
Jak co roku, w czerwcu, Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach zaprosił widzów na Międzynarodowy Festiwal „Open the Door”. To jeden z najbardziej wyjątkowych festiwali. Obejmuje prace twórców z defaworyzowanych grup społecznych, w tym artystów z niepełnosprawnościami i do tych grup osób adresowany. Unikatowe wydarzenie, które gromadzi zawsze dużą, międzynarodową publiczność. Tegoroczna, ósma edycja Festiwalu przyniosła wiele spektakularnych spektakli, o niektóre z nich organizatorzy zabiegali od bardzo dawna.
Tu głos mają ludzie, których różne uwarunkowania, okoliczności, choroby, niepełnosprawności, zepchnęły na margines. Drzwi Teatru Śląskiego są otwarte dla wszystkich; jak mówi jego dyrektor, Robert Talarczyk – ten teatr udowadnia, że inkluzywność to nie puste hasło, to dzieje się tu naprawdę. Otwiera drzwi dla tych, którzy czują się wykluczeni. „To Wy co roku pokazujecie, że sztuka nie zna barier ani ograniczeń. A my z radością przyglądamy się temu, co robicie, i słuchamy, co macie do powiedzenia – o sobie i o świecie, który nas wszystkich otacza. Każdy z nas jest inny. I każdy z nas ma swoje miejsce na tej planecie…”
Program objął spektakle z różnych zakątków świata: Argentyny, Francji, Niemiec, Belgii, Libanu, Hiszpanii i różnych regionów Polski. Open the Door włącza również rozmaitymi formami dostępności – wydarzenia tłumaczone na PJM, audiodeskrypcja, napisy w języku polskim i angielskim. A nawet – przystępne ceny biletów, również jako walka z wykluczeniem ekonomicznym.
Szeroko otwarte drzwi Teatru Śląskiego czekały na każdego.
„Nasze Sprawy” uczestniczyły w wydarzeniach, które były związane z problematyką niepełnosprawności. Spotkania z twórcami po wydarzeniach pokazały, jak wielkie emocje wzbudza teatr, jak prowokuje do refleksji i dyskusji, wyzwala potrzebę dzielenia się z innymi widzami własnymi odczuciami, prywatnym odbiorem i odkryciami.
Tożsamość G/głuchych: Moje ręce krzyczą!
Ten niezmiernie ciekawy performans, w Polskim Języku Migowym z tłumaczeniem na polski język foniczny, w wykonaniu Olsztyńskiego Teatru Głuchych, opowiada o wykluczeniu komunikacyjnym i funkcjonowaniu niesłyszących wśród słyszących.
Zalążkiem spektaklu była praca dyplomowa Natalii Świniarskiej na studiach pedagogika teatru przy Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie. Promotorką była Justyna Sobczyk z Teatru 21.
Występuje trójka aktorów – Aleksandra Lipska, Małgorzata Mickiewicz i Mateusz Kłoskowski. Reżyseria i tłumaczenia na żywo – Natalia Świniarska.
Dzięki kontaktowi z Małgosią Mickiewicz, która była latarnią, drogowskazem, osobą, która wprowadziła Natalię do społeczności osób głuchych, zaczęła współistnieć w społeczności, dowiadywać się rzeczy istotnych dla niej, pięknych, ale i bulwersujących, zadziwiających. Wraz z nauką języka migowego wchodziła coraz bardziej w środowisko, bo nie można dobrze migać nie przebywając w nim.
Kiedy kończyła studia miała już pomysł na spektakl, bo naturalnie rodziła się potrzeba przekazania swoich przeżyć przez teatr. To przecież ważne dla niej medium, które daje słyszalność, działanie i manifestowanie pewnych rzeczy. Jako pedagożka teatru i aktorka ma nadzieję, że może wpływać na realne zmiany, a na przekazywanie treści na pewno. Więc zaprosiła osoby głuche, aby stworzyć taki manifest, performans. Z Małgosią Mickiewicz zebrały 15 wywiadów z osobami głuchymi. Tak powstał scenariusz a następnie cały spektakl.
Nie ma światła, nie ma migania. Nie ma komunikacji
Zdania padające ze sceny, migane, tłumaczone aktorsko, jakby dubingowane, robiły na widzach wrażenie:
– Nie ma światła, nie ma migania. nie ma komunikacji. Jest światło, jest migowy.
