Ci wspaniali niskopunktowcy na wózkach i piękne kobiety

Ci wspaniali niskopunktowcy na wózkach i piękne kobiety

W dniach 29 i 30 maja w Hali Sportowej MOSIR „Szopienice" odbył się kolejny, Szósty Katowicki Turnieju Rugby na Wózkach. Rozgrywany był – tradycyjnie - w formule „niskopunktowej". Oznacza to, że mogli w nim uczestniczyć jedynie zawodnicy z punktacją od 0,5 do 1,5 klasyfikacji POL, a drużyny mogły wystawić do gry na boisku skład o łącznej maksymalnej liczbie punktów w wysokości 3,5.

Punkty przyznaje się w zależności od stopnia niepełnosprawności czy raczej – sprawności na boisku. Im mniej sprawny zawodnik, tym mniej punktów. Niskopunktowcy zatem najwięcej muszą z siebie dać, zanim trafią aż tutaj. Prawdziwi twardziele. Jednak mimo swych ograniczeń w kończynach górnych świetnie podają, blokują, grają technicznie i taktycznie.

Organizatorem turnieju jest „od zawsze” Stowarzyszenie „Aktywne Życie” z Katowic. Udział w nim wzięło sześć drużyn: katowicki Dragons Küschall, Balian z Poznania, Four Kings z Warszawy, Flying Wings z Rzeszowa, IKS Jeźdźcy z Mikołowa oraz Jokers z Bydgoszczy.

Grają ostro, nie boją się mocnych zderzeń, zdarza się, że ktoś się z wózkiem wywróci i czeka na pomoc. Mimo, że na wózkach – mogą wzbudzać strach – rozpędzeni, zdeterminowani, muskularni, wytatuowani. Ale miło obserwować fair-play, widoczną tu nawet w takich momentach: po każdym meczu drużyny dziękują sobie nawzajem, każdy każdemu, po czym podjeżdżają do stolika sędziowskiego: „Dziękujemy, stolik”. A „stolik” odpowiada: „Dziękujemy!”

Tylko że sędziowie stolikowi to same kobiety, boiskowi – również!
Sędzia Lucyna Przybyło pytana w przerwie między meczami odpowiada: w Polsce mamy ponad 20 kobiet sędziów boiskowych i tylko 6 mężczyzn.

Właściwie – większość całej obsługi turnieju to płeć piękna! Przypominam sobie, że to widziałam na wszystkich zdjęciach z ligi rugby, z różnych turniejów. Chyba zawodnikom żadnej innej dziedziny sportu niepełnosprawnych nie towarzyszy tyle kobiet, jak w rugby na wózkach. Tutaj też, już na parkingu widziałam dziewczyny pomagające w wysiadaniu z samochodu, zabierające bagaże. W hali – pomagają zawodnikom w przebraniu się, zakładają im rękawice, zalepiają taśmami. Po meczu znowu odklejają. Pomagają rozciągać mięsnie. Sędziują. Kibicują, klaszczą. Ba! Wymieniają koła – „serwis” dziewczyn z Mikołowa zrobił to profesjonalnie i niemalże jak na wyścigach samochodowych – tak szybko, że nie dobiegłam z aparatem fotograficznym. Naprawiają te koła, kleją przylepcami. Podają izotoniki i wodę. Podnoszą, kiedy zawodnik się wywraca. Wszystko natychmiast widzą. Śledzą uważnie, analizują strategię, robią notatki i wykresy. I wszystkie bez wyjątku piękne.

