Równe szanse – równy start

 

„Równe Szanse - Równy Start. Pracodawco Zatrudnij Niepełnosprawnego" - tak brzmiała nazwa konferencji na którą 12 maja zaprosił prezydent Rudy Śląskiej, Andrzej Stania. Przypomnijmy, że miasto niedawno zajęło pierwsze miejsce w regionalnej edycji konkursu Lodołamacze 2009 i jest ewenementem nie tylko na Śląsku, bo w Urzędzie Miasta zatrudnia ponad czterdzieści osób niepełnosprawnych.

Spotkanie zainaugurowało rozpoczynający się kilka dni później Tydzień Godności Osób Niepełnosprawnych w Rudzie Śląskiej. W jego programie przewidziano: konferencję Zrozumieć chorego, (Stowarzyszenie „Morela”), Dzień Otwarty Rudzkiego Stowarzyszenia Amazonek „Relaks”, turniej szachowy i warcabowy oraz skata i remika mieszkańców DPS, Dzień Otwartych Drzwi Koła Polskiego Związku Niewidomych, Spartakiadę Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej „XII Olimpiadę Radości”, Dzień Godności Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, festyn integracyjny w Zespole Szkół Specjalnych nr 3, warsztaty choreoterapautyczne, Dzień Edukacji Integracyjnej, plener artystyczny „Barwy Śląska”, piknik integracyjny na stadionie GKS Halemba i festyn integracyjny „Bądźmy Razem”.

Każdy z nas jest niezwykły…
Przekonać nieprzekonanych, rozwiać obawy i lęki pracodawców przed zatrudnieniem osób niepełnosprawnych, to oczywisty cel rudzkiej konferencji. Pomagać w tym miały osoby szczególne, takie jak Jan Mela, najmłodszy w historii zdobywca obu biegunów.
– Mam 20 lat i niewiele doświadczeń związanych z tematem konferencji – wyznał on na początek. – Mam natomiast w swoim otoczeniu bardzo wielu niepełnosprawnych, ludzi aktywnych, spełniających swoje marzenia i realizujących swoje pasje. Dzięki nim, wiem, że w życiu nie wolno się poddawać. Znam wielu takich, którzy mają pełną gamę powodów do załamania a mimo to idą dalej przez życie. Patrząc na swoje doświadczenia, doszedłem do wniosku, że chciałbym stworzyć własną fundację po to, aby dzielić się tym, co sam otrzymałem od życia. Każde kolejne doświadczenie życiowe jest darem, podobnie jak samo życie. Kiedy w swoim życiu symbolicznie się „potykałem”, zawsze znajdował się ktoś, kto mi pomagał. Pamiętajmy, że jesteśmy otoczeni ludźmi, którzy bardzo często potrzebują pomocy. Ważną umiejętnością jest patrzenie i widzenie, choć brzmi to banalnie. Patrzeć a widzieć, słuchać a słyszeć – to zupełnie coś innego. Ludzie niepełnosprawni często boją się wykonać pierwszy krok, boją się o siebie, o utratę tego, co już mają. Spotkania takie jak to, mają uświadomić, że każdy z nas ma równe szanse. Chyba nikt z nas niepełnosprawnych nie chce żyć cały czas na czyjejś łasce. Dla mnie bardzo ważna jest samodzielność, a to właśnie praca stwarza taką możliwość, pozwala na realizację własnych celów. Z rozmów jakie przeprowadzam w gronie kolegów wynika, że bariery takie jak architektoniczne, są niczym w porównaniu z barierami mentalnymi, tkwiącymi w naszych głowach – wyjaśniał Janek Mela. – Przez to, że dotknęła mnie niepełnosprawność, mam do spełnienia misję: pokazanie, że nie jest ona czymś, co nas ogranicza. Wózek nie musi być kulą u nogi, może być skrzydłami. Znam wielu, którym niepełnosprawność dała, popularnie mówiąc „kopa” do działania. Życie jest krótkie i zależy od nas. Trzeba nim pokierować tak, jak chcemy. Doskonale by było, gdybyśmy na co dzień otworzyli oczy i dostrzegali potrzeby innych. Czasem trzeba komuś pomóc wjechać po stopniach, ale czasem wystarczy się uśmiechnąć. Dostrzec, że każdy z nas jest niezwykły, bez względu na to, ile ma rąk i nóg. Każdy ma takie samo prawo do bycia szczęśliwym i pokazywać, że można być szczęśliwym.

