Janusz Świtaj
Może to i dobrze, że coraz częściej zaproszenia na różnego rodzaju imprezy związane z niepełnosprawnością można znaleźć na stronach instytucji... kultury, gdzie zazwyczaj nikt ich się nie spodziewa.
Tak, to na pewno dobrze, bo trafiają do osób, które nigdy nie dotarłyby na spotkanie z osobami z niepełnosprawnością – ba! – nawet przez te osoby brawurowo prowadzone. Kinoman przegląda repertuar kina, bywalec teatru sprawdza, co tam w jego ulubionym teatrze, a tu woła do niego:
Przyjdź i poznaj nowych, ciekawych ludzi, zobacz, jak można się realizować – kreatywnie, ekscytująco, na przekór przeciwnościom!
No to przychodzi. I wychodzi pod wielkim wrażeniem. Tak było również 19 lutego, w katowickim Teatrze Korez, gdzie miała miejsce pierwsza edycja „Spotkań z Adrenaliną”, wydarzenia zorganizowanego z inicjatywy studentów Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, we współpracy z kabaretem „Drzewo a gada”.
Spotkanie było w założeniu charakter motywujący – do działania, do realizowania swoich pasji, podejmowania odważnych decyzji, realizowania swoich marzeń – poprzez pokazanie historii osób ze znaczną niepełnosprawnością, ale mimo tego żyjących intensywnie, publicznie i inspirująco.
– Będziemy łamać różne stereotypy i pokazywać że można- zachęcał Patryk Laksa – gwiazda kabaretu Drzewo a gada.
Poruszeni widzowie wysłuchali historii opowiedzianych osobiście przez ich bohaterów. Często, ku własnemu zaskoczeniu, wybuchali śmiechem. To dzięki dystansowi, jaki ma do siebie na przykład Patryk, poruszający się z wielkim trudem o kulach, który na pytanie o ulubioną postawę życiową odpowiada: siedząca.
Widzowie wyszli ze świętym postanowieniem, że koniec ze zniechęcaniem się przy czasem naprawdę niewielkich trudnościach czy problemach.
Byłbym dzisiaj jednym ze strajkujących górników
Wystąpili studenci z niepełnosprawnością, między innymi Janusz Świtaj: – Gdyby nie wypadek byłbym dzisiaj prawdopodobnie jednym ze strajkujących górników, bo byłem uczniem Zasadniczej Szkoły Górniczej – mówił.
Na dwa tygodnie przed osiemnastymi urodzinami uległ wypadkowi motocyklowemu. Kilka lat temu jego nazwisko poznała cała Polska, kiedy jako pierwszy w kraju złożył do sądu wniosek z prośbą o eutanazję. Z pomocą przyszła Anna Dymna, której Fundacja „Mimo Wszystko” podarowała Januszowi specjalistyczny wózek i zaoferowała pracę w tejże fundacji. Teraz jest bardzo zajętym człowiekiem – spotkania, wyjazdy.
– 15 lat leżałem – najpierw siedem lat na OIOM-ie i potem u siebie, na ósmym piętrze. Teraz energia się skumulowała i z niej korzystam.
Przyszedł czas, że postanowił rozpocząć studia – wybrał psychologię, aby jeszcze lepiej móc pomagać podopiecznym Fundacji. Ale… najpierw…
– Do matury podchodziłem trzy razy powiedział. – Najgorzej było z językiem angielskim i matematyką bo z moją niepełnosprawnością trudno się do tego przygotować. Trzeba być odważnym człowiekiem i marzyć. Ja jestem żywym przykładem na to, że zawsze trzeba sobie stawiać cele i dążyć do ich realizacji – podkreślił.
Aktualnie jest studentem drugiego roku psychologii Uniwersytetu Śląskiego. W nauce pomaga mu asystentka Jadwiga, nagrywając dla niego wykłady, pomagając w załatwianiu formalności, obecna również na spotkaniu w Korezie. Pan Janusz zaapelował, aby myśleć o asystentach osób z niepełnosprawnością, apel skierował nie tylko do ustawodawców i samorządowców, ale do wszystkich. Abyśmy mieli świadomość, jak ważnym jest aby osoby niepełnosprawne, które chcą coś robić, mogły skorzystać ze wsparcia asystenta.
Życie twórcze w działaniu na rzecz innych
Kolejnym gościem Spotkania z Adrenaliną była Agnieszka Filipkowska, już nie studentka, lecz absolwentka Uniwersytetu Śląskiego. Przedstawiła siebie, mówiła krótko, dostała długie brawa. Przyjechała z Gliwic.
Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, którego skutkiem jest niedowład nóg i znaczny rąk, porusza się na wózku inwalidzkim. Nigdy nie korzystała z nauczania indywidualnego – to zasługa rodziców, którzy uważali, że żadne bariery nie mogą stać na drodze do normalności.
