30 lat minęło. Sztuka promowania twórców z niepełnosprawnościami

Nagroda Pro Publico Bono

Od trzydziestu lat w Krakowie działa Fundacja Sztuki Osób Niepełnosprawnych. Początkowo miała do dyspozycji niewielki pokój w DPS-ie. Szybko rozpoczęła organizowanie konkursów dla artystów plastyków oraz literatów. Jeszcze w ubiegłym wieku nawiązała współpracę z Politechniką Krakowską i Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka. To zaowocowało m.in. wystawami, zajęciami oraz plenerami. Z myślą o miłośnikach aktorstwa powstał Teatr Stańczyk, który właśnie udostępnił kolejne swoje przedstawienie. Fundacyjne działania są dostrzegane i nagradzane.

Ponad 700 wystaw, w tym także w ważnych miejscach dla polskiej kultury. Około 70 plenerów, do tego konkursy i różne wydarzenia. Ponadto galeria, w której odbywają się warsztaty z różnych dziedzin sztuki. Do tego teatr z około trzydziestoma premierami. Tak w wielkim skrócie można przedstawić dotychczasową działalność Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych, która została zarejestrowana 20 maja 1991 r. Od początku jednym z jej zadań jest poszukiwanie talentów plastycznych i promowanie twórców z niepełnosprawnościami.

– Najbardziej cieszy mnie to, że tylu ludzi trzyma się nas. Mówią, że Galeria Stańczyk to jest prawie drugi ich dom. Z przyjemnością przychodzą, nawiązują znajomości i przyjaźnie na lata – mówi Helena Maślana, prezes Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych.

Krakowską organizację założył nieżyjący już Wojciech Tatarczuch (zmarł nagle w lipcu 1994 r. w przededniu swoich 50. urodzin). Absolwent biologii na UJ oraz podyplomowego studium dziennikarstwa. Pisał m.in. dla „Tempa”, „Dziennika Polskiego”, „Razem” oraz „Naszych Spraw”. Autor m.in. siedmiu książek kucharskich i wierszy. Współpracował z radiem i telewizją. Ponadto działał na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Wiedzę dotyczącą problematyki OzN poszerzał dzięki zagranicznym wyjazdom, podczas których uczestniczył w konferencjach i kongresach. Sam poruszał się o kulach i na wózku inwalidzkim, jako półtoraroczne dziecko zachorował na chorobę Heinego-Medina.

– Kiedy w 1989 r. zaczęła się transformacja ustrojowa, wtedy w środowisku osób niepełnosprawnych ruchu padło hasło, że trzeba się stowarzyszyć. Postanowiliśmy się zorganizować, żeby zdobyć prawo głosu. I redaktor Wojciech Tatarczuch powołał ze znajomymi Towarzystwo Inwalidów Narządu Ruchu IKAR. To przyczyniło się do powstania fundacji – mówi Janusz Kopczyński, pracownik naukowy UJ związany z nią od początku, przez lata również dziennikarz „Naszych Spraw”.

Z pokoju do galerii
Rolę pierwszej siedziby fundacji pełniło pomieszczenie w dzielnicy Dębniki. Zostało udostępnione przez Dom Pomocy Społecznej działający przy ulicy Zielnej 41 (obecnie Adolfa Nowaczyńskiego 1).

– W związku ze zmianą przepisów, DPS potrzebował więcej pokoi. Usłyszeliśmy, że musimy zwolnić lokal. Byliśmy zżyci z wieloma pensjonariuszami, czuliśmy się jak w domu. Ale potrzebowaliśmy też więcej miejsca dla siebie. Szybko przybywało nam prac od artystów, a tam mieliśmy niewielką przestrzeń do dyspozycji – opisuje Helena Maślana.

Wybór padł na lokal o powierzchni około 50 m kw. przy ulicy Królewskiej 94. Wcześniej funkcjonował tam sklep obuwniczy. W 1999 r. odbyło się otwarcie Galerii Sztuki Osób Niepełnosprawnych Stańczyk. Miasto objęło ją patronatem mecenatu artystycznego i usług publicznych w zakresie kultury. Dla fundacji była to nobilitacja, tylko kilkanaście galerii zostało w ten sposób docenionych. I w tym miejscu zorganizowano już ponad 400 wystaw indywidualnych i zbiorowych. Chętni mogli podziwiać prace twórców z kraju i z zagranicy.

