Damy z siebie wszystko

Damy z siebie wszystko

Rozmowa z dr. Tadeuszem Nowickim, trenerem paraolimpijskiej kadry szermierzy

2612_min

– Według Pana oceny w Londynie nie będzie łatwo o medale. Mniej ich było także na tegorocznej Szabli Kilińskiego. Jakie są przyczyny?
– Trudno powiedzieć dlaczego tak się dzieje; głównie to kwestia niedostatku środków i niedowładu organizacyjnego polskiego sportu osób z niepełnosprawnością. Aktualnie ciągle jesteśmy w czołówce, a przecież trzeba pamiętać, że szermierkę uprawia się w ponad 40. krajach, w zawodach systematycznie startuje ich do 30. Mamy świadomość, że w Londynie nie jesteśmy faworytami, ale damy z siebie wszystko i przy odrobinie szczęścia może się jednak udać. Nie jesteśmy już taką potęgą jak w Sydney, gdzie zdobyliśmy 7 złotych medali i 4 srebrne. To był szczyt polskiej szermierki na wózkach. Jedna z podstawowych przyczyn takiego stanu rzeczy, to brak pieniędzy. Na całym świecie w roku olimpijskim następuje kumulacja środków finansowych na sport. Natomiast jeżeli my otrzymujemy w klubach informację, że właśnie w tym roku pieniędzy będzie mniej, a jednocześnie więcej się od nas oczekuje, to mamy dylemat – czy np. opłacić masażystę czy trenera, wysłać zawodnika na zawody czy na obóz treningowy. Przy takich ograniczeniach niezmiernie trudno jest wyszkolić szermierza na olimpijski medal. Sport niepełnosprawnych ma ogromne trudności z pozyskaniem pieniędzy pozabudżetowych, od prywatnych sponsorów. Panuje opinia, że nam, „kulawym”, znacznie łatwiej wycisnąć z prywatnych kieszeni środki, bo bierzemy ich na litość. To jest kompletna bzdura. Inwestuje się tam, gdzie widzi się zysk, a w nas inwestor zysku nie widzi.

– Dość powszechnie panuje przekonanie, że jeżeli cię nie ma w TV, to nie ma cię w ogóle…
– Najlepszym przykładem niewielkiego zainteresowania telewizji, mimo naszych ogromnych starań, próśb, zabiegów – jest Turniej o Szablę Kilińskiego. Nie organizujemy tych zawodów w szkole podstawowej numer XX, ale w sali balowej Hotelu Marriott, w centrum Warszawy. Każdy, kto chociaż raz był na tych zawodach wie, że walki szermierzy niepełnosprawnych są niezwykle emocjonujące, a Gala Finałowa turnieju ma charakter prawdziwego widowiska sportowego. Gdyby tu była Doda lub ktoś podobny, to pewnie by to telewizja transmitowała. Nam udało się ściągnąć reporterów z Kuriera, którzy pokażą 15-30 sek. w lokalnych wiadomościach, w najlepszym przypadku tyle samo pokażą w programie ogólnopolskim. I za to będziemy im wdzięczni. Jednak potencjalny sponsor niepełnosprawnych będzie zbyt mało obecny w mediach, w efekcie nie da pieniędzy. To nieprawda, że społeczeństwo nie jest zainteresowane tym tematem. W innych krajach jakoś udaje się nawet transmitować na żywo ważne wydarzenia sportu niepełnosprawnych, bo jest to bardzo widowiskowe, widzowie to lubią.

– Może przyczyna regresu polskiej szermierki na wózkach tkwi także w dominacji Warszawy i słabości innych ośrodków?
– Od lat geografia regionów, w których uprawia się szermierkę, jest niezmienna. Dominuje Warszawa, tam jest najwięcej zawodników, także tych najwyższego formatu, najlepsze metody szkoleniowe, pozyskuje się nowych zawodników. Ciągle centrum sportowe przy IKS jest kuźnią talentów. Niemniej w kilku ośrodkach szermierka nie ginie, choć raczej się też nie rozwija – to Jaworzno, Katowice, Kraków, Leszno, Wrocław. Szermierka na wózkach jest dość drogim i elitarnym sportem. Tu, o wiele więcej niż w innych dyscyplinach, pracuje się z zawodnikami indywidualnie, w treningu obowiązuje model „mistrz -uczeń”. To wydłuża czas pracy trenera. Fechtmistrz każdemu szermierzowi z osobna musi poświęcić swój czas, ćwicząc z nim w parze wszystkie elementy techniki i taktyki. To znacznie wydłuża czas pracy trenera i … podraża koszty szkolenia. Ale nie tylko pieniądze tu grają rolę. Szermierka na wózkach może się rozwijać tylko tam, gdzie funkcjonuje szermierka jako taka, a więc dla pełnosprawnych. Włosi, Francuzi, Węgrzy, Rosjanie są tego przykładem. Tam, niejako przy okazji trenowania innych, trenuje się niepełnosprawnych. No i kwestia kosztów – specjalna platforma szermiercza, na której mocuje się wózki kosztuje grubo ponad 20 tysięcy. W naszym klubie, żeby utrzymać dotychczasowy poziom i zakres szkolenia musimy mieć takich platform co najmniej piętnaście, a na zorganizowanie Pucharu Świata pożyczamy drugie tyle. Klubów nie stać na kupowanie sprzętu, także tego stanowiącego wyposażenie szermierza. Zawodnicy pełnosprawni najczęściej kupują go sami, ale w spauperyzowanym środowisku niepełnosprawnych taka zasada jest nie możliwa do powielenia. Ponadto, żeby w klubie rozwinęła się szermierka na wózkach trzeba aby trenerzy (pracujący z grupami pełnosprawnych szermierzy) podjęli się „na poważnie”, tzn. przede wszystkim systematycznie i długookresowo prowadzenia dodatkowych treningów z niepełnosprawnymi. To trzeba zrozumieć: szermierka jest jedna i powodem do dumy jest wychowanie zawodnika niepełnosprawnego. Tak jak to zrobił Ryszard Zub, światowej sławy zawodnik i trener, który wychował we Włoszech wielu złotych medalistów a dziś, na emeryturze, trenuje szermierzy na wózkach. Władze klubów i decydenci powinni zrozumieć, że to jest najtańsza forma rehabilitacji i ten sport ma charakter integracyjny. To jedyna droga rozwoju, ale trzeba pamiętać, że integracji nie da się zadekretować odgórnie.

Rozmawiał: Marek Ciszak

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również