Magdalena Orłoś
Magdalena Orłoś nie widzi od 12 lat. Po maturze zdiagnozowano u niej białaczkę i została zakwalifikowana do przeszczepu szpiku. Niestety, wskutek komplikacji po tym zabiegu straciła wzrok. Nie przeszkodziło jej to jednak w ukończeniu studiów i realizacji swych pasji. Sama to opisuje poniżej.
– Po czterech latach ratowania wzroku jeszcze funkcjonowałam samodzielnie. Wiadomo, że nie poznawałam za bardzo twarzy, bo nie miałam ostrości widzenia ludzi, ale chodziłam sama na zakupy, dojeżdżałam samodzielnie na studia. Widzenie było słabe, niewyraźne, ale było. Cen w sklepie nie widziałam, ale towar, owszem. I niestety, w 2008 roku w czasie kolejnej operacji, gdzie zastosowane było miejscowe znieczulenie, nie usztywniono mi prawidłowo głowy, przez co w trakcie zabiegu poruszyłam nią i doszło do komplikacji. Kiedy wybudziłam się po operacji, pierwszy raz nie wiedziałam, kto jest obok.
Przez siedem lat nie chciałam nawet dotknąć białej laski. Ale przychodzi taki czas, kiedy wszystkie możliwości się wyczerpują, wzrok nie wraca i dociera świadomość, że tak prawdopodobnie zostanie. Nikt nie daje żadnych szans przy martwych siatkówkach. Przychodzi „dół”, a potem są dwie drogi: albo można zacząć z niego wychodzić, albo się zatrzymać i być w żałobie przez wiele lat. Ja po utracie wzroku od razu przyjechałam do Wrocławia na studia. Było ciężko. Nie znałam nikogo, wtedy nie było asystentów, nawet poznane osoby słabowidzące lub niewidome nie rozumiały mojej traumy.
Po utracie wzroku żyłam jak osoba widząca, zapominając, że w domu są szafki czy futryny, a więc można się uderzyć. Dopiero teraz, po 14 latach, mam już takie odruchy, że ręką sprawdzam przestrzeń, żeby na coś nie wejść.
Na pewno łatwiej, kiedy trochę się widzi. Kiedy miałam resztki widzenia, bardzo pomagały mi kontrasty. Na czarnej patelni teflonowej łatwiej dostrzec ziemniaki, albo jajko sadzone.
Miałam też jasne talerze, na które nakładałam ciemne potrawy i ciemne talerze z jasnym jedzeniem. Kontrast jest bardzo ważny – wyjaśnia Magda Orłoś.
Pozostaje samodzielną osobą, a obecnie realizuje swoją kucharską pasję. W ramach fanpage’a Stay At Home TV realizuje cykl „Gotowanie w ciemno”, gdzie pokazuje swoje umiejętności kulinarne.
– Zaczęło się od niewinnego komentarza na profilu wrocławskiego dziennikarza Pawła Gołębskiego. To było na początku pandemii. Jakiś chłopak napisał: „może zrobisz kanał kulinarny, bo ja tylko wodę przypalam na herbatę”. Skomentowałam spontanicznie tę wiadomość, żartując, że mogę gotować w ciemno. Potem Paweł zadzwonił z pomysłem, żebyśmy coś ugotowali w internecie. Zrobiliśmy próbnego „lajwa” na Facebooku. Taką furorę to zrobiło, że kręciliśmy dalej. Dla mnie najważniejsze było to, żeby przełamać istniejący w społeczeństwie stereotyp niewidomej osoby, jako nieporadnej i niesamodzielnej. Dla ludzi najbardziej było zaskakujące to, że sobie tak świetnie radzę.
Magdalena Orłoś uczy internautów, co można ugotować z rzeczy, które znajdują się w lodówce. Podczas realizacji programu autorka może liczyć na pomoc kolegi i dziennikarza Pawła Gołębskiego. To on nadzoruje wszystko to, co dzieje się w kuchni.
Największym problemem jest dla niej robienie zakupów. wówczas prosi o pomoc asystenta osoby niepełnosprawnej, oraz smażenie naleśników – cały czas próbuje znaleźć sposób na równomierne rozlanie ciasta na rozgrzaną patelnię. Trudno jest wytłumaczyć, jakimi zmysłami to kontroluje. Koordynacja wzrokowo – ruchowa jest wyrobiona. Osoby, które nie widzą od urodzenia mają większy problem z gotowaniem. Magda Orłoś robi to odruchowo.
W „Gotowaniu w ciemno” opowiada też o swojej sytuacji jako osoby niewidomej. Gdy straciła wzrok odczuła, że jest traktowana w zupełnie inny sposób. Gdy idzie do urzędu czy lekarza z osobą towarzyszącą, ludzie nie zwracają się bezpośrednio do niej, tylko do przewodnika. – Tak, jak ja bym nie mogła podjąć jakiejś swojej decyzji, jakbym w ogóle nie myślała- podkreśla nasza rozmówczyni.
Niestety, w naszym społeczeństwie nadal panuje stereotyp osoby niewidomej nieporadnej życiowo. Magdalena Orłoś swoim działaniem udowadnia, że jest to błędne przekonanie.
– Nie jestem ekspertem kulinarnym, ale zawsze podkreślam, że chodzi mi o przełamanie stereotypów. Chcę pokazać, że człowiek niewidomy może zwyczajnie funkcjonować. Sprowokowały mnie też zadawane pytania, które budziły mój sprzeciw, np. czy Caritas dowozi mi jedzenie – mówi Magda Orłoś.
Cieszy się, że inicjatywa „Gotowanie w ciemno” dała m.in. takie rezultaty, że osoby niewidome zaczęły pokazywać, jak one gotują, albo że ktoś zrobił coś pierwszy raz od dawna i tym się pochwalił. Bo o to w tym właśnie chodziło – o wiarę we własne możliwości i przełamanie stereotypowego myślenia, może czasami nawet wobec samego siebie.
Ewa Maj, fot. fanpage Magdaleny Orłoś
Data publikacji: 02.02.2023 r.