(Nie)bezpieczny urok egzotycznej Turcji

Autorka w Turgutries

Noc z 15 na 16 lipca 2016 roku. W beztroski, wakacyjny urok kurortu Marmaris nagle wdziera się strach i poczucie zagrożenia. Ryk silników przelatujących samolotów i odgłosy strzałów przywodziły na myśl najgorsze skojarzenia. Zamach terrorystyczny? Wojna?

Dopiero następnego dnia okazało się, że była to próba zamachu stanu. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przebywał wtedy w Marmaris, około 1 km od hotelu, w którym spędzałam wakacje.

Powrócisz tu

To nie będzie obiektywna relacja. Mój stosunek do Turcji nacechowany jest ogromną, osobistą sympatią dla tego kraju i ludzi. Po raz pierwszy byłam tu w 2005 roku i już wtedy wiedziałam, że Turcja mnie urzekła i zaczarowała. To był wakacyjny dwutygodniowy wyjazd z przyjaciółką. Obie poruszamy się na wózkach inwalidzkich i rezerwacja oferty w jednym z biur podróży była z naszej strony odważnym testowaniem otwartości branży turystycznej na klientów z niepełnosprawnościami.

Po wyborze hotelu i określeniu naszych oczekiwań wyruszyłyśmy w podróż do Alanyi. Sprawność serwisu na lotnisku, standard hotelu, uroki kurortu, a przede wszystkim uczynność Turków sprawiły, że do dziś z sentymentem wspominam tę podróż. Życzliwość, domyślność i niezwykła chęć niesienia pomocy na każdym kroku to cechy, które wyróżniają mieszkańców Turcji na tle innych nacji. Byłam w wielu krajach, na kilku kontynentach, ale moje doświadczenie podróżnicze pod tym względem ciągle sytuuje Turków na pierwszym miejscu mojej subiektywnej listy. I nie chodzi mi o urzędową uprzejmość pracowników branży turystyczno-hotelowej, która należy do ich obowiązków, ale o tę spontaniczną pomoc niewymuszoną rodzajem wykonywanej pracy.

Mam tu we wdzięcznej pamięci zwyczajnych mieszkańców – ludzi, którzy wychodząc poza standard konwencjonalnej grzeczności, wielokrotnie gotowi byli porzucić swoje stanowisko pracy, poświęcić czas i zadać sobie trud, by pomóc. A do tego niekończące się rozmowy, najchętniej przy zgrabnej szklaneczce herbaty, o której też warto wspomnieć. W Turcji serwują najsmaczniejszą herbatę na świecie. Aromat, kolor nie do odtworzenia po powrocie, nawet przy zakupie najlepszego gatunku. Bo najwyraźniej trzeba odpowiedniego klimatu, wody i powietrza, wprawnej ręki i wysłużonego imbryka, by osiągnąć ten niepowtarzalny smak. I tu uśmiecham się na wspomnienie herbaty zaparzonej na palenisku przez starą kobietę w jakiejś małej wiosce w górach Taurus. Najlepsza w moim życiu!

Trudna historia

Każde większe miasto posiada ulicę imienia Kemala Ataturka. Był pierwszym prezydentem Republiki Turcji. W 1922 roku stanął na czele ruchu nacjonalistycznego i obalając sułtanat zakończył epokę Imperium Ottomańskiego. Po proklamowaniu republiki przeniósł stolicę kraju ze Stambułu do Ankary, wprowadzając autorytarne rządy i modernizację oraz europeizację kraju. W Marmaris widziałam okazały pomnik przywódcy z napisem „Peace at home, Peace in the world”, czyli „Pokój w domu, pokój na świecie”. Piękne przesłanie, ale historia tego kraju to dzieje wojen i walk o wpływy w regionie.

Obecnie Turcja aspiruje do członkostwa w Unii Europejskiej i w 1999 roku uzyskała oficjalny status kraju kandydującego. Strategiczne położenie sprawia, że państwa wspólnoty muszą liczyć się z decyzjami zapadającymi w Ankarze. Przeciwnicy wstąpienia Turcji do Unii Europejskiej wskazują m.in. na odmienność kulturową, politykę względem Kurdów, kwestię Cypru Północnego, nieuznawanie za ludobójstwo zbrodni dokonanej na ludności ormiańskiej w czasie I wojny światowej i fakt, że tylko 3 proc. kraju leży w Europie.

Relacje polsko-tureckie to nie tylko historia wielu wojen i podbojów. Zawsze myśląc o Turcji przytaczam niezwykły w swojej wymowie fakt, że było to jedyne państwo, która nie uznało rozbiorów Polski. A przecież mieliśmy za sobą trudne stulecia i wojny prowadzone ze zmiennym szczęściem. „Poseł z Lechistanu jeszcze nie przybył” – oznajmiano na tym dworze przez wiele lat w czasie przyjęć zagranicznych przedstawicieli. Prawda, że piękne? Dla innych państw Polska wtedy nie istniała.

