Prorok dnia powszedniego, czyli sekrety płci i mitologii

Motto:

"Niewytrącalny współudział, jaki ma energia mitologiczna we wszystkim, co się składa na praxis swoiście ludzką - technologiczną, społeczną, intelektualną, artystyczną, seksualną - rodzi odżywające stale pragnienie, by samą treść świadomości mitycznej zakląć w słowa, którymi można by z równą swobodą manipulować jak zwykłym zasobem mowy organizującej doświadczenie. Nie potrafimy uniknąć tych prób; nie potrafimy wyrzec się nadziei, że język nasz, zniewolony historycznie przemocą doświadczenia, potrafi je skokiem przekroczyć".

Leszek Kołakowski "Obecność mitu"

Niewidomi o dużej wiedzy, rozwiniętej wyobraźni i umiejętności wnioskowania przyczynowo-skutkowego zadziwiali mieszkańców starożytnej Hellady wielką swobodą z jaką poruszali się w świecie symboli, biegłością logicznego rozumowania i „widzenia” nadchodzących zdarzeń. Widzieli dalej niż mogli dojrzeć, bo jak powiadają poeci „patrzyli oczyma duszy” i chyba byli pierwszymi śmiertelnikami, którzy chcąc nie chcąc „sięgali tam gdzie wzrok nie sięga”!

Miary rozkoszy

Tejrezjasz, jeden z najsłynniejszych wieszczków starożytności, nie widział, ale cieszył się nadzwyczajnym słuchem. Gdy został oślepiony, Pallas Atena tak przemieniła jego uszy, iż rozumiał mowę wszystkich ptaków. W ówczesnej Grecji, przepowiadanie z lotu tych skrzydlatych zwiastunów niebios było na tyle powszechne, że wyraz oznaczający „ptaka” można było traktować jak synonim wróżby. Jemu do prognozowania służyły nie tylko szyki i kierunki przelotów, ale również trele, kląskania i śpiewy. Nasłuchując pełnił funkcję antycznego radaru, ale prócz niedyskrecji lazurowego firmamentu nieobce mu było również to, co ludziom w duszy gra, tym bardziej, że przeżył transseksualną metamorfozę i odkrył tajemnice obydwu płci. Gdyby trzymał język za zębami, to może obeszłoby się bez większych dramatów, ale on ujawnił ludziom to, czego wiedzieć nie powinni.

Jeszcze jako dobrze widzący młodzian miał upodobanie do samotnych górskich wędrówek i podglądania tajemnic przyrody. Celem jego wypadów były groty i szczyt Kyllene, najwyższej góry na Peloponezie. Innym razem wspinał się na skalne pustkowia równie wyniosłego Kitajronu, gdzie – jak głosiła wieść gminna – Zeus i Hera spełnili swe potajemne zaślubiny.

Pewnego słonecznego poranka na górskiej ścieżce spotkał dwa spółkujące węże. Zabił samicę i jak to w mitach bywa, niespodziewanie został przemieniony w kobietę. Był nią tak długo, aż spotkał kolejną wężową parę. Wtedy uśmiercił samca i w ten to banalnie prosty sposób, znów na powrót stał się mężczyzną. Od tamtej pory zasłynął z hermafrodytycznej samowiedzy i znajomości sekretów obu płci.

Jego sława dotarła do olimpijskich bogów. Wzbudził zainteresowanie Zeusa i Hery, którzy właśnie wybrali się na sentymentalną przechadzkę ścieżkami swojej młodości. Jako jedynego wtajemniczonego, zapytali: „Kobiecie, czy mężczyźnie, miłość sprawia więcej rozkoszy i daje więcej przyjemności?” Niczego nie podejrzewając, szczerze zapewnił, że gdyby rozkosz miłosna składała się z dziesięciu części, kobieta miałaby z niej dziewięć, mężczyzna tylko jedną.

Jak się jednak okazało, nowina była z gatunku tych, o których, przy paniach, mówić nie wypada! Hera wpadła w furię i oślepiła Tejrezjasza, do żywego oburzona ujawnieniem sekretu intymności aktu miłosnego. Zeus natomiast wynagrodził Tebańczyka obdarzając go mocą proroczą i siedmiopokoleniową długowiecznością.

