Czy artysta może być niepełnosprawny?
Artyście wiele wolno. Może być oryginalny, szalony, nieprzewidywalny. I może być niepełnosprawny. Nie uciekniemy od naszej fizyczności, ale...Właśnie – to małe „ale" pojawia się echem w życiu każdego twórcy borykającego się z chorobą lub niepełnosprawnością.
Poruszam się na wózku inwalidzkim od ponad 34 lat. Jestem poetką, pisarką, tłumaczką (zainteresowanych zapraszam na moją stronę internetową: www.lillalatus.republika.pl). Zaczęłam pisać już jako osoba dorosła i niepełnosprawna. Zdobyłam wiele nagród, wyróżnień, ale najbardziej cenię sobie te zdobywane pod godłem, kiedy to jury oceniało tylko utwory, nic nie wiedząc o autorze. Jednakże jesteśmy sumą naszych doświadczeń i kształtuje nas to, co przeżyliśmy. Niepełnosprawność jest bez wątpienia jednym z tych czynników. Już Jan Sztaudynger pisał:” Człowiek bajdurzy o swojej wolności, a więźniem mięsa, nerwów, kości”. Ale w nie mniejszym stopniu na nasze życie wpływa całe mnóstwo innych rzeczy – dobre lub złe dzieciństwo, miłość lub jej brak, nieśmiałość lub odwaga, bogactwo lub ubóstwo, ilość przyjaciół lub wrogów… Można wymieniać bez końca. Jednak we współczesnym świecie wygląd zewnętrzny jest niezwykle ważny i wszyscy znamy przypadki popularności wielu osób, które swoją karierę opierają na „wyglądaniu”. Prawdziwa sztuka jest elitarna, niszowa i ma odwagę nie poddawać się przemijającym modom. Artyści są jak wędrowcy w buszu, którzy przedzierając się, wyznaczają własną ścieżkę i to czas zadecyduje, czy zarośnie ona niepamięcią, czy też będzie wyznaczać innym szlaki.
W naszym kraju odbywa się całkiem sporo różnych festiwali i przeglądów, które prezentują twórczość osób z niepełnosprawnością. Bywa, że na scenie towarzyszą im znani i popularni artyści, a publiczność wzrusza się do łez, co oko kamery wyłapuje ze szczególnym upodobaniem. W tych relacjach często jest dużo egzaltacji, choć sami artyści chcą, by postrzegać ich głównie przez pryzmat artystyczny, bez zbędnej heroizacji. Ciągle też trudno przebić się przez niewidzialną ścianę i zaistnieć w nurcie „mainstreamowym”. Przykład Moniki Kuszyńskiej – wokalistki poruszającej się na wózku inwalidzkim – jest tu raczej chlubnym wyjątkiem. Wydaje się, że łatwo o zachwianie proporcji, a społeczeństwo (a co za tym idzie i media) łatwo popadają w skrajności – od ckliwego sentymentalizmu do totalnej marginalizacji. Tymczasem dojrzali i mądrzy twórcy nie chcą przywilejów ani specjalnego traktowania. Chcą praw i drzwi (scen!) otwartych dla wszystkich.
Na przestrzeni lat ( a nawet wieków) było wielu twórców, których dzieła weszły do kanonów sztuki, a których dziś nazwalibyśmy „osobami z niepełnosprawnością”.
Oto kilka przykładów:
Homer – poeta, śpiewak, recytator żyjący w VIII wieku przed naszą erą. Jest uważany za ojca poezji epickiej. Autor „Iliady” i „Odysei” był najprawdopodobniej niewidomy. To on napisał: „Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień”.
Ludwig van Beethoven – genialny kompozytor żyjący w latach 1770-1827. Zaczął tracić słuch w wieku ok.25 lat, ale nie zaprzestał komponowania i wykonywania swoich dzieł nawet w okresie całkowitej głuchoty. Wtedy to powstał m.in. jeden z jego najradośniejszych utworów – II symfonia D-dur.
Vincent van Gogh – wybitny holenderski malarz postimpresjonistyczny. Cierpiał na zaburzenia psychiczne, miewał ataki paranoi. Zginął w wyniku postrzału z broni palnej i było to prawdopodobnie samobójstwo. Mało doceniany za życia, van Gogh zyskał uznanie i sławę po śmierci.
Henri de Toulouse-Lautrec – malarz, grafik, przedstawiciel francuskiego postimpresjonizmu. Cierpiał najprawdopodobniej na pyknodysostozę objawiającą się m.in. łamliwością kości. Kiedy miał kilkanaście lat, złamał obie nogi, które od tego czasu przestały rosnąć. Lautrec był niskiego wzrostu, przez całe życie chodził o lasce, ale często żartował ze swoich ułomności. Był ekscentrykiem, uważnym obserwatorem, duszą francuskiej bohemy, bywalcem teatrzyków i burdeli.
