Bajkowa sztuka wyższa

Alicja Czarnuszka była pierwszoplanową postacią widowiska "Wołaniem wołam cię"

Centrum Rehabilitacji im.ks. biskupa Jana Chrapka z Grudziądza wprowadziło swoich artystów na wyżyny twórczości.

Krusząc kolejne bariery między światem pełno a niepełnosprawnych udowodnili oni, że potrafią wzruszyć i zachwycić nawet najbardziej zasłużone dla sztuki postaci.

Renesansowy zamek w Pułtusku to unikat. Usytuowany na wzgórzu nad Narwią, pamiętający szwedzki potop, wojnę północną i wojny napoleońskie, dziś znów jest w fantastycznym stanie. Obecnie mieści się w nim hotel, a budowlą zarządza Stowarzyszenie Wspólnota Polska, które razem z Centrum Rehabilitacji zebrało w tym baśniowym miejscu wybitnych artystów z niepełnosprawnościami. Prezentacja ich dorobku, zorganizowana w połowie lipca pod nazwą „Sztuka bez barier drogą do integracji i rozwoju” była dla gości okazją do przekonania się, że bariery w sztuce rzeczywiście znikają, zaś dla samych twórców okazją do integracji i prezentacji swoich umiejętności oraz dorobku.

Malarstwo z najwyższej półki

Podczas pięciodniowego pobytu przybyłych z wielu zakątków Polski artystów nie zabrakło zwiedzania miasta, dyskusji o współczesnej sztuce, wspólnych biesiad i warsztatów. Malarze i muzycy mogli podelektować się mazowieckim miastem, odświeżać i nawiązywać nowe przyjaźnie. Nie tylko między sobą, bo wśród zaproszonych znalazły się też młode i utalentowane Litwinki z chóru „Il Canto”.
Na wystawie malarskiej zaprezentowano twórczość 12 artystów z całego kraju, którzy działają w ramach Centrum im. Chrapka. Instytucja ma już w swoich zasobach łącznie 350 obrazów, a wciąż powstają kolejne, tylko wszystkich nie dało się przywieźć.
– Osoby mniej uzdolnione raczej nie mogłyby tutaj wystawić swoich prac, ponieważ prócz ciężkiej pracy trzeba mieć do tego talent – zauważa Grzegorz Sprusik, opiekun merytoryczny wystawy. – Przez naszą pracownię w Grudziądzu przewinęło się kilkanaście osób, które uważały, że mają talent. Okazywało się jednak, że do takiej poważniejszej pracy ich umiejętności nie wystarczały. Jesteśmy pracownią plastyczną, a nie świetlicą terapeutyczną, czyli u nas talent się rozwija. Może to krzywdzące dla wielu, ale prawdziwe.
Kunszt malarzy podziwiali goście zamku, wnikliwie i z podziwem przyglądając się pracom. Najwięcej przyjemności z wystawy mieli jednak sami artyści, jednym głosem chwaląc jej organizację i warsztaty, podczas których mogli doskonalić swoje umiejętności.

„Wołaniem wołam cię” wywołali publikę z miejsc

Zwieńczeniem pięciodniowego pobytu było widowisko muzyczno-poetyckie „Wołaniem wołam cię” w reżyserii Zbigniewa Kulwickiego, które pierwszy raz można było podziwiać rok temu w Grudziądzu podczas festiwalu OPTAN. Od tego czasu nabrało jeszcze blasku. Trudną do zaśpiewania poezję Ernesta Brylla wyeksponowano w sposób znakomity, zaś muzyka, której część była autorstwa niepełnosprawnych Przemysława Cackowskiego i Grzegorza Dowgiałło, doskonale wpisała się w wybitne umiejętności aktorów na scenie.
– Liczę na to, że widowisko, które zaprezentowaliśmy w Pułtusku, będzie dalej trwać – mówi z nadzieją Alicja Czarnuszka, której recytacje wzbudzały wielki podziw na widowni. – Mieliśmy z tym dużo pracy, ale ja potrafię podczas pracy również wypoczywać. Dlatego cieszę się, że tu wystąpiliśmy. To naprawdę niezapomniane chwile.
Gdy zabrzmiała ostatnia nuta publika zerwała się z miejsc, długo bijąc na stojąco brawa. Wydarzenie poprowadziła znana dziennikarka Zofia Czernicka, a wśród gości znaleźli się m.in. były wicepremier Longin Komołowski, będący prezesem stowarzyszenia Wspólnota Polska oraz generał Marek Bieńkowski, były komendant główny Policji.

