Paweł Zaufal – między choreografią i terapią

Ślązak, chorzowianin. Ukończył Państwowe Policealne Studium Wokalno-Baletowe w Gliwicach gdzie również współpracował z Gliwickim Teatrem Muzycznym. Potem kontynuował swoją edukację w Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu. Występował m.in. na scenie Śląskiego Teatru Tańca w Bytomiu, w Teatrze Polskim w Bielsku Białej i Teatrze Śląskim w Katowicach.

– Jak Pana przedstawić?
– Jestem tancerzem, aktorem, choreografem i reżyserem. Obecnie prowadzę także zajęcia z seniorami z zakresu terapii kręgosłupa, stosując elementy jogi i ćwiczenia taneczne na poczucie ciała. Odbywają się one w ramach programu Sportowy Uniwersytet Seniora, adresowanego do mieszkańców Katowic powyżej 60. roku życia. Moją pasją jest przeplatanie się i oddziaływanie różnych dziedzin sztuki na siebie nawzajem, na widza, na życie. Spełniam się tworząc na scenie, prowadząc zajęcia na sali, jak i na salach szpitalnych jako medyczny klaun.

– Pomaga Pan ludziom ze specjalnymi potrzebami uwolnić emocje poprzez ruch. To również działanie terapeutyczne. Jak Pan to osiąga?
– Przez kilka lat, przed pandemią, współpracowałem z ośrodkiem rehabilitacyjno- oświatowym dla dzieci SORO na Osiedlu Tysiąclecia w Katowicach. Tam jest stała grupa ludzi ze specjalnymi potrzebami, którzy mają tam zapewniony pobyt dzienny, zajęcia i rehabilitację. Dzięki staraniom Instytucji Kultury im. Krystyny Bochenek – Miasto Ogrodów w Katowicach udało się zdobyć pieniądze na projekt artystyczny, który zakończył się spektaklem. Są to ludzie dorośli, część z nich jest na wózkach, są też osoby z zespołem Downa i innymi niepełnosprawnościami intelektualnymi. Tam też jest przedszkole, w którym także prowadziliśmy zajęcia. Do projektu zaprosiliśmy również uczniów z I Zespołu Ogólnokształcących Szkół Społecznych im. S. Konarskiego STO (Pałac Młodzieży w Katowicach), w kolejnym roku uczniów z Szkoły Podstawowej nr 54 im. Marii Konopnickiej na katowickim Giszowcu. Początkowo prowadziliśmy zajęcia osobno, a potem połączyliśmy te grupy i ludzie z ośrodka bardzo się cieszyli że przyszły do nich dzieciaki, a dzieciaki cieszyły się z poznania nowych ludzi. Nastąpiła pełna integracja. Te światy tak się do siebie zbliżyły, że często te kontakty trwają do dziś i przyjaźnie są kontynuowane. No i potem występ wspólny… To też bardzo ludzi zbliża.

– Widział Pan wymierne efekty swojej pracy?
– W trakcie zajęć jeden z uczestników z czterokończynowym porażeniem zrobił ogromne postępy. Obserwowaliśmy to także na nagraniach. Na początku nie po prostu nie mogliśmy się z nim porozumieć, bo nie mówił, tylko wydawał nieartykułowane dźwięki i nie rozumieliśmy co chce przekazać. Z czasem jego ciało tak się uruchomiło, a umysł przeszedł swoistą metamorfozę, że potrafił mimiką i gestem przekazać nam co chce powiedzieć. Przestał się wstydzić, zaczął z nami komunikować i był wartościowym członkiem zespołu.

– Czy nadal prowadzi Pan zajęcia z pogranicza sztuki i terapii?
– Oczywiście. Współpracowałem w tym roku z Domem Klultury na Koszutce, który prowadził projekt „(u)słyszalne” w ramach programu grantowego Kultura bez Barier, w ramach którego mieliśmy zajęcia dla dzieci niesłyszących i głuchych z Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Katowicach. Podobny projekt „Wytańcz To! – Ruch Intuicyjny i Naturalny” był też realizowany na Zawodziu Odbywały się tam Warsztaty Tańca Intuincyjnego, otwarte dla wszystkich chętnych, gdzie była pętla indukcyjna i tłumacz PJM. Mieliśmy kilka razy zajęcia z grupami z warsztatów terapii zajęciowej i świetnie się z nimi pracowało. Była także grupa z SORO na Tysiącleciu. W Domu Kultury na Zawodziu w czerwcu mieliśmy premierę „Zbrodni i Kary” z Teatrem Ubogich, w której współtworzyłem reżyserię i choreografię.

– Z jakimi osobami najtrudniej się pracuje?
– Trudno się pracuje ze zdrową, pełnosprawną młodzieżą, która przychodzi na zajęcia. Mają różny, często wypaczony i bardzo płytki obraz tańca, zajęci są smatrfonami i nie wierzą w swoje możliwości, łatwo rezygnują. Młodzież obecnie jest roszczeniowa i chce żeby spełniać ich oczekiwania, a nie są ciekawi tego, co im się zaproponuje. Ludzie z niepełnosprawnościami, seniorzy – są wdzięczni za poświęcony czas, są otwarci i ciekawi i otwarci na nowości.

– Jakie ma Pan plany na przyszłość?
– Pracuję jako wolny strzelec, angażuję się w różne projekty, m.in. współpracuję z offowym teatrem Sztukoffnia w Bytomiu. Pracuję w fundacji Czerwone Noski, dzięki której poszerzam warsztat artystyczny i wiedzę terapeutyczną i spotykam się z dziećmi w Szpitalu Miejskim w Chorzowie i w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Od września będę kontynuował pracę w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Młodzieży Niewidomej i Słabowidzącej w Chorzowie i prawdopodobnie, jak jakiś projekt ruszy, to w ośrodku SORO na katowickim Tysiącleciu. Poza tym praca w różnych teatrach, no i oczywiście zajęcia w Sportowym Uniwersytecie Seniora.

Zobacz galerię…

Rozmawiała Ewa Maj, fot. Aleksandra Szokiel

Data publikacji: 11.08.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również