„Sztuka jest przyjacielem nas wszystkich”

OPTAN w ocenie jego uczestników spełnia marzenia, daje radość i inspiruje do kreatywności, motywuje do rozwijania swego warsztatu artystycznego.

Im drewno gorsze tym lepsze
W 25. Ogólnopolskim Przeglądzie Twórczości Artystycznej Osób Niepełnosprawnych
w Grudziądzu wziął udział m.in. Henryk Ciesielski, jego wielokrotny uczestnik.
Na pytanie w jakiej dziedzinie występuje, odpowiedział, że jako rzeźbiarz – w drewnie i to raczej miękkim, bo jego specjalnością są płaskorzeźby.
A zapytany, jak długo się para tym rzemiosłem wyjaśnił, że w wieku 30 lat miał wypadek, potem szukał sobie zajęcia dodatkowego. Około 40 lat temu zaczął rzeźbić w drewnie.

N.S. Jaki to jest rodzaj rzeźby, czy Pana twórczość zmierza w kierunku ludowym?
H.C. Miałem też ludowe, ostatnio sa to płaskorzeźby ikon, czasem drewno samo wskazuje, co ma być wyrzeźbione.

N.S. Czy Pan jest po raz pierwszy na przeglądzie OPTAN?
H.C. Nie, ja należę to Teatru Życia od 2003 roku i jeździłem regularnie jeszcze na wcześniejsze plenery do Kałkowa, później do Ustki, a na OPTANIE od bardzo wielu lat jestem obecny.

N.S. Jak pan ocenia to przedsięwzięcie?
H.C. To jest nam, zwłaszcza osobom niepełnosprawnym, bardzo potrzebne. Dzięki temu dowiadujemy się wielu rzeczy, uzyskujemy wskazówki jak tworzyć, a po drugie mamy spotkania z kolegami czy koleżankami, również twórcami i to wszystko motywuje nas do lepszej pracy.

N.S. Co się dzieje z pańskimi dziełami, Pan jest sprzedaje, wystawia gdzieś?
H.C. Wystawy mam tutaj, w Grudziądzu, resztę przekazuję znajomym, rodzinie, jako prezenty. Na rzeźbienie masowe nie mam warunków. Mieszkam w bloku, a wiadomo w pokoju, w bloku trudno robić warsztat.

N.S. Skąd Pan bierze drewno, materiał do swej pracy?
H.C. Różnie, czasem ładne kawałki drewna można w lesie na wyrębie znaleźć, często z tartaku jakieś obrzynki, im gorsze drewno sękate, tym bardziej przydatne w tworzeniu.

N.S. Czego można rzeźbiarzowi życzyć? Pan jakimś kozikiem rzeźbi, prawda?
H.C. Tak i dłutkami takimi niedużymi, młotka nie używam, bo w bloku hałasować nie mogę, ale dłutkami ręcznie rzeźbię.

N.S. To przede wszystkim ostrych dłutek Panu życzę i wszystkiego najlepszego.
H.C. Dziękuję bardzo.

Linoryt to przygoda życia
Inną uczestniczkę przeglądu, Elżbietę Pyrę z Włocławka zapytaliśmy czym się aktualnie zajmuje?
E.P. Przez chwilę zajmowałam się malarstwem, ale tutaj, właśnie na OPTAN-ie, nastąpił przełom. Na przegląd została zaproszona pani profesor z Gdańska i dzięki niej pokochałam linoryt. Linoryt kolorowy – trudna sprawa, wymagająca, ale pochłonęło mnie to bez reszty. Początkowo bałam się tego. Wszystko zależy od osób, które przekazują nam informację. I tak to się wydarzyło.

N.S. Jak długo zajmuje się Pani linorytem?
E.P. Trzy lata, natomiast ogólnie działalnością twórczą – 10 lat. Dekadę temu we Włocławku wzięłam udział w programie z UE dla osób z niepełnosprawnością, żeby uruchomić rękę i od tego się zaczęło. Byłam autentyczną „świeżynką”, uczyłam się od postaw i się rozwinęłam.

N.S. Malarstwo porzuciła Pani całkowicie?
E.P. Nie, czasami, żeby odreagować i oderwać się od linorytu – bo pracuję z dłutami, czasami się pokaleczę, bolą mnie ręce – więc wtedy, żeby odpocząć, zajmuję się malarstwem.