Miejsce pracy jest miejscem realizacji życiowych pasji

Gościem szczególnie serdecznie witanym był Marek Plura, poseł na Sejm RP. To co miał do powiedzenia nie trzymało się ram sztywnego wykładu, ale widowni pozostanie na pewno w pamięci.
– To właśnie tutaj po raz pierwszy mogłem skosztować jak smakuje sukces – wspominał poseł. – Otrzymałem jedno z pierwszych stypendiów dla osób niepełnosprawnych od prezydenta miasta na rozwijanie swej twórczości. I tak jak w drzewie życia, które później owocuje sukcesami w różnych dziedzinach, zaczyna się wszystko od pozornie drobnego na początku wydarzenia, tak tutaj po raz pierwszy poczułem, że potrafię robić coś ważnego dla innych a przy okazji realizować marzenia własne. Pamiętam, że dzięki temu stypendium mogłem zrealizować swoje marzenie i kupiłem mojej dziewczynie saksofon. Ta dziewczyna jest dzisiaj moją żoną i mamą naszych dzieci. Na tej konferencji warto chyba zauważyć, że często osoba niepełnosprawna wobec ludzi aktywnych, pracujących, ma poczucie mniejszej wartości, nie ma się gdzie sprawdzić, uwierzyć w siebie. Ten kto poda rękę, pozwala zmierzyć się z innymi, pozwala pokazać umiejętności, ten zyskuje pracownika lojalnego i zaangażowanego. Potwierdza się to w licznych moich obserwacjach, bo przemawiam tu nie jako poseł, ale jako urlopowany pracownik socjalny, bo to jest moim zawodem. Potwierdził to także ostatnio prezes ZUS, płatnik gigantycznych kar za nie zatrudnianie osób niepełnosprawnych. W jego firmie coś się zmienia na korzyść. Pomogły w tym badania naukowe wykazujące, że czasie pierwszych pięciu lat zatrudnienia, ponad połowa pracowników opuszcza tę firmę. Zyskują doświadczenie, przechodzą szkolenia i idą do lepiej płatnej, innej pracy. Inwestycja w niepełnosprawnego pracownika owocuje nie tylko jego zaangażowaniem, ale związaniem z miejscem pracy, lojalnością. Podobnie jest w innych przedsiębiorstwach, gdzie po nabyciu doświadczenia pracownicy wyjeżdżają za granicę. Ludziom na wózku trudniej udać się do Irlandii szukać szczęścia. Miejsce pracy osoby niepełnosprawnej jest tak naprawdę miejscem realizacji życiowych pasji i miejscem motywowania swej przyszłości związanej z firmą.

Traktujemy relacje z niepełnosprawnymi instrumentalnie
„Instrumenty pomocy pracodawcom zatrudniającym osoby niepełnosprawne” – tak brzmiał tytuł wykładu jaki wygłosiła osoba kompetentna, sama mająca za sobą doświadczenia w prowadzeniu zakładu pracy dla niepełnosprawnych czyli Grzegorz Żymła, dyrektor Śląskiego Oddziału PFRON. – Elementy bezpieczeństwa i higieny pracy zaprezentował ekspert w tej dziedzinie, Marek Skorus, przedstawiciel okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach, Beata Płaczek, zastępca dyrektora PUP w Rudzie Śląskiej mówiła o aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych, a dr Wacław Urbaniec, ordynator oddziału psychiatrycznego Rehabilitacyjnego Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublińcu wygłosił wykład na temat osób niepełnosprawnych na otwartym rynku pracy.
– Z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że właśnie osoby niepełnosprawne powinny być najbardziej pożądanymi pracownikami; z różnych względów, przy czym świetne przygotowanie merytoryczne wcale nie jest tu najważniejsze – stwierdził dr Wacław Urbaniec. – Rozstrzygające są pewne cechy osobowościowe, wolicjonalne, kojarzące się z wymiarem zaangażowania w pracę, odpowiedzialnością, wysokim poziomem motywacji, skutecznością graniczącą nawet z determinacją. Nadmiaru pracowników z takimi cechami na rynku pracy na pewno nie ma. Te cechy, które są charakterystyczne dla pracowników niepełnosprawnych, nie pojawiają się zrządzeniem sił wyższych, ale są konsekwencją ich niepełnosprawności. Ci pracownicy angażują się tak bardzo nie z powodów wyłącznie ekonomicznych. Cechy, które posiadają i wykorzystują w pracy pozwalają im także, mówiąc najprościej, przeżyć. Na kwestie aktywności zawodowej trzeba spojrzeć poprzez szerszy kontekst relacji społecznych. W takich rozważaniach zawsze pojawia się określenie „bariera”, najczęściej rozumiana jako trudność, przeszkoda. Tych barier jest dużo – zdrowotne, ekonomiczne, prawne, społeczne, architektoniczne. Z nich wszystkich największą popularność zyskuje ta ostatnia. Można by odnieść wrażenie, że bariera architektoniczna stanowi jedyny, rozstrzygający wymiar trudności w relacjach społecznych osób niepełnosprawnych. Tak nie jest. Zajmowanie się tą barierą przez społeczeństwo jest najtańszą i najkorzystniejszą dla niego formą tzw. rozwiązywania problemów niepełnosprawności. Społeczeństwo w tym wypadku ponosi jedynie koszty finansowe, znoszenie tych barier nie wymaga sięgania do naszych osobistych zasobów. Traktujemy relacje z niepełnosprawnymi instrumentalnie, bez zaangażowania emocjonalnego. Nie musimy być blisko przy ich problemach, trudnościach, życiu. To daje nam komfort, chroni nas przed trudnymi emocjami, nie musimy współodczuwać ich zmagania się z rzeczywistością, nie doświadczamy lęków i żalów osoby niepełnosprawnej. Znoszenie barier architektonicznych stało się gwarantem, że nasze zaangażowanie emocjonalne nie musi się pojawiać w ogóle, a jeśli nawet to śladowo. To transparent naszego rozwiązywania problemów niepełnosprawnych, jego forma dominująca. Redukuje nasze napięcie, niepokój, poczucie winy, że za mało się tymi problemami zajmujemy. Ze wszystkich barier najistotniejsza jest zapewne bariera społeczna. To sytuacja, w której odmawiamy osobie niepełnosprawnej uczestnictwa w tożsamości zbiorowej. Człowiek jest „zwierzęciem stadnym”, nie potrafi funkcjonować samodzielnie, bez relacji społecznych, które są mu tak potrzebne, jak inne elementy warunkujące zdrowie i życie. Zaspokajanie osobistych potrzeb człowieka odbywa się w dużej mierze w relacjach z innymi. Najgorszą karą w przeszłości była banicja, wykluczenie ze zbiorowości – rodziny, plemienia, narodu, co najczęściej przeradzało się w eliminację fizyczną. Potrzebę akceptacji, bezpieczeństwa zapewnia zwłaszcza rodzina, najlepiej wielopokoleniowa. Dziś w zaniku, nadal jednak obecna na Śląsku. W takich rodzinach najmniej pojawia się patologii, zaburzeń psychicznych, problemów emocjonalnych.