– Kocham migać, uwielbiam analizować język migowy, poznawać języki migowe innych krajów.
– Szkoła dla głuchych była dla nas jak w obcym języku.
– Jestem głucha. To jest moja tożsamość. Teraz to już wiem. Mój świat to świat ciszy.
To jest piękne.
Po spektaklu prawie wszyscy zostali na spotkaniu z twórcami. Poruszeni widzowie dziękowali artystom za pokazanie i wpuszczenie do swojego świata. To lekcja innego języka, innej kultury. Dziękowali za opowiadanie tych historii z dystansem, także wobec samych siebie i z poczuciem humoru. Scenariusz jest zbudowany z 15 wywiadów, to kompilacja różnych opowieści, miganych przez osoby głuche z całego kraju. Każda z tych osób miała trudne i ważne historie Postacie, które oglądaliśmy zagrane zostały partnersko, nie prosząc o współczucie, unikając jakiegokolwiek sentymentalizmu.
To jest moja tożsamość!
Opowiadają o swojej społeczności z dumą. Generalnie każdy z nich dochodził do tego kim jest teraz, w procesie.
Małgorzata ukończyła studia na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, jako pierwsza głucha. Ma rodziców głuchych, nie uczyli jej jaką ma mieć tożsamość. W szkole dla głuchych była całe dzieciństwo, na studiach przeżyła szok. Uczelnia dla słyszących.. Uczyła się dostosowywać do słyszących, musiała funkcjonować z nimi na uczelni. Potem zaczęła czytać książki o głuchych, pisane z perspektywy kultury głuchych, bez spojrzenia medycznego czy rehabilitacyjnego. O wartościach głuchych. I zrozumiała: tak, to jest moja tożsamość i proszę mnie akceptować taką, nie będę używać aparatu słuchowego. Jestem osobą głuchą i w taki sposób siebie wyrażam.
Ola z kolei ma rodziców słyszących. Zawsze próbowała połączyć dwa światy. I to jest jej tożsamość.
Czy wszyscy Głusi chcą należeć do społeczności Głuchych?
Natalia: pytanie faktycznie ciekawe i pierwszy raz padło podczas naszych występów.
Ja uważam się za osobę sojuszniczą ze środowiskiem głuchych. Funkcjonuje zapis przez duże „G” i przez małe „g”. Przez duże „G” to osoba czysto głucha, z pochodzenia, ma głuchych rodziców czy dziadków i czuje się kulturowo, tożsamościowo osobą głuchą. A osoba zapisywana przez małe „g” to jest osoba, która na przykład należy do dwóch światów, jest osobą dwujęzyczną, na przykład niesłysząca w rodzinie słyszących, funkcjonuje w dwóch światach, biegle pisze, czyta w języku polskim i biegle posługuje się również językiem migowym. Albo osoba, która ogłuchła i nie zna języka migowego, wchodzi do tego świata. Są jeszcze osoby słabosłyszące, osoby z implantami, aparatami, bez aparatów, o różnej kondycji mowy, różnej chęci posługiwania się mową. I jeszcze „kodziaki” (od CODA Children / child of Deaf Adults – przp. red.) – słyszące dzieci głuchych rodziców. Biegle migają, czują się sobą w tej społeczności, bo dorastały w niej. Migowy był ich pierwszym językiem.
Jest to więc różnorodna grupa.
Ola twierdzi, że osoba przez małe „g” nie czuje się głucha a, przez duże „G” to osoba, która czuje się dumna ze swojej tożsamości, inspiruje się kulturą głuchych.
– Czy każdy chce należeć do środowiska głuchych? To jest sprawa indywidualna. W przedstawieniu przekazano, że 10 proc. dzieci głuchych rodzi się w rodzinach głuchych, a 90 proc. ma słyszących rodziców, społeczeństwo głuchych jest małe. W przedstawieniu mówimy, że to mniejszość. Tak jak Ślązacy czy Kaszubi – podsumowała N. Świniarska.
– To, co się dzieje teraz w Polsce w środowisku głuchych to jest walka. Walka o swoje prawa, o to, żeby wpisać język migowy do Konstytucji, o podnoszenie świadomości społeczeństwa, osób słyszących. Po to też powstał ten spektakl. Dla osób słyszących właśnie. Premierę miał w maju 2023. Cały czas grywamy go, regularnie – dodała tłumaczka.
