Nie chodzę – latam
W jeden z sierpniowych weekendów na lotnisku Aeroklubu Gliwickiego miało miejsce przedsięwzięcie, w ramach którego osoby z tetraplegią, na co dzień poruszające się na wózkach inwalidzkich, razem z instruktorami skakały ze spadochronem pod hasłem „Nie chodzę – latam".
Imprezę zorganizowało Stowarzyszenie „Aktywne Życie”z Katowic, które powstało w 2002 r. Członkowie stowarzyszenia stawiają sobie za cel przesuwanie barier fizycznych i psychicznych dzielących osoby z niepełnosprawnością od normalnego życia. Zorganizowali m.in. 560-kilometrowy maraton z Katowic do Ciechocinka, wejście na szczyt Wezuwiusza, Etnę, na Capo da Roca w Portugalii czy do Doliny Królów w Egipcie. Teraz przyszedł czas na „latanie” w przestworzach.
Marcin Mikulski, prezes „Aktywnego Życia” opowiedział „NS” jak wygląda przygotowanie do skoku i sam skok. Pierwszym krokiem było szkolenie, w trakcie którego instruktorzy omawiali, jak się zachować w powietrzu, w jaki sposób będą pospinani z sobą. Następnie skoczkowie ubierani byli w kombinezon, zapinana była uprząż, która musi być ściśle dopasowana i odpowiednio zapięta. Skoczkowie podwieszani byli pod instruktorem i trzymali się szelek na klatce piersiowej, które też były zabezpieczone. Gdyby w momencie wyskakiwania z samolotu skoczkom z tetraplegią rozwarły się ręce mogłyby one uderzyć o części samolotu lub np. o osobę, która filmuje przebieg skoku.
Samolot każdorazowo wzlatywał na wysokość 4 tys. metrów, swobodny lot trwał około 50 sekund, a prędkość spadania wynosiła wówczas ok. 200 km/godz. Kolejnym etapem skoku jest otwarcie czaszy i mocne szarpnięcie, które powoduje zwolnienie spadania do 30 km/godz. Aby szarpnięcie nie było tak duże, a swobodny lot zbyt szybki, to w momencie wyskakiwania z samolotu wypuszczano mały spadochronik zwalniający, który nie dopuszcza do rozwinięcia nadmiernej prędkości. Spadochrony do skakania w tandemie są większe i mają powierzchnię do 300 stóp kwadratowych, podczas gdy do pojedynczych skoków wystarczy spadochron , który ma 100 stóp kwadratowych.
Wszyscy skoczkowie z niepełnosprawnością uczestniczący w tej integracyjnej imprezie – bo skakali również pełnosprawni – to byli debiutanci. Do skoków podchodzili dość odważnie i entuzjastycznie. Spora w tym była zasługa maksymalnie profesjonalnego podejścia instruktorów, którzy uprzednio sami się dokształcali w zakresie tego typu skoków, przygotowywali dodatkowe taśmy, zapięcia na rzepy, aby lepiej przypiąć skoczka debiutanta.
Trudność w skokach z tetraplegikami polega na tym, że w takim swobodnym locie, podobnie jak w wodzie, nogi, które są spastyczne, w niekontrolowany sposób raz się prostują raz zginają i instruktor, do którego jest podwieszony skoczek musi to kontrolować, bo każdy niekontrolowany ruch, to niebezpieczna sytuacja. Tego udało się, na szczęście, uniknąć.
– Jeśli ktoś pokonuje strach i skacze z wysokości kilku tysięcy metrów, to z pewnością łatwiej opuści dom i odnajdzie się w społeczeństwie. A o to nam przede wszystkim chodzi – podkreślił Mikulski.
W trakcie imprezy nie obyło się bez niespodzianki pogodowej, po skoku Darii – finalistki w konkursie na miss na wózku, która wzbudziła zainteresowanie fotoreporterów, pojawiła się burzowa chmura uniemożliwiając dalsze wykonywanie lotów, które kontynuowano następnego dnia.
Mimo zakłócenia pogodowego i przymusowych postojów organizatorzy i uczestnicy uważają, że akcja się udała i chcieliby ją powtórzyć oczywiście jeżeli środki finansowe na to pozwolą.
Tegoroczną akcję „Niech chodzę – latam” wsparli m.in.: Centrum Diagnostyki i Terapii In Corpore z katowickiego osiedla Bażantowo, absolwenci klasy IV c rocznik 1982 I LO w Zabrzu, zorganizowano również zbiórkę publiczną. Przedsięwzięcie było realizowane przy współpracy gliwickiej spadochronowej Strefy Silesia.
Stowarzyszenie „Aktywne Życie” tylko w ostatnim czasie zorganizowało trzy duże akcje: w maju manifestację godności osób z niepełnosprawnością, w której uczestniczyli przedstawiciele prawie 50 organizacji pozarządowych, turniej rugby na wózkach i piknik lotniczy ze skokami spadochronowymi.
Jego członkowie mają jeszcze wiele pomysłów na imprezy integracyjne, np. przeznaczone dla dzieci, ale główną przeszkodą w ich realizacji jest brak wystarczających środków finansowych.
Ryszard Rzebko,
fot. Aktywne Życie
Data publikacji: 02.09.2014 r.