Fascynujący Półwysep Synaj, czyli wspomnienia z Izraela i Egiptu

Podróże są moją pasją oraz sposobem na skonfrontowanie wyobrażeń z rzeczywistością. Marzenie o kolejnej wyprawie motywuje mnie do pracy, wspomnienia ubarwiają codzienność, są również inspiracją dla mojej twórczości. To mój napęd (i to na cztery koła!).

Poznawanie nowych miejsc to również możliwość innego spojrzenia na to, co już znane. Poruszam się na wózku inwalidzkim, więc każdy wyjazd trzeba dokładnie zaplanować. Razem z Markiem byliśmy już w bardzo odległych i egzotycznych zakątkach świata m.in. w Meksyku, Indiach, Chinach, Tunezji, na Malcie. Tym razem postanowiliśmy spędzić Boże Narodzenie na Półwyspie Synaj, czyli zwiedzić Izrael i wypocząć kilka dni w Egipcie. Ziemia Święta i słoneczny Egipt? Tak, te miejsca musiały się znaleźć na naszej liście marzeń do spełnienia. W biurze podróży zgłosiliśmy fakt, że poruszam się na wózku, by uwzględniono to przy przydzielaniu nam hotelu i pokoi oraz by poinformowano o tym linie lotnicze.

Nasza grudniowa wyprawa zaczyna się na warszawskim lotnisku Okęcie. Lotniska w większości są przygotowane do obsługi niepełnosprawnych podróżnych – mają przystosowane toalety, odprawa odbywa się bez kolejki. Specjalny bus z podnośnikiem (na Okęciu zwany „Tereską”) służy do transportu do samolotu. Pasażerowie, którzy sami nie mogą wejść na pokład, przewożeni są na swoje miejsce na specjalnym, wąskim wózku. Wózek osobisty podróżuje w luku bagażowym. Wszystko przebiega bardzo sprawnie, kilka godzin i jesteśmy w Sharm El Sheikh – na innym kontynencie, w innym klimacie. Krótkie formalności związane z wizą egipską, odbiór bagażu i udajemy się do autokaru, który wiezie nas do Nuweiby. Hotel na odludziu, przy plaży, w holu dekoracje świąteczne przypominają, że Boże Narodzenie za kilka dni, bo słoneczna pogoda z temperaturą ok. 24 stopni nie kojarzy nam się z gwiazdkową scenerią. Następnego dnia jedziemy autokarem do Izraela.