– Zawsze mówię, że na początku to była taka prawdziwa galeria. Na ścianach wisiały obrazy, były huczne wernisaże i mnóstwo wystaw. Bardzo miło wspominam ten okres. Z czasem rozpoczęliśmy realizację rehabilitacji osób niepełnosprawnych przez sztukę w formie warsztatów plastycznych, literackich i teatralnych, dofinansowywanych głównie przez PFRON. W ten sposób miejsce to zamieniło się w galerio-pracownię – podkreśla prezes FSON-u.

Świat na Biennale
Jeszcze w 1991 r. fundacja zorganizowała I Konkurs Plastyczny Osób Niepełnosprawnych. On miał stanowić część ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki. Jego idea zrodziła się po wizycie w Polsce przedstawicielki organizacji Very Special Arts z Anglii. Zgłoszono ponad 200 prac, a pokonkursowa wystawa odbyła się w Galerii Stowarzyszenia PAX. Konkurs został przekształcony w Międzynarodowe Biennale Sztuk Plastycznych Osób Niepełnosprawnych. I już w tej formule zorganizowano imprezę w 1992 r., przy czym do jej historii zaliczono wcześniejszą edycję.

– Początkowo postanowiliśmy przygotować wydarzenie ogólnokrajowe. Tylko zastanawialiśmy, jak często ma się odbywać. Wybraliśmy biennale, czyli co 2 lata. Stwierdziliśmy, że nasze siły i możliwości są za małe, żeby robić to raz na rok. Poza tym trzeba było jeszcze znaleźć sponsorów. Kiedy powstał PFRON, sprawa stała się już łatwiejsza – mówi Janusz Kopczyński.

W 2000 r. wydarzenie włączone było do Festiwalu „Kraków 2000 – Europejskie Miasto Kultury”. W 2008 r. na X Biennale, wpłynęło 1206 zgłoszeń. Natomiast wszystkie dotychczasowe edycje przyciągnęły prawie 6,4 tys. uczestników z blisko 30 państw. W 2020 r., nie licząc Polski, dotarły zgłoszenia z Brazylii, Hiszpanii, Finlandii, Indii, Słowacji i Ukrainy. Do tej pory łącznie zaprezentowano przeszło 12,2 tys. prac. Zostały one wystawione w takich miejscach jak m.in. Muzeum Narodowe, Pałac Sztuki, Centrum Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha oraz Małopolski Ogród Sztuki.

– Zawsze zgłaszało się sporo uczestników na nasze wydarzenia. A początkowo nie mieliśmy przecież nawet telefonu w biurze. Korzystaliśmy z automatu znajdującego się w DPS-ie. O ważnych konkursach zawiadamialiśmy ministerstwa czy konsulaty, chodziliśmy do różnych urzędów – wyjaśnia Helena Maślana.

Zwierzenia literatów
Od 1994 r. FSON organizuje Ogólnopolski Konkurs Literacki Prozy i Poezji dla osób niepełnosprawnych. Ubiegłoroczna edycja była już 28. Od początku w jury jest Andrzej Warzecha. W 1968 r. po raz pierwszy jego wiersze zostały opublikowane w krakowskich pismach. Od 1975 r. był związany z „Dziennikiem Polskim”. I to właśnie w tej redakcji poznał Wojciecha Tatarczucha.

– Kiedyś zostałem poproszony o dobranie pozostałych członków jury. Skontaktowałem się z Adamem Ziemianinem [poeta – przyp. red.]. Wspólnie wytrwaliśmy do tej pory. Część osób się zmieniała, na początku był z nami Maciej Świetlicki, później m.in. redaktor Ryszard Rodzik, który zmarł nagle [w maju 2012 r. – przyp. red.] – wspomina Andrzej Warzecha.

Prawie 10 lat temu jury, do którego dołączył Janusz Kopczyński, postanowiło ufundować Nagrodę Specjalną im. Ryszarda Rodzika. Uznano, że będzie ona przyznawana za utwór literacki poruszający tematykę zmagania się z przeciwnościami losu. W ubiegłorocznej edycji oceniono łącznie 137 prac w kategorii poezji oraz 38 prac w kategorii prozy (nowele, opowiadania reportaże, eseje – do pięciu stron maszynopisu). Zostały one przygotowane przez odpowiednio 48 i 32 autorów.

– Człowiek jest pod wrażeniem tych wszystkich tekstów. Można powiedzieć, że to są zwierzenia. Ile tam jest bólu, operacji, łóżek szpitalnych, dramatów, tragedii. Kiedy to się czyta, to się myśli, że jest się największym szczęściarzem, jaki się urodził – podkreśla Andrzej Warzecha.

Kierunek PK
W 1995 r. FSON zapoczątkował współpracę z Politechniką Krakowską. W efekcie ponad 130 wystaw zostało zorganizowanych w pięciu uczelnianych galeriach w Krakowie i Zakopanem.

