2024 r. w ochronie zdrowia bez reformy szpitali, ale z poprawą bezpieczeństwa pacjentek

Rok kończy się bez reformy szpitali, flagowego projektu minister zdrowia Izabeli Leszczyny. Ale w 2024 r. państwo zaczęło refundację in vitro, pacjentki zyskały łatwiejszy dostęp do awaryjnej antykoncepcji, a od szpitali zaczęto egzekwować przestrzeganie praw pacjentek w kwestii przerywania ciąży.

Pod koniec listopada Sejm debatował nad wnioskiem Prawa i Sprawiedliwości o wyrażenie wotum nieufności wobec Izabeli Leszczyny. PiS chciało jej odwołania za „szereg niezrozumiałych, nieracjonalnych i sprzecznych z interesem pacjenta działań pacjenta”. Występujący w jej obronie premier Donald Tusk powiedział, że Leszczyna „będzie nadal wyciągała z bagna system ochrony zdrowia”.

Sama zainteresowana swoje zadanie w resorcie zdefiniowała inaczej – jako „gonienie straconego czasu”. Przede wszystkim w sprawie pozyskania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.

„Trzy czwarte kamieni milowych zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy, których realizacja jest konieczna do uzyskania pieniędzy, leży odłogiem. To dotyczy m.in. ustawy o modernizacji i restrukturyzacji szpitali. Do KPO mamy wpisaną też Krajową Sieć Kardiologiczną. Tej ustawy nawet nikt z PiS-owskich poprzedników nie zaczął pisać. W KPO jest też Krajowa Sieć Onkologiczna. Tu ustawa jest, ale z dziewięciu rozporządzeń przyjęto tylko jedno. Wszystkie terminy zostały przekroczone. Na pilotaż KSO wydano 130 mln zł, a jego wyniki po wielkich awanturach opublikowano dopiero w październiku. Sejm przyjął ustawę pół roku wcześniej, w ogóle nie znając wyników pilotażu” – mówiła na początku roku w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

KPO, z którego na ochronę zdrowia Polska może dostać ok. 18 mld zł, określiło w znacznym stopniu cele obecnego kierownictwa resortu zdrowia. W ramach programu ministerstwo ma do zrealizowania 45 kamieni milowych, w tym 19 w 2024 r. Na początku grudnia wykonanych i rozliczonych było 17 zadań.

Z tym wiąże się też flagowy projekt Leszczyny reformy szpitalnictwa – przede wszystkim na poziomie powiatów. Tam sytuacja jest dramatyczna – ponad połowa szpitali powiatowych w Polsce jest zadłużonych. Niektóre, by mieć na pensje dla pracowników, biorą pożyczki w parabankach.

Projekt reformy zakłada zmianę zasad kwalifikowania szpitali do tzw. systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (tzw. PSZ) i konsolidację szpitali. Ministerstwo gotowe jest przeznaczyć 1,5 mld zł z KPO dla szpitali, które do reformy przystąpią.

A ta jest wymagająca i już na etapie projektu ściągnęła na Leszczynę krytykę opozycji i wątpliwości koalicjantów z PSL i Lewicy. Obawy dotyczyły m.in. likwidacji porodówek (ze względu na sugestię, że działać będą mogły tylko te, w których przyjmowanych jest co najmniej 400 porodów rocznie) i możliwości łączenia szpitali z lecznicami działającymi w formie spółek.

W efekcie prace nad reformą utknęły w rządzie i obecnie ministerstwo – po zmianach, w wyniku których m.in. opisane wyżej rozwiązania zniknęły – robi drugie podejście do jej przeprowadzenia.

W tym roku po każdym kwartale szpitale podnosiły alarm, że NFZ nie zapłacił im kilku mld zł za nielimitowane świadczenia zdrowotne, czyli takie, które nie są ograniczone kontraktami i Fundusz ma obowiązek zapłacić za każde (to m.in. porody i opieka specjalistyczna).

