Medalowa niedziela w New Delhi! Złoto Magdaleny Andruszkiewicz
- 29.09.2025

Magdalena Andruszkiewicz
Cztery medale zdobyli Polacy drugiego dnia,(28 września) Mistrzostw Świata w Paralekkoatletyce. Bohaterką została Magdalena Andruszkiewicz, która jest dziś najlepszą specjalistką od frame runningu na świecie.
– Jesteśmy potęgą. Mamy obsadzone wszystkie konkurencje – mówił jeszcze w sobotę o polskim frame runningu trener Grzegorz Dorszyński.
Artur Krzyżek zdobył wówczas złoty, a Miriam Dominikowska – brązowy medal biegu na 100 metrów w debiutującej na mistrzostwach świata klasie T71. Teraz nasza reprezentacja wzbogaciła się o kolejne medale, bo drugiego dnia imprezy w New Delhi rywalizację zaczęli specjaliści od klasy T72. Najpierw brąz na 400 metrów wywalczył Piotr Siejwa, a kilkanaście minut później po złoto na tym dystansie sięgnęła Magdalena Andruszkiewicz.
36-letnia biegaczka Startu Gorzów Wlkp. była faworytką. Polka kilka tygodni wcześniej poprawiła w tej specjalności rekord świata (1.13,32). Teraz także nie dała rywalkom szans, bo prowadziła od startu do mety, osiągając czas 1.13,98. To dla Andruszkiewicz drugi w karierze złoty medal mistrzostw świata, rok temu w Kobe była najlepsza na 100 metrów. Biegu przez upadek nie ukończyła Zofia Kałucka, ale naszej zawodniczce na szczęście nic się nie stało. Srebro zdobyła Dunka Andrea Stokholm Overgaard (1.15,36), a brąz Brazylijka Edileusa Almeida dos Santos (1.22,68).
– Cieszę się, że ten medal udało mi się zdobyć w tak pięknym miejscu, z takimi rywalkami. To zaszczyt reprezentować swój kraj. Jestem zmęczona, bo jest ciepło, ale szczęśliwa. Wyższa temperatura ogólnie jest dla nas lepsza, ale nie aż tak wysoka, jak tutaj – nie kryje Andruszkiewicz, dla której impreza w New Delhi jeszcze się nie kończy. Polka we wtorek wystartuje na 100 metrów, a to dystans, na którym broni tytułu wywalczonego rok temu w Kobe. – Dam z siebie wszystko, co najlepsze, dla swojego kraju – zapewnia nasza biegaczka.
Ta absolwentka architektury i urbanistyki na Politechnice Poznańskiej kilka lat temu tańczyła i uczyła tańczyć, uprawiała windsurfing, jeździła na nartach oraz konno, aż niezdiagnozowana w porę nadpłytkowość krwi w listopadzie 2018 roku spowodowała rozległy udar. Lekarze podobno dawali jej jeden procent szans na przeżycie.
– Teraz ćwiczę, żeby wrócić do zdrowia. Chodzę jak pijany zając, widzę jak przez folię – opowiadała jeszcze trzy lata temu magazynowi „Tempo”.
Dziś, choć wciąż wylewa siódme poty podczas rehabilitacji, jest gwiazdą frame runningu.
Ona zdobyła w New Delhi złoto, a specjalizujący się w tej samej konkurencji Piotr Siejwa – brąz. Zawodnik Frame Running Terenia Club Wrocław przyleciał do Indii jako srebrny medalista na 100 metrów Europejskich Paraigrzysk Młodzieży. Potwierdził klasę na dystansie jednego okrążenia. 19-latek zajął trzecie miejsce, metę minął ze swoim najlepszym w tym sezonie czasem 1.14,40. Złoto zdobył rekordzista świata, Włoch Carlo Fabio Marcello Calcagni (59,91), a srebro Brazylijczyk Joao Matos Marques Cunha. Piąty był Wojciech Kukiełka (1.16,82), który walkę o miejsce na podium toczył do ostatnich metrów.