Wzruszona legendarna aktorka

– Ci artyści mają już taki poziom, że powinno się ich bardziej promować. Dążymy do tego, by występowali wspólnie z profesjonalistami – nie ukrywa Krystyna Grabowska, prezes Centrum Rehabilitacji im. ks. biskupa Jana Chrapka. – Chcemy też dotrzeć do ludzi zainteresowanych wystawianiem widowiska „Wołaniem wołam cię”, do firm organizujących jubileusze czy sympozja, podczas których można by je pokazać szerszemu gronu. Bo to co prawda artyści z niepełnosprawnością, ale wartości mają te same co inni. Marzy mi się, żeby kiedyś ktoś ich zaprosił i im zapłacił. Zasłużyli na to. Osiągnęli profesjonalny poziom.
Prezes zaznacza też, że mimo już tak pokaźnej grupy twórców zrzeszonych w Centrum, instytucja jest dalej otwarta na nowych artystów. – Wciąż czekamy zarówno na nieodkryte talenty, jak i tych młodych, którzy mają przed sobą przyszłość. Pierwszą dobrą okazją do prezentacji twórczości będzie kolejny Przegląd OPTAN, który organizujemy w Grudziądzu na początku września – podkreśla.
Jedną z najgłośniej bijącą brawo osób była Maja Komorowska. Aktorka, która grała główne role w filmach Andrzeja Wajdy, Krzysztofa Kieślowskiego i Janusza Zaorskiego. Jedna z najwybitniejszych w kraju, wielokrotnie nagradzana odznaczeniami państwowymi. Postać, która miała do czynienia i z niepełnosprawnymi, z racji swojej działalności charytatywnej, i ze sztuką z najwyższej półki. Tak artystycznie doświadczona, że mało co powinno już zrobić na niej wrażenie. A jednak pułtuski zamek opuszczała wyraźnie wzruszona. Bo było czym się wzruszać.

Grzegorz Sprusik – opiekun merytoryczny wystawy malarskiej

W Pułtusku byliśmy po raz pierwszy. Centrum im. biskupa Chrapka istnieje już 21 lat i w tym czasie jeździliśmy po różnych miejscowościach. Byliśmy parokrotnie w Warszawie, wiele razy na Ziemi Świętokrzyskiej, a od kilku lat jeździmy systematycznie do Ustki, nie licząc naszej działalności w Grudziądzu, gdzie znajduje się siedziba Centrum. Mimo, że wszyscy jesteśmy osobami niepełnosprawnymi, to lubimy zmieniać miejsce pobytu.
Twórczość naszych malarzy jest pod merytoryczną opieką osób, które są związane zawodowo ze sztuką. Oprócz mnie sprawuję ją Franciszek Maśluszczak, Krzysztof Wachowiak, Jacek Frankowski. Tym razem był u nas Adam Bojara i Maciej Pietrzyk. Udzielali cennych wskazówek. Dzięki temu te prace w ogóle nie odbiegały poziomem od prac osób pełnosprawnych. Bo często się uważa, że niepełnosprawni malują w sposób dziecinny. My kierujemy ich drogą artystyczną, podpowiadamy, wskazujemy alternatywne rozwiązania.
Postawiliśmy na technikę olejną, która pozwala na wielokrotne poprawki. Pracujemy tak długo, dopóki zarówno ja, jak i artysta nie będziemy zadowoleni z obrazu. Musimy uzyskać zadowalający efekt. Czas namalowania obrazu zależy od wewnętrznej dynamiki danej osoby i jej schorzenia. Stan zdrowia jest ważny, pewnych rzeczy się nie przeskoczy, ponieważ niektórzy nie dadzą rady pociągnąć długiej, dynamicznej kreski. Ręka może na to nie pozwalać. Poza tym staram się nikogo za bardzo nie chwalić, ponieważ artysta nie powinien być nigdy do końca zadowolony ze swojej twórczości. On pracuje do końca życia.
Sztuka może odgrywać bardzo dużą rolę w życiu niepełnosprawnych. Na co dzień ich myśli krążą wokół tej ciemnej strony życia, upośledzenia, że nie mogą zrobić tego czy tamtego. Natomiast dzięki tej aktywności myśli zostają skierowane w stronę sztuki. Zapominają o upośledzeniach. Ważny jest też aspekt ruchowy, ponieważ w procesie pracy twórczej zapominają o swoich niedoskonałościach. Niektórych bolą ręce po zajęciach lecz podczas malowania oni tego nie czują, gdyż całkowicie pochłania ich praca nad obrazem.
Uczestnikom bardzo spodobał się pobyt w Pułtusku, ale to również zasługa tego, że sami się bardzo w niego zaangażowali. Widać, że bardzo chcą takich spotkań, że ich potrzebują. My zaś, jako organizatorzy, z radością obserwujemy jak chłoną przekazywaną tu wiedzę. Osiągnęliśmy swój cel. Pobudziliśmy ich. Niektórzy mówili wręcz „Po tym to dopiero będę malował!”

