Wyjątkowy powrót na tor. Z wózka na motocykl

Jan Folga wziął udział w finałowej rundzie Mistrzostw Polski Pit Bike Supermoto. Niespełna 3 lata wcześniej uległ poważnemu wypadkowi w Kanadzie. Wówczas doznał złamania kręgosłupa podczas testowania motocykla przed zawodami. Na początku tego roku został medalistą Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy w wioślarstwie halowym. Sukcesy te odniósł kilka miesięcy po rozpoczęciu treningów w klubie AZS AWF Kraków. Wkrótce zamierza rozpocząć działania własnej fundacji. W planach są projekty skierowane m.in. do osób z niepełnosprawnościami.

10 września na Autodromie Słomczyn została zorganizowana finałowa runda Mistrzostw Polski Pit Bike Supermoto. Uczestnicy tego czempionatu mają do dyspozycji niewielkie motocykle o stosunkowo dużej mocy. Na liście zgłoszeń znalazł się Jan Folga, który na co dzień porusza się na wózku. Były członek kadry narodowej w sporcie motocyklowym przystąpił do rywalizacji w klasie LITE 150. W niej zmierzył się z pełnosprawnymi zawodnikami. Jego motocykl został zmodyfikowany, m.in. zamontowano elektroniczny system zmiany biegów.

– Przed rozpoczęciem pierwszego wyścigu byłem bardzo spokojny, a po starcie – strasznie pobudzony. To nie było ściganie się w zawodach, tylko pokazywanie światu, że ograniczenia są w głowie. Wiedziałem, że tworzę historię, bo nikt wcześniej czegoś takiego nie dokonał – opowiada Jan Folga.

Czuł dużą presję, bo patrzyło na niego sporo osób, w tym przedstawiciele Polskiego Związku Motorowego i kibice. Wiedział, że bezpieczna jazda jest priorytetem. Nie chciał popełnić błędu, dlatego nie walczył o ułamki sekund. Jego celem było dojechanie do mety. Do rywalizacji przystąpiło dwunastu zawodników. W pierwszym wyścigu zajął dziesiątą pozycję, przy czym dwóch uczestników nie zostało sklasyfikowanych. W drugim finiszował na końcu stawki, tym razem zajmując dwunaste miejsce. Jednak czuł się jak zwycięzca. Odebrał mnóstwo gratulacji za powrót na tor. Ludzie mówili, że dokonał czegoś niemożliwego, podziwiali go.

– Na początku zawodów czułem olbrzymie emocje. Natomiast w drugim wyścigu byłem ja i motocykl, w głowie nie miałem niepotrzebnych myśli. Wtedy o prawie 3 sekundy poprawiłem czas swojego najlepszego okrążenia w porównaniu z wcześniejszym startem [I wyścig ­– 1:20,279, drugi – 1:17,589 – przyp. red.]. To naprawdę sporo i pokazuje, jak dużo jesteśmy w stanie zrobić swoją głową – dodaje 33-latek.

Kierunek Kanada
W Słomczynie rywalizacja odbyła się na torze asfaltowym. Dla Jana Folgi było to dodatkowe wyzwanie. Przed wypadkiem skupiał się przede wszystkim na offroadowej rywalizacji. W swoim sportowym CV ma tytuł II Wicemistrza Polski Enduro w klasyfikacji Juniorów (2011 r.). Był powołany do kadry narodowej w sporcie motocyklowym.

– Po dość dobrym sezonie w kraju stwierdziłem, że chcę więcej. Jednak nie miałem sponsorów i środków na to, żeby startować w Mistrzostwach Europy. Postanowiłem więc zaryzykować, bo w Kanadzie miałem kolegę. Spakowałem się w dwie walizki i pojechałem zobaczyć, jak wygląda rywalizacja za oceanem – wyjaśnia absolwent AGH w Krakowie.

Wiedział, że zawody są tam na zdecydowanie wyższym poziomie niż w Polsce. Zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Zamierzał tam jak najwięcej jeździć. Chciał zdobywać doświadczenie na nieznanych sobie obiektach i poprawić technikę jazdy. Osoby ze środowiska zaczęły zwracać na niego uwagę. Bo do stawki dołączył zawodnik z zagranicy, z innego kontynentu. Do tego nie znał dobrze języka angielskiego.