Nierozwiązana zagadka praprababki i prapradziadka

Okazuje się, że „dwa w jednym”, to pomysł stary jak dzieje świata. To, że ludzkość dzieli się na dwie płci, że dopiero połączenie tych płci tworzy komplementarną całość, fascynowało człowieka od zarania świadomości. Motorem tej fascynacji był nie tylko erotyzm, ale również przemożna chęć poznania tajemnicy i rozwikłania zagadki – usytuowanej w zasięgu wszystkich zmysłów, a tak dalece ukrytej i nieodgadnionej, że dostępnej chyba tylko istotom obdarzonym zdolnościami pozazmysłowymi. Któż nie chciałby wiedzieć co tak naprawdę myśli i przeżywa partner erotyczny!? Źródłem przemożnej siły poznania najbardziej intymnych jego przeżyć jest odwieczna ludzka tęsknota do pełni i do pierwotnego porozumienia, skłaniająca do zamyślenia nad przyczyną, istotą i sensem tajemnicy płci przeciwnej. Liczne pomysły i refleksje związane z obnażeniem tego sekretu można odnaleźć w wierzeniach i mitach wielu ludów świata, szczególnie w ich archaicznej fazie. Antyczna Grecja rozwikłanie tego zagadnienia powierzyła niewidomemu Tejrezjaszowi. Przypomnijmy, że tam i wtedy wiedza o płci traktowana była jako boska tajemnica, na równi z tajemnicą ognia, za której wyjawienie w górach Kaukazu okrutne męki znosił Prometeusz.

Platon w opowieści o Androgyne, człowieku dwupłciowym, wyobrażał go sobie w postaci kuli, bo tylko w takim kształcie – jak przypuszczał – mógł być całością doskonałą. Ta struktura została następnie podzielona na dwie połowy i rozrzucona po świecie. Odtąd połowy stale się nawzajem poszukują, dążąc do zjednoczenia. W obrazowy i charakterystyczny dla swojej epoki sposób zdefiniował ten przypadek Alojzy Osiński w „Słowniku mitologicznym” wydanym w Warszawie w roku 1806. Ten trzytomowy leksykon tamtych czasów podaje dziś trochę zabawnie brzmiącą definicję dwupłciowości:

„ANDROGYNES, istoty ludzkie maiące podwoyną płeć, dwie głowy, cztery ręce, i tyleż nóg. Bogowie, mówi Plato, utworzyli naprzód człowieka w postaci okrągłey ze – płcią podwoyną i ciałem. Ci dway ludzie tak ogromney byli postaci, że przedsięwzięli walczyć z bogami – Jowisz rozgniewany, miał ich zatracić; ale nie chcąc wyniszczać rodzaiu ludzkiego, przestał na ich rozdzieleniu, aby ich osłabił, i odiął tę śmiałość. Na Apollina zdano, żeby te dwie połowy urządził i pępek jest mieyscem, gdzie ten bóg skóry powiązał. Wielu utrzymuje rabinów, że Adam stworzony był z jedney strony mężczyzną, a z drugiey kobietą, i że te dwa ciała bóg potem rozdzielił.”

W tomie pierwszym nieco młodszej „Encyklopedii powszechnej” zacnego warszawskiego księgarza i typografa Samuela Orgelbranda z roku 1859, pod hasłem „androgina”, znajdujemy takie jeszcze uzupełnienie: „Androginizm stanowi także mit w starożytności, którego ślady napotykamy u Mojżesza i Platona. Wyobrażali sobie bowiem starożytni, że mężczyzna i kobieta w początku stanowili jedną całość, podwójną ze względu na postać, lecz jedną w chęciach i działalności i że ta istota rozdzielona następnie na dwie, dała początek rodzajowi ludzkiemu takiemu, jakim jest dzisiaj.”

Warto w tym momencie przypomnieć, że motyw dwu dobrze pasujących do siebie części w antycznej Grecji występuje nie tylko w rozważaniach filozofów i twórczości artystów, ale miał też praktyczne zastosowanie w życiu codziennym. W powszechnym użyciu były tzw. sýmbolony, pierwotnie oznaczające niewielki, rozłamany na pół przedmiot z metalu, kości, wypalonej gliny, drewna, jak np. pierścień czy tabliczka. Połówki te stanowiły znak rozpoznawczy dla dwóch osób, które łączyła umowa, wiązało pokrewieństwo, jednoczyły przyjacielskie zobowiązania czy obietnica wzajemnego wsparcia. Gdy z odległych stron przybywał ktoś nieznajomy – syn, przyjaciel lub wspólnik sojusznika – okazywał połówkę pierścienia lub tabliczki. Dopasowywano do siebie krawędzie obu części i można było mieć pewność, że przybysz jest osobą godną zaufania.

