Wychodzenie do świata przez sztukę

Wychodzenie do świata przez sztukę

Rozmowa z aktorem Stanisławem Jaskułką, członkiem jury Ogólnopolskiego Przeglądu Twórczości Artystycznej Niepełnosprawnych w Grudziądzu.

– Dlaczego przyjeżdża Pan na OPTAN?

– Parę lat temu mieliśmy razem z Tadeuszem Woźniakiem premierę płyty „Śpiewane Ballady Polskie”, w której uczestniczyła Krystyna Grabowska. Podeszła do mnie i powiedziała, że ma takie warsztaty dla niepełnosprawnych i zapytała czy nie chciałbym z nimi popracować. Natychmiast się zgodziłem.

– Nie było żadnych wewnętrznych oporów?

– Przed pierwszymi zajęciami miałem różne myśli, ale kiedy otworzyłem drzwi do sali i zobaczyłem w niej ludzi na wózkach i z białymi laskami, powiedziałem do siebie: „Co ty wymyślasz! Przy tych ludziach można być tylko i wyłącznie prawdziwym”. Stwierdziłem, że nie będziemy sobie prawić komplementów, chyba że akurat trzeba kogoś podtrzymać na duchu. Żeby był efekt w robocie, trzeba czasem użyć ostrych słów. I musi być tak, że każdy ma prawo zadać pytanie i oczekiwać szczerej odpowiedzi.

– Czy niepełnosprawni denerwowali się podczas ćwiczeń?

– Na początku tak, ale potem uwierzyli, że to wszystko przynosi efekty. Już po roku od naszego pierwszego spotkania okazało się, że osoby, które fałszowały lub nie trzymały frazy przez brak prawidłowego oddechu, uwierzyły w siebie, popracowały i… fraza się im wydłużyła i przestały fałszować.

– Jak ich pan przekonał?

– Powiedziałem: „Jak chcecie wyrazić swoją osobowość, to musi być się to odbyć w taki sposób, żebyście byli akceptowani”. Bo nikogo nie będzie obchodzić, że ktoś jeździ na wózku, albo nie widzi.

– Niektóre z tych osób zna Pan z imienia, czasem nawet z ksywki. Czuje się Pan z nimi związany?

– Tak, bo z wieloma z nich pracuję już od lat.

– Jaki był poziom artystyczny tegorocznego przeglądu?

– Najlepszy w całej historii. Zwłaszcza jeżeli chodzi o występy wokalne. My w jury o mało nie poprzegryzaliśmy sobie krtani, żeby wybrać czterech zwycięzców. Tak naprawdę prawo do zaprezentowania się w koncercie galowym powinno mieć 10-12 osób, a nie cztery. Pojawiło się sześć osób z niebywałym talentem, a tylko dwie znaliśmy z ubiegłych lat. Reszta to artyści dla nas zupełnie nowi.

– Czy te talenty śmiało mogą pokazywać się szerszej publiczności?

– Co najmniej 10 z tych osób może z powodzeniem występować na każdej estradzie w Polsce. Nikt by nie czuł, że to są ludzie niepełnosprawni. Panują nad swoim warsztatem wokalnym, mają znakomicie dobrany repertuar i rozumieją co śpiewają. Można nimi obdzielić całą Polskę. Ich poziom jest obłędny.

– Czy to nie wpłynie demobilizująco na przyszłych uczestników?

– Nie, bo każdy powinien walczyć o swoje. Na OPTAN może przyjechać każdy i szukać tu swojego talentu.

– A dlaczego pańskim zdaniem przyjeżdża tu tylu niepełnosprawnych?

– Oni sami z siebie szukają kontaktu. Wyjście do ludzi czasem boli, ale jednocześnie dotykamy wówczas różnych możliwości. Tutaj pracujemy nad tym, żeby te osoby były prawdziwie sobą. Nie człowiekiem na wózku, któremu trzeba współczuć, tylko partnerem. Ci ludzie poprzez sztukę wchodzą do świata.

– Jaki wpływ na Pana ma udział w jury OPTAN-u?

– Czasem zdarzają się takie występy, że zjadłoby się wykonawcę, że występ nie jest dobry… Ale przy tym jest taka afirmacja życia, taka radość u artysty, że człowiek mówi do siebie: „Narzekasz na życie, a tu taka radosna kobieta śpiewa, która wcale nie ma idealnie w życiu”. To potrafi powalić na kolana. Każdy z nas przeżywa wzruszenia dzięki tym ludziom.

Rozmawiał: Mikołaj Podolski

Data publikacji: 19.09.2013 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również