Mieszkalnictwo wspierane szansą na samodzielność

Michał Guć – Wiceprezydent Gdyni

Z Michałem Guciem, wiceprezydentem Gdyni ds. innowacji rozmawia dr Halina Guzowska.

– O potrzebie deinstytucjonalizacji mówiło się od dawna przede wszystkim w kręgach pracowników socjalnych, organizacji pozarządowych i samorządowców, którzy najlepiej znają potrzeby w tym zakresie. Tymczasem z nowej rządowej Strategii Usług Społecznych niewiele konkretów da się o niej wyczytać…
– Tak naprawdę to ta deinstytucjonalizacja nie dzieje się na szczeblu rządowym, w tym zakresie działają i będą nadal działały głównie samorządy. Każdy obywatel, mieszkaniec, ma na co dzień do czynienia z administracją publiczną szczebla powiatowego i gminnego. Zatem, tak naprawdę ta deinstytucjonalizacja musi się zadziać na poziomie lokalnym. Natomiast od administracji rządowej oczekiwalibyśmy tworzenia ku temu sprzyjających warunków. Trzeba tu powiedzieć o jednej rzeczy: wsparcie środowiskowe wymaga zdecydowanie innej infrastruktury niż instytucjonalne, a dzisiaj jest jej relatywnie niewiele. Trzeba zatem stworzyć zarówno infrastrukturę, jak i warunki organizacyjne do innego typu wsparcia. I to się naprawdę dzisiaj dzieje głównie wysiłkiem samorządów. Pojawiły się wprawdzie pierwsze programy, ale rząd, przygotowując je, nie do końca wsłuchuje się w potrzeby osób z niepełnosprawnością, organizacji pozarządowych i samorządów. Potrzebne są mechanizmy, które będą pozwalały planować systemowo, na lata, a nie na miesiące czy dany rok.

Wracając do dokumentów rządowych, oczekiwałbym dwóch rzeczy. Po pierwsze większego wsłuchiwania się w głosy środowiska osób z niepełnosprawnością: ich rodziców i opiekunów, bo tak naprawdę to oni wiedzą, czego im potrzeba. Po drugie zaś, budowania systemu wsparcia, który pozwoliłby w sposób bezpieczny je realizować, bez obawy o to, że za chwilę skończy się finansowanie. Przykładem może być asystentura – bardzo dobry i skuteczny mechanizm. Jednak środki przyznawane są z roku na rok, w dodatku nie ma zapewnionej ciągłości, brak w programie mechanizmu, który pozwalałby na ocenę komu jest ona najbardziej potrzebna. W rezultacie nie zawsze wykorzystanie tych środków jest efektywne.

– A dlaczego deinstytucjonalizacja jest tak ważna i potrzebna w XXI-wiecznym społeczeństwie?
– Odwrócę to pytanie: dlaczego ktoś jeszcze dzisiaj myśli o tym, że pobyt w instytucji jest dobry? I od razu odpowiem: niestety często się słyszy, że instytucje są wspaniałe, bo zapewniają profesjonalną opiekę i wiele atrakcji. Co rusz wychwytuję w mediach zachwyty, że otwarto nowy dom samotnej matki czy nowy dom dziecka. Straszne jest to, że nikt nie dostrzega tego, że odbiera się osobom tam przebywającym szansę na jakąkolwiek niezależność. Niekoniecznie pełną, bo najczęściej są to osoby, które nie są w stanie w pełni niezależnie funkcjonować, ale odbieramy im prawo do wyboru, do bycia – na miarę swoich możliwości – wolnym. To jest dla mnie fundamentalne pytanie. Po etapie PRL-u, kiedy osób z niepełnosprawnością „nie było”, przez okres po 1989 roku, kiedy zaczęto dla nich tworzyć ofertę instytucjonalną, doszliśmy do momentu, w którym generalnie istnieje świadomość, że powinniśmy im dawać szansę na godne, niezależne życie. Jednak w praktyce, ta świadomość rzadko przekłada się na działanie gdy dochodzimy to kwestii wsparcia konkretnego człowieka. Kiedy okazuje się, że dom pomocy społecznej zapewni mu „świetną opiekę”, bezrefleksyjnie jest pozbawiany szans na niezależność.

– Gdynia jako jeden z pierwszych samorządów w Polsce wprowadziła w praktyce deinstytucjonalizację do swoich działań. Jakie są jej efekty?
– Robimy to jako samorząd poprzez nasze agendy, ale również we współpracy z organizacjami pozarządowymi. Dobrym przykładem może być mieszkalnictwo wspierane. W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Gdyni działa Zespół ds. Mieszkalnictwa Wspomaganego. W ramach tego zespołu zakupiliśmy lub przystosowaliśmy lokale komunalne na potrzeby mieszkań chronionych i wspieranych. Pamiętam sprzed około 20 lat pierwsze takie mieszkanie w Redłowie, w którym mieszkał pan Piotr, wtedy młody chłopak z niepełnosprawnością intelektualną, dziś już dojrzały mężczyzna. Były to czasy, kiedy jeszcze niewiele się mówiło o mieszkalnictwie wspieranym. Potem uruchamialiśmy kolejne mieszkania dla różnych grup osób, np. z zaburzeniami psychicznymi. Dzisiaj, oprócz już istniejących mieszkań z zasobu komunalnego przystosowanych na ten cel oraz kolejnych zakupionych dzięki rządowemu programowi dofinansowań, we wszystkich nowo wznoszonych budynkach komunalnych, na parterze, zawsze zaprojektowane jest jedno właśnie takie mieszkanie przeznaczone na mieszkalnictwo chronione. Są to duże lokale dostosowane do potrzeb osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności W tej chwili w dwóch przygotowywanych budynkach mamy zaplanowane 200-metrowe mieszkania z ogródkiem przeznaczone dla osób obłożnie chorych i leżących, czyli takich, które dzięki temu nie trafią do domu pomocy społecznej tylko będą miały swoją kameralną wspólnotę. To są działania realizowane bezpośrednio przez miasto.

