4 stycznia w Warszawie odbyła się Gala Mistrzów Sportu. W jej trakcie został rozstrzygnięty 90. Plebiscyt „Przeglądu Sportowego” na Najlepszego Sportowca Polski 2024 Roku. Zwyciężyła Aleksandra Mirosław (wspinaczka sportowa) przed Natalią Bukowiecką (lekkoatletyka) i Wilfredo Leonem (siatkówka). W kategorii Sport Bez Barier doceniono reprezentację Polski kobiet w ampfutbolu, reprezentację Polski mężczyzn w ampfutbolu oraz Wisłę Kraków Amp Futbol. Z kolei Sportową inspiracją roku została paralimpijska reprezentacja Polski.
Statuetki w kategorii Sport Bez Barier odebrali kapitanowie ww. ekip: Anna Raniewicz, Marcin Oleksy oraz Przemysław Świercz. W listopadzie ub.r. odbyły się pierwsze w historii Mistrzostwa Świata w ampfutbolu kobiet. W Barranquilli (Kolumbia) nasza kadra zdobyła brązowy medal. Również trzecie miejsce, ale podczas czerwcowych Mistrzostw Europy w Evianie (Francja), wywalczyła drużyna mężczyzn. Z kolei we wrześniu Wisła Kraków powróciła z Sassuolo (Włochy) z pucharem za zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Poniższa rozmowa dotyczy kobiecej reprezentacji, której pierwsze zgrupowanie zostało zorganizowane w kwietniu 2022 r. Biało-Czerwone poleciały na mundial z zamiarem sięgnięcia po tytuł mistrza świata. Tuż przed imprezą doszło do zmiany trenera.
Nasze Sprawy: O czym pomyślała Pani, kiedy na scenie pojawił się prezes PZPN Cezary Kulesza, aby ogłosić zwycięzcę w kategorii Sport Bez Barier?
Anna Raniewicz: Wtedy nie myślałam o czymś konkretnym. Nie znałam powodu, dla którego zostałam zaproszona na Galę Mistrzów Sportu. Nie wiedziałam, czy sprawa dotyczy jakiejś nominacji, czy może nagrody. Wszystko utrzymano w tajemnicy, więc czekałam na to, co się wydarzy. Obecność prezesa PZPN powinna dać mi coś do zrozumienia. Kiedy zaczął mówić o piłce bez barier, to pomyślałam, że może w tej kategorii dostaniemy statuetkę. Aczkolwiek w naszym sporcie było dużo osiągnięć i trudno byłoby wskazać zwycięzcę.
NS: Nagrodzono 3 drużyny z tej samej dyscypliny sportu. Jak to Pani postrzega?
AR: Kobiecy ampfutbol jest stosunkowo nową dyscypliną w Polsce. W ubiegłym roku odbyły się pierwsze w historii Mistrzostwa Świata. Być może nagroda ma stanowić promocję dla naszego sportu, aby więcej osób się nim zainteresowało. Niektórym ludziom brakuje odwagi do zrobienia pierwszego kroku, spróbowania czegoś nowego dla siebie. Jednocześnie uhonorowano drużyny odnoszące sukcesy. W 2024 r. męska reprezentacja zajęła trzecie miejsce na Mistrzostwach Europy, nasza – trzecie miejsce na Mistrzostwach Świata, a Wisła wygrała Ligę Mistrzów. To sprawiło, że nas doceniono. Myślę, że słusznie to zrobiono.
NS: Jak Pani ocenia zdobycie brązowego medalu MŚ?
AR: To jest niesamowita inspiracja do tego, żeby być jeszcze lepszą. Bo zajęłyśmy trzecie miejsce, a chciałyśmy pierwsze. Poleciałyśmy do Kolumbii, żeby zdobyć złoty medal. Nic więcej nas nie interesowało, bo wiedziałyśmy, że jesteśmy zdolne do wygrania turnieju. Dalej mamy motywację do tego, aby być najlepszą drużyną. Czekamy na informację o terminie kolejnych Mistrzostw Świata. Chciałabym, żeby odbyły się jak najszybciej. Teraz już nie myślę o tym, co było, raczej skupiam się na tym, co jest przede mną.