W tradycji żydowskiej funkcjonuje wyobrażenie świetlistej postaci Adama Kadmona, nadnaturalnych rozmiarów i olbrzymiego wzrostu człowieka-hermafrodyty, który powstał w pierwszych fazach procesu boskiej emanacji prowadzącej do stworzenia świata. Ziemski Adam został stworzony na obraz Boga (Rdz (Księga Rodzaju) 1, 26-7), a bezpośrednio na podobieństwo Adama Kadmona. Wszystkie światy znajdują odzwierciedlenie w „przedwiecznym człowieku”. Zgodnie z przekazem kabalistycznym dusze ludzi były niegdyś cząstką wielkiej duszy Adama, a dusze tych, którzy potrafią sobie nawzajem w życiu pomagać, wywodzą się z podobnych okolic adamowej duszy. Praczłowiek po stworzeniu był androginiczny, ponieważ w Pięcioksięgu zapisano, że Bóg stworzył go „jako mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1, 27). Ewa jako osobna istota zaistniała w wyniku przecięcia pierwotnego androginosa na pół. Ponieważ płeć androginosa nie jest znana lub jest on/ona przedstawicielem trzeciej płci, trzeba ją/jego traktować raz jako mężczyznę, raz jako kobietę, raz jako jedno i drugie, a czasami jako żadne z nich. Androginos musi zostać obrzezany i wypełniać wszystkie nakazy obowiązujące mężczyznę, nie jest jednak tym samym co osoba pozbawiona cech płciowych, czyli tumtum, której płeć jest nieokreślona.

W wyobrażeniach starożytnych Chińczyków istniał wszechświat prezentowany jako stała jedność złożona z: jin – siły żeńskiej, która jest głębinowa, mroczna, przyjmująca i słaba oraz z: jang – siły męskiej, wyżynnej, świetlistej, twórczej i mocnej. Kosmos tak wyobrażony jest nie zróżnicowany i dwupłciowy zarazem, a mężczyzna i kobieta noszą w sobie dopełniające się potencjały o charakterze kosmicznym. Ich zbliżenie prowadzi do harmonijnej jedni. Mity podobne do greckich i chińskich, do dziś przetrwały wśród ciemnoskórych mieszkańców Afryki. Androgyniczną postacią jest też słowiański Światowid, poprawnie – Sventevith czyli Pan Świętej i Nadprzyrodzonej Mocy. Jeden z jego wizerunków zwany idolem zbruczyńskim eksponuje krakowskie Muzeum Archeologiczne. Archetyp androgyna – boskiego protoplasty rodzaju ludzkiego, występuje w starożytnych mitologiach Egiptu, Indii, Australii i Oceanii. Nie oznacza to jednak, że zajmujemy się naprędce odkurzonym zagadnieniem minionych epok lub zapomnianych cywilizacji.

Wybitny współczesny myśliciel, Leszek Kołakowski, w zbiorze esejów pt. „Obecność mitu”, rozważa skuteczność mitu w przezwyciężaniu poczucia „obojętności świata” i zwraca uwagę na transcendentalne aspekty dwupłciowości: „Sprzysiężenie erotyczne wydaje się stwarzać warunki dla złudzenia tożsamości zupełnej, a w napięciu swoim demaskuje istotną treść wszystkich naszych niezaspokojeń, które dlatego z taką łatwością poddają się opisowi w symbolice seksualnej. Objawia, że fenomen obojętności świata skorelowany jest z przeżyciem samoidentyfikacji świadomości i że w samym akcie owego rozpoznawania siebie zawiera się nieodwracalnie przejrzysta separacja wobec reszty bytu; że doświadczamy tej separacji jako obojętności świata.”

