Opieka psychiatryczna nad dziećmi jak najbliżej ich środowiska
- 23.11.2019
Janas-Kozik jest kierownikiem Katedry Psychiatrii i Psychoterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach oraz Oddziału Klinicznego Psychiatrii i Psychoterapii Wieku Rozwojowego Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu.
W rozmowie z PAP zaznaczyła, że psychiatria dziecięca, co najmniej od roku, znajduje się w kryzysie. – Dlatego też jesteśmy bardzo zdeterminowani, żeby zacząć zmianę, bo stoimy przed ścianą – oświadczyła.
Wyjaśniła dalej, że pomysłem na uzdrowienie sytuacji jest podział na trzy stopnie opieki psychiatrycznej dzieci i młodzieży, czyli na I, II, III poziom referencyjności placówek. To odciążyłoby niewątpliwie szpitale. Podkreśliła, że prace nad reformą przebiegają dwutorowo. Po pierwsze zakładają zmianę samego modelu opieki nad pacjentem w wieku rozwojowym, po drugie kształcenie kadr.
Równocześnie przypomniała, że nieformalnie od lipca 2017 roku, a formalnie od lutego 2018 roku przy resorcie zdrowia pracuje zespół roboczy ds. reformy psychiatrii. Ekspertka bierze w nim udział. Uczestniczą w nim m.in. kierownicy niektórych klinik psychiatrycznych dzieci i młodzieży, przedstawiciele resortu zdrowia, psychoterapeuci.
Najważniejszym założeniem, na I poziomie referencyjności, który faktycznie jeszcze nie istnieje, jest powołanie w najbliższym środowisku, w którym na co dzień funkcjonują dzieci i młodzież, ośrodków środowiskowych, psychologicznych. – Nazwa jest tak naprawdę rzeczą drugorzędną, umowną – stwierdziła ekspertka.
Kluczową rolą tego poziomu – jak wyjaśniła dalej – byłoby zapewnienie pacjentowi bezpośredniego kontaktu ze specjalistą, ale jeszcze na tym etapie bez udziału lekarza psychiatry i poza warunkami szpitalnymi. Do tych placówek trafiałyby dzieci i młodzież zgłaszani przez rodziców, opiekunów, nauczycieli. Pacjenci otrzymywaliby wtedy wsparcie, psychologów, psychologów klinicznych psychoterapeutów oraz terapeutów środowiskowych specjalnie do tego przygotowanych. Interwencja na tym poziomie dotyczyłaby trudności wychowawczych, zaburzeń zachowania.
– Na tym etapie eksperci powinni rozstrzygnąć, czy niepokojące zachowanie dziecka wynika z czynników środowiskowych, czy jest to zaburzenie neurorozwojowe, czy też poważne zaburzenie psychiatryczne – powiedziała profesor dodając, że chodzi tutaj o wyłapanie pacjentów, którzy nie wymagają bardziej specjalistycznej opieki lekarza psychiatry.
Ponadto zaznaczyła, że I poziom to ośrodki, które mogłyby powstawać w wielu miejscach i przyjmować różne formy.
– Jeśli będą podmioty, które będą chciały to realizować na terenie placówki ochrony zdrowia, poradni psychologiczno-pedagogicznej, która jest placówką MEN, na terenie Podstawowej Opieki Zdrowotnej, to powinno to być możliwe, byleby te miejsca spełniały wymogi określone odpowiednimi rozporządzeniami – wyjaśniła.
Dodała też, że najważniejsze jest to, by były to miejsca, gdzie nie będzie stygmatyzacji, a dostęp do specjalisty – nie lekarza – będzie łatwy. Zastrzegła jednak, że dziecko i rodzinę wspierać muszą doświadczeni i wykształceni w tym kierunku profesjonaliści.
Natomiast interwencja psychiatry dziecięcego zaczynałaby się na II poziomie referencyjnym, czyli w środowiskowych centrach zdrowia psychicznego – poradniach zdrowia psychicznego, oddziałach pobytu dziennego, zespołach leczenia domowego i hostelach (interwencyjnych). Najcięższe przypadki trafiałyby na III poziom tj. na całodobowe, szpitalne, wysoko wyspecjalizowane oddziały psychiatryczne przy zastrzeżeniu jednak, że pobyt dziecka w nich powinien trwać jak najkrócej, a w miarę możliwości pacjent powinien być umieszczany w oddziale dziennym i mieć szybki dostęp do poradni zdrowia psychicznego.
Jak zaznaczyła na koniec prof. Janas-Kozik wszystkie poziomy opieki psychiatrycznej powinny być finansowane ryczałtem. Takie rozwiązanie dałoby swobodę zarządzania kadrą – dopasowanie personelu do potrzeb danej placówki.
– Chodzi tutaj o kwestię, by kierujący takim centrum opieki, bez względu na poziom referencyjności, miał swobodę dopasowania kadry do potrzeb. Ścisłe ustalenie etatów w placówkach ogranicza taką rotację i podnosi koszty zarządzania – uważa ekspertka.
Janas-Kozik na koniec rozmowy wyraziła nadzieję, że te zmiany będą wprowadzane za kilka miesięcy, jednak ich efekty mają szanse być widoczne dopiero za kilka lat, bo reforma jest ewolucją, a nie rewolucją. (PAP)
Klaudia Torchała, fot. pixabay.com
Data publikacji: 23.11.2019 r.