Od dochodu odlicza się również koszty poniesione z tytułu używania samochodu osobowego, stanowiącego własność (współwłasność) osoby posiadającej znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności lub podatnika mającego na utrzymaniu tę osobę albo dzieci niepełnosprawne, które nie ukończyły 16. roku życia, dla potrzeb związanych z koniecznym przewozem na niezbędne zabiegi leczniczo-rehabilitacyjne – w wysokości nieprzekraczającej w roku podatkowym kwoty 2.280 zł.
Tak stanowi przepis ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, określający tzw. ulgę rehabilitacyjną, czyli odliczenie od podstawy wymiaru podatku kwoty do 2.280 zł rocznie. Powołany przepis prawa jest pozornie przepojony ideą humanizmu, która sprowadza się do ulżenia jakże niełatwej doli osoby niepełnosprawnej. Jednakże sformułowania przepisu odniesione do szarej rzeczywistości uzmysławiają, że tak szczytny w założeniu, jawi się jako co najmniej kontrowersyjny.
Zacznijmy od wymogu używania samochodu osobowego. Wiadomo powszechnie, że tzw. van (nazwa pochodzi od angielskiego słowa, oznaczającego samochód dostawczy typu furgon), ciężarówka etc. samochodami osobowymi nie są. Ich szczęśliwy właściciel kwoty 2.280 zł rocznie tytułem ulgi rehabilitacyjnej od dochodu nie odliczy. Zdarza się jednak i tak, że osoba niepełnosprawna nie do końca jest sama sobie winna, nabywając samochód nie do odliczenia – kupując kłopotliwy pojazd okazyjnie lub uzyskując go tytułem darowizny.
Takim vanem może być dawny samochód osobowy wyposażony w zainstalowaną kratkę i pojedynczy rząd siedzeń, który służył poprzedniemu właścicielowi jako samochód dostawczy, niezbędny w prowadzonej działalności gospodarczej. I cóż z tego, że obecny właściciel takiej działalności nie prowadzi, a uzyskany w ten sposób znacznych rozmiarów bagażnik może mu służyć do przewozu wózka inwalidzkiego lub psa przewodnika, wreszcie akcesoriów na turnus rehabilitacyjny, obóz żeglarski itp. Wygodę należałoby zlikwidować i to za sporą sumę, aby wypełnić w ten sposób wymóg przepisu prawa.
Innym utrudnieniem wynikającym z powyższego zapisu jest ograniczenie kręgu podmiotów uprawnionych do ulgi rehabilitacyjnej do korzystających z koniecznego przewozu na niezbędne zabiegi leczniczo-rehabilitacyjne.
A co z tymi, którzy korzystają wyłącznie z zabiegów leczniczych i z racji choroby nowotworowej lub choroby narządu ruchu mieszkają przez kilka lat w szpitalu?
Słaniająca się na nogach, przemęczona i zestresowana matka boryka się ze wszystkimi możliwymi problemami. Musi dojeżdżać z nierzadko oddalonej o kilkaset kilometrów miejscowości i to własnym samochodem, tak organizując życie swoje i swoich bliskich, aby podołać obowiązkom i wszędzie zdążyć na czas…
A rozwiązanie tego problemu jest niezmiernie proste. Zastępując określenie „zabiegi leczniczo-rehabilitacyjne” określeniem „zabiegi lecznicze i leczniczo-rehabilitacyjne” uczynimy życie niepełnosprawnych znacznie lżejszym.
Rezygnując z zapisu „samochód osobowy” i zastępując go określeniem „samochód” uzyskamy uśmiech na twarzy osoby z niepełnosprawnością, która samochodem typu van będzie mogła bez obawy utraty ulgi wygodnie przewozić psa przewodnika lub wózek inwalidzki.
Na pewno takich osób w Polsce nie jest wiele i zmiana prawa nie pociągnie za sobą znacznego uszczerbku dla budżetu.
Kochani parlamentarzyści, pomóżcie, prosimy bardzo pięknie.
Elżbieta Czerwińska
OION przy KIG-R, Oddział Łódź