Współgłosy dowodzą, że nie ma dźwięków z niepełnosprawnościami
W programie Festiwalu w jeden z niedzielnych wieczorów na Dużej Scenie Teatru Śląskiego odbył się koncert zespołu Współgłosy z Łodzi. Album o tym samym tytule ukazał się we wrześniu 2024 roku, został nagrodzony Fryderykiem 2025 w nowej kategorii Jazz Eksperymentalny / Współczesna Muzyka Improwizowana.
Niezwykły projekt, który łączy muzyków jazzowych, aktorów oraz chór osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi. Unikatowy na skalę europejską.
Jazzowe trio Marcela Balińskiego, aktorzy Magdalena Koleśnik i Bartosz Bielenia oraz jedyny w swoim rodzaju, bezpretensjonalnie żywiołowy chór zaprezentowali w Katowicach taki koncert, którego widzowie długo nie zapomną. To była poruszająca wszystkich mieszanka jazzu, popu i radosnej improwizacji, bogata różnorodność tych połączonych dźwięków miała niesamowitą siłę. Nawet pracownicy teatru, przyzwyczajeni do emocjonujących wydarzeń przyznawali, że koncert wywarł na nich ogromne wrażenie.
Zespół powstał w 2021 roku, z inicjatywy Marcela Balińskiego, pianisty, kompozytora, animatora kultury. Współgłosy wykonują autorskie kompozycje na chór i trio jazzowe.
Marzeniem starszej siostry inicjatora, Adeli Balińskiej, było śpiewanie i występowanie na scenie. Jest uczestniczką Warsztatów Terapii Zajęciowej Osób z Niepełnosprawnościami Intelektualnymi „Frajda” w Łodzi. To dla siostry założył zespół, połączył siły własnego tria jazzowego z „Frajdą” i tak w 2021 roku powstały Współgłosy.
Każdy koncert, każdy występ jest dla wszystkich członków grupy wielkim przeżyciem. A występów już było dużo i to w wielu renomowanych miejscach – Wyjazdy są wielką frajdą wielką frajdą dla podopiecznych i dla mnie. Oni się zupełnie inaczej zachowują i chcą pokazać wszystkie swoje najlepsze strony, wszystkie umiejętności, które trenujemy na co dzień – tłumaczy opiekunka z WT „Frajda”. – To jest zachwycające, w jaki sposób żyją i sprawia im radość, kiedy ludzie podchodzą do nich, jak do inny osób – wskazuje.
Magdalena Koleśnik opowiedziała, że przy pracy w tym projekcie nie ma miejsca na żadne półśrodki. – Pierwsze spotkanie z chórem było dla mnie wyjątkowe. Byłam w ciąży i przyjechałam do warsztatów terapii zajęciowej. Gotowość na nowe doświadczenia, która jest w uczestnikach terapii, jest radykalna i całkowita – powiedziała.
Z kolei Bartosz Bielenia zdradził, że chór daje ogromną satysfakcję i szczęście, którego do tej pory nie znalazł przy innych projektach. – Przyszedłem zrobić rozgrzewkę w Łodzi i już nie wyszedłem z chóru. Też mnie porwała bardzo radykalna gotowość na wszystko, co się wydarza – powiedział. – Dla mnie to jest jedno z najbardziej zadowalających i spełniających doświadczeń artystycznych. Takiej wolności nie udało mi się spotkać na scenie jeszcze nigdzie – podkreślił.
Utwory Balińskiego , które powstały na tę okoliczność są może prostsze, co nie znaczy banalne. Jak powiedział w którymś z wywiadów – Współgłosy nawet konwencjonalną piosenkę potrafią wykonać w sposób zaskakujący, a krótki motyw rozciągnąć i poprowadzić w niespodziewane rejony.
– Płyta Współgłosy to przede wszystkim wyraz mojej wielkiej miłości do szaleństwa. Posiada ona również jakości, którymi pasjonuję się od lat: delikatność, melodyjność, fantazję i poczucie humoru. Jest ukłonem dla ludzkiej różnorodności i grą z tym, że nie ma dźwięków z niepełnosprawnościami – powiedział Marcel Baliński.