Oprócz tego mamy w Gdyni jedną Wspólnotę L’Arche Polska, z którą współpracujemy, opiekującą się 8 osobami z niepełnosprawnością. Mamy też gdyńską Fundację Dom Marzeń, która własnym sumptem wybudowała dom i prowadzi w nim mieszkania dla osób z niepełnosprawnością intelektualną. Ostatnio przekazaliśmy mieszkanie komunalne Stowarzyszeniu Pomocy Osobom Autystycznym, które organizuje tam wsparcie dla swoich podopiecznych. W sumie mamy obecnie w Gdyni miejsca dla ponad 100 osób w mieszkaniach chronionych.

Niestety, w tej chwili nie jesteśmy w stanie dalej rozwijać mieszkalnictwa wspomaganego, bo samorządy zostały bardzo „dociśnięte” finansowo – zabrano nam z rocznego budżetu 200 milionów zł mimo niezmienionych zadań. Zakładam jednak, że w przyszłości będziemy ten zasób poszerzać i cały czas szukać formuły, dzięki której jak najwięcej osób nie będzie trafiało pod opiekę instytucjonalną. Dla mnie taką idealną sytuacją jest, by w przypadku osób, które są w polu widzenia samorządu, mają różne problemy i niepełnosprawności, opcja DPS-u nie była w ogóle brana pod uwagę. Dzisiaj jest ona realizowana jako ostateczność, tzn. najpierw analizujemy wszystkie inne możliwości: usługi opiekuńcze, asystenturę, wsparcie w placówce typu dziennego i dopiero kiedy się okazuje, że osoba nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować w czasie, w którym nie ma opieki, asysty, decydujemy o jej umieszczeniu w DPS-ie.

– Jakie sytuacje w procesie deinstytucjonalizacji są największym wyzwaniem? Co sprawia najwięcej trudności?
– Dzisiaj najtrudniej przychodzi nam znalezienie dobrych rozwiązań dla osób z silnymi zaburzeniami psychicznymi, które, mimo leków, są groźne dla siebie i dla otoczenia. W takich przypadkach w mieszkaniu chronionym trzeba bowiem zapewnić 24-godzinny nadzór. Mamy teraz w Gdyni przypadek młodego człowieka bardzo zaburzonego i usilnie pracujemy nad zapewnieniem mu takiej formy wsparcia, która pozwoliłaby mu uniknąć umieszczenia w DPS-ie.

– Rodzice dorosłych dzieci z niepełnosprawnością, często starsi i chorzy, obawiają się o ich los kiedy ich zabraknie. Jaką formę wsparcia, zamiast pobytu w DPS-ie, można takim ludziom, często całkowicie zależnym, zaoferować?
– Niestety, nie do końca jest tak, że gdy odchodzą rodzice osoby z niepełnosprawnością, to można ją po prostu przenieść do mieszkania wspieranego i ona się w nim zaaklimatyzuje. Na to jest już bowiem najczęściej za późno. Obserwuję, że bardzo często rodzice mają tendencję do nadopiekuńczości – „totalnego” zaopiekowania się swoim dzieckiem. W Gdyni stawiamy na oddzielanie dorosłych dzieci od rodziców. Dla mnie idealną sytuacją byłoby, gdyby każda osoba z niepełnosprawnością w okolicach końca swojej edukacji, opuszczała dom rodzinny uniezależniając się od rodziców. Wchodząc w relatywnie młodym wieku, czyli około 25 lat, do mieszkania chronionego jest w stanie się tam zaadaptować i znaleźć swoje środowisko. Tyle, że wówczas znacznie wcześniej samorząd, czy organizacja pozarządowa, zaczyna ponosić koszty jej funkcjonowania w środowisku, właśnie w warunkach mieszkalnictwa wspieranego, asystentury itp. I ponosi te koszty przez następne kilkadziesiąt lat. W przypadku umieszczenia takiej osoby w DPS-ie, dopiero po śmierci rodziców, ten okres finansowanej przez samorząd opieki będzie znacznie krótszy, a co za tym idzie koszty niższe. Tylko, że takie działanie jest w mojej ocenie nieludzkie. Najpierw skazuje rodziców na zajmowanie się dzieckiem z niepełnosprawnością przez całe życie, a potem – po ich śmierci – wysyła się tę osobę do instytucji, w której z dużym prawdopodobieństwem będzie nieszczęśliwa.

Argumentem za szukaniem rozwiązań w środowisku nie zawsze jest ograniczenie wydatków. Warto przyjrzeć się tym osobom: jak funkcjonują w mieszkaniach chronionych, jak inaczej żyją w momencie, gdy damy im szansę na samodzielność. I to jest wspaniałe.

– Dziękuję za rozmowę.

fot. Dawid Linkowski

Data publikacji: 04.08.2023 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również