Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim naukę na dwie zmiany, tj. do godzin wieczornych, pogorszenie warunków nauczania, zmniejszenie dostępności do pracowni przedmiotowych i sal gimnastycznych, ograniczenie oferty zajęć pozalekcyjnych, trudności z ułożeniem planu zajęć lekcyjnych…
Ta najgruntowniejsza zmiana w polskiej edukacji jest jednocześnie najszybciej przeprowadzoną zmianą w historii naszego szkolnictwa od czasów wprowadzenia gimnazjów w 1999 roku. A to oznacza, że zabrakło czasu i – zdaniem NIK – nie dokonano rzetelnych analiz finansowych i organizacyjnych skutków reformy. Wątpliwości Izby budzi także proces przygotowania nowych podstaw programowych.
Zdaniem NIK, prowadzony przez MEN proces przygotowania nowych podstaw programowych był nierzetelny. „Tylko 20 proc. ekspertów je opracowujących było rekomendowanych przez instytucje związane z systemem oświaty. Pozostałych wybrała minister w sposób autonomiczny. NIK oceniła, że minister edukacji umowy z ekspertami opracowującymi założenia do podstaw programowych także sporządziła nierzetelnie.
Ponadto podstawę programową wychowania do życia w rodzinie dla szkół ponadpodstawowych tworzyli pracownicy Ministerstwa, a nie – jak w pozostałym przypadku – zespoły ekspertów” – wskazano w raporcie.
Nowa podstawa programowa, która została zaprojektowana jako spójna całość dla cyklu nauczania w klasach I-VIII dla uczniów rozpoczynających naukę w wieku 7 lat, objęła także uczniów nowo powstałych klas VII i VIII, którzy dotychczas realizowali podstawę programową w cyklu 6-letnim, a także uczniów, którzy rozpoczęli naukę w wieku 6 lat.
Natomiast nowe podręczniki szkolne opracowywane przez wydawców – jak podkreśla Izba – powstawały tylko na podstawie projektów nowej podstawy programowej.
Izba oceniła, że MEN nie przeprowadził rzetelnych i kompleksowych analiz dotyczących możliwości przyjęcia do szkół absolwentów VIII klas szkół podstawowych oraz III klas wygaszanych gimnazjów. „Dane, które minister analizowała, były niepełne i ograniczyły się do dostępności sal z 13 proc. szkół”.
Minister zapewniała, że reforma będzie sfinansowana z części oświatowej subwencji ogólnej oraz oszczędności samorządów.
We wdrażaniu zmian miały pomóc środki przyznawane z rezerwy części oświatowej subwencji ogólnej. Jednak w latach 2017-2018 uwzględniono zaledwie 38,5 proc. (ponad 351,8 mln zł) kwoty, o którą wnioskowały samorządy.
Tymczasem w latach 2014-2017 wydatki gmin na zadania oświatowe wzrosły o ponad 12 proc. przy wzroście subwencji tylko o 6 proc. W tym czasie udział środków subwencji w tych wydatkach spadł z 63 proc. do 60 proc. – szacuje Izba.
Ponadto, projektując reformę, założono zmniejszenie kosztów kształcenia w przeliczeniu na ucznia. W rzeczywistości ten wydatek w szkołach prowadzonych przez kontrolowane gminy średnio wzrósł w 2018 r. o ponad 6 proc. w stosunku do 2016 roku.
Izba wskazała także, że MEN błędnie założył, że reforma przyniesie samorządom oszczędności z tytułu dowożenia dzieci – w latach 2017-2018 miało to być 82 mln zł, podczas gdy wydatki te wzrosły o ponad 67 mln zł.
Zdaniem NIK, minister edukacji przygotowała i wprowadziła zmiany w systemie oświaty nierzetelnie, MEN nie dysponowało pełnymi i rzetelnymi informacjami na temat kosztów reformy.
Oprac. IKa, fot. Elias Minasi /freeimages.com
Data publikacji: 29.07.2019 r.