Ukończyła germanistykę na Uniwersytecie Opolskim i studia podyplomowe z translatoryki. Niedawno na Uniwersytecie Śląskim zdobyła tytuł doktora nauk humanistycznych z językoznawstwa.
Działa na rzecz integracji, dla niepełnosprawnych osób przygotowuje pokazy, lekcje, warsztaty prezentujące codzienność osoby z niepełnosprawnością. Swoją postawą demonstruje, że nawet z bardzo poważną chorobą można żyć twórczo i ciekawie, osiągać coraz to nowe cele i jeszcze działając na rzecz innych. Może być wzorem dla bardzo wielu ludzi
Mimo, że nie ma władzy nad ciałem, sama wyszkoliła psa asystującego!
Kocha podróżować i zwiedzać . Za realizację i prowadzenie warsztatów „Sprawna szkoła” – według swojego autorskiego pomysłu została uhonorowana tytułem Diana 2014 – Kobieta Roku Gliwic.
Nie bój się mówić do osoby niewidomej „do zobaczenia”
Paweł Masarczyk, niewidomy. Autor specjalnej wersji programu „Miranda”, bardzo wszechstronnego komunikatora. Paweł stworzył wersję dostępną dla niewidomych, doskonałą alternatywę takich komunikatorów jak gadu-gadu czy tlen.
Opowiadał o podejściu do niewidomych: – Pytają mnie czasami, czy można do nas mówić „do widzenia”. Nie trzeba się tego bać, można spokojnie do nas mówić do zobaczenia, bez obawy, że sprawia się przykrość osobom niewidomym. My też tak mówimy. Ja sam mówię, że uwielbiam oglądać filmy, chociaż przecież tylko słucham.
Najdłużej wychodzący na scenę kabaret w Polsce
Z historiami bohaterów wieczoru bardzo dobrze współgrał występ kabaretu „Drzewo a gada”. Kabaretowi artyści to osoby pełno- i niepełnosprawne, a prezentowany przez nich program, skecze, monologi, piosenki zapraszają do niestereotypowego spojrzenia na osoby z niepełnosprawnością, błyskotliwymi, do bólu prawdziwymi i wypowiadanymi tak po prostu zdaniami: „Kto choć raz nie podjął się takiego zadania, jak usadzenie osoby niepełnosprawnej na ubikacji, nie ma pojęcia o logistyce”, „Reżyser nie poświęcił mojej choreografii zbyt wiele uwagi”.
Już przy samym wejściu Patryka Laksy na scenę ks Marek Wójcicki, założyciel kabaretu i autor błyskotliwych tekstów, komentuje: – Szczycimy się tym, że jesteśmy najdłużej wychodzącym na scenę kabaretem w Polsce. Publiczność, początkowo zakłopotana, za chwilę wybucha śmiechem.
Podobnie jak pozostali goście, swoją działalnością artystyczną „Drzewo a gada” pokazuje, że niepełnosprawność nie musi wiązać się z biernością.
Kabaretowi towarzyszył Mariusz Kałamaga (kabaret „Łowcy.B”).
Na Spotkaniu z Adrenaliną obecni byli m.in. Marcin Krupa – prezydent Katowic, Anna Wandzel – dyrektor Śląskiego Oddziału PFRON, Edyta Świątczak-Gurzęda – pełnomocniczka prezydenta Siemianowic Śląskich i asystentka posła do Parlamentu Europejskiego Marka Plury.
Wieczór zakończył występ śląskiego folk-rock’owego zespołu „032″.
Organizatorzy zapowiadali: Jesteśmy przekonani, że organizacja tego typu eventów, przyczyni się do zwiększenia otwartości na osoby z niepełnosprawnością. Takie spotkanie pozwoli na likwidację największej bariery – bariery związanej ze sposobem myślenia, której brak stanowi najwyższą formę dostępności otoczenia do potrzeb osób z niepełnosprawnością.
Na potwierdzenie tych słów, oto co usłyszeliśmy w foyer od jednej z uczestniczek: – Dla mnie to jest w ogóle nowość. Byłam pierwszy raz na spotkaniu z niepełnosrawnymi. Super! Jestem pod wielkim wrażeniem. Dowiedziałam się, że można wiele zrobić, będąc nawet tak niepełnosprawnym jak pan Janusz Świtaj, czy będąc niewidomym. I chociaż znam chłopaka niewidomego, ale to nie jest to samo, co tu zaprezentowali. No i mam taką chęć na więcej, dowiedzieć się więcej, chodzić na takie spotkania. Dla mnie samej to też jest ważne, jestem osobą niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym i zobaczyłam, że można wiele, jak się chce.
Tekst i fot. Ilona Raczyńska
Data publikacji: 23.03.2015 r.