Przemek Cackowski – wokalista i współautor muzyki do „Wołaniem wołam cię”

Tworzę muzykę z naturalnej, wewnętrznej potrzeby, która tkwiła we mnie od dawna i znalazła wentyl, przez który może ujść. Muzyka jest właśnie tym wentylem. Gdy miałem 10 lat kupiłem pierwsze małe organki. Potem w wieku 16 lat doszła do tego gitara akustyczna, a dwa lata później zacząłem śpiewać. Nie kończyłem żadnych szkół muzycznych. Po prostu zacząłem jeździć na różnego rodzaju warsztaty. Najpierw u siebie, czyli w Toruniu i w Grudziądzu. Później już organizowane w innych częściach kraju.
Poza tym wciąż kontynuuję swoją przygodę z poezją śpiewaną. A tu, na różnego rodzaju przeglądach można zawsze podejść do jurora, który jest zazwyczaj dobrze wykwalifikowany i na spokojnie z nim porozmawiać. W ten sposób wysłuchałem wielu komentarzy na temat moich występów, dzięki czemu mogłem je udoskonalać. Od kilkunastu lat jeżdżę też na Ogólnopolski Konkurs Recytatorski i mam częstokroć do czynienia z tymi samymi jurorami. Oni widzą, czy zmierzam w dobrym kierunku. Ich wskazówki mogę wykorzystać nie tylko w poezji, ale też w śpiewie i graniu muzyki.
Z wykształcenia jestem realizatorem dźwięku, dorabiam pracami nagraniowymi. Niekiedy zgłaszają się do mnie osoby, które usłyszały lub przeczytały o mnie w sieci, z pytaniem czy mogę im obrobić jakiś plik dźwiękowy albo dograć do tego pianino lub gitarę. Nie ma tego jednak tego tyle, ile bym chciał i ile było dawniej. Pracuję też z dziećmi i młodzieżą z wadą wzroku. Prowadzę zajęcia z muzykoterapii.
Według mnie na scenie nie ma różnicy, czy artysta jest zdrowy, czy nie, bo i tak musi się koncentrować w trakcie występu. Czasami może co prawda wystąpić jakiś problem z kontaktem z ludźmi, z poruszaniem na scenie, ale paradoksalnie mogę stwierdzić, że moja wada wzroku nie przeszkadza w twórczości, a pomaga się skoncentrować na muzyce. Sztuka jest dobrą drogą dla niepełnosprawnych. Pod każdą postacią. Czy ktoś lubi robić zdjęcia, malować, pisać wiersze, śpiewać, grać… Tworzenie czegokolwiek jest dobrą alternatywą na wszystkie dolegliwości życia.
Chciałbym w najbliższej przyszłości nagrać swój debiutancki album. Może nie tyle z moimi utworami, co z utworami, w których dobrze się czuję lub są napisane przeze mnie. Pracuję nad nim od trzech lat. Ale niekiedy nie ma na to czasu, albo okazuje się, że jestem niezadowolony z tego, co nagrałem, zatem to wszystko trwa. Jednak ta płyta to mój najbliższy cel. Poza tym chciałbym dużo grać i brać udział w konkursach i koncertach.

Alicja Czarnuszka – recytatorka „Wołaniem wołam cię”

Moja prawdziwa przygoda z recytacją zaczęła się, kiedy przestałam dobrze widzieć. Wtedy poznałam ludzi związanych z teatrem. Wciągnęło mnie to, ponieważ wcześniej lubiłam dużo czytać. Nieco później, kiedy mieszkałam koło Częstochowy, otrzymałam zaproszenie do Kielc, do Krajowego Centrum Kultury Niewidomych. Recytowałam poezję księdza Twardowskiego. Fachowcy nauczyli mnie mówienia, techniki głosu. Wtedy ta przygoda z recytacją zmieniła się w pasję. Wysyłano nas stamtąd do widzących osób na pokazy i przedstawienia. Żeby pokazać, że my to umiemy i rozumiemy. Niekiedy potrafimy coś nawet lepiej przekazać. Mówimy duszą.
Później przeprowadziłam się do Szczecina, gdzie mieszkam do dziś. Należę do tamtejszej grupy recytatorskiej Espero. Pracujemy tam od pięciu lat z zawodową aktorką, dzięki której widać efekty naszych starań. Jest nawet logopedą, zatem zadbała o to, by nasze głosy były bardziej otwarte.
Na scenie nie widzę reakcji widzów, ale ją odczuwam. Lubię czuć, że widownia chłonie moje słowa. Ostatnio po raz pierwszy wystawiłam monodram na podstawie tekstu Tadeusza Nowaka „Niewidka”.Wreszcie dojrzałam do tego gatunku. Tak naprawdę to była moja spowiedź. Myślę, że dobrze radzę sobie z trudnymi tekstami. Im więcej się nad nimi pracuje, tym bardziej są one wewnętrzne, mają więcej wkładu danego artysty. A mnie też coś wewnętrznie boli, jak każdego człowieka, zatem na scenę wychodzę już z określoną intencją.
Obecnie przygotowuję się do OPTAN-u w Grudziądzu i konkursu im. Brandstaettera, który odbędzie się jesienią w Trzciance. Czeka mnie także ogólnopolski Jesienny Turniej Recytatorski ROMANTYCZNIE, na którym jest bardzo wysoki poziom. Chciałabym, żeby w przyszłości ktoś pomógł mi zrobić monodram, żebym mogła iść dalej. Mam trudną dziedzinę, bardzo ciężko się przebić. Nie chcę, by skończyło się tylko na tym, że ktoś pogłaszcze mnie po głowie i powie „No jak fajnie recytujesz”. Nie mówię tylko o pieniądzach, które też są ważne, ale jeszcze ważniejsze jest, by to, co mam w sobie, nie wygasło.
Choć nie ukrywam, że czasem prywatnie sobie pośpiewam i pogram na gitarze, więc może kiedyś uda mi się zaprezentować i ten rodzaj twórczości szerszemu gronu. Wiem, że na razie gram za słabo. Są jednak osoby, które chcą mi w tym pomóc, zatem krok po kroku będę się w tym odnajdywać. Może wtedy śpiewanie będzie u mnie na pierwszym miejscu. Ono jest bardziej wyraziste, głos jest bardziej otwarty, można nim oddać więcej emocji.