NS: W trakcie rozmowy jeszcze powrócimy do MŚ w Kolumbii. Natomiast przed rozpoczęciem imprezy doszło do zmiany trenera. Z funkcji tej zrezygnował Grzegorz Skrzeczek. Zastąpili go kadrowicze – Marcin Oleksy i Igor Woźniak. Jak to przyjęła drużyna?
AR: Na pewno było to coś niespodziewanego, ale zmiana nie spowodowała osłabienia motywacji w zespole. Bardzo szybko odnalazłyśmy się w nowej sytuacji. Przyjęłyśmy, że wszystkie trudności będziemy traktować jako wyzwania. A czy mamy tego, czy innego trenera, to drużyna jest najważniejsza. Ponadto wcześniej miałyśmy do czynienia z tym duetem. Igor Woźniak od początku zajmował się trenowaniem bramkarek, a Marcin Oleksy był asystentem głównego trenera. Znali nasze mocne i słabe strony.
NS: Na początek MŚ Polska przegrała 0:1 z gospodyniami. Jaka atmosfera panowała wówczas w zespole?
AR: Pierwszy mecz był dla nas trudny. W kuluarach mówiono, że jesteśmy najlepszą drużyną na świecie. Czułyśmy stres i to, że powinnyśmy wygrać z Kolumbijkami [ostatecznie zdobyły złoty medal – przyp. red.]. Straciłyśmy bramkę i nie udało się już tego odrobić. W samej końcówce meczu mogłam wyrównać, ale piłka odbiła się od słupka. Nie tego się spodziewałyśmy, coś poszło niezgodnie z planem. Zaraz po meczu były łzy, czułyśmy się rozczarowane sobą. Chwilę później pomyślałam – OK, przegrałyśmy pierwszy mecz, ale to nie jest koniec świata. To dopiero początek, będzie nam dużo łatwiej, bo nie ma już takiej presji, że jesteśmy najlepszą drużyną. Jeszcze udowodnimy swoją wartość. I ta przegrana była drogą do zdobycia medalu.
NS: W kolejnym meczu Polska wygrała aż 5:0 z Brazylią. Pani zdobyła dwie bramki, w tym na 1:0. Co zadecydowało o wysokiej wygranej?
AR: Już byłyśmy trochę obeznane z miejscem, z atmosferą, murawą. Podeszłyśmy do tego, że dalej staramy robić to, co najlepiej potrafimy i cieszymy się z tego. To był mecz, który sprawił dużo radości naszej drużynie. Fajnie nam się grało i współpracowało ze sobą na boisku. Świetnie wspominamy to spotkanie. Chciałoby się je ciągle i ciągle powtarzać.
NS: Pokonanie Brazylii oznaczało awans do ćwierćfinału. W nim Polska wygrała 1:0 z Ekwadorem. Jak wspomina Pani to spotkanie?
AR: To był ciężki mecz, ponieważ mocno świeciło słońce. Jako Europejki nie jesteśmy przygotowane do gry w takich warunkach atmosferycznych. Było nam ciężko pod względem fizycznym, a dodatkowo trafiłyśmy na naprawdę dobry zespół. Miałyśmy kilka sytuacji bramkowych, ale nic nie wpadało. Na szczęście udało się zdobyć bramkę – podałam, a Monika [Kukla – przyp. red.] strzeliła. Wtedy stres opadł. Wiedziałyśmy, że musimy wygrać. Dałyśmy z siebie wszystko i awansowałyśmy do najlepszej czwórki turnieju.
NS: Półfinał Polska-USA zakończył się bezbramkowym remisem. W rzutach karnych lepsze okazały się rywalki, zwyciężając 3:1. Co przesądziło o takim wyniku?