Ministerstwo musiało uruchamiać dotacje dla Funduszu, by pomóc pokryć zaległości, sytuację ratowały też wpływy ze sprzedaży obligacji skarbowych. Nie rozwiązało to problemu. Nierozliczone są nadwykonania świadczeń limitowanych. Dyrektorzy szpitali powiatowych szacują, że w tym roku w systemie ochrony zdrowia zabraknie ok. 15 mld zł. Federacja Przedsiębiorców Polskich ma bardziej pesymistyczne dane na kolejne lata – żeby system w 2025 r. funkcjonował tak jak w tym roku, potrzeba jeszcze 27 mld zł, a w 2026 r. – 41 mld zł.

Mimo napiętej sytuacji finansowej w ochronie zdrowia i na razie niejasnej perspektywy jej poprawy rząd doprowadził do obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i w perspektywie na kolejną jej redukcję w 2026 r. Według wyliczeń Federacji Przedsiębiorców Polskich w przyszłym roku oznacza to dla Funduszu stratę 1,58 mld zł, w 2026 r. – 6,44 mld zł, a w 2027 r. – 6,63 mld zł. Ubytek ten powinien zostać pokryty zwiększoną dotacją NFZ z budżetu państwa.

Podczas głosowania w Sejmie nad cięciem składki Leszczyna wykonała unik – nie wzięła w nim udziału. Podobnie zrobił jej zastępca senator Wojciech Konieczny (PPS), gdy ustawą zajmował się Senat.

Dziura w budżecie zdrowotnym nie wynika tylko z działań w ostatnich miesiącach. To problem złożony związany także z wieloma decyzjami poprzedników. Np. wydatki Narodowego Funduszu Zdrowia na świadczenia zdrowotne w 2024 r. zostały zaplanowane jesienią 2023 r., jeszcze za czasów rządu Prawa i Sprawiedliwości. I było to za mało, by zapłacić za wszystkie wykonane w tym roku usługi zdrowotne. Plan finansowy Funduszu trzeba było w ciągu roku kilkakrotnie zmieniać.

Podczas jednej z jesiennych debat sejmowych wokół sytuacji w lecznictwie wiceminister zdrowia Marek Kos odtworzył wydatki Funduszu w ostatnich latach, kiedy NFZ wykorzystywał zapas finansowy powstały w czasie pandemii COVID-19. Wtedy świadczenia zdrowotne nie były realizowane w pełnym zakresie, w związku z czym powiększył się fundusz zapasowy NFZ.

„Od połowy 2022 r. zaczęto odpracowywać tzw. dług covidowy. Realizowano więc dużo więcej świadczeń. Szpitale otrzymywały zapłatę za świadczenia ponad limity zarówno w zakresie limitowanym, jak i nielimitowanym, co było pewnym ewenementem” – relacjonował Kos.

Pieniądze z funduszu zapasowego wyczerpały się w pierwszym kwartale 2024 r. A szpitale dalej przekraczają wartości z umów, licząc, że w 2024 r. będą rozliczone podobnie jak w 2022 i 2023 r.

Spadkiem po rządach PiS jest też obciążenie NFZ wydatkami, które do 2021 r. były finansowane z centralnego budżetu, tj. ratownictwa medycznego, leków dla seniorów, wysokospecjalistycznych procedur i leczenia nieubezpieczonych (bezrobotnych i mundurowych). Także ustawa o minimalnym wynagrodzeniu w ochronie zdrowia zakłada coroczną waloryzację pensji dla pracowników ochrony zdrowia. Resort zdrowia podliczył, że w latach 2022-2024 r. NFZ wydał na podwyżki 80 mld zł.

Ministerstwo nie pali się jednak do zmiany ustawy, choć Izabela Leszczyna przyznała w rozmowie z PAP, że „ma ona przynajmniej kilka słabych punktów”. Na razie resort jest na etapie rozmów o ustawie w ramach Komisji Trójstronnej. Jednocześnie szuka pomysłu na obywatelski projekt ustawy środowiska pielęgniarskiego, który podnosi minimalne wynagrodzenie niektórych grup zawodowych.

„Powiedzieć, że od nowego roku podniesiemy wynagrodzenia, gdy wszyscy mówią o trudnej sytuacji Narodowego Funduszu Zdrowia, byłoby nieodpowiedzialne” – przyznała w rozmowie z serwisem rynekzdrowia.pl Leszczyna.

