Życie człowieka z niepełnosprawnością…
Do naszej redakcji wpływa sporo listów, nie możemy wszystkich opublikować, zresztą nie zawsze jest taka potrzeba. Ą jednak są takie, którymi chcielibyśmy podzielić się z naszymi Czytelnikami. Niektóre z nich przedstawiają sprawy ogólne i powszechnie znane, inne - bardzo indywidualne przypadki, problemy czy wskazówki. Oto jeden z nich, z niewielkimi poprawkami redakcyjnymi.
Szanowna Redakcjo ”Nasze Sprawy”!
Szczerze pochwalam poruszaną przez was tematykę publicystyczną ponieważ jestem osobą niepełnosprawną. Wiążemy pewne nadzieje z projektem uchwały Dostępność plus, która ma umożliwić osobom z dysfunkcjami ruchowymi samodzielnie poruszanie się w przestrzeni publicznej.
Od kilkunastu lat poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim, natomiast od 40. zmagam się z rdzeniowym zanikiem mięśni. Mieszkam na pierwszym piętrze kamienicy i przez wiele lat byłem więźniem własnego mieszkania, zmuszonym prosić o znoszenie mnie na wózku po stromych schodach. W końcu po latach starań, użerania się z urzędnikami itp. udało się zamontować urządzenie windowe.
Pomogło mi wiele instytucji, osób prywatnych i samorząd gminy, m.in. w przygotowaniu dokumentacji, czy nadzorze nad wykonaniem konstrukcji… Niestety, w miarę stwierdzanych uchybień i nieprawidłowości urzędnicy zaczęli się wycofywać z okazywanej mi pomocy, wręcz umywano ręce. Otóż, po latach okazało się, że winda do przemieszczania osób niepełnosprawnych, na której montaż wydało pozwolenie Starostwo Powiatowe, w ogóle nie powinna być użytkowana, bowiem terenowy Urząd Dozoru Technicznego nie dokonał odbioru urządzenia!
Firma montująca windę nie wywiązała się z umowy rejestracyjnej, ponadto samowolnie dokonała poprawek w budowli, bez uzgodnienia z nadzorem budowlanym. Obecnie znajduje się ona w upadłości – natomiast ja – osoba na wózku staram się „odkręcić’” zaniedbane niegdyś sprawy, gdyż zdałem się na fachowość i rzetelność urzędniczą (potwierdzoną zresztą dokumentacjami technicznymi).
Oczywiście użytkuję urządzenie nielegalnie, zapewne ryzykując zdrowiem – bo i cóż mam zrobić – oddać bez walki upragnioną wolność w wydostaniu się z mieszkania, możliwość robienia zakupów, spotykania się ze znajomymi albo wypełniania mandatu radnego miejskiego…? Nikogo nie osądzając za doznane przykrości uznałem siebie za tzw. kozła ofiarnego.i staram się naprawiać niemałym wysiłkiem, także finansowym, wcześniejsze mniej i bardziej zawinione zaniedbania w należytym funkcjonowaniu windy, stającej się swoistym oknem na świat.
Doświadczany w różnoraki sposób swoimi ograniczeniami zawsze staram się wspierać innych ludzi potrzebujących, stawać się bardziej empatycznym itp. Mimo, że patrzę z optymizmem na życie obawiam się, że nie podołam piętrzącym się problemom, także finansowym (mam niewielką rentę i niewiele dorabiam przy pomocy telepracy) związanym z uregulowaniem funkcjonalności windy…
Ucieszyłem się z decyzji starostwa i nadzoru budowlanego o chęci zmodernizowania urządzenia wg wymagań UDT, radość nie trwała jednak długo. Okazało się bowiem, że będą problemy z jego odbiorem technicznym, gdyż wcześniejsza firma montująca windę – notabene wyszukana swego czasu przez urzędników naszego magistratu – zwyczajnie nie posiadała uprawnień do montowania konstrukcji windowych powyżej 3 m!
Doprawdy, znalazłem się w trudnej sytuacji – wedle nowego wykonawcy pozostaje wymiana całej windy, co jest kosztem o wiele wyższym aniżeli zalecana modernizacja.
Oto moje problemy, jakże bliskie nieomal każdej osobie niepełnosprawnej, bo i przydałaby się wymiana wózka, zakup sprzętu rehabilitacyjnego itp., tymczasem ze względów finansowych zrezygnowałem już nawet z turnusów usprawniających. C’est la vie! Ot, życie człowieka z niepełnosprawnością…
Z poważaniem
Mieczysław Łapa z Wielkopolski
Zdjęcia udostępnione przez autora
Data publikacji: 18.07.2018 r.