Miejsce do wypełnienia
Tutaj nie bierze się pod uwagę sprawności lub jej braku. Biletem wstępu jest otwarcie na „twórcowanie” w szerokim znaczeniu. Można tu tworzyć nie tylko za pomocą pędzla i ołówka, można pisać, można wyszywać, można rozmawiać fraszkami – zawsze przy herbacie…
Została spontanicznie założona jako pracownia twórcza dla tak zwanych amatorów w 2005 roku, miejsce znalazła w filii Biblioteki Śląskiej – Dziale Integracyjno-Biblioterapeutycznym przy ul. Ligonia w Katowicach.
W październiku w „Małej Galerii” miała miejsce kolejna wystawa obrazów „twórcowników” – wspólna, Beaty Majcher i Krzysztofa Florka. Spotkanie z artystami przy słodkim poczęstunku odbyło się 20 października.
Pani Beata – jak mówią w Twórcowni: muza Krzysztofa – maluje przepiękne obrazy… igłą i nitką. Dopiero z bardzo bliska widać, jak żmudna musi to być praca; drobniuteńkie krzyżyki, tak drobne, że oko z trudem dostrzega ich osobność.
Artystka na wystawę wybrała różne prace: od drobnych, wdzięcznych obrazków, przypominających małe akwarelki, po duże, bardzo czasochłonne prace, prawdziwe arcydzieła, z przysłowiową fotograficzną dokładnością oddające haftowany przedmiot.
Zachwyt wzbudza wazon z margaretkami, składający się z wielu tysięcy drobniuteńkich krzyżyków, w misternie dobranych setkach odcieni.
– Pracowałam nad nim ponad rok – mówi pani Beata. – Wyszywam muliną, którą jeszcze rozdzielam na pasemka, żeby osiągnąć dodatkowy efekt. To mozolna i wyczerpująca praca, ale bardzo ją lubię.
Niestety, z powodu całych miesięcy wyszywania drobniutkim haftem dały o sobie znać oczy, pani Beata od jakiegoś czasu przestała wyszywać. Ale nie tylko dlatego – znalazła pracę, dojeżdża, nie ma już czasu na wielogodzinne haftowanie. O Twórcowni jednak nie zapomina – ma tu przyjaciół, przyjeżdża w odwiedziny regularnie.
Obrazy Krzysztofa Florka cechuje różnorodność tematyczna. Są tu rycerze na koniach i pejzaże, łodzie, rzeki ginące wśród gór, sporo postaci z bajek, Myszka Miki i parę portretów pani Beaty, co niejako obrazuje etapy w życiu artystycznym twórcy.
Jak mówi, było mu bardzo źle, wiele w życiu przeszedł. Z ciężkiej sytuacji pomogła mu wyjść sztuka i… Beata. Najpierw było tylko kopiowanie różnych obrazów, potem, między innymi dzięki wsparciu twórcowników i Beaty, już samodzielna twórczość. A portrety Beaty to chyba nie tylko sposób wyrażenia wdzięczności, ale i ogromnej sympatii.
Szczęśliwi, spełnieni, przyjmujący kwiaty i gratulacje już pewnie – na szczęście – nie pamiętają, że na początku ich twórczość bardziej terapią była niż sztuką.
Twórcownicy mówią o sobie: „Głównym założeniem Twórcowni Forma-T jest mobilizacja do pracy twórczej, stworzenie optymalnych warunków indywidualnego rozwoju artystycznego i promocja uczestników na szerszym forum.
Łączenie terapeutycznych wartości uprawiania sztuki i doskonalenia umiejętności warsztatowych, szczególnie w zakresie sztuk plastycznych oraz literackich.
Świadome uczestnictwo w kulturze jako terenie osobistych potrzeb i urzeczywistnień. Ważnym celem Twórcowni jest również integracja – naturalna w działaniach twórczych. Nie dzielimy twórcowników na tzw. niepełnosprawnych i tzw. sprawnych.
Nikt nie jest doskonały i nikt nie wie wszystkiego. Każdy ma jakieś ograniczenie, ale też umiejętności i talenty, które może rozwijać.
Jesteśmy otwarci na współpracę z innymi środowiskami kultury (profesjonalnymi i amatorskimi) oraz integrację z otoczeniem poprzez happeningi, spotkania, wystawy…”