Projekt ten zmusza nas też do odpowiedzi – czy muzyka zawsze musi być wykonana czysto i równo, aby uznano ją za dobrą i godną zainteresowania? Dlaczego w polskich WTZ terapie plastyczne przeważają nad muzycznymi? Większość osób zajmujących się muzyką uważa, że nieczyste śpiewanie jest nie do przyjęcia. Zdaniem Balińskiego – wręcz przeciwnie. Współgłosy założył równiez po to, by zachęcić ludzi do podobnych działań. Chętnie dzieli się jego metodami pracy z osobami z niepełnosprawnościami, zachęca prowadzących zajęcia w placówkach terapeutycznych do kontaktu.
A może te muzyczne terapie są nie tylko dla uczestników, ale są też terapią dla prowadzących? Baliński mówi, że praca nad albumem Współgłosy zbiegła się u niego z diagnozą choroby nowotworowej, pomogła mu przetrwać najtrudniejszy czas.
Dwa wybuchy, jedna historia w ciszy
Wykład Jakuba Studzińskiego w PJM, w tłumaczeniu na polski język foniczny był godzinnym wprowadzeniem do wieczornego spektaklu „Spisane z ciszy” Jakub Wykładowca to Głuchy historyk, muzealnik, surdopedagog, główny specjalista ds edukacji kulturowej oraz dostępności w Małopolskim Instytucie Kultury w Krakowie.
Autor interpretacji dramaturgicznej w PJM do spektakli teatralnych, m.in.do „Romea i Julii w Teatrze Juliusza Słowackiego w Krakowie.
W czerwcowy wieczór prelekcja przeniosła nas w czasie do sierpnia 1945 roku, kiedy nad Hiroszimą i Nagasaki wyrosły dwa grzyby atomowe. Jakie były militarne i polityczne uwarunkowania, które doprowadziły do użycia nowej technologii? Przybliżono relacje osób ocalałych, zwanych hibakusha. Społeczeństwo odsuwało się od nich z lęku przed chorobą popromienną, w przeświadczeniu, że napromieniowane osoby zarażają. Trauma, która naznaczyła Japonię i cały świat, zmieniła politykę międzynarodową w zakresie obowiązku kontroli zbrojeń nuklearnych.
„Spisane z ciszy” to niezwykły jednoosobowy spektakl w Brytyjskim Języku Migowym z napisami w języku polskim, w wykonaniu Głuchej performerki i choreografki Chisato Minamimury, wzbogacony obrazem, dżwiękiem, wibracjami. Chisato podczas spotkania po spektaklu opowiadała, że w swojej pracy sięga po taniec i technologie, wykorzystuje dotyk, zapach. Jest przywiązana do wizualizacji rzeczywistości, dźwięku, muzyki, czego doświadczyliśmy podczas przedstawienia, bo także ten przekaz był wzbogacony różnymi mediami. Język ciała, bogata ekspresja, a często też pantomima. Na dużym ekranie widniała animacja banku, zakładu fryzjerskiego czy budynku Czerwonego Krzyża, a aktorka odgrywała role urzędnika, głuchego petenta.
Zastosowano nowatorskie elementy wibroakustyczne, głusi widzowie zostali zaopatrzeni w specjalne pasy przywiezione przez ekipę z Wielkiej Brytanii, pozwalające poczuć drgania, wibracje w momentach przedstawiających na przykład wybuchy. Dźwięk w spektaklu tworzył atmosferę horroru, zagrożenia, ścieżka dźwiękowa została przełożona na wibracje tego pasa, działające równolegle na zmysły, budujące napięcie.
Ekran z kolei był pokryty specjalnym tiulem.
Dlaczego Hiroszima, Nagasaki? To temat, który wrócił ostatnio, choćby przypomnieć film „Oppenheimer”, zdobywcę ponad stu nagród, w tym siedmiu Oscarów. Dlaczego ten temat poruszyła Chisato Minamimura, brytyjsko-japońska artystka, ale funkcjonująca w Wielkiej Brytanii? Czy chciała oddać hołd ofiarom, czy pokazać, że temat jest stale aktualny? Potwierdziła, że obie te wersje się spotykają, każda z nich jest prawdziwa, dla niej ważne jest też, co będzie ważne dla publiczności, co widzowie z tego wyniosą?