Kurorty

Piaszczyste plaże, przejrzysta i ciepła woda w morzu, świetna infrastruktura i naprawdę dobre hotele to mocne atuty tureckiej oferty turystycznej. Dla miłośników aktywnego spędzania czasu jest również wiele propozycji – rafting, aquaparki, nurkowanie.

Alanya była pierwszym miastem jakie poznałam. Zaskoczyła mnie duża liczba… zakładów fryzjerskich. Młodzi mężczyźni przychodzą tam nie tylko dla ładnej fryzury. To również miejsce spotkań towarzyskich.
Od strony lądu Alanya jest otoczona górami Taurus. Nad miastem góruje twierdza obronna z trzema wieżami. Miałam okazję podziwiać okoliczne krajobrazy z pokładu statku. Miasto było kiedyś bazą wypadową dla piratów. Wokół jest mnóstwo pięknych grot – Grota Kochanków, Jaskinia Piratów.
Atrakcją regionu jest również przepiękna plaża Kleopatry. Przyciąga swoją legendą i bogatą ofertą dla amatorów sportów wodnych. To tutaj – jak głosi legenda – królowa Egiptu spotykała się z Markiem Antoniuszem. I dziś jest miejscem romantycznych spotkań. Wzdłuż plaży ciągnie się malownicza (i wygodna dla wózkowiczów) promenada.

Turgutreis to biało- niebieskie miasteczko położone nad Morzem Egejskim. W mieście jest dużo zieleni, ale szczególnie urokliwy jest Sabanci Park, gdzie znajduje się m.in. okazały pomnik admirała Turgut Reisa, od którego miasto przyjęło nazwę. W samym centrum stoi biały meczet z dwoma minaretami. W soboty miasto zamienia się w jedno wielkie targowisko. Duży wybór towarów, zgiełk, dobijanie targu robią duże wrażenie. I ja dałam się ponieść tej atmosferze. W Turcji warto kupić wysokiej jakości artykuły skórzane, wyroby rękodzieła, chałwę i oczywiście lokum, czyli rachatłukum –słynny deser, który nasi przodkowie przywozili z wypraw wojennych.

Bodrum to tureckie Saint Tropez. W starożytności nosiło nazwę Halikarnas i to właśnie tutaj znajdowało się Mauzoleum – jeden z siedmiu cudów świata. Tu też urodził się Herodot, nazwany przez Cycerona „ojcem historii”. W centrum stoi zamek św. Piotra, warownia zbudowana przez joannitów w XV wieku. Dla wózkowiczów dostępny jest tylko dziedziniec. W pobliżu jest piękna promenada i marina, a w licznych uliczkach sprzedawcy zachęcają do zakupów albo przynajmniej do krótkiej rozmowy.
Skusiłam się na pyszne lody dondurma, których warto spróbować choćby ze względu na krótki, żonglerski show prezentowany przy sprzedaży.

Marmaris tętni życiem, jest pełne kolorów, dźwięków, zachwyca bujną roślinnością. Plaża jest wąska i bardzo zatłoczona, ale pobliska promenada zachęca do spacerów. Dorodne palmy, bugenwille, oleandry dały tu z siebie to, co najpiękniejsze. Przy odrobinie szczęścia można tam spotkać chłopaka sprzedającego świeże małże. Najlepiej smakują z dużą ilością soku cytrynowego. Polecam. Głównym zabytkiem miasta jest zamek zbudowany w 1044 r. p.n.e., później odnowiony w czasach Aleksandra Macedońskiego, a w XVI wieku rozbudowany przez sułtana Sulejmana Wspaniałego.

Rodos

Wycieczkę z Marmaris na Rodos zarezerwowałam z Polski na kilka dni przed przylotem do Turcji. Polskie biuro działające na miejscu oferuje wiele wycieczek, również z polskim przewodnikiem. Mnie i koleżankę odebrano spod hotelu samochodem osobowym. Rejs promem trwał ok.50 minut. W czasach starożytnych u wejścia do portu stał ogromny posąg Heliosa. Kolos Rodyjski był jednym z siedmiu cudów świata starożytnego. Podobno są plany odbudowania gigantycznego pomnika. Mury obronne miasta Rodos są widoczne już z daleka. Dziś już niczego nie bronią, a zachęcają i kuszą monumentalnym pięknem. Są pozostałością średniowiecznej fortyfikacji.

Z portu Mandraki na Stare Miasto można dostać się jedną z dziesięciu bram. Brukowane uliczki krzyżują się pod kątem prostym. Mimo pewnych nierówności, całkiem swobodnie można się tu poruszać na wózku inwalidzkim. Mnóstwo ludzi, straganów, sklepików i kafejek. A wśród turystów sporo Polaków. Ruiny i pozostałości dawnych budowli stanowią naturalną scenografię dla całkiem współczesnego, wielojęzycznego zgiełku. Najważniejsze zabytki miasta Rodos to m.in.: pałac Wielkich Mistrzów, meczet Ibrahima Paszy, meczet Sulejmana. W ciągu kilku godzin nie można zobaczyć wszystkich atrakcji, ale można nabrać apetytu na historyczno-kulturową mieszankę przyprawioną dużą ilością greckiego słońca.

