W Polsce osoba chora to ta, która źle wygląda i o siebie nie dba. Jeśli kobieta dobrze wygląda i o siebie dba, to nie jest chora. „Tak dobrze wyglądasz… jesteś naprawdę chora?”. Wiele osób chorych na nowotwór nie zgadza się na to i chce sobie poradzić z tym zjawiskiem i nie dać się wcisnąć w ten schemat.
Zmiany wyglądu w chorobie nowotworowej w zasadzie dotyczą wszystkich pacjentów i każdego momentu chorowania. Istotne jest, czy zmiany będą trwałe czy przejściowe, czy będą w miejscu widocznym, czy ukrytym.
Kiedy otrzymuje się diagnozę i rozpoczyna się leczenie, to rzeczywiście najważniejsze jest życie i zdrowie. Najczęściej wygląd, a w przypadku kobiet również poczucie kobiecości, zaczyna nabierać znaczenia, kiedy rak jest opanowany.
Stereotypy społeczne związane z płcią i wiekiem powodują, że kobiety są bardziej narażone na stres związany z wyglądem w trakcie choroby onkologicznej.
Jest to jednak strata, która może znacząco pogorszyć stan psychiczny każdego pacjenta, ponieważ utrata włosów, rzęs, a także trwałe zmiany jak utrata piersi, jajników, jąder, czyli ważnych aspektów tożsamości płciowej, wpływa na poczucie kobiecości i męskości.
Poczucie kobiecości i męskości to część tożsamości każdego z nas. Trzeba o zmianach w swoim wyglądzie myśleć nie jako o ułomności, lecz jako czymś, co jest świadectwem siły wewnętrznej, siły, dzięki której każdy z nas może mierzyć się z rakiem.
Są pacjentki, które w trakcie chemioterapii potrafią pięknie wyglądać, dlatego że dowiedziały się, jak można sobie zrobić ładny makijaż albo zadbać o skórę odpowiednią pielęgnacją. Dbanie o wygląd, upiększanie, ma wymiar terapeutyczny, bo na poziomie tożsamości mamy samoocenę, której ważną częścią jest to, jak postrzegmy siebie i swój wygląd zewnętrzny, swoje ciało. Jeśli nie akceptujemy swojego ciała, to nie akceptujemy bardzo ważnej części siebie samego.
Dbanie o wygląd własny w trakcie chorowania to jedna z ważniejszych rzeczy. To sygnał dla mózgu, że normalnie funkcjonujemy. Ale jak żyć normalnie, kiedy leczenie zmienia nas, nasz wygląd i to jak czujemy się ze sobą? Okazuje się, że są sposoby, żeby sobie poradzić i osoby, które mogą w tym bardzo pomóc.
– W rozmowie z klientką z chorobą onkologiczną najważniejszy jest wywiad. Od tego musimy zacząć – stwierdziła Ewa Żabińska-Lubowiecka z Atelier Urody Vellp Professional. – Często też musimy zadawać nawet nieprzyjemne pytania. Bo jeśli ktoś jest po chorobie onkologicznej, bądź w jej trakcie, to są to dla niego traumatyczne przeżycia. My w gabinecie jesteśmy nie tylko terapeutkami skóry, ale też terapeutami serca i psychiki – zapewniła.
– Myślę, że odpowiednie podejście jest tutaj najważniejsze. Przyjęłam sobie, że moja klientka musi czuć się komfortowo. Mogę zasłonić rolety co pozwoli jej ściągnąć perukę i będzie się dobrze czuła, bo peruka niestety powoduje przegrzewanie skóry głowy. Nie będzie się też czuła niekomfortowo nie posiadając brwi i rzęs patrząc na inne kobiety, które nie borykają się z tymi problemami i klientki to doceniają.
Na pytanie skąd wie jakie mają potrzeby wyjaśniła: – Często nawiązujemy rozmowę dopiero przy drugiej, trzeciej wizycie, a są takie które od razu rozmawiają i szukają wsparcia, pytając co one by mogły zrobić, żeby poczuć się lepiej.