Frida Kahlo – meksykańska malarka żyjąca w latach 1907-1954. W wieku 18 lat uległa poważnemu wypadkowi, w wyniku którego doznała wielu złamań i do końca życia borykała się ze skutkami urazów. W ostatnich latach życia korzystała z wózka inwalidzkiego, miała też amputowaną nogę na wysokości kolana. Frida odważnie wyłamywała się z mieszczańskich ram, a ze swojego udręczonego ciała uczyniła malarski rekwizyt, krwawiące, artystyczne narzędzie.
Wymienieni tu artyści przeszli do historii i znani są dzięki swoim niezapomnianym dziełom. Choroby i dysfunkcje na pewno kształtowały ich osobowości, ale to sztuka była tym, co pozwoliło im stać się nieśmiertelnymi. Nazywanie ich „artystami niepełnosprawnymi” byłoby nadużyciem i spłyceniem, bo wyszli poza ramy swoich ograniczeń i dotarli na szczyty nieosiągalne dla zwykłych śmiertelników. Również dziś możemy przytoczyć nazwiska artystów z niepełnosprawnością, którzy są znani i z powodzeniem występują na znaczących scenach całego świata. Są to m.in. niewidomi wokaliści: Stevie Wonder (właściwie Stevland Hardaway Judkins, a przyjęty pseudonim „Wonder” oznacza – nomen omen – „cud”), Andrea Bocelli (włoski tenor, którego płyty sprzedały się dotąd w nakładzie ponad 75 milionów egzemplarzy na całym świecie) oraz zmarły w 2004 roku świetny muzyk Ray Charles, zwany „królem soulu”. Świat filmu też ma swoje niezwykłe gwiazdy. Są wśród nich m.in. niedosłysząca amerykańska aktorka Marlee Matlin (w 1986 roku zdobyła Oscara za pierwszoplanową rolę w filmie „Dzieci gorszego boga”), poruszający się od kilku lat się na wózku inwalidzkim włoski reżyser i scenarzysta Bernardo Bertolucci, autor wielu wybitnych filmów (m.in. „Ostatniego tanga w Paryżu, „Ostatniego cesarza”) oraz brytyjski aktor o wzroście 107 cm Warwick Davis (zagrał m.in. w „Gwiezdnych wojnach” i w serii o Harrym Potterze).
Kilku znajomym twórcom, których bardzo cenię, zadałam pytanie;” Czy jesteś artystą/artystką niepełnosprawnym/niepełnosprawną?” Oto Ich wypowiedzi:
Izabela Fabisiak, animator kultury, wokalistka, house manager, osoba z dysfunkcją narządu wzroku: Jestem osobą z dysfunkcją wzroku, to oczywiście jest uciążliwe, no ale ze sceną nie musi mieć nic wspólnego. O ile ja sama tego nie powiążę. Nie mogę powiedzieć, że to nie komplikuje życia. Trudniej poruszać się na scenie, trudniej się umalować, uczesać, ale śpiewa się tak samo. Musiałam jednak sama oswobodzić się z ram bycia „niepełnosprawną wokalistką”. Recepta na to okazała się dość prosta, zwłaszcza na tym etapie, gdy jestem już dorosła. Dawno już pojęłam, iż czas skończyć z festiwalami dla niepełnosprawnych, gdzie udowadnia się nie wiadomo co, nie wiadomo komu, a werdykty rzadko kiedy są adekwatne do faktycznego stanu rzeczy. Po prostu przyszedł moment, kiedy zrozumiałam, że albo zacznę uprawiać prawdziwą sztukę z muzykami na żywo, albo mogę sobie dać spokój ze śpiewaniem. Był to proces, który nie miał nic wspólnego z moim niedowidzeniem. Może tylko czasem trudniej dojść na próbę, może towarzyszy mi nieco większy lęk, gdy spotykam nowych ludzi. No, ale przecież ludzie nieśmiali też się boją.