AR: Reprezentantki USA chciały wygrać z nami, zrewanżować się za porażkę w Warszawie [wrzesień 2023 r., pierwszy mecz reprezentacji – przyp. red.]. Spotkanie było bardzo wyrównane, aczkolwiek miałyśmy bodajże 17 sytuacji bramkowych. Zabrakło nam skuteczności, umiejętności wykończenia. Może też szczęścia i odwagi, bo nie chciałyśmy stracić gola i pilnowałyśmy obrony. A później rzuty karne. Nie spodziewałyśmy się takiego scenariusza. Liczyłyśmy na zwycięstwo w regulaminowym czasie. To nas mocno zestresowało. Dla nas to była nowa sytuacja. Z kolei przeciwniczki wykonywały rzuty karne poprzedniego dnia, więc podeszły do tego z chłodniejszą głową.
NS: Reprezentacja trenowała rzuty karne w trakcie turnieju?
AR: Tak, ale myślałyśmy, że raczej nie dojdzie do takiego rozstrzygnięcia. Nie skupiałyśmy się na tym aspekcie. Ale trzeba też pamiętać, ze rzuty karne na treningu i podczas meczu to coś innego. Po półfinale najgorsze było to, że musimy walczyć, czy w ogóle zdobędziemy medal. Do Kolumbii poleciałyśmy z nastawieniem, że wygramy turniej, a nagle okazało się, że możemy znaleźć się poza podium. Chwilę wszystkie popłakałyśmy, ale trzeba było się podnieść.
NS: I to nastąpiło. W meczu o trzecie miejsce Polska wygrała 1:0 z Kenią. Jak to spotkanie wyglądało z Pani perspektywy?
AR: Każda z nas mówiła, że nie możemy przegrać, musimy strzelić gola i nie dopuścić do rzutów karnych. To była ciężka walka. Po zdobyciu bramki stres opadł. Już wiedziałyśmy, że nie pozwolimy sobie na utratę gola, bo w obronie jesteśmy świetne. Trzymałyśmy się tego. I tak też się zakończyło.
NS: Ten sukces wpłynie na wzrost zainteresowania dyscypliną i większą liczbę zawodniczek?
AR: Osoby po amputacji kończyny lub z niepełnosprawnościami ruchowymi niekoniecznie chcą uprawiać ampfutbol. Do wyboru mają wiele różnych sportów. Popatrzmy na piłkę nożną dla pełnosprawnych kobiet. Dopiero od niedawna zaczynamy więcej o niej słyszeć, pokazywane są mecze w telewizji. A kobiecy ampfutbol jest o wiele mniejszy, więc i są mniejsze szanse na to, żeby ktoś chciał spróbować. Natomiast mam nadzieję, że będzie więcej trenujących dziewczyn. Od pierwszego meczu reprezentacji zgłosiło się do nas kilka chętnych. I też pojechały na ubiegłoroczne Mistrzostwa Świata. W lutym ma być zgrupowanie dla nowych zawodniczek. I wtedy zobaczymy, czy coś się zadzieje.
NS: Początkowo reprezentację prowadził Grzegorz Skrzeczek. Właśnie ten trener zaprosił Panią na zgrupowanie. Co zadecydowało o przyjęciu propozycji?
AR: Zawsze byłam aktywna sportowo, wcześniej trenowałam pływanie przez wiele lat. Później poszłam na studia i do pracy, więc sytuacja się skomplikowała. Nie byłam w stanie tego połączyć, ale myślałam o znalezieniu czegoś nowego dla siebie. Ten telefon sprawił, że poczułam takie zainteresowanie, wyzwanie, bo lubiłam sporty drużynowe, choć nie miałam okazji w nich zaistnieć. Bo jednak jeśli nie ma się dwóch nóg, to ciężko grać z osobami pełnosprawnymi w piłkę nożną czy siatkówkę. A tu pojawiła się perspektywa korzystania z kul. Zawsze miałam silne ręce, właśnie ze względu na trenowanie pływania. Stwierdziłam, że ampfutbol może być dla mnie fajną opcją. Zwłaszcza że jestem otwarta na nowe rzeczy.
NS: Pierwsze zgrupowanie przesądziło, że postawiła Pani na ampfutbol?