Pielęgniarki zniecierpliwione opieszałością prac nad projektem, który utknął w sejmowej podkomisji, o działania zwróciły się wprost do premiera. W listopadzie zorganizowały protest przed siedzibą KPRM.
„Czas rozmów z ministrą Leszczyną się skończył, oczekujemy spotkania i rozmów z premierem” – powiedziała podczas manifestacji Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Mimo tych trudności ministra zdrowia pozytywnie ocenia swój dotychczasowy dorobek. Zapytana przez PAP, co w kwestii zdrowia należałoby zakomunikować wyborcom, że się nie uda i na to trzeba poczekać, odpowiedziała, że jest tylko jeden z 12 konkretów (zawartych w obietnicy wyborczej Koalicji Obywatelskiej „100 konkretów na 100 dni rządu”) dotyczących systemu ochrony zdrowia, co do którego nie ma jeszcze koncepcji, jak go wprowadzić, żeby naprawdę zadziałał. Jest to bon dentystyczny dla dzieci.

I jedną zapowiedź ujęłaby dziś inaczej. „Gdy mówimy o zobowiązaniu, które jest oczekiwane przez wszystkich, to na pewno jest nim zniesienie limitów w lecznictwie szpitalnym. Wszyscy wiemy przecież, że nie chodzi o limity, tylko o dostępność do opieki medycznej. Dlatego dzisiaj przeformułowałabym ten konkret, bo zniesienie limitów to tylko środek do celu, jakim są krótsze kolejki. Ambulatoryjna opieka specjalistyczna, gdzie zniesiono limity, jest dowodem na to, że brak limitów nie zwiększa dostępności do świadczeń” – stwierdziła.

Sama zniosła je tylko w opiece paliatywnej i hospicyjnej, tu też została zwiększona wycena świadczeń o 213 mln zł. Środowisko czekało na to od dawna.

„Odejście od limitowania świadczeń w opiece paliatywnej było naszym postulatem co najmniej od dekady. Rządzący pozostawali bardzo długo głusi na te postulaty. Cieszę się, że to się zmienia” – powiedziała PAP prof. Aleksandra Ciałkowska-Rysz, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej, gdy zmiana wchodziła w życie 1 kwietnia.

Na liście zrealizowanych obietnic KO Izabela Leszczyna może zapisać na pewno wprowadzenie od 1 czerwca br. refundacji przez państwo leczenia niepłodności metodą in vitro. Do końca 2028 r. państwo zamierza wydać na ten cel 2,5 mld zł. Zakwalifikowanych jest już do programu ok. 20 tys. par. Dzięki leczeniu uzyskano niemal 7 tys. ciąż. Plusem jest również to, że stworzono szerokie ramy dostępności, np. podniesiono limit wieku kobiety mogącej skorzystać z finansowania względem zasad, które obowiązywały podczas rządowego programu refundacji in vitro w latach 2013-2016. Wtedy górna granica wieku wynosiła 40 lat.

Obecnie to 42 lata w przypadku korzystania z własnych oocytów (żeńskich komórek płciowych) i 45 lat w przypadku korzystania z komórek dawczyni.

„Dzięki temu programowi awansujemy dziś z jednego z najgorszych miejsc w Europie pod względem dostępności do nowoczesnych metod leczenia niepłodności do europejskiej czołówki krajów z najszerszą dostępnością. Są kraje, w których granica wieku pacjentki jest wyższa niż w Polsce, ale jest ich niewiele” – oceniła w rozmowie z PAP prezeska Stowarzyszenia na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian” Marta Górna, kiedy program wchodził w życie.

Widać to już w Europejskim Atlasie Leczenia Niepłodności, który przygotowują organizacje pacjentów. W 2021 r. byliśmy w tym rankingu na 42. miejscu (trzecim od końca, przed Armenią i Albanią – PAP), po pół roku programu jesteśmy na 19. pozycji.

Od pierwszych dni na stanowisku Izabela Leszczyna podejmowała starania, by zmienić sytuację kobiet wynikającą z zaostrzenia przepisów regulujących dostęp do aborcji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Powołała złożony z urzędników, ekspertów i z organizacji pozarządowych zespół, który porządkuje zagadnienia związane ze zdrowiem i bezpieczeństwem pacjentek.