ZIEMIA ŚWIĘTA

Nazwa „Izrael” pochodzi ze Starego Testamentu i oznacza: ten, który walczy z Bogiem. Wyruszamy pełni oczekiwań i ciekawości, bo w świadomości wielu z nas Izrael wciąż funkcjonuje jako mieszanka doniesień medialnych i całego mnóstwa różnych stereotypów, z którymi najłatwiej zmierzyć się odwiedzając ten zakątek świata, tak ważny dla chrześcijan, żydów i muzułmanów.
Na granicy dwie umundurowane dziewczyny mówiące po polsku pytają o przewożone rzeczy i cel podróży. Pilotka ostrzegła nas, by odpowiadać poważnie i bez wahania nawet jeśli pytania wydają nam się absurdalne,. W związku z tym uprzejmie poinformowałam, że nie przewożę broni ani narkotyków (zresztą zgodnie z prawdą). W okienku, gdzie wydawano wizy niektórzy z nas próbowali prosić o stempel na osobnej kartce, nie w paszporcie, ponieważ wiza izraelska uniemożliwia wjazd do niektórych krajów muzułmańskich, ale spełnienie tej prośby zależy od dobrej woli urzędnika. Próbowałam argumentować, że dużo podróżujemy, ale funkcjonariuszka wydająca wizy powiedziała, że w takim razie musimy odbyć rozmowę z jej zwierzchnikiem. Groziło to czekaniem, dodatkową kontrolą, więc dla świętego spokoju zgadzamy się na wstemplowanie wizy i przekraczamy granicę. Pierwszy przystanek w kibucu. Czas na krótkie zakupy i pierwsza konfrontacja z miejscowym kolorytem – mężczyźni w jarmułkach, żołnierze i cywile z bronią, hebrajskie napisy.
Hotel Strand w Jerozolimie będzie naszą bazą wypadową w czasie całego pobytu Izraelu. Kilka schodów przy wejściu, mała winda, schludny pokój z niewielką łazienką. Locum skromne, ale zaletą jest jego położenie – blisko Starego Miasta i dzielnicy ortodoksyjnej, z czego będziemy korzystać w każdej wolnej chwili.
Zwiedzanie zaczynamy od Góry Oliwnej. Przed nami wspaniała panorama miasta. W pobliżu kręci się mężczyzna wielbłądem. Od czasu do czasu pokrzykuje „taxi, taxi”, zachęcając do przejażdżki. W dole widzimy żydowski cmentarz. Są tu najdroższe żydowskie grobowce w mieście warte miliony dolarów. Dlaczego? Zdaniem Żydów najbliżej stąd będzie na Sąd Ostateczny. Ma on nastąpić, gdy Mesjasz wejdzie do miasta Złotą Bramą. To ta na wprost. Jedna z ośmiu.
Kierujemy się do kościoła Pater Noster, gdzie Jezus nauczał swoich uczniów modlitwy „Ojcze nasz”. Tu, w różnych miejscach na ścianach, umieszczona jest na majolikowych płytkach, w wielu językach świata, właśnie ta modlitwa. Odnajdujemy i polską wersję. Polski akcent za granicą budzi szczególne, wzruszające poczucie więzi z ojczyzną Następnie zaglądamy do kościółka Dominus Flevit. W tym miejscu Jezus zapłakał nad losem Jerozolimy. Podążamy spacerkiem do Ogrodu Getsemani. Drzewa oliwne znajdujące się tutaj mogą pamiętać czasy Chrystusa. To, co dotąd znane było z Ewangelii, teraz nabiera historycznego kształtu. Do Ogrodu Oliwnego przylega. Bazylika Męki Pańskiej, inaczej Kościół Wszystkich Narodów. Swoją nazwę zawdzięcza fundatorom, którzy pochodzą niemal ze wszystkich krajów świata.
Droga Krzyżowa czyli Via Dolorosa może być dużym zaskoczeniem dla przybywających tutaj. Biegnie ona pośród straganów arabskiego bazaru. Zgiełk, gwar, w którym trudno o nabożne skupienie. Ale przecież, gdy Chrystus szedł tą drogą, miejsce to również tętniło życiem. Fragment autentycznego muru z I wieku n e. znajduje się przy stoisku z bielizną. Zaraz na początku polski ślad – stację drugą i czwartą zbudowali polscy żołnierze w czasie II wojny światowej. To trudna trasa dla wózkowiczów. Przewodnik prowadzi mnie bardziej dostępną drogą, pomijamy kilka stacji i spotykam się z grupą u wejścia do Bazyliki Grobu Pańskiego. Końcowe stacje mieszczą się już w jej wnętrzach. Pielgrzymi przybywają tu, by zobaczyć Golgotę, Kamień Namaszczenia, a potem stanąć w kolejce do małej kaplicy pod kopułą: tu znajduje się Grób Pana. Wąskie wejście, w środku półmrok. Przez chwilę mogę pobyć sam na sam z tajemnicą Zmartwychwstania i dane jest mi – jak powiedział w tym miejscu papież Benedykt XVI: „dotknąć skał, które są znakiem obietnicy życia zwyciężającego śmierć”.
Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie jest jednym z najświętszych miejsc chrześcijaństwa. Obowiązujący w niej status quo określa, że współgospodarzami tego miejsca są trzy Kościoły: prawosławny, ormiański i katolicki (ale klucze do Bazyliki od ponad półtora wieku przechowuje rodzina muzułmańska). Podziały i mury są bardzo charakterystyczne dla Jerozolimy. Najniezwyklejszy jest Mur Zachodni czyli Ściana Płaczu – jedyna zachowana do dziś pozostałość Świątyni Jerozolimskiej. Rzymianie zniszczyli ją w 70 r., lecz, jak twierdzą teksty rabiniczne, szechina (boska obecność) nigdy nie opuściła tej ściany, jest ona uważana za najświętsze ze wszystkich miejsc żydowskich. Podzielona jest na dwie strefy: małą część dla kobiet i gwarniejszą, większą część dla mężczyzn. Szczególną uwagę przyciągają chasydzi – odziani na czarno, w tałesach kiwają się w przód i w tył, pochylając głowy w modlitwie, co jakiś czas robiąc przerwę, by przylgnąć do ściany i ucałować kamienie. W murze mnóstwo karteczek z prośbami, modlitwami. Wciskam ze wzruszeniem i swoją. Fascynujące miejsce. Podglądam męską część – Marek w jarmułce wciska swoją kartkę w szczelinę muru. Następnego dnia przychodzimy tu znowu. Żydzi zaczynają obchody święta Chanuka. Pod Ścianą Płaczu pojawił się charakterystyczny dziewięcioramienny świecznik – chanukija. Pali się pierwsza świeczka, na placu i przy ścianie mnóstwo ludzi. Wielu z nich to żołnierze – chłopcy i dziewczęta w mundurach, z ostrą bronią. Za kilka dni wybuchnie konflikt w strefie Gazy. Na razie świętują, jeszcze nie wiedzą, że zanim skończy się Chanuka, wojna upomni się o nich…Hamas już ogłosił koniec rozejmu.
Stąd już niedaleko do Wzgórza Świątynnego. Przed wejściem wszyscy zostajemy poddani kontroli podobnej do tej na lotnisku. To miejsce stanowi istotę sporu izraelsko-palestyńskiego. Według tradycji jest to biblijne Wzgórze Moria, na którym Abraham miał złożyć w ofierze Izaaka. W miejscu tym Salomon zbudował Świątynię, w której umieścił Arkę Przymierza. W odbudowanej Drugiej Świątyni nauczał Jezus, tu był także ofiarowany jako niemowlę i stąd wyrzucił kupców. Znajdują się tu dwa szczególnie ważne dla muzułmanów meczety. Pierwszy to charakterystyczna, złocista Kopuła na Skale – miejsce ofiary Abrahama, z którego Mahomet miał wstąpić do nieba. Drugi to Meczet al-Aksa, największa świątynia muzułmańska w Izraelu. Z tymi obiektami sąsiaduje Bazylika Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny z największą w Ziemi Świętej mozaiką. Wieje zimny wiatr, ale nie przeszkadza to nam podziwiać te miejsca. Chyba bardziej przeżywamy niż zwiedzamy. Tyle tajemnic i symboli w jednym miejscu…
Za Bramą Syjońską na górze Syjon wznosi się Wieczernik. To wielokrotnie przebudowywane miejsce nosi ślady muzułmańskiej obecności. Jest tu np. wnęka mihrab wyznaczająca kierunek modlitwy. Był to pierwszy kościół chrześcijański. Tuż obok znajduje się szczególnie czczony przez Żydów symboliczny Grób Dawida.
Niedaleko naszego hotelu jest dzielnica Mea She’arim. Przewodniki opisują ją jako „miasto w mieście”, gdzie żyją sami ortodoksyjni Żydzi i która wygląda jak przedwojenny, europejski sztetl. Nagle mamy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w inny wymiar czasu; mężczyźni ubrani na czarno, w kapeluszach lub lisiurach, z pejsami; w podwórkach pełnych przybudówek suszy się bielizna; wszędzie pełno malutkich sklepików, jakby żywcem przeniesionych z kart Brunona Schulza. Dorośli ignorują grupę turystów, ale mali chłopcy z pejsami i w jarmułkach przyglądają nam się z dziecięcą ciekawością. Właściwie wzajemnie się sobie przyglądamy. Marek robi mnóstwo zdjęć. Tyle obrazów i scen wartych zatrzymania w kadrze. Zewsząd dobiega zapach pieczonych potraw. Nigdzie nie widzimy kobiet. Może szykują w domach latkes – tradycyjne chanukowe placki?
Następnego dnia jedziemy do Betlejem. Miasto leży w strefie Autonomii Palestyńskiej za wysokim murem. Bazylika Narodzenia Pańskiego była wielokrotnie przerabiana. Małe, niskie wejście. Trzeba się pokłonić, by wejść. Grota Narodzenia jest niewielka, prowadzą do niej kamienne schodki. Marek wprowadza mnie do środka. Modlę się razem z kilkuosobową grupą prawosławnych pielgrzymów, dotykam czternastoramiennej srebrnej gwiazdy z napisem: Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus est. (W tym miejscu narodził się Jezus Chrystus z Maryi Dziewicy). Marek filmuje chwilę, gdy dopada mnie wzruszenie i radość, że tu jestem. Ktoś wciska mi do ręki obrazek Dzieciątka.