AR: Tak, to było w sierpniu 2022 r. Od razu odnalazłam się na boisku, wszystko mi wychodziło. Oczywiście, nie byłam świetna, ale zauważyłam w sobie potencjał. Przekonałam się, że jestem w stanie biegać na kulach, kopnąć piłkę i trafić do bramki. To sprawiło, że uwierzyłam w siebie. Ampfutbol pokazuje, że wystarczy tylko chcieć, a można wiele zdziałać.
NS: Jak wyglądały Pani przygotowania do zgrupowania?
AR: Trener powiedział, żebym próbowała chodzić albo biegać na kulach. Mam je, ale cały czas korzystam z protezy. Postanowiłam pobiegać. Było OK, więc uznałam, że warto spróbować zrobić coś więcej. W piłkę nożną wcześniej nie grałam. Nawet się nią nie interesowałam. Może to wynikało z tego, że nie mamy wielkich osiągnąć w tym sporcie.
NS: A co można powiedzieć o trenowaniu w ostatnich miesiącach?
AR: Przed Mistrzostwami Świata miałyśmy zgrupowania co miesiąc. W tamtym roku sporo dziewczyn grało w Ekstraklasie razem z chłopakami. Takie trenowanie z kimś lepszym to dla nas motywacja, aby podnosić swoje umiejętności i być w pierwszym składzie. Dojeżdżałam do Rzeszowa, co zajmowało 5-6 godzin jazdy samochodem. Robiłam to, żeby uczestniczyć w półtoragodzinnym treningu z chłopakami. W Białymstoku, skąd pochodzę, nie mam możliwości trenowania z kimkolwiek. Ćwiczę sama albo z mężem.
NS: Jak indywidualne treningi łączy Pani z pracą?
AR: Jestem logopedą w szkole. Jeśli mam do pracy na późniejszą godzinę, to zdarza się, że rano wychodzę na trening. Idę biegać, zazwyczaj ze swoim psem. W inne dni wykonuję różne ćwiczenia po powrocie do domu. Można zacząć od np. przysiadów, rozciągania, wyjścia na basen czy chodzenia lub próbowania biegania na kulach. Wszystko to, co usprawni nasze ciało, jest dobre.
NS: Jako dwuletnie dziecko straciła Pani nogę w wypadku rolniczym. 2 lata później zaczęła się rehabilitacja w formie pływania. Jak wyglądała droga do pierwszych startów?
AR: Swoje pierwsze wizyty na basenie pamiętam głównie z opowieści. Bardzo bałam się w ogóle nauki pływania. Po pewnym czasie tata zaczął wchodzić ze mną do wody. Wtedy poczułam pewność, odwagę, bezpieczeństwo. I kiedy już pływałam, szło mi świetnie. Po kilku latach dostałam się do kadry. Pierwsze zawody wspominam bardzo dobrze. Wzięłam w nich mając 10 lat i wtedy zdobyłam medale. Nie byłam gotowa na taki początek. Okazało się, że wystarczy trenować, żeby być dobrym zawodnikiem i stawać na podium.
NS: Sukcesy pływackie osiągnęła Pani m.in. podczas Mistrzostw Świata Juniorów IWAS, które odbyły się w 2007 r. na Tajwanie. Co miało wpływ na takie wyniki?
AR: Te zawody wspominam dobrze, chociaż byłam wtedy chora i nie znajdowałam się w najlepszej dyspozycji. Niestety, wszystkie loty samolotem i klimatyzacja powodują u mnie przeziębienie. A wtedy lecieliśmy ponad 20 godzin. Mimo wszystko przywiozłam do kraju medale – złoty i srebrny. Zadecydowało o tym moje podejście do sportu. Nigdy nie opuszczałam treningów. Zawsze wychodziłam ostatnia z basenu. To sprawiło, że okazałam się – nie powiem najlepszym, ale świetnym zawodnikiem. Wtedy byłam związana ze Startem Białystok.
NS: Rok później odbyły się Letnie Igrzyska Paraolimpijskie w Pekinie. Jak wspomina Pani udział w tej imprezie?
