chcę się z nim teraz zobaczyć. Cały czas w to wierzyliśmy, ale trzeba tę robotę zrobić, trzeba wejść do tej wody, nie można się zachłysnąć, nie można się spalić, nie można zrobić falstartu, nie można zrobić dyskwalifikacji, jest tyle czynników kiedy w stresie może się wydarzyć oś nieoczekiwanego, ale dla nas w tym momencie to jest całe nasze życie.

PMK: Jeśli ty mówisz o stresie, to w obliczu wyników panujesz nad nim perfekcyjnie.
KO: Chyba nie, bo to zmęczenie, które mnie złapało na ostatnich 25 metrach wynikało z tego, że ten stres moje mięśnie jednak odczuły. Drżenie mięśni czuję od dłuższego czasu przed igrzyskami. Myślę, że dziś już sobie coś udowodniłem sobie coś i że za dwa dni tego drżenia mięśni nie będzie. Bez żadnego stresu wejdę, zrobię swoje i powiem dziękuję.

PMK: Żeby wygrać złoto trzeba uwierzyć w to, że jest to możliwe. Kiedy ty w siebie uwierzyłeś, w Manczesterze na mistrzostwach świata?
KO: To jest długotrwały proces. Najbardziej uwierzyłem, gdy wywalczyłem brązowy medal dwa lata temu na mistrzostwach świata, przywiozłem krążek z dużej imprezy Nie byłem faworytem, realne było 4 miejsce, jak to w mojej całej karierze, ale mentalnie wygrałem z moim przeciwnikiem i to mi pokazało, że moja głowa jest na tyle silna, a innych nie. Zrozumiałem, że trzeba głową wygrywać. Myślę, że tak się dzieje. Głowa pomaga w tym wszystkim.

PMK: I teraz jesteś mistrzem paralimpijskim.
KO: Efekt przyniosła konsekwencja w pracy. Przez tyle lat robić to samo i się nie poddawać, a te sukcesy w końcu przyjdą. Myślę, że ludzie nie potrafią czasami na te sukcesy poczekać, a trzeba czekać, trzeba mieć cierpliwość. Wiele się zmieniło w kadrze na lepsze. Cały sztab jest super. Wykonujemy dobrą robotę. Mój fizjoterapeuta mnie startował, trener przygotowywał mnie w call roomie do startu. Trenerka koordynatorka (Beata Pożarowszczyk-Kuczko) zmieniła przez trzy lata wiele w kadrze, nasz sport poszedł w stronę profesjonalizacji, mamy wszystko pod nosem. Czego by ktoś nie oczekiwał, to po prostu to ma. „Profeska” od kulis przeradza się w profeskę na samej niecce basenowej.

PMK: Masz porównanie igrzysk w Tokio i w Paryżu. Arena pływacka, to, co się tutaj dzieje ,atmosfera jest niewiarygodna. Jak to wpływa na was, na zawodników? Słychać kibiców w wodzie kiedy płyniecie?
KO: To naprawdę jest coś niesamowitego. Bałem się, że mnie to przytłoczy, ale miałem pozytywne ciarki. Jak stałem za kulisami i czekałem na swój start, to chciałem już wyjść, chciałem poczuć tych kibiców, zobaczyć biało-czerwone flagi, moich rodziców i przyjaciół. No i marzenie się ziściło. Jest fenomenalnie. Idziemy zaśpiewać Mazurka Dąbrowskiego.

PMK: Idziemy.

Zobacz galerię…

fot. Bartłomiej Zborowski / PKPar

Data publikacji: 29.08.2024 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również