Zbigniew Kulwicki – reżyser i jednocześnie aktor „Wołaniem wołam cię”

Nie widzę żadnej różnicy w pracy z artystami pełno i niepełnosprawnymi. Mam doświadczenie zawodowe zarówno z jednymi, jak i drugimi. Patrzę na inne cechy, ponieważ żeby zajmować się sztuką, potrzebne są wrażliwość, pracowitość i dobry warsztat. Artystom zaprezentowanym w Pułtusku niczego pod tym względem nie brakuje. Doskonalą swoje umiejętności.
Różnice pojawiają się dopiero, gdy chcemy przenieść utwór na scenę, powiedzmy w formie widowiska, ponieważ w tym przypadku mamy do czynienia w większości z osobami niewidomymi lub niedowidzącymi. Ten problem należy pokonać wyobraźnią, czyli najpierw poznać ich faktyczne możliwości, to w jaki sposób mogą się poruszać, a następnie znaleźć sposób, by samodzielnie mogli się przemieszczać po scenie. Odbywa się to na zasadzie prób i błędów, jednak zawsze można znaleźć rozwiązanie. Sam szukałem na zamku elementów, które moglibyśmy wykorzystać. Udało się znaleźć chociażby zegar, który pojawił się w tle. To musiało się dziać szybko, ponieważ na przygotowanie były tylko trzy dni. Wszystko się jednak udało.
W Pułtusku mieliśmy zupełnie inne warunki do wystawienia tego przedstawienia niż podczas premiery w teatrze w Grudziądzu. Pułtuska sala jest piękna, ale też i mniejsza. Zatem musieliśmy przećwiczyć to wszystko na nowo. Niekiedy były to dosłownie liczone kroki, jakie można wykonać, żeby na coś nie wpaść.
Natomiast samo widowisko, poza wykonawcami, ma wiele mocnych punktów. To przede wszystkim dobra muzyka i wspaniała poezja Ernesta Brylla. Słowo wsparte muzyką robi wrażenie, choć przyznam, że tak żywiołowa reakcja widowni przerosła nasze oczekiwania. Pracuję nad różnymi projektami i wiem z doświadczenia, że publiczność z reguły ma dystans. Czasami uważa, że wręcz nie wypada wstawać. Tymczasem kiedy zakończyliśmy, nie zastanawiała się. Zachowała się pięknie. Czułem już w trakcie, że artyści sobie świetnie radzą, ale takie poderwanie się widzów i tak ogromne oklaski naprawdę mnie zaskoczyły. Dla tych braw warto było tutaj przyjechać.
Zresztą cały pobyt na tutejszym zamku był znakomitą przygodą i żałuję tylko, że nie mogłem się zbytnio relaksować. Rzekę widziałem tylko z okna i to tylko w momentach, kiedy miałem przerwę. Mieliśmy jednak wspaniałe warunki, a zamek na wszystkich zrobił duże wrażenie.
Nasi artyści się cały czas rozwijają. Po tylu miesiącach pracy odpada problem z opanowaniem tekstu i melodii, a to zawsze podstawowa sprawa. To widowisko staje się coraz lepsze, ponieważ ich warsztat i doświadczenie rosną. Dojrzewają artystycznie.

Zobacz galerię…

Tekst i fot.: Mikołaj Podolski

Data produkcji: 17.07.2014 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również