Tejrezjasz, jako jeden z niewidomych, za przyczyną swojej dysfunkcji był zmuszony do praktycznego posługiwania się symbolami, a sytuacja w jakiej się znajdował skłaniała do uruchomiania mechanizmów samorealizacji i ustawicznego usuwania separujących barier, co określało sens i kierunek jego poznawczych poszukiwań. Nie oznacza to, że obojętność świata jest doświadczana przez wszystkich niewidomych jednakowo; dla jednych bywa bodźcem stymulującym do rozwoju, a dla innych powodem ograniczenia spontaniczności, tłumienia reakcji emocjonalnych lub unikania kontaktów społecznych. Mity, które stworzą lub odziedziczą i według których będą starali się zrozumieć świat wraz z jego rzeczywistością społeczną, są specyficznymi zbiorami słów umożliwiającymi językowe przekraczanie granicy doświadczenia. Kołakowski dodaje: „W intymności erotycznego spotkania próbujemy każdorazowo przywrócić realność odwiecznemu mitowi androgyne; wydaje się, jak gdyby istotnie – zgodnie z popularnym wierzeniem – nostalgia zagubionej połówki, pragnącej ponownie stać się częścią nieszczęśliwie rozszczepionej całości, ożywiała naszą interesowność seksualną. Przedzierając się jakby przez skórę erotycznego wspólnika, próbujemy przywłaszczyć sobie jego cielesność w sposób wszechstronny, całością dostępnych środków odbioru, dotrzeć do drugiej osoby tak, by znieść bez reszty wszelkie poczucie różności, dostąpić wzajemnego wchłonięcia. W asymetrii normalnego obcowania erotycznego ekspansywna, męska połówka wydaje się zmierzać ku temu, by zostać pochłoniętą; odbiorcza, kobieca – by pochłonąć raczej.”

Tylko na wpół mitycznemu Tejrezjaszowi zdarzyło się pochłaniać, a przy innej okazji, być pochłanianym. Znalazł się po drugiej stronie lustra i odkrył tam samego siebie! „Mgła niepewnej intuicji, kiedy się skrapla w języku, nie nabiera przez to jeszcze odkrywczych wartości; umiemy wszelako – albo sądzimy, że umiemy – odróżnić w mowie mitycznej to, co jest osadem rzeczywistej koncentracji uczucia i wyobraźni, od tego, co jest luźnym kaprysem” – zauważa L. Kołakowski.

Granice płci i kalectwa

W tym roku na ekranach polskich kin gościł film Kitano Takeshiego, którego tytułowym bohaterem jest niewidomy wojownik i masażysta – Zatoichi wędrujący po wsiach i miasteczkach starożytnej Japonii – on także ma zdolność widzenia pozazmysłowego; wyczuwa napastnika przez ściany i słuchem odgaduje liczby jakie za moment ukazują się podczas gry w kości. Cierpliwie i z pokorą poszukuje swojego miejsca wśród ludzi i wciąż na nowo wyzwala się z ciasnego gorsetu w jaki ubrał go los, ówczesne prawo i obyczajowość.

Pojawia się tam, gdzie może być pomocny drugiemu człowiekowi. Potrafi leczyć i walczyć – jest doskonałym masażystą i z niemniejszym powodzeniem posługuje się mieczem. Ludzie, których wspiera, to wieśniacy, przekupnie, podejrzane postacie z półświatka oraz wędrowne gejsze. Jedna z nich o imieniu Osei – bywa mężczyzną; to jej sposób na życie, ale nawet wtedy gdy perspektywa bycia mężczyzną staje się dla niej jeszcze bardziej kusząca, ona woli pozostać przy swojej płci. Ten wątek i naturalny sposób jego przedstawienia jest charakterystyczny dla postrzegania ról kobiety i mężczyzny w wielowiekowej kulturze japońskiej.

Już w drugiej połowie XII wieku znaczną popularnością w Japonii cieszyła się powieść „Torikaebaya”, co znaczy „A gdyby tak zamienić”. Jest opowieścią o perypetiach brata i siostry. Każde z nich czuje skłonność do życia w roli płci przeciwnej. Zamieniają się więc: brat zostaje damą do towarzystwa, a siostra otrzymuje rangę radcy i poślubia córkę ministra… Droga osobistego rozwoju obojga obfituje w setki niespodzianek, ale prowadzi do punktu wyjścia – na koniec wracają do swoich płci. Znamienne, że już wówczas w Japonii zastanawiano się nad wykroczeniem poza granice obyczaju, rygorystycznie i jednoznacznie określającego społeczny wizerunek kobiety i mężczyzny – nie wykluczając możliwości prób i poszukiwań. Japończycy nigdy nie uważali tej powieści za skandalizującą.

