W leczeniu SM należy jak najszybciej włączyć wysokoefektywne leczenie

prof. Monika Adamczyk-Sowa

Najnowsze dane wskazują, że niezależnie od postaci stwardnienia rozsianego, progresja występuje od samego początku choroby. Współistnieją dwa procesy: ostry lub przewlekły stan zapalny i proces nuerodegeneracyjny. Powodują one przyspieszone tempo atrofii mózgu i obniżoną jakość życia u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym.

– Oczywiście u tych pacjentów, u których występują częstsze rzuty choroby, pogarszanie się stanu neurologicznego i tempo atrofii mózgu jest większe niż u tych pacjentów, którzy są stabilni i którzy mają brak aktywności rzutowej, niemniej jednak u wszystkich pacjentów dochodzi do ubytku objętości mózgowej – stwierdza prof. Monika Adamczyk-Sowa kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Wydziału Medycznego w Zabrzu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, a także prezes Sekcji Stwardnienia Rozsianego i Neuroimmunologii Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.

– Wiemy, że w początkowych fazach choroby mózg korzysta z tzw. rezerwy neuronalnej, czyli mobilizuje nowe obszary, te nietknięte jeszcze chorobą, do aktywności podczas zadań, które były uprzednio wykonywane przez uszkodzone struktury. Dochodzi więc do przejmowania funkcji lub tworzenia się nowych połączeń pomiędzy neuronami i to warunkuje stosunkowo dobre funkcjonowanie. Jednak z czasem te mechanizmy stają się niewydolne, rezerwa neuronalna wyczerpuje się i wówczas wzrasta ryzyko progresji czyli neurodegenercji – dodaje prof. Adamczyk-Sowa.

Profesor uważa, że zgodnie z dostępną wiedzą w nowoczesnej terapii stwardnienia rozsianego należy jak najszybciej, zaraz po rozpoznaniu choroby, włączyć leczenie immunomodulacyjne.

– To jest kluczowe, bo im pacjent dłużej pozostanie w postaci rzutowo-remisyjnej, tym mamy większe szanse na uzyskanie spektakularnych efektów leczenia, a im jest bliżej postaci wtórnie postępującej, tym niestety mamy coraz mniejsze możliwości pomocy pacjentowi z zastosowaniem obecnie dostępnych leków – podkreśla specjalistka.

Profesor zaleca odejście od modelu eskalacyjnego leczenia, czyli stosowanie u wszystkich pacjentów najpierw leków o umiarkowanej skuteczności, a dopiero w przypadku niepowodzenia takiej terapii, zastosowania leków o wysokiej skuteczności.

Na świecie terapie wysokoefektywne są stosowane zarówno u pacjentów jako terapie pierwszego wyboru, jak i jako kolejny wybór. Coraz częściej jednak od tych właśnie terapii rozpoczyna się leczenie SM po to, żeby osiągnąć u pacjentów utrzymujący się przez wiele lat brak jakiejkolwiek aktywności choroby – zarówno widocznych objawów, jak i aktywności rezonansowej.

W Polsce wiele terapii wysokoefektywnych jest zarejestrowanych, ale dostęp do nich jest obwarowany rygorystycznymi zapisami. W terapii refundowanej w ramach programów lekowych wciąż stosowany jest model eskalacyjny, leki wysokoefektywne stosuje się dopiero jako leczenie drugiej linii. Obecnie podejmowane są wysiłki, aby to zmienić, by polscy pacjenci mieli możliwość wcześniejszego leczenia lekami wysokoefektywnymi.

W leczeniu SM do dyspozycji jest wiele terapii immunomodelujących, te które są stosowane od wielu lat i zupełnie nowe. Można więc spersonalizować terapię stwardnienia rozsianego w zależności od aktywności choroby, preferencji pacjenta, rokowań czy też czynników związanych z tolerancją leczenia i bezpieczeństwem.

Badanie pokazuje, że wczesne leczenie subklinicznego stanu zapalnego za pomocą terapii o wysokiej skuteczności w ciągu 5 lat od rozpoznania stwardnienia rozsianego zmniejsza ryzyko konwersji postaci rzutowo-remisyjnej do postaci wtórnie postępującej.

Natomiast opóźnienie leczenia od momentu rozpoznania stwardnienia rozsianego zwiększa ryzyko nieodwracalnej progresji choroby o około 5 proc. na rok.

kat/, fot. sum.edu.pl

Data publikacji: 07.05.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również