Podium po ośmiu latach
Wcześniej, podczas porannej sesji, swój brązowy medal świętowali Joanna Mazur-Dziedzic oraz jej przewodnik Marcin Kęsy. Bieg na 1500 m w klasie T11 zaczęli na piątym miejscu. Kiedy Peruwianka Neri Roxana Mamani Quispe i jej przewodnik Aldo Milagro Cusi Huaman uciekli stawce, Polacy zachowali spokój. Właściwie przez cały dystans trzymali się na czwartej pozycji, dopiero na ostatnim wirażu, przy wewnętrznej, wyprzedzając prowadzoną przez Kennetha Lagata Kenijkę Priscah Jepkemei. Wygrała Mamani Quispe (4.59,93) przed inną Kenijką Nancy Chelangat Koech (5.01,38).
Mazur-Dziedzic i Kęsy minęli metę z czasem 5.02,21. Cieszył się głównie on. Ona położyła się na tartanie wyczerpana. Medal kosztował ją bardzo dużo. 35-latka potwierdziła w New Delhi, że jest sportowcem długowiecznym, bo na podium mistrzostw świata wróciła po ośmiu latach. Wtedy – w 2017 roku – zdobyła w Londynie złoto (1500 m), srebro (800 m) i brąz (400 m), a później odbierała na gali „Przeglądu Sportowego” statuetkę dla Niepełnosprawnego Sportowca Roku.
– Nawet nie wiecie, jakie te lata były dla mnie trudne, zwłaszcza ostatnie półtora, dwa – nie kryje Mazur-Dziedzic. – Zmieniło się u mnie właściwie wszystko, łącznie z nazwiskiem. Mam nowego trenera, przewodnika, podejście oraz pracę we wspaniałym miejscu, z dziećmi niewidomymi i słabowidzącymi, która daje mi radość oraz ładuje energią. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie ludzie wokół, sztab psychologów i psychoterapeutów, spora garść leków oraz praca. Jestem wdzięczna Marcinowi, trenerowi Piotrowi Rostkowskiemu oraz rodzinie. Nie poddałam się i znów mam ze sportu radość.
Biegaczka ze Szczucina urodziła się z dystrofią plamki żółtej, czyli nieuleczalnym schorzeniem genetycznym.
– Najpierw zaczęłam widzieć jednym okiem ciemniej, a drugim jaśniej. Rodzice zabrali mnie do okulisty, który stwierdził, że mam rzadką wadę wzroku. Cierpi na nią parę osób na świecie i nie ma na nią lekarstwa. Postawiłam sobie na półce figurkę miśka i z dnia na dzień przestawałam go widzieć – opowiadała jakiś czas temu na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Jako 13-latka całkowicie utraciła wzrok. Skończyła technikum, a później studia pedagogiki terapeutycznej z rehabilitacją ruchową. Pracę jako masażystka długo łączyła ze sportem, aż kolega ze Startu Tarnów, Michał Derus, przekonał ją, że powinna zabrać się za bieganie „na poważnie albo wcale”. Początkowo chciała to robić sama. Ostatecznie zdecydowała się jednak na starty w kategorii T11, gdzie zawodnik biegnie z przewodnikiem. Efekty przyszły błyskawicznie.
Zdobywała medale mistrzostw świata i Europy, była na igrzyskach paralimpijskich w Rio de Janeiro (7., 11.) Tokio (4., 8., 12.) oraz Paryżu (6., 9.). Teraz wróciła na podium wielkiej imprezy, już z nowym przewodnikiem, Marcinem Kęsym.
– Jeśli miałbym sobie wyobrazić, jak powinien wyglądać bieg na medal, to właśnie tak, jak ten – nie kryje Kęsy. – To była super walka. Cieszę się, że mogłem towarzyszyć Asi w całej podróży, także w przygotowaniach do tego występu. To był dla mnie zaszczyt.
Na patelni
Poranną sesję drugiego dnia Mistrzostw Świata w Paralekkoatletyce brązowym medalem ozdobił także kulomiot Lech Stoltman w klasie F55. Polak zaimponował równą formą, jego najlepszą i najsłabszą próbę dzieliło 47 cm. Trzecie miejsce zajął dzięki swojemu najlepszemu pchnięciu sezonu (12,02 m). Złoto zdobył Bułgar Rużdi Rużdi, który na 60-tysięcznym stadionie Jawaharlala Nehru poprawił rekord świata (12,94 m). Drugi był Serb Nebojsa Duric (12,52 m). Dziewiątą lokatę zajął Damian Ligęza (10,92 m).
