N. Partyka i K. Pęk dla „NS”: Należy umieć się cieszyć z tego co jest

Natalia Partyka,i Karolina Pęk

Na arenie tenisa stołowego jednego dnia, w odstępie niespełna dwóch godzin Karolina rozegrała dwa półfinałowe mecze. Najpierw w grze mieszanej z Piotrem Grudniem, dwie godziny później z Natalią Partyką w grze podwójnej kobiet. W obu zawodnicy zdobyli brązowe medale i tym samym nie zagrają o złoto. Po przegranym meczu debla z Tajpejkami z zawodniczkami rozmawiała Paulina Malinowska-Kowalczyk

PMK: Gdybyście miały jeszcze raz wyjść na arenę, co byście na pewno zrobiły inaczej?
Karolina Pęk: Ja bym chciała zmienić godzinę meczu, albo zmienić wynik gdy mikstowej. Może gdybyśmy grały troszeczkę później dla mnie byłoby lepiej. Miałybyśmy więcej czasu na rozgrzewce, żeby bardziej o tym pomyśleć i pograć elementy, które chciałyśmy grać. Jeszcze będziemy się z nimi spotykać na turniejach i szukać sposobów, żeby je wreszcie ograć.

Natalia Partyka.: Gdyby można było wyeliminować tę zawodniczkę leworęczną z Tajpej to by pomogło (śmiech). Naprawdę grała dzisiaj bardzo dobrze. To nie jest tak, że my słabo serwowałyśmy, słabo odbierałyśmy, ale z tamtej strony one miały na wszystko odpowiedź i to z ogromną jakością. I tak sobie myślałam, że nie mam gdzie zagrać, bo dziewczyny wszędzie są. Sprawdziłam wszystkie miejsca, ale zawsze przyszła odpowiedź na wysokim poziomie. Zawsze wracała mega dobra piłka. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale one miały przewagę w ustawieniu. Optymalne ustawienie w deblu to lewa i prawa ręka, a to, co my mamy, czyli lewa – lewa to troszeczkę utrudnia szybsze granie. Tym razem się nie udało, ale będziemy szukać na nie sposobu.

Tajpejki były dziś lepsze. Prowadziły grę od samego początku. My próbowałyśmy w różny sposób dostać się do tej wyrównanej gry, ale nas odcinały i w każdym elemencie gry były lepsze. To był nasz drugi mecz z nimi, kiedyś przegrałyśmy z nimi 3:1. Dziś chciałyśmy spróbować innej taktyki, ale ona nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Szkoda oczywiście. Próbowałyśmy dać z siebie wszystko. Trzeba uznać, że przeciwniczki były lepsze i wygrały zasłużenie.

KP: Myślałam, że zdążę się „ogarnąć”, ale było to wykonane w 50 proc. Obie jesteśmy z Natalią leworęczne i poruszanie jest troszeczkę inne. Zostały mi te elementy gry z gry mikstowej i nie zdążyłam się przestawić.

PMK: Natalia, w twoim przypadku brąz działa mobilizująco, tak było w Tokio. Jak czujesz się teraz?
NP.: Czuję się bardzo dobrze, zwłaszcza po wczorajszym meczu ćwierćfinałowym. Też sobie myślałam o złotym medalu w deblach, to był taki nasz cel, ale wiedziałam, że to będzie niezwykle ciężkie do osiągnięcia, choć realne. Ale wczoraj niewiele brakowało, żebyśmy się pożegnały w ogóle ze strefą medalową. Zatem doceniam nasz brązowy medal. Może bardziej będę się cieszyć z niego jutro niż dziś, bo jeszcze jakieś emocje po meczu są. Trzeba się sprężyć na singla. Nie obiecuję, że zdobędę złoto, ale to jest mój cel. Ta półfinałowa porażka w Tokio pokazała, że ja czasem też mogę przegrać i że się świat od tego nie zawali. Zeszło ze mnie ciśnienie. To są pierwsze igrzyska, w których występuję w troszeczkę innej roli – pierwszy raz nie bronię tytułu, pierwszy raz nie jestem rozstawiona z numerem jeden, takie „igrzyska pierwszych razów”.

PMK: Debiutujesz jako ta, która kiedyś choć raz przegrała. Po 24 latach!
NP: Długo to trwało. Chcę podejść do tych igrzysk w miarę spokojnie. Chcę dać z siebie wszystko. No dobra – zawsze daję z siebie wszystko. Chcę grać na wysokim poziomie tak, by gra mi sprawiała przyjemność i radość. Mam nadzieję, że będę w tym turnieju jak najdłużej.

PMK: W jednym z wywiadów powiedziałaś, że po porażce w Tokio „stałaś się człowiekiem”. Czy to zmieniło twoje podejście do turnieju?
NP: Na pewno to, że to się w końcu stało. To wisiało nade mną od wielu lat, ale zawsze uciekałam, parę razy w ostatniej chwili. Lekki kamień z serca mi spadł. Nawet nie lekki. Ogromny. Ja się tego bardzo bałam i okazało się, że nie taki diabeł straszny.

PMK: Da się żyć?
NP: Wszyscy mamy się dobrze. Dalej gram. Medal brązowy też jest fajny.

PMK: Gra cię nadal cieszy?
NP: Ostatnie półtora roku miałam wzloty i upadki, wiele momentów, kiedy gra mega nie cieszyła. Nie sprawiało mi radości, że jestem przy stole, że jadę na mecz i między innymi w związku z tym zdecydowałam się zrezygnować z kadry pełnosprawnych i nie walczyć o uczestnictwo w igrzyskach olimpijskich.