Grażyna Łapińska – wokalistka poruszająca się na wózku inwalidzkim: Występując w podwójnej roli – wykonawczyni piosenek i osoby z niepełnosprawnością – nie postrzegam siebie jako niepełnosprawnej. Sądzę, że to połączenie daje inny wymiar. Może głębszy. Szkoda czasu, sił i energii na rozmyślanie i zmianę tego, co niemożliwe. Trzeba znaleźć radość życia w tym, co nas otacza i spotyka. Siłę, która budzi do życia. Dramatyczne zdarzenie to nie koniec świata, a wyzwanie, które, jeśli sobie pozwolimy na to, pokaże jacy jesteśmy. Nie gromadzić w sobie złości. Wybaczać. W dążeniu do wybranego celu nie oglądać się wstecz. Wspomnienie niepowodzeń, czy potknięć może blokować myślenie o przyszłości. Za sukces w swoim życiu uważam m.in. owacje publiczności na stojąco po moim koncercie i słuchaczy, którzy mówią, że w czasie wykonywania przeze mnie piosenek poczuli dreszcz. Osiągnięcie równowagi wewnętrznej. Nie oczekuję na nadejście cudu, lubię żyć i czerpać z tego radość. Nie boję się przyszłości.
Wojciech Nyziak – rzeźbiarz, grafik komputerowy poruszający się na wózku inwalidzkim: Zawsze broniłem się przed etykietą „twórca niepełnosprawny”. Dla odbiorcy nie powinno być ważnym, kto stworzył dane dzieło, lecz samo dzieło. Dzielenie twórców na sprawnych i niepełnosprawnych z góry zakłada, że osoby z dysfunkcjami nie mogą tworzyć dzieł o wysokich walorach artystycznych. Z tego by wynikało, że by stworzyć takie dzieło najważniejsze są umiejętności manualne, a nie przymioty takie jak: wrażliwość, kreatywność, poczucie estetyki, nieskrępowana wyobraźnia, talent. A właśnie to one determinują, czy w tym, co twórca stworzy jest to „coś”, co nas zachwyca, przeraża, zmusza do zadumy. Często zdarza się, że widzimy wyjątkowo sprawnie namalowany „widok” lecz nasz wzrok tylko prześliźnie się po nim, by na dłużej zatrzymać się na pracy z pozoru narysowanej w niewprawny sposób, lecz którą autor wzbogacił iskrą swojego talentu. A przecież te dary w większym lub mniejszym stopniu otrzymujemy w momencie narodzin, niezależnie od stanu sprawności.
Zbigniew Paprocki – poeta, bard, kompozytor, gitarzysta chorujący na serce: „Niepełnosprawny artysta. Na zewnątrz mało się dzieje. Tylko na gitarze nie gram już tak często. Nikt nic nie wie. Tylko ja zdaję sobie sprawę, że moje serce coraz częściej się potyka. Kulawe serce i tańcząca dusza. Jak się nie poddać? I wreszcie we wrześniu br. operacja w Klinice Kardiochirurgii WAM w Łodzi. Udało się, choć lekarze prawie nie dawali mi szans. Drugie życie spróbuję przeżyć rozsądniej. Nadal chcę tworzyć. Niepełnosprawność niczego tutaj nie zmienia, wyostrza tylko widzenie pewnych spraw. Widzę, że warto żyć. Coraz częściej wpatruję się w krzyż.
Barbara Zamaro-Falińska – poetka, malarka poruszająca się na wózku inwalidzkim po urazie kręgosłupa: Moja niepełnosprawność nie ma nic wspólnego z tworzeniem sztuki. Po prostu poetą i malarzem albo się jest, albo nie. Gdybym nie była na wózku, a posiadałabym jakiś talent, też bym go rozwijała. To „coś” trzeba mieć w swojej duszy…
Niepełnosprawni są częścią społeczeństwa, czy tego chcemy, czy nie. Na przestrzeni wieków pojawiały się ideologie próbujące wyeliminować słabsze jednostki. W starożytnej Sparcie pozwalano żyć tylko dzieciom zdrowym i silnym. Słabe lub chore zrzucano ze skały lub pozostawiano w górach. Również nazistowska ideologia była przesiąknięta chorym dążeniem do czystości rasy i w tym celu stworzono wiele programów eugenicznych, które pozwalały w majestacie prawa zabijać ludzi uznanych instytucjonalnie za upośledzonych (np. Akcja T4). Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że cywilizacje lub systemy społeczne, które tak postępowały, nie przetrwały. Skłania to do refleksji, czy rzeczywiście niepełnosprawni są najsłabszym ogniwem społeczeństwa.
Jan Paweł II powiedział: „Świat bez sztuki naraża się na to, że będzie światem zamkniętym na miłość”. Jest więc twórczość sposobem wyrażania uczuć. Bywa też antidotum na smutki i niepogody tego świata. Pełnosprawni – bo tak ich trzeba nazwać – twórcy z niepełnosprawnością muszą czasem wiele pokonać, by zaistnieć na scenach, łamach lub na wystawach, ale jak już im się to uda, to bronią się siłą talentu, bezmiarem wyobraźni i potęgą odwagi. Chwała Im za to.
Lilla Latus
Data publikacji: 24.10.2013 r.