Choć motyw damsko-męskich przebieranek nie jest obcy również i sztuce aktorskiej w Europie, np. w starożytnej Grecji, to trzeba podkreślić, że do dziś w tradycyjnym japońskim teatrze kabuki role kobiet odgrywają specjalnie szkoleni mężczyźni – onnagata. Legenda głosi, że ten teatr został zainicjowany w XVII wieku przez kobietę o imieniu Okuni pochodzącą z prowincji Izumo. Przez jakiś czas aktorkami były w nim dziewczęta, jednak wkrótce zostało to uznane za niemoralne i szogunat zabronił im występowania na scenie. Wtedy zastąpili je młodzi mężczyźni, odgrywający wyłącznie role kobiece, i ta tradycja przetrwała do dziś.

Aktorzy onnagata nie są uważani za transwestytów, ich tożsamość seksualna nigdy nie jest kwestionowana czy ukrywana, po prostu są specjalistami odgrywającymi role kobiet, zaś po spektaklu zakładają garnitury i krawaty.

„Popularność Zatoichiego – oraz takich bohaterów jak Osei – mówi nam o Japonii coś niezwykle ważnego: że nawet w najbardziej zhierarchizowanym społeczeństwie, w którym istnieją sztywne podziały pomiędzy ludźmi należącymi do różnych klas wyznaczonych przez status społeczny, płeć czy kalectwo, ludzie marzą o wolności i potrafią ją dla siebie odnaleźć. Ślepiec przekracza granice narzucone mu przez kalectwo, a Osei – przez płeć. Historia Zatoichiego jest naprawdę historią wyzwolenia” – na łamach styczniowego numeru (2005 r.) „Wiedzy i Życia” napisała Anna Zalewska, która na co dzień prowadzi zajęcia językowe w Zakładzie Japonistyki i Koreanistyki, Uniwersytetu Warszawskiego.

Intuicja zantropomorfizowana

Dwupłciowość Tejrezjasza u jednych wzbudza zadumę, drugich dziwi, a innych gorszy. Nie można zapominać, że jest on na poły postacią mitologiczną, a na poły historyczną. Pomijając powody, dla których z jego legendą zrosło się przeświadczenie o niezwykłym zdarzeniu psychosomatycznym, trzeba zauważyć, że tak jak w innych bajkach, tak i w tej ujawnia się bardzo ludzkie pragnienie poznania „drugiej strony medalu”, za jaką zazwyczaj partnerzy uważają doznania tego, z którym właśnie chcą być najbliżej. Jeśli spojrzeć na Tejrezjasza tylko w aspekcie mitycznym, to warto zauważyć, że w jego legendzie pobrzmiewają echa pradawnego mitu o kobiecie i mężczyźnie, jak również wciąż nie zweryfikowanej hipotezy genetycznej, zakładającej, że kiedyś w najodleglejszej przeszłości stanowili jedną istotę, a później dopiero zostali rozdzieleni.

Zresztą marzenie o harmonijnej i trwałej jedności tego co kobiece, z tym co męskie, towarzyszy człowiekowi od zawsze. Piękną ilustracją tego wątku może być przypowieść o młodzieńcu imieniem Hermafrodyt, synu Hermesa i Afrodyty, na wieki zespolonego z nimfą Salmakis.

Od najdawniejszych czasów egzystencja człowieka pozbawionego wzroku i tym samym skazanego na dotkliwą izolację w kontaktach sensualnych ze światem, była uwarunkowana jego samodzielnością w środowisku przyrodniczym i społecznym. Osiągał ją poprzez kompensację wrażeń wzrokowych. W relacjach proksymalnych, w bezpośrednim zasięgu dłoni, rozpoznawał otoczenie dotykając przedmioty opuszkami palców, natomiast, wraz z wydłużającą się odległością dzielącą dłoń od napotykanych obiektów, jako urządzenia transmitującego wrażenia dotykowe używał odpowiedniej długości kija. W czasach antycznych, ten właśnie kij, wraz z wyostrzonym słuchem i uwrażliwionym węchem stanowiły najprostsze wyposażenie wyrównujące jego wzrokowe niedostatki. Częste posługiwanie się taką „aparaturą” sprzyjało intensywnemu ćwiczeniu pamięci oraz myślenia symbolicznego, a w wielu wypadkach nieprzeciętnych zdolności intelektualnych, co w jeszcze większym stopniu potęgowało szansę na diagnozowanie zjawisk, opisywanie przedmiotów i doświadczanie świata z odległej, dystalnej perspektywy.