N.S. Jaką technikę malarską pani stosuje.
E.P. Farba olejna i maluję wyłącznie szpachelką, nie używam pędzli.

N.S. Jeżeli chodzi o linoryt, jakie są główne motywy Pani wycinania?
E.P. Kiedy tworzyłam w linorycie czarno-białym była to przyroda, np. lśnienie jeziora, drżenie gałązki, sprawiało mi wielką przyjemność, a od kiedy weszłam w linoryt kolorowy zaczęłam tworzyć bajki dla dzieci, dla wnuczki konkretnie. Ona lubi gady, więc ja umieszczam je na linorycie i tworzy się bajka.

N.S. W jaki sposób odbijane są te linoryty, czy ma pani jakąś prasę do tego?
E.P. Nie, odbijam to ręcznie, dlatego jest to taka wymagająca praca. Jedynie w dwóch egzemplarzach trzech, czterech góra, ponieważ mam małe mieszkanie muszę się dostosować do warunków jakimi dysponuję.

N.S. W jaki sposób przygotowuje się matrycę do wydruku linorytu jeżeli to jest wielokolorowe?
E.P. To jest tak, że każdy kolor trzeba osobno wycinać i nakładać, to jest taka warstwowa praca. Elementy, które mają być białe wycinam i nakładam kolor, następnie znowu wycinam, nakładam kolor i odbijam. Żeby trafić za dwunastym, trzynastym kolorem w to samo miejsce używam szpileczek – to jest cała technika. Co do milimetra muszę sobie poradzić, ale pomimo tej ciężkiej pracy, bo to jest właściwie fizyczna praca, to sprawia mi to wielką przyjemność. To jest rehabilitacja, bo się rusza ręką i trzeba uruchomić głowę, żeby były pomysły. Trzeba uważać, bo ten projekt, który zrobię, odbijam w lustrzanym odbiciu, żeby wyszedł taki, jakiego potrzebuję.

N.S. Co Pani uzyskuje uczestnicząc w przedsięwzięciach tego typu jak OPTAN?
E.P. Jeżeli chodzi o mnie to dało mi bardzo wiele. Przyjechałam pierwszy raz w 2013 roku, zaczęłam rok wcześniej malować, interesować się plastyką i rozwinęłam się. Tu przyjeżdżają wybitni artyści, profesorowie uczelni, ja wykorzystałam ich wiedzę do maksimum, ponieważ dostałam się na podstawie swoich prac do Związku Polskich Artystów Plastyków, co dla mnie jest przygodą życia. Mam 65 lat i jestem przekonana, że jeszcze w tym wieku w jakiejś dziedzinie się rozwinę. W moim przypadku formuła OPTAN-u to dla mnie rehabilitacja. Nieustannie powtarzam, że to jest największa rehabilitacja kiedy głowa jest zajęta, ręce są zajęte, nie szukamy w internecie informacji, nie rozmyślamy co nam dolega tylko po prostu działamy, bez względu na nasze ograniczenia.

N.S. Gratuluję Pani i życzę wielu linorytowych pomysłów i wiele szczęścia.
E.P. Dziękuję serdecznie, pozdrawiam, wszystkiego dobrego.

Poznajemy nowych ludzi, pracujemy, uczymy się…
Z Bydgoszczy przyjechała na OPTAN – już nie pierwszy raz – Natalia Smogulecka.
Na pytanie jak długo para się muzyką, wokalistyką i czy ma w tym zakresie jakieś przygotowanie, odpowiedziała:

– Tak naprawdę śpiewam od dziecka, wszystkie uroczystości szkolne, apele itp.
uświetniałam, później zaczęłam uczęszczać na zajęcia wokalne do MDK, gdzie bardziej profesjonalnie zajęłam się śpiewaniem. Ukończyłam edukację artystyczną w zakresie sztuki muzycznej w Bydgoszczy na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego i obecnie jestem nauczycielem zajęć wokalnych w MDK.