Wiosną br. weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia, którego celem było wyegzekwowanie od szpitali przestrzegania praw pacjentek mających wskazania do legalnej aborcji (w przypadku zagrożenia zdrowia i życia kobiety oraz gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego). Jasne przepisy miały wyeliminować sytuację, kiedy wskutek nadużywania przez część lekarzy tzw. klauzuli sumienia kobiety niejednokrotnie nie mogły skorzystać z przysługującego im prawa do legalnego zabiegu przerwania ciąży.

Chodziło o przypadki, gdy w szpitalu nie było lekarza gotowego przeprowadzić aborcję – wtedy placówka ma obowiązek skierować pacjentkę do innej, która zapewni przerwanie ciąży. W praktyce często był z tym kłopot, pacjentka musiała szukać świadczeniodawcy na własną rękę. Po wejściu w życie rozporządzenia każdy szpital z oddziałem ginekologicznym, mający kontrakt z NFZ, ma mieć w zespole lekarza gotowego przeprowadzić aborcję.

Sytuacja w szpitalach zaczęła się zmieniać. Według najnowszych danych NFZ wzrosła liczba legalnych zabiegów przerywania ciąży. Od stycznia do sierpnia br. wykonano więcej takich zabiegów niż w całym w 2023 r.
„Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia zaczęły poważnie traktować nadużycia i niedopatrzenia ze strony polskich szpitali. Zostały w końcu podjęte realne działania, np. kary pieniężne nakładane przez NFZ za bezprawne odmówienie wykonania aborcji” – skomentowała zajmująca się prawami kobiet fundacja Federa.

Kolejnym krokiem było wydanie przez MZ w sierpniu wytycznych dla lekarzy i kierujących szpitalami na temat obowiązujących przepisów prawnych dotyczących dostępu do procedury przerywania ciąży. Nie są to nowe przepisy, ale wykładnia obowiązującego prawa. Powstała po to, by lekarze nie mieli wątpliwości co do sytuacji, w których istnieje przesłanka do wykonania aborcji.

Waga wytycznych rośnie z każdym miesiącem, ponieważ Sejm nie jest w stanie złagodzić prawa aborcyjnego.

„Okazało się iluzją, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w Sejmie. Nie, stanowimy mniejszość w tym Sejmie” – stwierdził premier Donald Tusk po tym, jak w lipcu przepadł w Sejmie projekt dekryminalizujący aborcję.

Gorzej poszło Izabeli Leszczynie z wprowadzeniem szerokiego dostępu do antykoncepcji awaryjnej. Ministra była zdeterminowana, by przywrócić możliwość kupienia tzw. pigułki dzień po bez recepty, której pacjentki pozbawił w 2017 r. jej poprzednik z czasów rządów PiS Konstanty Radziwiłł.

Plany Leszczyny pokrzyżował prezydent Andrzej Duda. Pod koniec marca br. nie zgodził się na podpisanie ustawy znoszącej receptę, bo pozwalała na zakup pigułek osobom od 15. roku życia bez konieczności zgody opiekuna. Według głowy państwa w przypadku tak młodych osób rodzice powinni zgodzić się na zastosowanie takiego środka.

Po wecie prezydenta resort zdrowia wprowadził możliwość zakupu pigułek dzień po w aptekach w ramach tzw. usługi farmaceutycznej. Chciał przy tym, by pigułki mogły samodzielnie kupować osoby powyżej 15 lat.

Obawy co do legalności takiego rozwiązania zgłosiły jednak samorządy lekarski i aptekarski. W efekcie w aptekach, które prowadzą sprzedaż antykoncepcji awaryjnej (ok. 1300 na niespełna 12 tys. wszystkich), farmaceuci w przypadku pacjentek niepełnoletnich wymagają od nich zgody rodzica na zakup tabletki dzień po.

Bezpieczeństwo zdrowotne kobiet zwiększyła też decyzja o zniesieniu barier wiekowych na badania prenatalne. W 2024 r. skorzystało z nich ponad 25 proc. więcej kobiet w ciąży niż w latach poprzednich.