Tuż obok znajduje się kościół św. Katarzyny i Grota Hieronima – pierwszego tłumacza Pisma Świętego. Słyszymy irlandzkich turystów śpiewających świąteczną pieśń. Za chwilę i my śpiewamy „Wśród nocnej ciszy”. Przecież święta już za kilka dni.
Mamy trochę czasu. Przewodniczka proponuje odwiedzić pobliską Grotę Mleczną,
o której legenda mówi, że powstała z kropli mleka Matki Boskiej. Biel ścian i cichy śpiew zakonnic pobudzają do refleksji o tajemnicy macierzyństwa i zwiastowania. Przybywa tu wiele par modlących się o potomstwo.
W Tyberiadzie w okolicach Jeziora Genezaret Jezus przebywał dłuższy czas i tu znajduje się Góra Błogosławieństw. Kościół na wzgórzu jest zbudowany jest na planie ośmiokąta, w nawiązaniu do liczby błogosławieństw. Rejs po Jeziorze Galilejskim przywołuje sceny opisane w Ewangelii. Na maszcie flaga izraelska, ale po chwili pojawia się flaga polska i rozlegają się dźwięki Mazurka Dąbrowskiego. Nad samym brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego leży Tabgha, gdzie wznosi się Kościół Prymatu św. Piotra – upamiętniający cudowny połów na jeziorze. Stąd blisko do Kafarnaum – miasta, w którym Jezus spędził część swego życia, nauczając. Pozostałości domu św. Piotra to skały i kamienie. Piotr był tą „skałą”, na której Chrystus wybudował swój Kościół. Tutejsze kamienie przypominają o tym ze szczególną mocą. Podnoszę mały kamyk i chowam do kieszeni. Patrząc na pozostałości po murach, coraz mocniej uświadamiam sobie fakt, że żyli tu autentyczni ludzie ze swoimi emocjami, codziennością, ludzie, którzy mocno uwierzyli i stworzyli podwaliny wspólnoty chrześcijańskiej.
Będąc w Ziemi Świętej nie może pominąć rzeki Jordan. Historycznie i religijnie jest to jedna z najważniejszych rzek na świecie. Zatrzymujemy się w Yardenit. Tu mieszkańcy pobliskiego kibucu Kinneret wybudowali ośrodek z myślą o tysiącach podróżnych. Turyści i pielgrzymi mają możliwość symbolicznego powtórzenia chrztu w wodach Jordanu poprzez zanurzenie. Na miejscu dostępne są specjalne koszule, certyfikaty. Mimo panującego chłodu, niektórzy (głównie Rosjanie) decydują się na kąpiel w rzece, która dziś jest bardzo zanieczyszczona.
W Kanie Galilejskiej oglądamy stągwie, w jakich przechowywano wino w czasach Jezusa. Komercja dotarła i tutaj -wszędzie można kupić wino z odpowiednią nalepką. Na oczach turystów dokonuje się cud przemienienia ewangelicznej opowieści w przedmiot handlu.
Nazaret, do którego udajemy się po degustacji wina, był raczej niewielką mieściną, aczkolwiek zamieszkaną na długo przed czasami opisanymi w Nowym Testamencie. Najstarsze fragmenty ceramiczne znalezione w czasie wykopalisk pochodzą z ok. 900 roku przed Chrystusem. Tu z dala od światowego zgiełku dokonały się tajemnice naszego zbawienia: Zwiastowanie i Wcielenie. Dzisiaj nad miastem dominuje potężna Bazylika Zwiastowania. W środku znajduje się otaczana szczególną czcią Grota Zwiastowania. We wszystkich kościołach Ziemi Świętej zwraca uwagę dbałość o estetyczne wyczucie i umiar. Zachowane są – choć w części – fragmenty najstarszych murów, ścian i te pozostałości pięknie wkomponowują się w dobudowaną konstrukcję.
W drodze powrotnej do granicy izraelsko-egipskiej zatrzymujemy się nad Morzem Martwym. Nazwa nieprzypadkowa, bo z powodu wysokiego zasolenia w tym akwenie nie ma życia, ale minerały stąd pochodzące mają podobno niezwykłą moc. Marek wchodzi do wody, ja wybieram sklep z kosmetykami, gdzie rosyjscy sprzedawcy pomagają dokonać wyboru. Zregenerowani opuszczamy Izrael – tę piękną, ale podzieloną konfliktami ziemię. To, co powinno jednoczyć, dzieli i nie widać końca sporom i walkom.
Ludzka natura jest taka, że człowiek nic nie może zrobić prostą drogą. Zawsze trzeba manipulować między siłami zła i szaleństwa – pisał Isaac Bashevis Singer w „Śmierci Matuzalema”.