– Na jednej z wystaw poznałam Pana Mariana Dudka, który zarządzał galerią przy ul. Kanoniczej 1. Zapytałam, czy możemy tam pokazać prace naszych artystów. Usłyszałam, że nie ma problemu i tak to się rozpoczęło. Z czasem zaczęliśmy zapraszać profesora Wiktora Zina, który w tym samym budynku działał – wspomina Helena Maślana.

I to właśnie autor programu telewizyjnego „Piórkiem i węglem” zaproponował cykliczne spotkania. Powołano więc Studium Wiedzy o Sztuce dla Osób Niepełnosprawnych przy Instytucie Ekonomii, Socjologii i Filozofii Politechniki Krakowskiej. Aby uczęszczać na zajęcia, trzeba było mieć ukończone 15 lat i orzeczenie o niepełnosprawności. Inauguracja odbyła się w październiku 2000 r., a rozdanie świadectw nastąpiło w czerwcu 2001 r. W uroczystościach tych wzięli udział m.in. rektor PK prof. Kazimierz Flaga oraz prof. Wiktor Zin, który prowadził zajęcia. Swoją wiedzę przekazywali też m.in. profesor Stefan Dousa i profesor Ewa Gołogórska-Kucia. Studium ukończyły 163 osoby z różnych części Polski.

– Byliśmy zdziwieni, bo masa ludzi przyjeżdżała. Czasem podróżowali całą noc [nawet ze Świnoujścia – przyp. red.], żeby dotrzeć na jeden dzień. To sprawiało im przyjemność, ale wiedzieli, że mogą zdobyć dyplom wydany przez Politechnikę Krakowską. Później słyszałam o osobach, które prowadziły zajęcia, opierając się właśnie na tym dokumencie – podkreśla prezes FSON-u.

Czas na plener
Ważna dla Fundacji jest także współpraca z Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka. Jej efektem jest 21 Plenerów Artystów Niepełnosprawnych. W latach 1999-2018 imprezy odbywały się co roku. Później zapadła decyzja o przejściu na cykl co 2 lata. Jednak wydarzenie wstępnie zaplanowane na 2020 r. zostało przełożone z powodu pandemii na 2021 r. Wtedy uczestnicy odwiedzili Malbork i Kwidzyn. Wcześniej podziwiali różne zabytki z listy UNESCO, m.in. w Krakowie, Zamościu, Jaworze, Świdnicy czy we Wrocławiu. Był też wyjazd na Słowację, gdzie artystów zainspirowały Bardejów i Bańska Szczawnica.

– Na jednym z pierwszych plenerów było mnóstwo osób, ponad 100. W ostatnich latach jest mniej uczestników, ale jeździmy dalej. Ludzie poznają interesujące miejsca, do których pewnie nie wybraliby się sami. A ponadto później jest wystawa w podziemnej ekspozycji Muzeum, gdzie mnóstwo osób podziwia prace naszych artystów – mówi Helena Maślana.

Ale wyjazdy zorganizowano jeszcze przed nawiązaniem współpracy z MŻKW. Fundacyjne kroniki wskazują na 1995 r. i turnus rehabilitacyjny arteterapii w Zakliczynie. Później Brody, a przede wszystkim – Lanckorona. Z kolei plenery odbyły się m.in. w Sopocie, Zubrzycy, Rabce-Zdroju, Szczawnicy, a w ubiegłym roku – w Zakopanem.

– Wybieraliśmy przeważnie atrakcyjne miejscowości, nie tylko w pobliżu Krakowa. Dzięki temu mieliśmy zasięg ogólnopolski. Początkowo zapraszaliśmy głównie artystów plastyków, ale byli też poeci i inni twórcy. To były najczęściej wyjazdy kilkudniowe – informuje Janusz Kopczyński.

Miejsce dla aktorów
Od 2002 r. w ramach fundacji działa Teatr Stańczyk. Jego przedstawienia były oklaskiwane m.in. w teatrach, muzeach, domach czy centrach kultury. Ponadto uczestniczył w Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Kijowie. Nie zabrakło spektakli na Rynku Głównym podczas inauguracji Tygodnia Osób z Niepełnosprawnościami „Kocham Kraków z Wzajemnością”. I taki występ z 2016 roku jest wciąż wspominany w FSON. Wówczas do tańca został zaproszony prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.