N.S. Jak często uczestniczyła Pani w przeglądzie OPTAN i jak ocenia to przedsięwzięcie?
– Uczestniczyłam kilkakrotnie na pewno 5 razy. Zawsze jest to fajne doświadczenie, można sprawdzić swoje umiejętności, można poznać nowych ludzi. Mamy też okazję poza festiwalem uczestniczyć w różnych projektach w ramach Teatru Życia, które organizuje Centrum Rehabilitacji. Najfajniejszym było to, że nagrywaliśmy płytę z utworami pana Sławka Wierzcholskiego i ta płyta miała nominację do Fryderyków w kategorii album bluesowy, więc to było dla nas coś ważnego. Każdego roku są nowe osoby, które możemy poznać, są jurorzy, którzy się zmieniają, mają różne podejście i spojrzenie na nasze śpiewanie.

N.S. Jakie plany na najbliższy czas?
– Generalnie cały czas praca, będę przekazywać swoją wiedzę młodszym pokoleniom i chciałabym tez kształcić się w kierunku bardziej menadżerskim, aby też swoją karierą – w cudzysłowie – lepiej zarządzać.

N.S. Bardzo pani dziękuję i życzę ukończenia tych studiów i realizacji planów.
– Dziękuję bardzo.

Cenne i inspirujące doświadczenia
W konkursie piosenkarskim jako wokalistka występowła również Joanna Przyborowska.

N.S. Skąd Pani przyjechała na OPTAN i od jak dawna para się piosenkarstwem, muzyką.
J. P. Aktualnie mieszkam w Gdańsku a pochodzę z Lidzbarka Welskiego.
Od najmłodszych lat, od wieku przedszkolnego zawsze lubiłam występować, tworzę też własne kompozycje, piszę teksty. Szczególnie jest mi bliska poezja śpiewana, piosenka aktorska i w tym kierunku staram się rozwijać i takie też utwory wybieram dla siebie na konkursy, festiwale, projekty.

N.S. Czy ma Pani jakieś przygotowanie muzyczne?
J. P. Tak, ukończyłam Akademię Muzyczną w Łodzi na wydziale wokalno-aktorskim, specjalizacja wokalistyka estradowa.

N.S. w jaki sposób profesjonalna wokalistka trafiła na OPTAN?
J. P. Jestem od lat związana z projektem Teatr Życia realizowanym przez Centrum Rehabilitacji w Grudziądzu. W przeglądzie biorę udział już 7. rok z przerwami i mam okazję uczestniczyć w nagraniach płytowych, koncertach, projektach, które są też organizowane poza festiwalem. Jest to fajne doświadczenie muzyczne, sceniczne, inspiracja. Można poznać innych ludzi, artystów, którzy przyjeżdżają nas oceniać, jurorów ale także muzyków, z którymi współpracujemy, a więc jest to dla mnie bardzo cenne doświadczenie i także to, że możemy występować dla ludzi w bardzo różnych miejscach – nie tylko w Grudziądzu, to jest super sprawa.

N.S. Mówiła Pani o poezji śpiewanej, jakich autorów – chyba że własne kompozycje Pani preferuje – ceni sobie najbardziej?
J. P. Też śpiewam własne, ale oczywiście sięgam po gotowe teksty – Bolesław Leśmian, Jonasz Kofta, Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski, Tadeusz Woźniak, z którym miałam możliwość nagrywania płyty. Nie ograniczam się do jednego artysty, po prostu poszukuję i zawsze odkrywam ciekawą twórczość, ciekawych artystów.

N.S. Bardzo duży rozrzut, taki trochę eklektyczny repertuar…
J. P. To niej jest tak, że jest jeden artysta, którego uwielbiam, ale raczej utwór, który mi wpadnie w ucho i potem szukam innych utworów twórcy – więc taki sposób poszukiwania. Często tutaj, na festiwalu poznaję utwory, interpretacje, których wcześniej nie słyszałam i jest to bardzo inspirujące.

N.S. Jakie plany na przyszłość?
J. P. Chciałabym przede wszystkim koncertować, bo to daje mi największą radość, występować, grać własne recitale i żebym miała więcej repertuaru własnego, nie tylko covery, twórczość innych artystów, ale także własna – w tym kierunku chciałabym się rozwijać.

N.S. Czego Pani serdecznie życzę, dziękując za rozmowę.
J. P. Dziękuję bardzo, pozdrawiam.

Rozmawiał: Ryszard Rzebko, fot. pexels.com

Data publikacji: 11.09.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również