Podróżować bez granic (i bez barier)

Autorka w czasie zwiedzania meczetu w Abu Dhabi

Podróżowanie jest od lat moją pasją, sposobem na poznawanie świata i sprawdzanie się w różnych okolicznościach. Świat w swoim pięknie oferuje nam wiele możliwości jego odkrywania, a wyjazdy stają się coraz szerzej dostępne dla tych, którzy osobiście chcą smakować jego uroki. Przekraczanie granic (nomen omen!) w przypadku osób z niepełnosprawnością wymaga jednak uważniejszego przygotowania się do każdej podroży i jest logistycznym wyzwaniem zarówno dla samego turysty, jak i dla przewoźników, hotelarzy, biur podróży.

Świat likwiduje granice, likwidujmy je również w sobie. Poza tym osoby z niepełnosprawnością chcą być nie tylko pacjentami i kuracjuszami, ale również turystami. Poruszam się na wózku inwalidzkim i często spotykam się z pytaniami o szczegóły moich wojaży. Chętnie opowiem o niektórych kwestiach, które uważam za istotne w spełnianiu podróżniczych marzeń. W końcu, jak mawiał Indiana Jones, najważniejsze są nie lata, a przebyte kilometry.

Od marzeń do planów
Po Polsce najczęściej podróżuję własnym samochodem. Parkingi, przydrożne miejsca obsługi podróżnych (MOP) i stacje benzynowe już są przygotowane na klientów z niepełnosprawnością i zwykle nie ma problemów ze znalezieniem oznakowanego miejsca do zaparkowania. Europejskie standardy stają się normą. Do tego dobre drogi, coraz lepsza baza hotelowa, likwidowanie barier nawet w zabytkowych obiektach sprawiają, że chęć ciągłego odkrywania Polski jest we mnie nie mniejsza niż pasja do dalekich wypraw.

Zdarzyło mi się również jeździć koleją. Obecnie to również wygodna forma podróżowania. Rezerwując bilet i miejsce, możemy zgłosić potrzebę asysty określając zakres pomocy. Szczególnie jestem pod wrażeniem podróży pendolino.To rodzaj pociągu, który może osiągnąć prędkość nawet 250 km na godzinę. W Polsce własne składy tych jednostek posiada PKP Intercity. Są dobrze przystosowane również dla osób mających jakiekolwiek problemy z poruszaniem się.

Jednak najwięcej pytań (a i obaw) dotyczy podróży samolotem. Mam za sobą wiele lotów w różne zakątki świata i uważam, że to najłatwiejszy etap każdej wycieczki. Lotniska są przygotowane do obsługi niepełnosprawnych podróżnych – są przystosowane toalety, odprawa odbywa się bez kolejki, a asystenci świetnie radzą sobie z pomocą osobom o różnych ograniczeniach. Warto pamiętać, że 26 lipca 2008 roku weszło w życie rozporządzenie UE dotyczące obsługi naziemnej osób niepełnosprawnych podróżujących drogą lotniczą. Zgodnie z nim obsługa ma obowiązek zapewnienia bezpłatnej pomocy i stworzenia odpowiednich warunków do podróży. Zapewniam, że również w krajach nie należących do UE taki serwis jest bardzo sprawny. Osoby niepełnosprawne podlegają kontroli bezpieczeństwa w takim samym zakresie, jak pozostali podróżni. Osoby, które nie mogą chodzić, transportowane są na przydzielone miejsce (zwykle przy oknie) na specjalnym (dość wąskim) wózku pokładowym. Wózek osobisty podróżuje w luku bagażowym. By ułatwić sobie podróżowanie, fakt bycia osobą niepełnosprawną należy zgłosić przy zakupie biletu lub przy rezerwacji wycieczki. Bardziej kłopotliwe są loty, które wiążą się przesiadką. Nie dostaniemy na czas oczekiwania swojego wózka, możemy tylko liczyć na sprzęt lotniskowy.

Zdarzyło mi się, że mój wózek …nie dotarł na lotnisko docelowe. Wracając z Kuby (do Berlina przez Dusseldorf) po wielogodzinnej podróży poinformowano mnie, że mojego wózka nie ma wśród wypakowanych bagaży. Byłam w obcym kraju, ponad 500 km od domu i bez niezbędnego do życia sprzętu. Sporządzono protokół, wyrażono ubolewanie i pożyczono wózek lotniskowy, z którym dotarłam do domu. Mój własny wózek dostarczył mi kurier dwa dni później. W ramach rekompensaty przyznano mi zniżkę na następny lot w wysokości 50 euro. Czy opłacało się przeżywać ten stres i zamieszanie? Ocenę pozostawiam Czytelnikom.