Powód powstania spektaklu jest jednak inny. W 2017 roku Chisato poleciała do Japonii, spotkała tam głuchą, starszą kobietę, która w rozmawie wyjaśniła, że urodziła się w Hiroszimie, doświadczyła wybuchu bomby i wpłynęło to na jej życie. Była dzieckiem, widziała obraz, wizualizację wybuchu bomby i wydawało jej się to piękne. To bardzo zaskoczyło Chisato, bo wiadomo, że bomba niosła śmierć i zniszczenie. W tamtym czasie wiele osób głuchych nie było świadomych tego, co się wydarzyło. Podobnie jest i dzisiaj – niekoniecznie głusi wiedzą, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy. Minamimura poleciała ponownie do Japonii i rozmawiała z innymi Głuchymi, którzy doświadczyli wybuchu bomb atomowych.
Pierwotny plan polegał na tym, aby przeprowadzić z nimi wywiady i udzielić im głosu w swoim przedstawieniu. Ale gdy ich spotkała, zobaczyła, że te ich doświadczenia znajdują wyraz w gestach, w wyrazie twarzy. W przypadku osób słyszących możemy nagrać ich głos, natomiast w przypadku osób głuchych „nagrała” ich gesty i mimikę. Posiada tych nagrań bardzo dużo i zdecydowała się wykorzystać ich fragmenty w przedstawieniu.
Podczas tych historycznych wydarzeń osoby głuche zostały pominięte w komunikacji, pozbawione możliwości reakcji. Z filmów nagranych z osobami głuchymi, które przeżyły tamte ataki dowiedzieliśmy się, że nawet kilkanaście lat głusi nie wiedzieli o przysługujących im świadczeniach dla osób z chorobą popromienną, a dodatkowo doświadczali alienacji, społecznego wykluczenia z lęku przed zarażeniem.
Nagroda OTD
14 czerwca, w przeddzień zakończenia Festiwalu wręczono nagrodę OPEN THE DOOR, którą każdego roku otrzymuje osoba lub organizacja zaangażowana w działania na rzecz znoszenia barier społecznych, kulturowych, architektonicznych czy komunikacyjnych.
W tym roku statuetkę zaprojektowaną przez Katarzynę Kozyrę otrzymało Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom i Młodzieży „Dom Aniołów Stróżów”, działające na rzecz dzieci i młodzieży z trudnych środowisk oraz osób niedostosowanych społecznie, a także ich rodzin. Wręczono ją prezes tej organizacji Monice Bajce.
Początki działalności stowarzyszenia sięgają lat 90. XX wieku – najpierw była to pomoc udzielana na ówczesnym dworcu PKP w Katowicach, gdzie przebywało wielu bezdomnych, młodociane prostytutki i dzieci wąchające klej. Celem stowarzyszenia było towarzyszenie ludziom, którzy żyją na marginesie społecznym i są pozostawieni sami sobie. W 1994 roku stowarzyszenie znalazło siedzibę w zniszczonym domu przy ulicy Andrzeja. Rok później powstał tam ośrodek dziennego pobytu dla dzieci i młodzieży z trudnych środowisk. Nazwano go „Domem Aniołów Stróżów”.
Obecnie Stowarzyszenie „Dom Aniołów Stróżów” prowadzi na Śląsku i w Zagłębiu osiem świetlic terapeutycznych, kluby malucha i kluby rozwoju dzieci i młodzieży, a także programy uliczne i poradnię rodzinną. Wolontariuszy i współpracowników stowarzyszenia spotkać w pogórniczych i pohutniczych dzielnicach biedy i wykluczenia: w Katowicach – Załężu, Chorzowie oraz w Sosnowcu – Juliuszu. Codziennie w świetlicach i w klubach stałą i kompleksowa pomocą jest objętych około 130 dzieci w wieku od 2,5 do 19 lat, a pomoc w ramach programów ulicznych dociera z ofertą nieodpłatnych zajęć i opieki do około 600 dzieci rocznie. Poradnia rodzinna wspomaga ok. 80 rodzin.
Honorowe wyróżnienie za tytaniczną pracę na rzecz włączania w społeczeństwo dzieci i młodzieży ze środowisk wykluczonych trafiło dziś do organizacji, która od 1999 roku nieprzerwanie inspiruje Śląsk do pracy na rzecz dostępności. „Dom Aniołów Stróżów” wprowadza dzieci i młodzież w dorosłość, ucząc funkcjonowania społecznego, edukując i wyrównując różnice. Podziwiamy ich determinację, mądrą pomoc i empatię, którą ofiarowują, towarzysząc dzieciom każdego dnia.
Ilona Raczyńska, Ryszard Rzebko, fot. Ilona Raczyńska, Warner Music Poland, Przemysław Jendroska
Data publikacji: 28.06.2025 r.