AR: Wtedy też byłam chora, aczkolwiek towarzyszył mi większy stres. Jako 15-latka jeszcze nie czułam tego, że to jest taka niesamowita impreza, najważniejsza w życiu sportowca. Podchodziłam do tego na zasadzie – trenuję, jadę na zawody, trenuję, jestem coraz lepsza. Było to dla mnie sprawdzenie swoich umiejętności na arenie międzynarodowej. Nawet nieźle mi szło. Na moim koronnym dystansie, czyli 200 metrów stylem zmiennym, miałam dostać się do finału. Jednak zostałam zdyskwalifikowana, ponieważ poruszyłam się na słupku startowym. Tam są czujniki, aby nie dochodziło do falstartu. Stałam na jednej nodze, nie skoczyłam dowody, ale i tak była dyskwalifikacja.
NS: Jak Pani na to zareagowała?
AR: To było dla mnie bardzo ciężkie przeżycie. Tylko na tym dystansie miałam możliwość dostania się do finału, walki o medal. Później też pływałam w eliminacjach, ale motywacja spadła. To była taka moja pierwsza życiowa porażka. Było ciężko, ale później się podniosłam. Na kolejnych Mistrzostwach Świata okazałam się jeszcze lepsza i w sumie tak to się skończyło.
NS: Wpływ na rezygnację z trenowania pływania miały m.in. studia. Co jeszcze?
AR: Tak, poszłam na studia, ponieważ postanowiłam zostać logopedą. Zdobyłam dyplom i od lat pracuję w szkole w swoim zawodzie. Natomiast do rezygnacji przyczyniła się też kontuzja. Kiedyś skoczyłam do wody, bo trenowałam robienie salta i uszkodziłam sobie kręgosłup. Bardzo długo musiałam się rehabilitować. Wróciłam jeszcze do pływania, ale w międzyczasie zmarł mój trener. Czułam, że wszystko straciło sens. Zniknęła motywacja i radość z uprawiania tego sportu.
NS: Sytuacja zmieniła się po wspomnianym już zgrupowaniu w Warszawie, o czym już rozmawialiśmy. Natomiast w maju 2023 r. pojechała Pani do Nyonu (Szwajcaria). UEFA doceniła bowiem projekt kobiecego ampfutbolu w Polsce. Jakie znaczenie ma nagroda Best Disability Initiative?
AR: To było niesamowite wydarzenie, w którym wzięłam udział i odebrałam wspomniane wyróżnienie. Kapituła stwierdziła, że to niesamowita inicjatywa dla osób z niepełnosprawnościami. Mogłoby się wydawać, że piłka nożna to sport tylko dla ludzi sprawnych, mających po dwie ręce i dwie nogi. Ale jest dla wszystkich. Okazuje się, że można grać po amputacji czy z wadami kończyn. W ampfutbolu to nie jest przeciwskazanie. Ograniczenia są tylko w głowie.
NS: Jaka będzie więc przyszłość tej dyscypliny i reprezentacji Polski?
AR: Nie możemy się poświęcić całkowicie ampfutbolowi, ponieważ musimy zarabiać na życie. Przez 2 lata robiłyśmy wszystko z myślą o Mistrzostwach Świata. Mamy nadzieję, że medal pozwoli nam na uzyskanie stypendium, aby przeznaczyć więcej czasu na ten sport. W ostatnich miesiącach musiałyśmy brać bezpłatne urlopy, żeby uczestniczyć w zgrupowaniach. Dla tej drużyny pieniądze nie są ważne. Cieszymy się z naszych spotkań, czujemy się dobre w ampfutbolu, stanowimy formę motywacji dla ludzi. To jest główna nagroda za to, co robimy. Jednocześnie chciałabym, żebyśmy były traktowane sprawiedliwie i doceniane. Marzę o tym, żeby powstała liga kobieca w ampfutbolu. Na razie nie jest to możliwe. Jeśli zachęcimy kolejne dziewczyny, to może wtedy coś się zadzieje w tej kwestii.
Rozmawiał Marcin Gazda, fot. Paula Duda
Data publikacji: 23.01.2025 r.