Licencja na pomaganie
Samodzielność w przypadku osób niepełnosprawnych polega często na umiejętności poproszenia o pomoc. Przed podróżą trzeba dokładnie określić swoje oczekiwania, poinformować o ograniczeniach i – proszę mi wierzyć – można liczyć na pomoc w dotarciu na miejsce. „Mierz siły na zamiary” – o tej zasadzie jednak nie można zapominać, by siebie lub innych nie stawiać w kłopotliwej sytuacji. Turysta niepełnosprawny to ciągle jeszcze rzadkość, więc nic dziwnego, że czasem same biura mają pewne obawy, zadają szczegółowe pytania na temat stanu zdrowia lub fizycznych ograniczeń. Trudno się temu dziwić i warto wszystko sobie wyjaśnić, aby potem cieszyć się wypoczynkiem w wymarzonym miejscu.

Wyszukiwarki internetowe – i to zarówno biur podróży, jak i stron oferujących hotele na całym świecie – zawierają już opcję „udogodnienia dla niepełnosprawnych” i można znaleźć obiekty przystosowane, choć dostępność specjalnego pokoju zwykle trzeba potwierdzić. Niestety, ciągle brakuje wystarczająco dużo informacji nt. rodzaju adaptacji zastosowanych w pokoju, który wedle opisu jest accessible. Czasem warto po prostu skontaktować się z hotelem i poprosić o szczegóły, zdjęcia, etc.

Istotną przeszkodą w przemieszczaniu się są też wysokie, nieprzystosowane autokary, którymi zwykle odbywa się transfer z lotniska i wycieczki. Przejazd pojazdem z rampą najczęściej jest dodatkowo płatny. Przyznam też, że podróżując, często korzystałam z pomocy silnych i uczynnych „współwycieczkowiczów”; metoda „Kto z panów pomoże?” okazywała się bardzo skuteczna. Bez takiej uczynności moje przejażdżki na słoniu, wielbłądzie czy też rikszą nie byłyby możliwe.

Istotne też jest podejście miejscowych do kwestii pomagania. Krajem, w którym spotkałam się z największą uczynnością, jest wedle mojego doświadczenia Turcja, którą odwiedziłam pięć razy, za każdym razem przekonując się o wyjątkowej gotowości pomagania w każdej sytuacji. Z dość specyficznym podejściem spotkałam się w Hiszpanii, która przyciąga turystów z całego świata i ma świetną infrastrukturę turystyczną. Bez wątpienia dużym ułatwieniem w tym kraju są taksówki z rampą. Mogą zabrać jedną osobę na wózku plus cztery osoby zajmujące miejsca siedzące. Są w przystępnych cenach zwykłych taksówek. Jednak Hiszpanie nie zrobią niczego, czego nie mają na liście obowiązków. Niedawno byłam na Teneryfie. Był to już mój kolejny pobyt na Wyspach Kanaryjskich. Chciałam wybrać się na pobliską Gomerę. Biura podróży oferują całodniowe wycieczki na tę niewielką wyspę, jednak transport wysokim, nieprzystosowanym autokarem wyklucza udział osób, które same nie wejdą po schodach. Napisałam do lokalnego biura podróży z zapytaniem o możliwość zorganizowania takiej wycieczki dla czterech osób, w tym dwóch poruszających się na wózkach inwalidzkich. Odpowiedziano mi, że jest to możliwe, a koszt takiej kilkugodzinnej wyprawy z przewodnikiem wyniósłby…1300 euro za czterech uczestników. Dodam, że koszt takiej samej wycieczki dla osób mogących skorzystać ze standardowego pojazdu wynosi ok. 80 euro od osoby. Poinformowano mnie również, że pracownicy biura nie mogą dotykać (sic!) pasażerów, ani im pomagać, gdyż…nie mają na to licencji.

Kultura i obyczaje, czyli zachowuj się
Każda podróż to również spotkanie – z ludźmi, odmienną kulturą, inną religią. Będąc za granicą, możemy zetknąć się również z różnym podejściem do niepełnosprawności. O ile w krajach europejskich zróżnicowanie społeczne, zmiany cywilizacyjne doprowadziły do tego, że jest coraz mniej barier, to już w krajach bardziej egzotycznych lub mniej rozwiniętych nie jest to już tak oczywiste. Jednocześnie mam wrażenie, że im więcej było przeszkód, tym chętniej rekompensowano mi to, pomagając w dotarciu do tak niezwykłych miejsc jak piramidy w Egipcie czy Taj Mahal w Indiach. Dzięki pomocy różnych ludzi pływałam w Morzu Czerwonym, odkrywałam dziki świat afrykańskiej sawanny w Kenii, dotarłam na Saharę, etc.

