Nie pozwolę pokonać się chorobie

Łukasz Kądziołka od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Porusza się na wózku inwalidzkim, ale walczy, aby w przyszłości być samodzielnym. Gdy przychodził na świat, podczas długotrwałego porodu doszło u niego do niedotlenienia mózgu, czego efektem było uszkodzenie komórek nerwowo-ruchowych.

W tamtych czasach lekarze nie byli w stanie zdiagnozować jego schorzenia. Jako mały chłopiec miał duże problemy z koordynacją, próbował jednak chodzić, podpierając się o ścianę. Trzeba jednak pamiętać, że lata 80. to okres bardzo trudny dla rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi.

Najpierw trafił do kliniki w Katowicach, ale tam jego stan tylko się pogorszył. Miał zaledwie trzy latka, gdy poddawano go bolesnym zabiegom, m.in. odmy mózgowej czy punkcji kręgosłupa. Pamięta przejmujący głód i pragnienie, bo długo nie podawano mu nic do jedzenia czy picia. Wycieńczonego malca rodzice wyrwali z kliniki na siłę. Do dziś wyrzucają sobie, że zostawili w niej syna. Łukasz ma z tego okresu wspomnienia, których do dziś nie może wyrzucić z głowy.

Po horrorze Łukasz trafił do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. Dopiero tam zdiagnozowano u niego dziecięce porażenie mózgowe. Badania psychologiczne wykazały, że intelektualnie rozwija się lepiej niż rówieśnicy.

Jednak po dramatycznych chwilach w katowickiej klinice pozostały stany lękowe. Nie było lekarstwa na jego chorobę. Pozostała jedynie rehabilitacja. Przez kilka lat miał takie zabiegi w Raciborzu. Nie przypuszczał, że podczas tych ćwiczeń może spotkać go coś złego. A jednak. Miał siedem lat, kiedy trafił w ręce dwóch młodych stażystek. Nie miały doświadczenia z takimi przypadkami i ćwiczenia wykonywały na siłę, skutkiem tego wyrwały mu kość udową z panewki stawu biodrowego. Przez dwa tygodnie potwornie cierpiał, a do dziś lewą nogę ma krótszą o 5 cm. Na każdym etapie życia pokazuje jednak, że nie pozwoli pokonać się chorobie i nie stanie mu ona na drodze w dążeniu do realizacji marzeń.

Gdy był kilkulatkiem, układał klocki stopami. Podczas zabaw jego lewa stopa stawała się coraz bardziej precyzyjna, co bardzo ułatwiło mu późniejszą naukę pisania. Naciskał klawisze maszyny do pisania stopą, a dokładniej – najmniejszym palcem. Dziś w ten sam sposób używa komputera i telefonu.

Podstawówkę i liceum kończył w domu, a matura trwała pięć godzin i ją też zdawał w domu. Można sobie wyobrazić, ile wymagało to od niego wysiłku, ale nie chciał zostawać w tyle za rówieśnikami, chciał spełniać marzenia. Pracę licencjacką w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu napisał literka po literce w pół roku, a obrona pracy stała się w okolicy sensacją.

Z zawodu jest historykiem. Pasjonuje się dziejami XX wieku. Historia uzbrojenia, motoryzacja, szuka antyczna – nie mają przed nim tajemnic. Uwielbia oglądać filmy, uwielbia czuć zapach lasu. Marzy, by kiedyś pojechać do Grecji i Egiptu, ale uważa, że to marzenia nie dla niego i nie są do spełnienia.

Marzy o tym, by być sprawnym, niezależnym od rodziców mężczyzną. W tej chwili niedowład dolnych i górnych kończyn mocno go ogranicza. Nie może sam zjeść posiłku, napić się, nie mówiąc o chodzeniu. Jest jednak szansa na poprawę sytuacji – leczenie komórkami macierzystymi i rehabilitacja, dzięki którym mógłby poruszać się przy pomocy chodzika, mógłby samodzielnie zjeść obiad, wziąć do ręki szklankę.

Momenty, kiedy Łukasz czuł się wolny i samodzielny to te, gdy wsiadał do swojego pojazdu CityEL, trzykołowego mikrosamochodu elektrycznego. Ciche, ekologiczne miniautko dawało mu mnóstwo radości.

W czerwcu podczas wycieczki po okolicznych miejscowościach doszło do zwarcia i pojazd stanął w płomieniach. Uratował go ognioodporny kombinezon, którego zwykle nie zakładał, ale tego dnia mocno wiało, więc mama uparła się, by zabrał go ze sobą. Gdy jego pojazd płonął, żaden z kierowców nie zatrzymał się, by pomóc. Łukasz był uwięziony i sam nie wie, jakim cudem udało mu się odpiąć pasy i wydostać z samochodu.

Dzięki pomocy wielu wspaniałych ludzi udało się niedawno kupić niewielki samochód.

– Daje mi on wiele radości, a także poczucie wolności. Niestety pojazd już ma dziewięć lat i wymaga ciągłych napraw. Jest mnóstwo wydatków, koszty paliwa, ubezpieczenie są coraz bardziej odczuwalne. Czasami gdy myślę o wszystkich problemach i o poważnie chorych rodzicach, nie wiem czy w przyszłym roku będzie mnie stać na utrzymanie pojazdu.

Rehabilitacja jest najważniejszym elementem aby utrzymać ciężko wypracowaną formę, która bez niej szybko ulega pogorszeniu. Chodzi tu oczywiście o fachową rehabilitację gdzie fizjoterapeuta jest przeszkolony do terapii z osobami po DPM. Oczywiście nie jest ona darmowa i od dwóch lat nie stać go na nią, bo ceny są wyjątkowo wysokie, a rodzice obydwoje chorują onkologicznie – opłaty, zakup opału, to wszystko wyklucza kontynuowanie fachowej rehabilitacji.

Łukasz pomaga różnym osobom, które nie potrafią napisać pisma żeby walczyć o swoje prawa. Daje mu to ogromną radość, czuje się lepiej gdy może coś zrobić dla innych.

– Krótko mówiąc cała ta biurokracja polega na tym, aby prawnicze grupy mogły zarabiać na osobach niepełnosprawnych i ich rodzinach. Dziwi mnie to, że jeszcze nie zostały podjęte odpowiednie kroki, aby załatwianie takich świadczeń było maksymalnie uproszczone tak, żeby żadne hieny nie mogły zarabiać na osobach i tak już poszkodowanych przez los.

Niestety nie udało mu się podjąć studiów magisterskich, o czym marzył. Żyje jednak nadzieją, że znajdzie się kiedyś taka osoba, która mu pomoże spełnić to marzenie. Udało mu się jeszcze na studiach wydać jedną publikację, z której jest dumny. Pisanie stopą wymaga ogromnego skupienia i dużego wysiłku.

– Chciałbym opublikować moje inne prace a także wspomnienia osób, które już nie żyją, a opowiedziały mi swoje historie. Bardzo chciałbym zainteresować jakieś wydawnictwo tymi wspomnieniami, aby przetrwały dla potomnych – wyznaje.

Żyjemy w bardzo trudnych czasach, bywa często, że osoby z niepełnosprawnościami nie potrafią odnaleźć się, mają stany depresyjne. Łukasz chciałby prowadzić terapie, które przygotowywałyby takie osoby do życia pod każdym względem. Nie poddaje się chorobie i stara się pozytywnie podchodzić do życia, a nawet pomagać innym, którzy gorzej sobie radzą.

Ewa Maj, fot. archiwum Łukasza Kądziołki

Data publikacji: 26.10.2022 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również