– Jeszcze w starej siedzibie, zanim przenieśliśmy się do Galerii Stańczyk, mieliśmy zajęcia z zakresu grafiki i malarstwa. Przychodziła na nie Pani Sława Bednarczyk. Kiedyś powiedziała, że mogłaby prowadzić takie spotkania teatralne. I do tego doszło, ale już po naszej przeprowadzce na Królewską – wspomina Helena Maślana.

Teatr ma w swoim dorobku około 30 premier. Zamknięcie pewnego etapu nastąpiło w czerwcu 2017 r., kiedy po raz pierwszy przedstawiono „Plotki, ploteczki na krakowskim Rynku czyli »bajczymy po krakosku«”. Po spektaklu Sława Bednarczyk ogłosiła decyzję o rozstaniu ze Stańczykiem. Przesądziła o tym przeprowadzka na północ Polski. To było olbrzymie zaskoczenie dla publiczności i aktorów. 3 miesiące później na czele grupy stanęła Renata Nowicka. W jej CV są role teatralne (m.in. w Teatrze Ludowym w Krakowie) oraz filmowe.

– Podczas ostatniego Biennale Stańczyk pokazał część spektaklu „Jutro będzie lepiej”. Całość chcieliśmy wystawić w 2021 r., ale ostatecznie zapadła decyzja o profesjonalnym nagraniu materiału i udostępnieniu go w Internecie. Od grudnia można go obejrzeć online (https://www.youtube.com/watch?v=pJ3iv1apXZY) – dodaje prezes FSON-u.

Docenianie integracji
W galerii odbywają się nie tylko warsztaty teatralne. Są też propozycje dla miłośników rzemiosła artystycznego, sztuk plastycznych i literatury. Na te ostatnie przychodzi ostatnio średnio po 10 osób.

– Zawsze 6-7 uczestników ma swoje wiersze. Jest wybitny talent – Pani Zofia Karwat. To trochę taki Nikifor poezji, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Ona często swój Mielec przenosi do Krakowa, na Prądnik Biały, nad Białuchę. Daje jej to wszystko taki kosmos, to jest bardzo ładne. To twórczość, którą powinno się wydać – opisuje Andrzej Warzecha, prowadzący warsztaty z literatury.

Od 1996 r. FSON wydaje książki, kalendarze, kartki pocztowe, katalogi wystaw, plakaty oraz kwartalnik artystyczny „Słowem i kształtem”. Ten ostatni jest dystrybuowany w całej Polsce. Do tej pory ukazało się 75 numerów. Niemal wszystkie do druku przygotowała wiceprezes Jadwiga Mazur, a redaktorem naczelnym jest Janusz Kopczyński. Z kolei wiceprezes Justyna Kieresińska jest autorką głównie opraw plastycznych Biennale.

– W ciągu trzydziestu lat fundacja miała wielu pracowników i współpracowników w formie wolontariatu. Od profesorów np. Akademii Sztuk Pięknych po studentów piszących prace dyplomowe na bazie dokonań FSON-u. Realizowano też praktyki z uczelni nie tylko krakowskich. Dużo osób pomogło nam w różny sposób, za co jesteśmy bardzo wdzięczni – zaznacza Helena Maślana.

Działania krakowskiej organizacji są dostrzegane i doceniane. W 2006 r. otrzymała pierwszą nagrodę w konkursie Pro Publico Bono w kategorii Kultura i dziedzictwo narodowe. Jury wysoko oceniło Międzynarodowe Biennale Sztuk Plastycznych Osób Niepełnosprawnych. Fundacja kilka razy znalazła się w gronie laureatów etapu regionalnego Konkursu Lodołamacze, np. w 2011 r. zdobyła pierwszą nagrodę wśród pracodawców – nieprzedsiębiorców. Natomiast w ub.r. Helena Maślana otrzymała wyróżnienie w kategorii Lodołamacz Specjalny. Ogłoszono to podczas Lubelskiej, Małopolskiej, Podkarpackiej, Świętokrzyskiej Regionalnej Gali XVI Edycji Konkursu Lodołamacze.

– To nie jest samochwalstwo, ale to, co się wydarzyło w ciągu trzydziestu lat, przeszło wszelkie oczekiwania i nadzieje. Nie spodziewałem się, że tak to się rozwinie, obejmie różne dyscypliny sztuki. Fundacja ma wielu sympatyków i to wspaniałe, choć ubywa tej gwardii, która była na początku. Zaproponowana metoda integracji w nadspodziewanie dużym stopniu zdała i nadal zdaje egzamin, nawet w trudnym okresie pandemii – podsumowuje Janusz Kopczyński.

Zobacz galerię…

Marcin Gazda, fot. archiwum FSON, autor, Ryszard Rzebko

Data publikacji: 10.01.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również