Jako osoba na wózku szczególne zaciekawienie budziłam w Indiach. Nieliczne osoby z niepełnosprawnością, jakie spotykałam w tym kraju, to byli po prostu żebracy. Bywało, że ludzie mniej lub bardziej dyskretnie przyglądali mi się lub próbowali fotografować, co czasami kończyło się po prostu wspólną sesją fotograficzną, rozmowami. Każda inność budzi zaciekawienie i choć przekraczanie pewnej granicy prywatności może być krępujące, to na pewno nie świadczy o złych intencjach.

Zwiedzanie wymaga często dostosowania się do miejscowych zwyczajów. Odczułam to szczególnie w czasie pobytu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, kiedy to w stolicy Abu Dhabi chciałam zwiedzić Wielki Meczet Szejka Zayeda. Przy wejściu trzeba zdjąć buty. Potem kobiety udają się do osobnej części, by się przebrać w czarne szaty zakrywające całe ciało i głowę. Nie bez kłopotu udało mi się założyć ten skądinąd ładny i zwiewny strój przypominający tradycyjną, arabską abaję. Opony wózka symbolicznie przetarto jakąś szmatką, zakryto mi również stopy. Chusta ciągle osuwała się na ramiona, odsłaniając – o zgrozo!- włosy, a szal, który miał zasłaniać buty, wkręcał się w koła. W końcu udało mi się dostać do środka. Przewodnik opowiadał o znaczeniu tej niezwykłej świątyni, pokazał piękne, kolorowe wydanie Koranu. Gdy chciałam dotknąć jego kart, zdecydowanie mnie powstrzymał. Jako „niewierna” i na dodatek kobieta, nie powinnam tego robić.

Będąc na Bali natomiast, zdarzyło mi się zniszczyć ołtarzyk dla bogów. Na chodnikach trzeba uważać, by nie nadepnąć na wszechobecne koszyczki z liści bananowca z darami dla różnych bóstw. Balijczycy umieszczają w nich owoce, kwiaty, kadzidełka. Niestety rozjechałam kiedyś taki kolorowy koszyczek. Poczułam się niezręcznie, zaczęłam przepraszać właścicielkę pobliskiego sklepiku, która natychmiast zjawiła się przy mnie. Pośpiesznie usuwając ołtarzyk spod moich kół, przepraszała mnie za „problem” składając ręce, kłaniając się pokornie.

Bezpieczeństwo przede wszystkim
Włoski poeta Cesare Pavese napisał: Podróżowanie jest brutalne. Zmusza cię do ufania obcym i porzucenia wszelkiego, co znane i komfortowe. Jesteś cały czas wybity z równowagi. Nic nie należy do ciebie poza najważniejszym – powietrzem, snem, marzeniami, morzem i niebem. Często naszą ciekawość budzą miejsca, które przyciągają swoją niezwykłą historią i urzekającym pięknem, ale są też, z różnych względów, niebezpieczne. Zwiedzanie ma to do siebie, że odwraca uwagę od lęku, a podziw dla wielkości artystów sprawia, że się zapomina o małości ludzkiej natury.

Bywałam w krajach, w którym miały miejsce różne niepokoje i zamachy terrorystyczne – w Egipcie, Turcji, Tunezji, Kenii, Izraelu, Maroku, na Bali, etc. W każdym z nich czułam się bezpiecznie i zarówno pracownicy z branży turystycznej, jak i zwykli ludzi okazywali serdeczne zainteresowanie na każdym kroku. Jakby chcieli zrekompensować ewentualny dyskomfort i zatrzeć negatywne skojarzenia. Skutecznie.

Na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych znajdują się ważne informacje dotyczące bezpieczeństwa na świecie. Przydatny jest też system „Odyseusz”- portal MSZ, na którym można zarejestrować każdą podróż. Dzięki serwisowi polskie służby konsularne mają szerszą wiedzę dotyczącą Polaków za granicą, a turyści mogą na bieżąco dostawać informacje o sytuacjach kryzysowych w różnych zakątkach świata. Przed podróżą warto pomyśleć też o dobrym ubezpieczeniu, zabraniu leków, części zamiennych. Nie wszystko da się przewidzieć, ale nie ma też sytuacji bez wyjścia. W czasie podróży po Indiach popsuł mi się wózek. Na szczęście w kraju riksz i rowerów szybko mi go naprawiono w niewielkim, ulicznym warsztacie.

Podróże ubogacają nasze życie w różne doświadczenia, pozwalają poznać miejsca, ludzi, ale i siebie na tle różnych geograficzno-kulturowych krajobrazów. Bez wątpienia „podróżować jest bosko” – jak śpiewała Kora.

Zobacz galerię…

Lilla Latus, fot. archiwum autorki

Data publikacji: 20.02.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również