W poetyckim teatrze mitologicznej wyobraźni każda postać to znak, symbol i alegoria. Na tej scenie Tejrezjasza przypisano temu, co utajone i nieznane. Zaskakujące to, ale i prawdziwe, że do dziś peryferyjne obszary świadomości ludzie wciąż są skłonni kojarzyć ze ślepotą i ciemnością, w której można „poruszać się” po omacku, a o niewidomych mówi się, że żyją w świecie mroku. Jeśli więc są obywatelami tamtej krainy odgrodzonej szczelną zasłoną, wiedzą zapewne wszystko o tym, czego nie wiedzą inni posługujący się oczyma. Takie rozumowanie nie było zapewne obce autorom antycznego mitu.

Tejrezjasz nie jest jakąś mglistą zjawą, lecz osobowością o typowych dla człowieka atrybutach. Jest jednym z nas i w tym momencie staje się symbolem nadziei na poznanie tego wszystkiego co dziś jeszcze niewidoczne, ale wkrótce będzie wiadome. Mit czy zniekształcona opowieść historyczna, czyni z Tejrezjasza awangardę codziennego poznania i tego harcownika, który pierwszy ma odwagę zajrzeć w karty rozrzucone przez los, a przy okazji być jeszcze tego losu posłańcem i zwiastunem. Może to po prostu antropomorfizacja intuicji, przeczucia czy instynktu, które z biegiem czasu przekształcą się w niezłomną wiarę lub niepodważalną prawdę, a do których, jak do światła, dąży każdy z potomków Adama i Ewy. Podobnie funkcje mitów i mitografów charakteryzuje L. Kołakowski: „…całość praktycznych wysileń naszych mózgów, mięśni i serc wyposażona bywa w sens tylko dzięki obecności mitycznej warstwy egzystencji; przewody, którymi owa energia znaczeniotwórcza płynie ku wszystkim obszarom naszego praktycznego życia, wydają się czasem unieczynnione i niedrożne.”

Tejrezjasz w tradycji artystycznej

Mitologia grecka, niejako w opozycji do judeo-chrześcijańskiej, wykreowała postać proroka dnia powszedniego; Tejrezjasz specjalizuje się w udzielaniu porad praktycznych ułatwiających podejmowanie decyzji i funkcjonowanie w codzienności tamtych czasów. Wybitny badacz dziejów Grecji – Pierre Grimal nazywa go „tebańskim wieszczkiem do wszystkiego”. Dziś mógłby pełnić funkcję osobistego doradcy lub eksperta w biurze jakiegoś wojewody, sztabu wyborczego, partii politycznej lub szefa firmy zajmującej się, dajmy na to – promocją i reklamą. Ilustracją dla takiego spostrzeżenia może być mit o zgładzeniu Penteusa.

Czasy w jakich przyszło żyć niewidomemu wieszczbiarzowi nie były łatwe, niemal na każdym kroku pachniało krwią i zbrodnią. Musiał mieć mocne nerwy i sporo odwagi. Wiele ryzykował, gdy na przykład, przepowiadał zgubę porywczemu Penteusowi i przestrzegał by fanatyczny władca Teb, nie sprzeciwiał się coraz popularniejszemu kultowi Dionizosa, ale konserwatywny król wbrew ostrzeżeniom życzliwego jasnowidza, nie akceptował nowych, orgiastycznych rytuałów, a samego Dionizosa traktował jak oszusta i szarlatana. Próbował nawet spętać go łańcuchami, lecz bóg uwolnił się z więzów, a następnie podpalił pałac królewski, uprzednio podstępnie zachęciwszy swego antagonistę, aby udał się na górskie zbocze i na własne oczy zobaczył, jak świętują i bawią się Menady. Tam czekała na niego zbrodnicza pułapka.

Rozwścieczony i niedowierzający Tejrezjaszowi – Penteus udał się w leśne ostępy Kitajronu, by zaskoczyć kobiety tebańskie, uczestniczące w bachicznych orgiach. Ukrył się wśród sosnowych gałęzi, gdzie został przez nie dostrzeżony. Porwane ekstatycznym szałem rozszarpały go na strzępy gołymi rękami. Jako pierwsza zaatakowała króla własna matka, Agaue. Biorąc go w obłędzie za górskiego lwa, urwała mu głowę, umieściła ją na tyrsie i niosąc jak trofeum, wróciła dumnie do Teb. Z krwawiącą głową syna pobiegła do domu, a ochłonąwszy z radosnych upojeń, dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, czego się dopuściła.

