Praca, otwartość na ludzi i marzenia – mimo wszystko

Helena Urbaniak

Helena Urbaniak nie widzi od ponad 60 lat, pomimo to, jest pogodną i bardzo aktywną osobą, która udowadnia, że wszelkie granice są tylko w naszej głowie. Obecnie jest nauczycielką prowadzącą lekcje indywidualne. To są dodatkowe zajęcia z dziećmi z dysfunkcją wzroku.

W Gdyńskiej Szkole Społecznej uczy od 20 lat. W gronie jej uczniów są zarówno dzieci z zerówki, jak i nastoletni ósmoklasiści. Wśród prowadzonych przez Helenę Urbaniak są zajęcia z alfabetu Braille’a oraz bezwzrokowego posługiwania się komputerem. W czasie lekcji uczniowie nie używają myszki, a jedynie skrótów klawiaturowych lub czytników ekranu, które mową przekazują to, co znajduje się na monitorze. Uczą się, jak obsługując klawiaturę, korzystać ze wszystkich palców jednocześnie. Dzięki temu pisanie idzie szybciej.

Poza tym pani Helena pomiędzy lekcjami stara się pokazywać dzieciom, jak wykonywać czynności dnia codziennego. Wszystko oczywiście za pomocą technologii. Na przykład: przygotowywać herbatę można, nakładając na szklankę specjalne wąsy – gdy ciecz dojdzie do ich poziomu, urządzenie zaczyna piszczeć, informując tym samym o odpowiednim poziomie płynu. To udogodnienia, które potrafią znacząco podnieść komfort życia osoby niewidomej, a pani Helena bardzo chętnie dzieli się swoimi odkryciami. Uczniowie sami chętnie o nie dopytują, a młodsze niewidome dzieci w czasie przerw często chowają się w gabinecie nauczycielki, bo czują się tam bezpieczniej niż na gwarnych korytarzach. Helena Urbaniak ma 84 lata, a straciła całkowicie wzrok mając lat 20.

Od urodzenia widziała, ale nie do końca. Miała wrodzone wady, ale przez pewien czas widziała na tyle, że świat pamięta dobrze. Kiedy miała 5 lat Niemiec uderzył ją kolbą karabinową w tył głowy. Straciła przytomność. Po odchorowaniu widziała. już tylko jakieś pół metra, bo nawet nie widziała na wystawie lalki, którą mama jej pokazywała. Taki ograniczony obszar widzenia miała do 20. roku życia. Którejś nocy, kiedy usłyszała jadące samochody podeszła do okna, ale już ich nie zobaczyła. Wiedziała co się stało – przestała widzieć. Początki niewidzenia były ciężkie. Musiała jakoś się z tym zaprzyjaźnić. Pani Helena choć nigdy nie założyła swojej rodziny, to ma wokół siebie wiele oddanych osób. Przychodzą do niej także wolontariusze.

Magdalena i Przemysław Smerek odwiedzają ją regularnie. Robią zakupy, pomagają w kwestiach technicznych, gotują i sprzątają.

Kiedy skończyła 80 lat stwierdziła, że chce coś po sobie zostawić i postanowiła napisać książkę. Tak też zrobiła. To jest taka trochę autobiografia, trochę o znajomych, ale przede wszystkim o tym, co przeżyła. „Iskierki w mroku” to kronika życia autorki pozbawionego światła i koloru. – Napisałam tę książkę, by ludzie nie popełniali moich błędów, ale także, by docenili życie, które wiodą. Spotykam się z bardzo pozytywnym odbiorem, choć podobno czytelnicy ronią łzy przy niektórych rozdziałach. Mam już materiały na następną książkę – mówi Helena Urbaniak.

Na kartach książki opisane jest dzieciństwo często naznaczone biedą, traumatyczne pobyty w ośrodkach opiekuńczych i przenikliwa samotność, towarzysząca gdyniance przez dużą część pozbawionego kolorów życia. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia pani Helena celebrowała premierę swojej książki. Autobiografia nauczycielki ujrzała światło dzienne dzięki hojności darczyńców – inicjatorem internetowej zbiórki była szkoła, w której pracuje seniorka.

Autorka, w geście podziękowania, postanowiła natomiast książki nie sprzedawać, a rozdawać. Wyjątek zrobiła w czasie szkolnej akcji – w ciągu zaledwie dwóch godzin ze sprzedaży autobiografii udało się zebrać 700 złotych na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Ten okres, który teraz przeżywa, to jest taki najlepszy okres w życiu.

– Póki co w tym roku wybiorę się na rejs po Bałtyku. W ramach specjalnego projektu połowa załogi składać się będzie z osób widzących, a druga – z niewidzących. Wszyscy muszą pracować na statku, choć liczę, że może ze względu na wiek będę miała taryfę ulgową i wystąpię raczej w charakterze maskotki (śmiech). Już zbieram pieniądze. Posiadam jeszcze różne inne marzenia. Chciałabym polecieć do Australii. Mam tu u siebie taką maskotkę koali. Ona na pewno mnie tam kiedyś zaprowadzi.

Ewa Maj, fot. Gdyńska Szkoła Społeczna

Data publikacji: 17.02.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również