Wypoczynek w cieniu polityki

„Obywatelom polskim przebywającym aktualnie w Turcji zalecamy zachowanie najdalej idącej ostrożności” – tak zaczyna się komunikat Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla podróżujących do tego kraju. I choć zamachy terrorystyczne oraz zamieszki, jakie miały ostatnio miejsce, nie były wymierzone bezpośrednio w turystów, to strach i obawy przed wyjazdem są całkowicie uzasadnione.

Sami Turcy bardzo boleśnie odczuli zmniejszone zainteresowanie ich krajem.
Pobyt w Marmaris w lipcu 2016 zapowiadał się jednak bardzo spokojnie. Kameralny hotel, oddalony od gwarnej promenady o kilkaset metrów, zapewniał spokój i wszelkie wygody, jakich oczekiwałam. Nie zawiodłam się też, jeśli chodzi o uprzejmość i gotowość pomocy. Było po turecku, czyli na najwyższym poziomie.

W nocy z 15 na 16 lipca w ciszę miasta wdarły się odgłosy przelatujących śmigłowców i huk wystrzałów. Razem z koleżanką postanowiłyśmy nie opuszczać pokoju. Włączyłyśmy telewizor. W wiadomościach informowano o zamieszkach w Ankarze i Stambule. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, że to co słyszymy, to ewakuacja prezydenta Turcji, który w tym czasie przebywał na urlopie w hotelu położonym ok. 1 km od miejsca naszego pobytu. Recep Erdogan został ostrzeżony przez turecki wywiad o próbie przejęcia władzy. Udało mu się opuścić Marmaris zanim grupa komandosów dotarła do miejsca jego pobytu.

Ryk silników i strzały w środku nocy nietrudno było skojarzyć z zamachem terrorystycznym lub początkiem działań wojennych. W Turcji są bazy NATO, kilka dni wcześniej miał miejsce zamach terrorystyczny w Nicei, więc można było również pomyśleć, że to działania odwetowe. Wszelkie spekulacje w takiej sytuacji są próbą wyciszenia własnego strachu. Po kilkudziesięciu minutach wszystko ucichło. Następnego dnia rodziny i znajomi od rana bombardowali nas pytaniami o nasze bezpieczeństwo, gdyż informacje o próbie puczu w Turcji obiegły już cały świat. Nigdy wcześniej nie dostałam tylu pełnych zaniepokojenia esemesów. W hotelu panował spokój, ale pracownicy byli małomówni, jakby przygaszeni. Wyczuwało się atmosferę przygnębienia i niepewności. W mieście też było spokojnie -żadnego wojska, czy choćby zwiększonej liczby policjantów.

A na Grand Bazaar handel kwitł w najlepsze. Sprzedawcy zerkali jednak na ekrany telewizorów, śledząc bieżące wiadomości. Przy próbie rozmowy na temat bieżących wydarzeń, machali tylko ręką, mówiąc „ech, polityka”. Potencjalnych klientów witali z uśmiechem, proponując coś do picia i zapewniając, że oglądanie nic nie kosztuje. Do zakupów zachęca też coraz częściej spotykany w tureckich sklepach napis „no hassle” oznaczający, ze kupujący nie muszą obawiać się nacisków, pośpiechu i nawet jeśli nic nie kupią, nie spotkają się z niechęcią ze strony sprzedawcy. Zakupy w Turcji to sama przyjemność, choć trzeba dużo cierpliwości, by przejść przez cały rytuał negocjowania ceny. Tureckie przysłowie mówi: „ Tajemnicą powodzenia jest wytrwałość”. I dotyczy to obu stron.

Jak w filmie

Nasze wyobrażenia o Turcji kształtują informacje medialne, wiedza historyczna, relacje podróżnych. Od niedawna również tureckie seriale ogromnie zyskują na popularności, bo kinematografia tego kraju nie była znana szerszej publiczności. Szczególnym powodzeniem cieszył się serial „Wspaniałe stulecie” opowiadający o czasach Sulejmana Wspaniałego.
Zarówno w Turcji jak i na Rodos jest wiele śladów z tych czasów. Turcy zrobili film, w którym elita XVI-wiecznego państwa osmańskiego to ludzie światli, wykształceni, używający (pozwolę sobie wykorzystać tu porównanie Zbigniewa Herberta) miecza i trucizny jak lekarstwa, czyli – tylko w razie potrzeby. Mieszkanki haremu natomiast są sprytne, piękne, mocą urody i pieniądza zdobywają to, czego pragną. I nawet jeśli ta wizja nie jest do końca prawdziwa, to przecież trudno Turkom odmówić prawa do przedstawiania swojej historii w sposób barwny i ciekawy, a na pewno zachęcający do szukania prawdy historycznej. Turcję warto poznawać na wszelkie sposoby, bo to kraj niejednorodny, niezwykły i cudownie fascynujący.

Zobacz galerię…
Lilla Latus, fot. archiwum autorki

Data publikacji: 01.03.2017 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również