W leczeniu szpiczaka obowiązuje zasada „złotego strzału”

W leczeniu szpiczaka plazmocytowego obowiązuje zasada tzw. złotego strzału, co oznacza, że najskuteczniejsze leczenie powinno być podane jak najwcześniej, ponieważ to istotnie przedłuża życie pacjentów – powiedział PAP prof. Artur Jurczyszyn prezes Fundacji Centrum Leczenia Szpiczaka.

30 marca obchodzimy Światowy Dzień Walki ze Szpiczakiem.

„Szpiczak plazmocytowy jest trzecim najczęściej występującym nowotworem hematologicznym – po przewlekłej białaczce limfocytowej oraz chłoniaku rozlanym z dużych limfocytów B” – powiedział prof. Artur Jurczyszyn, prezes Fundacji Centrum Leczenia Szpiczaka, kierownik Ośrodka Leczenia Dyskrazji Plazmocytowych Katedry i Kliniki Hematologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.

Szpiczak ten stanowi ogólnie około 10 proc. wszystkich nowotworów krwi.

W Polsce rocznie diagnozuje się go u ok. 3 tys. osób, a ok. 10 tys. pacjentów żyje z tym nowotworem. Jednak co roku rośnie liczba nowych zachorowań na szpiczaka (o 3,6 proc.), co jest spowodowane przede wszystkim starzeniem się polskiego społeczeństwa. Choroba jest przeważnie rozpoznawana u osób w wieku 65 – 74 lat, ale ok 10 – 15 proc. pacjentów stanowią chorzy w wieku 40-54 lata. Jak zwraca uwagę prof. Jurczyszyn, z niewiadomych do końca powodów na szpiczaka choruje coraz więcej młodych ludzi.

Szpiczak jest nowotworem układu chłonnego. Rozwija się w wyniku nadmiernej proliferacji (dzielenia się) tzw. monoklonalnych plazmocytów, których we krwi zdrowej osoby znajduje się 1-2 proc., a u pacjentów ze szpiczakiem 10-20 proc. „Te patologiczne plazmocyty produkują immunoglobuliny, które niestety uszkadzają nerki i kości chorego” – podkreślił hematolog. Dlatego do najbardziej charakterystycznych objawów szpiczaka zalicza się bóle kostne, które występują nawet u 70 proc. chorych.

Jednak aż 30 proc. pacjentów jest zupełnie bezobjawowych. „Dlatego każdego namawiam, żeby co roku wykonywać podstawowe badania, jak morfologia, OB, badanie ogólne moczu” – podkreślił prof. Jurczyszyn.

Jak wyjaśnił, OB w przypadku chorych na szpiczaka jest często trzycyfrowe, u 80 proc. występuje anemia normocytarna (z poziomem hemoglobiny od 8 do 9 g/dl), może też występować białko w moczu.

Diagnoza szpiczaka jest utrudniona ponieważ pacjenci skarżą się na bóle w lędźwiowo-krzyżowym odcinku kręgosłupa, często mają infekcje, są osłabieni. Tymczasem lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają zbyt skromną wiedzę o szpiczaku, podkreślił prof. Jurczyszyn. Dlatego zanim chory usłyszy właściwą diagnozę mija z reguły wiele długich miesięcy.

Specjalista zwrócił uwagę, że w ostatnich 20 latach do leczenia szpiczaka zarejestrowano aż 15 nowych leków. „Nie ma drugiej takiej choroby, w której odnotowalibyśmy taki postęp. I chociaż wciąż nie mamy cudownego leku, który może wyleczyć ten nowotwór, to dzięki nowym specyfikom pacjenci, którzy dawniej żyli 3-4 lata, mogą teraz żyć co najmniej trzy razy dłużej” – powiedział prof. Jurczyszyn. Dlatego o szpiczaku coraz częściej mówi się, że jest chorobą przewlekłą.

Hematolog wyjaśnił, że pacjentów do 70-75 roku życia przeważnie kwalifikuje się do przeszczepienia szpiku (najczęściej autologicznego, czyli z własnych komórek pacjenta). „Ci pacjenci otrzymują leczenie indukcyjne. W polskich warunkach to jest bortezomib, talidomid oraz deksametazon” – tłumaczył prof. Jurczyszyn. Tymczasem w krajach wysoko rozwiniętych standardem jest podanie czterech leków – deksametazonu, bortezomibu, lenalidomidu oraz przeciwciała monoklonalnego o dużej skuteczności – daratumumabu. Na to leczenie odpowiada 100 proc. chorych.

Po czterech cyklach tej terapii pacjent jest przygotowany do procedury przeszczepowej. A po przeszczepie często jest w remisji przez wiele lat.

„W hematologii zawsze obowiązuje zasada tzw. złotego strzału. To, co pacjent dostaje na początku determinuje długość życia. Dlatego daratumumab powinien być podawany w pierwszej linii i jestem przekonany, że za kilka miesięcy tak będzie również w Polsce” – powiedział prof. Jurczyszyn. Obecnie lek ten może być stosowany od drugiej do czwartej linii leczenia.

Hematolog dodał, że często pacjent po przeszczepieniu szpiku powinien otrzymać terapię podtrzymującą lenalidomidem lub bortezomibem, ale w polskich warunkach lenalidomid nie jest wciąż refundowany.

Jak przypomniał specjalista, pacjenci niekwalifikujący się do przeszczepu, których jest więcej, zyskali od 1 marca dostęp do lenalidomidu w pierwszej linii leczenia. Lek podaje się z deksametazonem i bortezomibem.

„Na to czekaliśmy wiele lat, to jest standard światowy” – podkreślił.

Prof. Jurszyczyn zwrócił uwagę, że chorzy na szpiczaka to często aktywni zawodowo, społecznie i rodzinnie ludzie, którzy nie chcą, by choroba odebrała im dotychczasowe życie – realizację marzeń, poświęcanie się pasjom, aktywność zawodową, sportową, towarzyską. (PAP)

Joanna Morga, fot. pexels.com

Data publikacji: 30.03.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również