W Szczecinie poznaliśmy mistrzów Polski w goalballu. W rywalizacji mężczyzn ponownie najlepszy okazał się Uczniowski Klub Sportowy Laski. W drugiej lidze triumfowała drużyna z Lublina występująca jako Niezrzeszeni. Awans do grona pierwszoligowców wywalczyli też goalballiści z Katowic. Natomiast w stawce kobiet najwięcej powodów do radości miała ekipa z Krakowa, która obroniła tytuł mistrzowski.
Finałowy turniej MP odbył się 9-11 grudnia w Szczecinie. Dla drużyn męskich droga do niego prowadziła przez Chorzów i Kraków. W tych miastach zorganizowano wiosną dwie imprezy eliminacyjne. W nich UKS Laski zdominował pierwszoligowe rozgrywki, wygrywając 7 z ośmiu rozegranych spotkań. Obrońcy tytułu mieli 8 punktów przewagi nad kolejną ekipą w tabeli. To oznaczało komfortową sytuację przed zwieńczeniem sezonu.
– Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że powinniśmy wygrać przynajmniej 2 mecze, żeby ponownie zdobyć mistrzostwo. Trochę się denerwowałem, bo na turnieju miałem dwóch zawodników, którzy gorzej się czuli. Jeden brał antybiotyk do dnia zawodów, a drugi rozchorował się w Szczecinie. Ale osiągnęliśmy swój cel – powiedział „NS” Robert Mazurek, trener UKS Laski.
Jego podopiecznym szczególnie zależało na pokonaniu Wrocławia. Chcieli zrewanżować się za jedyną porażkę ligową w tym sezonie. I zrobili to, triumfując 19:10. W kolejnym spotkaniu wygrali z Krakowem 15:10. Tym zwycięstwem nad wiceliderem rozgrywek zapewnili sobie tytuł mistrzowski. Pozostałe mecze zagrali już w innym stylu. I nie przeszkodziło to w odniesieniu kolejnych wygranych – ze Szczecinem 12:8 oraz z Bierutowem 10:0.
– W tym roku niektóre pojedynki były bardzo zaciekłe i wymagające, ale powtórzyliśmy sukces. Mam nadzieję, że zdobędziemy tytuł jeszcze przynajmniej w jednym sezonie. Widzimy, że inne zespoły się rozwijają, co też nas cieszy. Bo im trudniej odniesione zwycięstwo, tym lepiej smakuje – podkreślił Robert Mazurek.
Jak zaznaczył trener UKS Laski, jego zawodnicy byli zdeterminowani. Wiedzieli, że potrafią dobrze grać. W zdobycie mistrzostwa włożyli dużo serca i pracy. To wciąż młodzi gracze, którzy są ambitni i szybko się rozwijają. Trzech z nich jest już w reprezentacji kraju.
Za plecami mistrza
Drużyna z Krakowa przystąpiła do finałowego turnieju jako wicelider rozgrywek. Zawodnicy zdawali sobie sprawę z tego, że mogą poprawić swoje rekordowe osiągnięcie z sezonu 2021. Wówczas zajęli trzecie miejsce. Ale wiedzieli też, że mają tylko punkt przewagi nad Wrocławiem i 3 punkty nad Bierutowem. Słabszy występ w Szczecinie mógłby więc oznaczać spadek nawet na czwartą pozycję w tabeli. To byłoby równoznaczne z koniecznością rozegrania meczu barażowego. A porażka w nim skutkowałaby już występami w drugiej lidze.
– Nastawiliśmy się na trudne pojedynki. Wrocław zdobył ostatnio Mistrzostwo Polski Juniorów, wygrał turniej międzynarodowy w Pradze. Wiedzieliśmy więc, że jest w formie i może sporo namieszać. A Bierutów to też mocna drużyna, z doświadczonymi zawodnikami – zaznaczył Piotr Niesyczyński, grający trener WBR Groundhogs Kraków.