Tragiczne wydarzenie stało się tematem malowidła umieszczonego na ścianie jednego z pompejańskich domów wydobytych spod popiołów Wezuwiusza. Nosi tytuł „Ukaranie Penteusa”. Obecnie znajduje się w zbiorach Museo Nazionale w Neapolu. Jeśli baczniej przyjrzymy się tej „obrazkowej” wersji zabytkowego reportażu, to z pewnością doszukamy się licznych analogii do mniej lub bardziej „batalistycznych”, drastycznych i bulwersujących scen prezentowanych w telewizyjnych doniesieniach z różnych zakątków świata.

W malarstwie europejskim Tejrezjasz nie doczekał swego portrecisty, natomiast w literaturze i kulturze jest obecny od czasów Homera, poprzez Sofoklesa i wielu, wielu innych aż po Jana Parandowskiego, Stanisława Stabryłę, Aleksandra Krawczuka i Zygmunta Kubiaka. Żyje też w poezji. Pisali o nim między innymi: A. Ch. Swinburne, A. Tennyson, T. S. Eliot. Ten ostatni, w wierszu zatytułowanym „Kazanie ogniste”, z nutką autoironii, naszkicował osobę naszego bohatera, w tym czasie, gdy szykuje się do ostatecznego przekroczenia granicy pomiędzy krainą zmierzchu i światem wiecznej ciemności.

O fiołkowej godzinie,
gdy oczy i plecy
Podnoszą się znad biurka,
gdy ludzka maszyna
Jak taksówka pulsująca czeka,
Ja Tejrezjasz, choć niewidomy,
pulsujący
Między dwoma żywotami starzec
O pomarszczonych wymionach, w tej fiołkowej godzinie,
Gdy łódź do przystani płynie,
Widzę, jak maszynistka już w domu, w porze herbaty,
Sprząta resztki śniadania, rozpala piecyk…

Tejrezjasz był natchnieniem i tytułowym bohaterem dla baletu, do którego muzykę napisał C. Lambert, a choreografię F. Ashton. Premierowe przedstawienie tańczącego „Tejrezjasza” odbyło się w 1951 r. na scenie londyńskiego Royal Ballet. Nawet i w tej dziedzinie sztuki legenda niewidomego wieszcza znalazła wymowny wyraz artystyczny uzmysławiający, że mityczny i racjonalny porządek nie muszą się wykluczać, choć bywają wobec siebie konkurencyjne, a czasem negujące, bo jak mówi Kołakowski: „Żadna argumentacja racjonalna nie poda zniewalających racji, które każą nam jeden lub drugi z owych porządków jednoznacznie ocenić jako pasmo cienia, osłaniające drugą, «prawdziwą» rzeczywistość; żadna nie pozwoli rozstrzygnąć, który z obu porządków – mityczny czy zjawiskowy – tworzy realny świat, który zaś począł się z imaginacji; w którym z nich raczej na jawie żyjemy, a który tworzy część marzenia sennego; który jest twarzą świata, a który jego maską.”

W 1917 r. G. Apollinaire napisał nadrealistyczny dramat w 2 aktach i 14 odsłonach pt. „Cycki Tejrezjasza” (Les mamelles de Tirésias, drame surréaliste), w Polsce wystawiony w 1962 r. J. L. Styan uważa, że tę sztukę inspirowaną przez popularną burleskę „Król Ubu”, można traktować „jako parodię dramatu z tezą na temat równouprawnienia kobiet.” Tam właśnie pojawia się zbuntowana Teresa z czerwonym balonem zamiast piersi, czyli kobiece wcielenie Tejrezjasza.

Antyczny mit jest wciąż inspiracją dla kolejnych pokoleń twórców, a ich podziw i zdumienie wzbudza nie tylko tejrezjaszowe prorokowanie i androgynia, która pozostaje atrybutem archaicznych bóstw manifestującym pełnię, pojmowaną jako jedność przeciwieństw, ale przede wszystkim stanowczość z jaką mityczny ślepiec wkracza tam, gdzie jeszcze innych śmiertelników nie było i dokonuje tego, co powszechnie uważa się za niemożliwe.

Henryk Szczepański

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również