Musimy przestać oszczędzać na niepełnosprawnych
Na konferencji obecni byli również poseł Kazimierz Kutz i europoseł Jerzy Buzek, który odpowiedział na nasze pytania.
– Czy w konstruowaniu prawa unijnego, do którego zmuszeni jesteśmy się dostosowywać, mają swój udział również parlamentarzyści z Polski?
– Tak, włączamy się w konstruowanie prawa sprzyjającego osobom niepełnosprawnym. Mamy w kraju sporo zaległości zarówno w samym prawie, jak i w sposobach jego realizacji. Nie wystarczy przecież mieć prawo, trzeba je wprowadzać w życie. W Unii Europejskiej jest zupełnie inaczej niż u nas. Ja codziennie poruszam się po parlamencie, tam do każdego miejsca może dotrzeć osoba na wózku czy nie w pełni sprawna, jest wielka łatwość poruszania się. Dlatego z tym większą chęcią uchwalamy prawa obowiązujące potem we wszystkich krajach Unii. Jest to m.in. nasz pomysł zapraszania do Brukseli na specjalne, 5-miesięczne kursy osoby niepełnosprawne, które potem mogłyby być zatrudnione w instytucjach unijnych. Takie szkolenie jest bezpłatne, nie jest wymagane wyższe wykształcenie, wystarcza średnie, potem przewidziany jest konkurs na daną posadę. W Polsce musimy zadbać o to, aby osoby niepełnosprawne miały wykształcenie co najmniej zawodowe, a najlepiej średnie. To stwarza większe szanse na atrakcyjne zajęcie także poza granicami kraju.

– W kraju zakończyły się prace nad ustawą zwaną antydyskryminacyjną. Zapewne, jak wejdzie w życie, napotka na spore trudności w egzekwowaniu jej przepisów. Dlaczego tak się dzieje?
– Jest pewna trudność we wdrażaniu prawa pozwalającego niepełnosprawnym osiągnąć poczucie pewności. Wynika to z kosztów. Jeśli wszystko ma być przystosowane do potrzeb niepełnosprawnych, to musi być droższe. Uważam, że powinniśmy przestać na tych sprawach oszczędzać, tak jak przestaliśmy oszczędzać na ochronie środowiska. Nie chcemy oddychać skażonym powietrzem, mieć zanieczyszczonych rzek, bo to zagraża naszemu zdrowiu, dobremu samopoczuciu. Tak samo jest z osobami, które dzisiaj mają utrudnienia. Niedopuszczalne jest aby miały tak wiele barier w codziennym życiu. Nie zmienimy tego ani w rok ani nawet w dziesięć lat. Chodzi jednak o to, aby wszystkie nowe obiekty, ulice, rozwiązania urbanistyczne, były dostosowane do osób o mniejszej sprawności.

Tydzień Godności Osób Niepełnosprawnych zakończył festyn na boisku GKS Halemba. Bawili się pracownicy ZAZ z Bielszowic i wielka gromada ich gości. Wśród nich można było zobaczyć posłanki Marię Nowak i Grażynę Pietraszewską, a także posła Marka Plurę. Krupnioka, bigos i wuszt jedli zgodnie wszyscy, bawiąc się przy piosenkach zespołu Mirka Jędrychowskiego i biorąc udział w licznych konkursach. To była prawdziwa integracja wszystkich uczestników, bez podziału na sprawnych i nie, na opcje polityczne, w atmosferze radości i zabawy.

Tekst i fot.: Marek Ciszak

Datta publikacji: 29.05.2009 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również