Teoretycznie jest dobrze?
Spotkanie rozpoczęło się od mocnego akcentu, w momencie gdy jeden z prelegentów Andrzej Klim zapowiedział, że omawiana inicjatywa ma być odpowiedzią na brak wystarczających działań rządu w kwestii aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnością. Na podkreślenie słuszności tej tezy na tablicy pojawił się slajd z licznymi wskaźnikami, spośród których najważniejszy informował o zatrważającej, sięgającej 26 proc. skali bezrobocia w Polsce.
Poza rządem oberwało się również organizacjom pozarządowym za brak współdziałania oraz ukierunkowania na wspominaną aktywizację, a nawet niepełnosprawnym za nieprawidłowe postawy, tzn. zaszczepioną przez rodziców roszczeniowość oraz brak samodzielności. Cała nadzieja na zmianę zaistniałej sytuacji według prelegenta leży w reorganizacji oraz daleko idących zmianach w obrębie wspomnianych NGO.
Kolejnym zaproszonym gościem był Maciej Jasiński, pracownik z niepełnosprawnością jednego z urzędów miejskich. To właśnie jego wystąpienie miało najwięcej wspólnego z praktyką, gdyż z autopsji zaprezentował problemy, z jakimi borykać się mogą ludzie w jego sytuacji. Według prelegenta to również niepełnosprawni powinni zmienić sposób postrzegania samych siebie na rynku pracy. Kluczowym punktem wywodu było zaniedbywanie przez osoby niesprawne kwestii wykształcenia. Okazało się bowiem, że większość z nich ma wykształcenie niższe od średniego.
Po chwili zainteresowania przyszedł czas na kubeł zimnej wody. Na arenie zmagań prelegentów pojawiła się pracownica Powiatowego Urzędu Pracy, Anna Hutnik. Pomimo niezłego przygotowania merytorycznego wykazała, że instytucje, które reprezentuje nie mają najmniejszego pojęcia o tym, jak realnie pomóc niepełnosprawnym. Teoretycznie dobrze przygotowana Anna Hutnik uświadomiła jedynie, że PUP również teoretycznie wie jak działać na polu aktywizacji. Zero nowych pomysłów, zero kreatywności.
Andrzej Klim oraz Piotr Masłowski wzięli na swoje barki odpowiedzialność za przedstawienie praktycznych propozycji walki z bezrobociem wśród niepełnosprawnych. Za przykład powiatu, który rozpoczął wdrażanie ich modelu posłużył Szczecinek.
Klaster NGO powiatu szczecineckiego
W powiecie szczecineckim funkcjonuje ok. 300 zarejestrowanych NGO na 77 tys. mieszkańców. Samo miasto chętnie wspiera wszelką aktywność organizacji, co skutkowało przekazaniem budynku na pomieszczenia dla lokalnych organizacji pozarządowych Tego typu zrzeszenie stało się pierwszym sygnałem do stworzenia Klastra. W 2010 roku zainicjowano tam projekt PROGRESSUS, czyli innowacyjny klaster NGO działający wraz z pracodawcami na rzecz aktywizacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Jego budowa została przedstawiona na poniższej grafice:
Współpraca na powyższych zasadach wywołała oczekiwany efekt synergii oraz uświadomiła uczestnikom imponującą ilość ich wspólnych zasobów, takich jak posiadany sprzęt oraz ludzie. Dzięki wspólnemu działaniu znacznie poszerzono spectrum jego odbiorców. W ramach projektu aktywowano szereg ułatwień dla wszystkich jego stron, takich jak wspólny wortal internetowy. Miał on służyć przede wszystkim wygodzie pracodawców poszukujących osób niepełnosprawnych do pracy.
Regularne szkolenia oraz warsztaty dla jego uczestników znacząco ułatwiły wejście do programu nowych organizacji. Testerzy uczyli się podziału pracy pomiędzy poszczególne jednostki, co znacząco wpływało na tempo ich rozwoju. Uczestnicy projektu z zadowoleniem ocenili efekty współpracy na zasadzie zaproponowanego im klastra. Jedynym i kluczowym problemem, był brak znaczącego zainteresowania projektem pracodawców, w których wciąż zbyt głęboko zakorzeniony jest negatywny stereotyp osoby niepełnosprawnej w roli pracownika.
Konferencja w ogólnym podsumowaniu wypada blado, ponieważ jak zawsze najgłośniej było o chęciach i planach, a zupełnie mało na temat konkretnych działań. W ostatecznym rozrachunku PROGRESSUS to dobry pomysł na rozpoczęcie kooperacji pomiędzy NGO, jednak bez zaangażowania pracodawców nie rozwiązuje w żadnym stopniu problemu bezrobocia wśród osób z niepełnosprawnością. Organizatorom gratulujemy pomysłów, jednak niepełnosprawni potrzebują realnych zmian, a nie kolejnych debat nad sensem ich wprowadzania.
Jarosław Ziemiński