Stoltman to były kulturysta. Od 20 lat porusza się na wózku po wypadku motocyklowym.
– Sport wyciągnął mnie z depresji. Dzięki treningowi jestem dużo sprawniejszy. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym rzucić sport. Daje mi pewność siebie, hart ducha. Uczy też determinacji, wytrwałości w dążeniu do celu i cierpliwości – mówi.
Jego motto życiowe to: „Musisz wierzyć w siebie nawet wtedy, gdy nikt inny w ciebie nie wierzy. Musisz wierzyć mocniej, niż wątpią wszyscy wokół”.
Kulomiot Startu Gorzów Wielkopolski potwierdził, że jest jednym z najbardziej niezawodnych polskich sportowców. Był trzykrotnie na igrzyskach paralimpijskich (2016, 2021, 2024) i za każdym razem zdobywał brąz. Na mistrzostwach świata trzy razy (2017, 2019, 2023) sięgał zaś po srebro.
– Zawody były bardzo ciężkie – podkreślił po zakończeniu rywalizacji w New Delhi. – Startowaliśmy na patelni, przy temperaturze odczuwalnej 42 stopnie. Ciąłem się z czwartym Rosjaninem na centymetry. Przekroczenie 12 m to bardzo dobry wynik, zwłaszcza że w tym sezonie musiałem trochę odpocząć po igrzyskach.
Uwagę na upały panujące w New Delhi zwrócił także Damian Ligęza.
– Temperatura trochę mnie przydusiła, odbierało oddech – nie kryje. – Czuję się dobrze. Wynik jest stabilny. Lecąc tutaj liczyłem na walkę o „ósemkę”, ale nie powiem, że jest tragicznie. Ogólnie jestem zadowolony, zwłaszcza patrząc na krótki sezon treningowy, jaki miałem w tym roku. Teraz trzeba trochę podratować zdrowie, barki oraz ręce, i powinno być dobrze.
Rywalizację na 100 m w klasie T47 na eliminacjach zakończyła Antonina Graca.
– Ma talent i taką samą wadę wrodzoną, jak ja, więc może właśnie rośnie moja następczyni. Ograła starsze dziewczyny, więc kto wie, może historia zatacza koło – mówiła o niej niedawno ośmiokrotna medalistka igrzysk paralimpijskich, Alicja Jeromin.
15-letnia Graca na razie miała w eliminacjach osiemnasty czas (13,14) w swojej konkurencji, ale wszystko przed nią. A i występów w New Delhi wcale nie zakończyła, bo pobiegnie jeszcze na 200 metrów.
Perspektywy na lepszy wynik podczas mistrzostw świata ma także Bartosz Sienkiewicz. Były bobsleista w eliminacjach biegu na 100 m w klasie T38 miał drugi czas dnia i pobił rekord Europy (10,87). Powtórzenie takiego wyniku dałoby mu srebro, ale w finale Polak był nieco wolniejszy (11,10), co przyniosło szóstą lokatę. Na tym impreza w New Delhi dla naszego zawodnika jednak się nie kończy, bo przed nim skok w dal, gdzie będzie jednym z kandydatów do podium. Na razie, po dwóch dniach rywalizacji w New Delhi, reprezentacja Polski ma w dorobku sześć medali i zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji.
Gdzie śledzić mistrzostwa?
• Transmisja na żywo codziennie na kanale YouTube Paralympic Games
• Dwie transmisje jednocześnie (osobno konkurencji biegowych i technicznych) prowadzi też kanał Prasar Bharati Sports na YouTube
• Wyniki na żywo na stronie World Para Athletics
• Bieżące informacje o startach Polaków na facebookowym profilu PZSN „Start”
Dowiedz się więcej o paralekkoatletyce
Jeśli chcą Państwo lepiej poznać zasady i specyfikę tej dyscypliny:
• zapraszamy na stronę PZSN „Start”, gdzie dostępne są szczegółowe informacje o paralekkoatletyce
• oraz na kanał YouTube Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, gdzie ta dyscyplina zaprezentowana została w formie wideo.
Info: PZSN „Start”, fot.: Bartłomiej Zborowski / PZSN „Start”
Data publikacji: 29.09.2025 r.