Oczywiście zdarzają się sytuacje trudne, gdy np. trzeba odmówić pacjentce onkologicznej wykonania określonego zabiegu. – Odmówiłam np. wykonania elektrostymulacji, zabiegu modelującego klientce, która była po nowotworze raka szyjki macicy, bo mogłam uaktywnić komórki rakowe – tłumaczyła E. Żabińska. – Działam prądami na obwód ud, bioder, brzucha i te prądy ingerują w tkanki głębokie wywołujemy skurcze mięśni, przez co likwiduje się tłuszcz. I my tymi impulsami możemy uaktywnić nawrót choroby Klientka była tego nieświadoma, bo chodziła do różnych gabinetów, a nikt z nią nie przeprowadzał wywiadu, nikt nie tłumaczył dlaczego nie może wykonać takiej usługi wyjaśnia,
– My też jesteśmy pierwszymi, którzy wychwytują różnego rodzaju zmiany na skórze. Jeżeli klientka mi mówi, że ma zmianę na ramieniu przez całe życie, ale ostatnio coś ją tam swędzi, to kieruję ją do dermatologa, bo to może być np. czerniak.
E. Żabińska wskazała precyzyjnie, które zabiegi są niebezpieczne dla pacjentek onkologicznych, będących np. w trakcie terapii albo chemioterapii. Wówczas nie wykonuje się żadnej ingerencji w tkankę, czyli np. mezoterapii, żeby nie wytwarzać stanu zapalnego. – Przeprowadzając zabiegi mocno rewitalizujące wytwarzamy stan zapalny po prostu żeby skóra się zmobilizowała. Organizm jest tak wycieńczony przez chemioterapię, że nie powinniśmy mu jeszcze dokładać. Przy radioterapii skóra jest zmieniona miejscowo, zaś skóra przy chemioterapii cała boli jako skutek uboczny leczenia i my możemy działać odżywczo, rewitalizująco, łagodząco na naskórek. Jeżeli mamy zmiany w obrębie twarzy, jeżeli jakaś operacja była w obrębie szyi czy dekoltu, nie możemy również wykonywać masaży. Jeżeli była amputacja piersi albo usunięty guz, z mniejszym lub większym marginesem, to także nie wolno nam masować, ponieważ rozprowadzamy tzw. chłonkę – wyjaśniła.
W sytuacji kiedy pacjentki tracą owłosienie zaleca makijaż permanentny powieki górnej, dolnej, linii brwi. – Współpracuję z osobami, które w takim odruchu serca i potrzeby wewnętrznej wykonują takie makijaże bezpłatnie. Współpracuję także z organizacją, która dba o taką podstawową pielęgnację w szpitalach, czyli w momencie, kiedy pacjentki są na oddziałach. Już samo to, że troszeczkę się podmalują, naprawdę poprawia im samopoczucie.
Wizerunek można budować w każdym momencie swojego życia, także w okresie choroby. Można dobrze wyglądać w trakcie chemioterapii, czego dowodem są choćby znane osoby pokazujące się publicznie. One robią bardzo dobrą robotę, ponieważ pokazują tym pacjentkom, które wstydzą się wyjść z domu, że można inaczej.
Wiele pacjentek opowiada, że ich zadbany wygląd powodował bardzo zaskakującą i bolesną reakcję ze strony otoczenia. Ludzie czasami powątpiewali w ich chorobę.
Z drugiej strony trzeba też pamiętać, że każda osoba może mieć gorszy dzień. Pacjentki, które widzimy na zdjęciach i na filmikach piękne umalowane, nie wyglądają tak codziennie, podczas każdej wizyty w szpitalu i wyjścia na zakupy. Każdy pacjent ma prawo do przeżycia lepszego i gorszego nastroju. Chodzi tu raczej o efekt terapeutyczny i bardziej o to, że wyglądając dobrze, może poczuć się psychicznie lepiej.
Najbardziej w zaakceptowaniu zmian w wyglądzie i ciele pomagają inni pacjenci.
Przede wszystkim ci, który przez ten proces już przeszli, mają za sobą bunt i opór wobec zmian, którzy wiedzą, jak to się stało, że sobie poradzili i zaakceptowali nową sytuację. Oni są najbardziej wiarygodnym źródłem dla tych pacjentów, którzy nie wiedzą, że akceptacja to początek.
Dopiero kiedy pacjent w głowie, czyli w myślach i w sercu, czyli w emocjach, powie sobie i zgodzi się z tym: „jest jak jest, inaczej nie będzie”, może przejść do następnego etapu, czyli poukładania sobie w głowie koncepcji siebie z tymi zmianami, które przyniosła choroba nowotworowa.
Chodzi o to, żeby w raku normalnie żyć, „żeby choroba nie stała się głównym bohaterem życia”.
Ewa Maj, oprac. IKa, fot. pixabay.com
Data publikacji: 12.01.2022 r.