– Mówili na mnie „Polish nightmare”, bo pojawiłem się i po jakimś czasie zacząłem wygrywać zawody. Po dwóch latach startów odezwała się do mnie ekipa Husquarna Kanada. Dostałem od nich motocykl i kalendarz startów, budżet na części, wsparcie serwisowe. Jeździłem dla nich cały sezon – wspomina.

Droga do powrotu
Pod koniec 2020 r. Jan Folga testował w Kanadzie nowy silnik. To był etap przygotowań do zawodów Grand National Cross Country w Stanach Zjednoczonych. Przez sekcję whoopsów (blisko znajdujące się hopki) zamierzał przejechać na tylnym kole. Kiedy zaczął pokonywać nierówności, motocykl oddał moc w sposób nieprzewidywalny i wcześniej niż spodziewał się tego zawodnik. Przy prędkości ok. 70 km/h upadł na tył. Nie czuł nóg, nie mógł się ruszyć. Doszło do kompresyjnego złamania kręgosłupa, uszkodzenia rdzenia kręgowego. W takim stanie czekał ok. pół godziny, aż znaleźli go koledzy.

– Od początku wiedziałem, że wrócę na rower i motocykl. To było celem, ale musiałem odnaleźć się w nowej sytuacji. Tu kluczowe okazały się dwie kwestie. Czerpię ogromną radość z życia. Niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajduję, staram się dostrzec pozytywy, bo zawsze może być dużo gorzej. Nie pozwalam, aby ktokolwiek w jakiś sposób mnie ograniczał. Lekarza nigdy więc nie zapytałem o konsekwencje wypadku – podkreśla Jan Folga.

Ze szpitala wyszedł po trzech tygodniach, choć przewidywano pobyt trzymiesięczny. Proces intensywnej rehabilitacji rozpoczął w Kanadzie, a kontynuował go już w Polsce. Niekiedy ćwiczył po 6-8 godzin dziennie, z przerwą na sen pomiędzy poszczególnymi sesjami. Charakter i ducha walki ukształtowało judo, które zaczął trenować na początku szkoły podstawowej. W tej dyscyplinie sportu odnosił też sukcesy po wyjeździe do Kanady.

– Często moje pomysły są szalone, ale je realizuję. Jeśli ktoś mnie zobaczy np. w social mediach i zechce wystartować na motocyklu, to nie pojedzie z dnia na dzień. Do tego trzeba się przygotować, jednak może to zrobić każdy. Podstawą jest dobra forma fizyczna. Ja cały czas regularnie trenuję, ponieważ jestem w wioślarskiej kadrze narodowej – dodaje.

Medalowy początek
Pod koniec lutego br. Jan Folga został wicemistrzem świata na ergometrze wioślarskim (PR1M). Zawody zostały zorganizowane w Toronto, ale można było też rywalizować zdalnie. I z tej opcji skorzystali reprezentanci Polski. Miesiąc wcześniej osiągnął sukces podczas Mistrzostw Europy w Paryżu. Z tej imprezy przywiózł srebrny medal.

– Nie wszyscy wioślarze startują w zawodach na ergometrze. Poziom jest nieco inny niż na wodzie. Niemniej jednak nie spodziewaliśmy się, że Janek na swoich pierwszych zawodach zajmie miejsce na podium. Jego wyniki na tych imprezach były dla nas zaskoczeniem, ale wcześniej ciężko na nie pracował – opisuje Tomasz Kaźmierczak, trener koordynator kadry parawioślarskiej.

Jan Folga zdobył medale w zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu wioślarskich treningów. W ubiegłym roku natrafił na internetowe ogłoszenie o naborze do klubu AZS AWF Kraków. Postanowił sprawdzić się w nowej dla siebie dyscyplinie sportu. Latem wybrał się na pierwsze zajęcia, które miały być tylko na ergometrze. Jednak bardzo chciał też popłynąć łodzią wioślarską po Wiśle. I dokonał tego.

