Mapujemy serce w 3D

Dzięki nowatorskiemu urządzeniu po raz pierwszy w Polsce i w tej części Europy lekarze zmapowali serce w technice 3D i wykonali płaszczyznową elektroablację serca w celu wyeliminowania migotania jego przedsionków – przekazał PAP dr Jakub Baran, kierownik Pracowni Elektrofizjologii w Szpitalu Dzieciątka Jezus UCK WUM.

Zabieg wykonany został 28 marca. Jak powiedział PAP dr Jakub Baran, zastosowany system do mapowania trójwymiarowego i płaszczyznowej elektroablacji pozwala leczyć bardzo chorych pacjentów z przetrwanym migotaniem przedsionków w sposób „skuteczny, bezpieczny i ze znacznie mniejszą dawką promieniowania rentgenowskiego, niż było to do tej pory wykonywane”.

Wyjaśnił, że wcześniej dysponowali starszą, „biedniejszą”, jak to określił, wersją urządzenia, która jednak w porównaniu z tą najnowszą jawi się, niczym sprzęt wykonany w XIX wieku.

Jak opisał dr Baran, w nowym urządzeniu za pomocą sporej elektrody, która wyglądem przypomina nieco kwiatek, buduje się wirtualny model serca konkretnego pacjenta w wersji 3D. Później – używając tej samej elektrody – lekarz dokonuje ablacji, czyli zniszczenia za pomocą prądu fragmentów tkanki serca, które odpowiadają za arytmię. Robi to „bardzo płytko, ale na tyle skutecznie, że ten mięsień jest porażony i traci swoją aktywność”.

Operator obserwuje na ekranie trójwymiarowy model serca, widząc – w czasie rzeczywistym – w jakim konkretnie miejscu znajduje się elektroda, co pozwala mu bardzo precyzyjnie wybierać obszary do ablacji. „Możemy zbadać stan żywotności serca, ocenić, jak bardzo rozległa powinna być interwencja chirurgiczna. U jednego pacjenta, jeśli serce jest bardzo zniszczone, będzie ona rozległa, u innego może wystarczyć izolacja żył płucnych” – wskazał specjalista i dodał, że dzięki dużej precyzji unika się uszkodzenia struktur wokół serca, jak przełyk, naczynia wieńcowe czy oskrzela.

„To jest, moim zdaniem, największą zaletą tego nowego urządzenia”- ocenił lekarz.

Dodał, że w poprzedniej wersji mogli monitorować serce tylko za pomocą promieni rentgena, a więc w formacie dwuwymiarowym i takiej możliwości nie było. Kolejnym „przewrotem kopernikańskim” jest, jak powiedział, to, że dzięki budowie elektrody i możliwości podglądu, co się dzieje w sercu, zabieg trwa o wiele krócej – od 30 sekund do minuty, podczas gdy wcześniej było to 10-20 minut, a w dodatku odbywało się pod promieniami rentgena. „Dla zespołu, który wykonuje wiele takich operacji, zminimalizowanie dawki promieniowania jonizującego jest niezwykle istotne” – przyznał specjalista. Jednak, co jeszcze ważniejsze, skrócenie czasu zabiegu sprawi, że będzie można jednego dnia operować więcej pacjentów.

Skrócenie czasu trwania zabiegu można było osiągnąć dzięki wspomnianej precyzji poruszania się wewnątrz mięśnia sercowego, ale także dzięki budowie elektrody – jej „kwiatek”, czyli głowica jest sporych rozmiarów, dlatego, jak podał dr Baran, podczas jednej aplikacji można dokonać ablacji większego obszaru mięśnia niż podczas ablacji punktowej. Podał, że zazwyczaj podczas zabiegu trzeba zniszczyć 8-10 cm kwadratowych tkanki.

Zapytany o przyczyny przetrwałego migotania przedsionków, wyjaśnił, że „odpowiadają za to prawy i lewy przedsionek, przy czym 80 proc. migotania pochodzi z lewego przedsionka”.

Porównał przy tym serce do domu jednorodzinnego, gdzie na piętrze są przedsionki, a na parterze komory, połączone klatką schodową, przez którą parter i piętro się komunikują. „Parter pracuje, piętro zarządza” – wyjaśnił i dodał, że jeśli parter jest źle zarządzany, to nie chce pracować albo pracuje źle. Zaznaczył, że początki migotania zaczynają się od żył płucnych i na tylnej ścianie lewego przedsionka. „To takie struktury anatomiczne, gdzie ta arytmia się chowa, a my musimy ją w sposób bezpieczny stamtąd wygonić, nie uszkadzając ważnych struktur wokół serca” – podkreślił.

Takie same urządzenia jak to, które w czwartek po raz pierwszy zostały użyte do operacji w Warszawie, mają dostać jeszcze dwie placówki kliniczne – w Poznaniu i we Wrocławiu. Jak poinformował dr Jakub Baran, oni swoje urządzenie wypożyczają od producenta (jest bardzo drogie), za odpowiednią opłatą, na bieżąco kupować będą tylko elektrody, które są jednorazowego użytku.

Podkreślił, że producent nie wypożycza swojego sprzętu wszystkim, tylko tym, „co już coś umieją”. Chodzi o to, żeby specjaliści podzielili się z nim swoimi uwagami dotyczącymi sprzętu, żeby można go było na bieżąco udoskonalać. „Jak już nabierzemy wprawy w używaniu tego narzędzia, będziemy uczyć innych lekarzy, jak to robić” – powiedział lekarz. Stwierdził, że po tej pierwszej operacji jest bardzo zadowolony. Kolejne zabiegi w następny czwartek. (PAP)

Mira Suchodolska, fot. freepik.com

Data publikacji: 28.03.2025r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również