Od października ciężarne mogą również korzystać z refundacji szczepień przeciw krztuścowi dla kobiet w ciąży. Choroba występuje coraz częściej, a zaszczepienie się przez matkę zapewnia ochronę od chwili narodzin również dziecku. Z tego wsparcia skorzystało dotychczas 29 tys. kobiet.

Niebawem do konsultacji ma trafić rozporządzenie o nowych standardach opieki okołoporodowej. Wprowadzi ono m.in.: edukację przedporodową od momentu stwierdzenia ciąży, profilaktykę wtórną raka piersi u kobiet w ciąży, a także szczegółowy plan porodu.

Dzięki decyzji resortu zdrowia prowadzony przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116-111 odzyskał w tym roku, po siedmiu latach, dofinansowanie z budżetu państwa. W tym roku na jego działalność przeznaczono 7,5 mln zł, w 2025 r. będzie to o 2,5 mln zł więcej.

Resort zdrowia zrewolucjonizował też zasady dotyczące receptomatów. W odpowiedzi na informacje o lawinowo rosnącej liczbie recept wystawianych tą drogą na leki opioidowe, m.in. bardzo silny fentanyl, resort drastycznie ograniczył możliwości receptomatów.

Po zmianie osobistej wizyty u lekarza wymaga wystawienie recepty na fentanyl, morfinę, oksykodon, marihuanę oraz wyciągi i nalewki farmaceutyczne. Z jednym wyjątkiem – gdy jest to kontynuacja leczenia i receptę wystawia lekarz POZ.

Na domknięcie czekają projekty ograniczające dostęp do wyrobów tytoniowych i alkoholu. Leszczyna i jej zastępcy składali w ostatnich miesiącach wiele deklaracji na temat przygotowania przepisów, które ograniczą spożycie używek. Realizacja jest znacznie skromniejsza. Na razie resort przygotował projekt zmian w tzw. ustawie tytoniowej. Przewiduje on zakaz sprzedaży e-papierosów bez nikotyny dla osób poniżej 18 lat i zakaz dodawania do nowatorskich wyrobów tytoniowych aromatów.

Powstały też (jeszcze nieuchwalone) przepisy zakazujące sprzedaży woreczków nikotynowych osobom do 18 lat. Jest też projekt zmiany ustawy antyalkoholowej regulującej kwestię opakowań, w których będzie on mógł być sprzedawany.

Eksperci zdrowia publicznego są zdania, że to stanowczo za mało, gdy papierosy pali niemal jedna trzecia społeczeństwa, e-papierosy są powszechną używką wśród młodzieży, a alkohol powoduje coraz większe straty w zdrowiu Polaków.

Z niepewnością w nowy rok wchodzą pacjenci centrów zdrowia psychicznego i zatrudnieni tam specjaliści. Wciąż nie zapadła decyzja, jak te nowoczesne ośrodki nastawione na udzielanie pomocy w ramach psychiatrii środowiskowej będą działać od II połowy 2025 r. Wtedy skończy się pilotaż. W ciągu sześciu lat zyskał on uznanie pacjentów i lekarzy, ale wątpliwości co do organizacji pracy w centrach ma NFZ i resort zdrowia. Pacjenci obawiają się, że stracą miejsca skutecznego leczenia. Nową koncepcję działania CZP ma wypracować powołany przez MZ zespół (są w nim przedstawiciele CZP), którego efekty pracy znane będą za kilka miesięcy.

Pod znakiem zapytania stoi też stabilność finansowania ochrony zdrowia w 2025 r. W planie finansowym NFZ na 2025 r. (na 195 mld zł) jest 5 mld zł zapasu, ale nie uwzględnia on podwyżki wynagrodzeń, czyli kosztu ok. 12 mld zł.

„Ewidentnie więc będziemy potrzebowali znaleźć jeszcze jakieś pieniądze” – powiedział pod koniec grudnia PAP wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jakub Szulc. (PAP)

Anita Karwowska, fot. pixabay.com

Data publikacji: 27.12.2024 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również