– Rzadko się zdarza, żeby ktoś na początkowym treningu zszedł ze mną na wodę. W tym przypadku nie widziałam żadnych większych przeciwskazań. To wynika z charakteru Jaśka, jego determinacji i tego, jakim jest człowiekiem. Wsiadł do łodzi wioślarskiej, popłynął i robi to do dzisiaj – podkreśla Ewelina Wilk, trener sekcji parawioślarskiej w AZS AWF Kraków.

Zachęta do aktywności
Jan Folga był rezerwowym na wrześniowe MŚ w parawioślarstwie w Belgradzie. Jak podkreśla Tomasz Kaźmierczak, do rywalizacji jedynek mężczyzn mógł wskazać jednego zawodnika z dwóch kandydatów. Zapowiedział więc, że który z nich lepiej zaprezentuje się podczas zawodów Pucharu Świata, ten wystąpi na MŚ. W wyścigu zwyciężył Arkadiusz Skrzypiński i uzyskał prawo do reprezentowania Polski podczas najważniejszej imprezy sezonu. Trener kadry zaznacza, że za rok sytuacja może wyglądać inaczej. Janek angażuje się w treningi, robi postępy i wciąż jest młodym uczącym się zawodnikiem.

– On ma olbrzymie możliwości, żeby uzyskać bardzo dobre wyniki w wioślarstwie. Przede wszystkim ze względu na ogromne serce do walki. Potrafi dać z siebie 120 proc., co w tej dyscyplinie ma istotne znaczenie. Ścigając się na 2 km, trzeba pokonywać swoje słabości. A to m.in. jego determinacja spowodowała, że bardzo szybko zdobył medale na ergometrze ­– stwierdza Ewelina Wilk.

W wolnych chwilach zajmuje się budową motocykla szosowego. Proces ten zakończy się najprawdopodobniej w przyszłym roku. Niedawno podjął działania związane z założeniem Fundacji Just Ride. Obecnie oczekuje na zarejestrowanie jej w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS). Nowa organizacja pozarządowa będzie zachęcać do aktywności społecznej, m.in. osoby z niepełnosprawnościami. Zamierza to zrobić poprzez różne dyscypliny sportu, głównie ekstremalne. Jeden z pomysłów dotyczy eksplorowania lasów czy ścieżek górskich dzięki specjalnie przystosowanym wózkom terenowym.

– 2 dni przed zawodami w Słomczynie otrzymałem w social mediach wiadomość od nieznanej dziewczyny. Napisała, że nie może odzyskać pełnej sprawności po wypadku i ma problemy z tą sytuacją. Przyjechała więc na tor poznać mnie i doładować się pozytywnymi emocjami. Chcę pokazywać ludziom, jak pięknie jest żyć – podsumowuje Jan Folga.

Tomasz Kaźmierczak, trener koordynator kadry parawioślarskiej
Pasją Janka zawsze były motocykle. Od wypadku mocno dążył do tego, żeby znów na nich jeździć. Ćwiczył już w szpitalu, następnie podczas różnych turnusów rehabilitacyjnych. Później postawił na wioślarstwo. Widzimy, jak mocno angażuje się w treningi na siłowni, ergometrze czy łodzi wioślarskiej. To, co zrobił, można nazwać cudem. Potrafi opanować maszynę, choć sam nie jest w stanie przejść kilku kroków. Nogi ma w 99 proc. niepełnosprawne, ale jego zawziętość i upór umożliwiły powrót na tor wyścigowy.

Ewelina Wilk, trener sekcji parawioślarskiej w AZS AWF Kraków
Życie jest po to, żeby z niego czerpać i spełniać marzenia. Jasiek nie tylko mówi o tym, ale również to udowadnia. Odkąd się poznaliśmy, powtarzał o swojej chęci powrotu na motocykl. Cieszę się, że to zrobił, bo wiem, ile go to kosztowało wysiłku. Pokazał, że wciąż może się realizować w tym, co najbardziej kocha. Jest człowiekiem zdeterminowanym. Jeżeli pojawiają się jakieś drobne trudności, to stara się je pokonywać.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. archiwum Jana Folgi

Data publikacji: 06.10.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również