Jego ekipa wygrała na początek ze Szczecinem 11:1. Później rozegrała wspomniany już mecz z UKS Laski. Kluczowe znaczenie dla krakowian miały więc 2 ostatnie pojedynki. Starcie z Bierutowem rozstrzygnęli na swoją korzyść, zwyciężając 15:8. Chcąc utrzymać drugie miejsce na koniec sezonu, nie mogli przegrać z Wrocławiem, nad którym wciąż mieli punkt przewagi. Cel zrealizowali, pokonując rywali 12:2.
– Rok temu mieliśmy historyczne osiągnięcia, biorąc pod uwagę drużyny męską i żeńską. Teraz jest jeszcze lepiej, więc jesteśmy zadowoleni z postępów i sukcesów. Brakuje nam mistrzostwa Polski chłopaków. Mam nadzieję, że w niedługim czasie sięgniemy po ten tytuł – dodał Piotr Niesyczyński.
,Wrocław ukończył rozgrywki na trzecim miejscu. Za nim znalazł się Bierutów, który ostatecznie spadł do drugiej ligi. O degradacji przesądził mecz barażowy, przegrany z Katowicami 7:17. Oprócz ekipy z Górnego Śląska, awans do grona pierwszoligowców wywalczyli Niezrzeszeni z Lublina. Z kolei w przeciwnym kierunku podążył Szczecin, który zdobył 3 punkty w sezonie.
Bez porażki
Do Netto Areny przybyły też drużyny kobiece. One miały za sobą jeden turniej o ligowe punkty, zorganizowany na początku listopada w Wiśle. Tam komplet zwycięstw odniosła ekipa z Krakowa, która zamierzała obronić tytuł mistrzowski. Przeszkodzić im w tym mogły zawodniczki z Lasek, tracące do nich 3 punkty.
– W Wiśle nasza drużyna wygrała 3 mecze, w tym 2 przed czasem. Wydawało się, że podobnie może być podczas finałowego turnieju. Ale w Szczecinie kontuzji doznała nasza najlepsza zawodniczka Kasia [Suchanek – przyp. red.], do tego doszły małe problemy pozostałych dziewczyn. I już pierwszy mecz z Katowicami pokazał, że łatwo nie będzie, długo był to wyrównany pojedynek – powiedział Piotr Niesyczyński.
Krakowianki ostatecznie wygrały z ekipą ze stolicy Górnego Śląska 14:8. Następnie pokonały zespół z Lublina 8:1. Przed ostatnim swoim meczem wyprzedzały w ligowej tabeli UKS Laski o 3 punkty. Rywalki przystępowały do kluczowego pojedynku mając na koncie dwie wygrane podczas finałowego turnieju, najpierw z Lublinem 8:3, a później z Katowicami 14:5.
– Decydujący mecz z Laskami zaczął się bardzo źle, dziewczyny przegrywały już 1:7. Wpływ na to miało rozkojarzenie, takie poczucie, że obrona tytułu jest niemal pewna. Wystarczyło nie przegrać dziesięcioma bramkami, żeby uniknąć niepotrzebnej nerwówki z liczeniem bilansu bramkowego itp. – opisał trener krakowianek.
Dokonane zmiany ustawień na boisku przyniosły pozytywny skutek dla mistrzyń kraju. Stopniowo odrabiały straty i mecz ostatecznie zakończył się remisem 8:8. Ten wynik sprawił, że w rozgrywkach ligowych ponownie triumfowała ekipa ze stolicy Małopolski.
Tabele końcowe
I liga mężczyzn
1. UKS Laski 33 176:115
2. Kraków 22 132:88
3. Wrocław 18 119:135
4. Bierutów I 13 114:133
5. Szczecin 3 68:138
II liga mężczyzn
1. Niezrzeszeni 24 127:79
2. Katowice 21 123:79
3. Bydgoszcz 21 109:77
4. Kraków II 12 83:98
5. Gdańsk 9 77:115
6. Bierutów II 3 35:106
I liga kobiet
1. Kraków 16 68:26
2. UKS Laski 13 53:37
3. UKS OKEJ 4 31:50
4. Katowice 1 29:68
Marcin Gazda, fot. Adrian Stykowski / PZSN Start
Data publikacji: 27.12.2022 r.