EGIPT

Kilka dni później w Egipcie śledzimy z niepokojem i smutkiem doniesienia o walkach w Strefie Gazy. Chrześcijanie obchodzą Boże Narodzenie, Sharm El Sheikh rozświetlone lampkami, choinkami, postacie świętego Mikołaja i zaprzęgi reniferów witają na każdym kroku. W muzułmańskim mieście obchodzimy Wigilię. Z Markiem dzielimy się opłatkiem w chwili, gdy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka – kolorowy neon nad miastem. Później razem z innymi turystami oglądamy arabskie show przygotowane przez gospodarzy. Boże Narodzenie spędzamy na plaży i przy basenie. Marek wykorzystuje każdą wolną chwilę, by ponurkować. Rafy koralowe Morza Czerwonego uchodzą za jedne z najpiękniejszych na świecie. Wszędzie panuje atmosfera wzajemnej życzliwości, tolerancji, ciągle słychać powtarzane w nieskończoność: Merry Christmas. Czujemy niezwykłość tych świąt, choć nie ma śniegu i nie byliśmy na pasterce.
Sharm el Sheikh jest usytuowane pomiędzy rezerwatami przyrody i parkiem narodowym Ras Muhammad i dzieli się na kilka dzielnic, w tym na dwie główne: Szarm al-Maja (potocznie: Old Market), czyli pierwotną część miasta oraz Na’ama Bay – centrum turystyczno-rozrywkowe. Tu spędzamy nasz ostatni wieczór w Egipcie, paląc sziszę w jednej z licznych kafejek. Wracamy wspomnieniami do naszego pierwszego pobytu w Egipcie sprzed trzech lat – piramidy, zwiedzanie Kairu i Doliny Królów, Karnak, rejs po Nilu i pierwsze nurkowanie w Morzu Czerwonym… Ale to już temat na osobną opowieść.

Autor: Lilla Latus

Autor zdjęć: Marek Hamera

zobacz galerię…

 

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również