PMK: Nie ma drugiej osoby na świecie, która cztery razy z rzędu byłaby zarówno na igrzyskach olimpijskich i paralimpijskich.
NP: Może ktoś będzie, aczkolwiek to są takie rekordy, na których mi nigdy nie zależało. Cieszę się, że po raz pierwszy w życiu doszłam do takiego momentu, kiedy zrobiłam coś bardziej dla siebie. Postanowiłam, że muszę zadbać o swój dobrostan zwłaszcza psychiczny. Zawsze było takie parcie na sukces, dążenie do niemożliwego, ogrom wyrzeczeń i ja byłam w tym wszystkim na końcu. Teraz się wiele zmieniło i jest mi z tym bardzo dobrze. Mam nadzieję, że to będą igrzyska – takie jest moje postanowienie – bez ogromnej presji. Przygotowywałam się bardzo ciężko, ale co będzie to będzie.

PMK: Wciąż jest przed tobą szansa na podium.
NP: Mam nadzieję, że tak.

PMK: Każda porażka to zawsze lekcja. Co z tej dzisiejszej możesz dla siebie wziąć, co może zaprocentować w turnieju indywidualnym?
NP: Trudne pytanie. Ciężko na nie odpowiedzieć na szybko. Gra deblowa, a turniej indywidualny to coś innego, ale myślę, że to pokazuje, jaki ping-pong naprawdę jest. Nawet jeśli coś robisz dobrze, to czasami są takie momenty, że przeciwniczka robi coś jeszcze lepiej. To, że zagrasz super piłkę nie zawsze oznacza zdobycie punktu. Trzeba to przyjąć, zaakceptować, myślę, że to jest wniosek na gorąco, choć ja byłam tego świadoma dużo wcześniej. Gra mi się dobrze, wszystkie elementy z mojej gry są na fajnym poziomie i mam nadzieję, że w singla też to będzie dobrze chodziło.

PMK: Co wam mówił trener podczas meczu? Widać było sporo gestów.
NP: Trener był w stresie. Jak się stresuje to mówi dużo. Omawiał takie małe rzeczy taktyczne. Po pierwszym secie było więcej słów skierowanych do Karoliny po tym pojedynku mikstowym, w którym grała z Piotrkiem Grudniem, który jest praworęczny. Nie przestawiła się w głowie na to ustawienie lewa-lewa ręka. I żeby nie myślała o tym, że nie da rady, a przyznała się, że ma takie myśli w głowie. Mówiłam jej, że musimy próbować walczyć o każdy punkt. Nieraz wyszłyśmy z jakiejś ciężkiej sytuacji. Czasami jedna piłka wystarczy, by odwrócić losy spotkania. Powiedziałam jej, że nie mamy nic do stracenia, one są lepsze, ale może jakimś cudem wrócimy do gry.

PMK: Cudów nie ma.
NP: Dzisiaj nie było, ale wczoraj trochę tak, trochę tych cudów było. Trzeba po prostu próbować. Taki jest ping-pong. Czasem fajny, czasem nie.

PMK: Możesz trafić na Tajpejki w turnieju indywidualnym.
NP: Obie są w mojej grupie.

PMK: Będzie pojedynek lewa-lewa?
NP: Mam nadzieję, że do tego dojdzie, bo to by znaczyło, że obie awansujemy do strefy medalowej. Najpierw ćwierćfinał, krok po kroku.

PMK: Karolina, obserwuję cię od wielu lat, to nie są twoje pierwsze igrzyska, tylko czwarte. Twój rozwój jest niesamowity. Natalia zawsze podkreśla, że niesamowicie się zmieniłaś, że wypracowałaś technikę, spokój, otwartość. Jak patrzysz na siebie teraz po 12 latach doświadczenia?
KP: Zaraz się rozpłaczę… teraz jestem mega smutna, że przegrałam dwa półfinały. To jest kolejna rzecz, której muszę się nauczyć od Natalii, żeby cieszyć się z tego co jest, z tych brązowych medali. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej i do singla, który zaczynamy w piątek będę w lepszym stanie. Wygram jeszcze singla, bo to jest moje marzenie, mój cel. Tak jak Natalia, która już wygrała cztery razy. Cieszę się, że Natalia takie rzeczy o mnie mówi, mam nadzieję, że nie kłamie. Ale teraz jestem smutna, bo mam tylko brąz, a ja zawsze chcę wygrywać. Brąz to tylko brąz. Jutro może powiem, że to jest coś lepszego, ale chciałam wygrać dwa złote medale. Najbardziej szkoda mi tej gdy mikstowej, bo czułam, że gram dobrze. W piątym secie miałam takie „flow”, że wierzyłam, że możemy wygrać. Miałam mało czasu między grą mikstową, a deblową. Może głowa nie dojechała, w 10 proc. jeszcze byłam w tym pierwszym półfinale, techniczne rzeczy nie zostały dopracowane. Jeśli chodzi o mój rozwój to uważam, że gram lepiej i jestem bardziej pewna siebie. Ręka mi się nie trzęsie kiedy gram. Czuję, że gram lepiej. Przed singlem, teraz, czuję się źle, ale wiem, na co mnie stać i mogę wygrać singla. Stać mnie na medal. Jak nie będzie medalu, albo będzie tylko brąz to już dziś mogę powiedzieć, że wykonałam dobrą robotę i jestem zadowolona. A ja bardzo rzadko jestem zadowolona.

PMK: Obejrzysz dzisiejszy mecz przed kolejnymi?
KP: Po igrzyskach. Teraz zamykam ten etap. Muszę się ogarnąć psychicznie. Może jeszcze dzisiaj z trenerem będziemy o nim rozmawiać, ale od jutra skupiam się na singlu. To jest mój cel – żeby w końcu wygrać.

PMK: Dziękuję za rozmowę i niech moc będzie z wami.

fot. Bartłomiej Zborowski / PKPar

Data publikacji: 31.08.2024 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również