Czy to partnerki zawodników, żony?
Co je tutaj przyciąga? Magnetyzm gry czy urok rugbistów? Wszystkie są tak zajęte, że nie mogą rozmawiać. Pytam sędziny stolikowe – wszystkie bez wyjątku – to fizjoterapeutki, nie partnerki rugbistów. Dziewczyna porządkująca boisko mówi, że jest tu pierwszy raz. Nie ma chłopaka ani kolegi na wózku – jest studentką fizjoterapii. Przyjście tutaj doradził jej wykładowca. Interesujący sport. A zawodnicy – niby twardziele, ale oni są tacy – że do rany przyłóż. Inna, z którą razem zdrapuję taśmy klejące z parkietu mówi, że do Fundacji Aktywnej Rehabilitacji trafiła przez koleżankę, ale już trzy lata temu, jest stałym wolontariuszem. Nie tylko przy rugby – w zeszłym roku pracowała przy skokach spadochronowych osób z czterokończynowym porażeniem, w tym roku planują drugą edycję. Zdobywają fundusze, rozkładają swoje stoiska przy różnych festynach, malują twarze dzieciom, sprzedają ciasta własnego wyrobu. Rzeczywiście przy meczach rugby widać chyba najwięcej kobiet, ale nie potrafi wyjasdnić dlaczego.

Bez dziewczyn ani rusz
…mówi Marcin Mikulski prezes Stowarzyszenia „Aktywne Życie”– dziewczyny mają po prostu dobre serce, chcą się udzielać, chcą pomagać. Chłopaków jest znacznie mniej, niestety. Chociaż też kilku zawsze musi być, bo bez wolontariuszy płci męskiej nie poprzesiadalibyśmy się na wózki do rugby, tu jest trochę ciężkiej, fizycznej roboty. Ale skoro jest ich mniej, to wykorzystujemy ich do najcięższych zadań, a cała reszta spoczywa w rękach kobiet, nawet zwijają kable, kleją taśmy wyznaczając linie boiska, potem je żmudnie zdrapują, muszą ogarnąć całą resztę. Tak się wydaje, że to mały turniej, tylko na sześć drużyn. A tu naprawdę jest co robić. Kilkanaście osób i wszystkie cały czas są zajęte.

Sędzina Lucyna Przybyło
Rzeczywiście sędziowie rugby to w zdecydowanej większości kobiety, ale nie wie dlaczego. Na pewno część to fizjoterapeutki, a w tym fachu jest więcej kobiet niż mężczyzn i już chociażby z racji tego. Kontakty między nimi a zawodnikami zaczynają się wcześniej – w szpitalach, w przychodniach, bo są to przecież osoby po urazach rdzenia kręgowego i podczas rehabilitacji spotykają fizjoterapeutów, czyli …kobiety. Zaczynają pasjonująco opowiadać o rugby i jakaś fizjoterapeutka zaczyna myśleć, że mogłaby być przydatna. Jakaś ich część to rzeczywiście dziewczyny, żony. To nie pielęgniarki, a właśnie fizjoterapeutki są w związkach.

Lucyna Przybyło trafiła do rugby z Fundacji Aktywnej Rehabilitacji (FAR), która m.in. zajmuje się sportem najbardziej poszkodowanych, z porażeniem czterokończynowym. Sędziuje od 15 lat. Kiedy zaczynała swoją przygodę z rugby, było sześć drużyn, teraz jest chyba koło dwudziestu, rozwój jest niesamowity. – Kiedyś nie liczyliśmy się w świecie – wyjaśnia – teraz zaczynamy się liczyć, mamy chyba szóste czy siódme miejsce. Rugby to dyscyplina dla tetraplegików – zawodników z porażeniem czterokończynowym, a Polska ma „najczystszych” zawodników. Co to znaczy? Najwięcej mamy z szyjnym porażeniem czterokończynowym. A świat, chcąc się wybijać, szuka zawodników mniej poszkodowanych (to znaczy że mamy doskonałych fizjoterapeutów – przyp. IRJ). Fundacja pokazywała rugby na wózkach na swoich obozach aktywnej rehabilitacji jak jeszcze nie było tak rozpowszechnione. A wolontariusze na obozach? 70-80 proc. dziewczyn, 20 proc. chłopaków. Najwięcej sędzin ma kontakt przez FAR – więc to też jest jedna z odpowiedzi dlaczego większość sędzin to kobiety. Dużo dziewczyn jedzie raz na obóz, tam poznaje rugby, że coś takiego jest, dziewczyna jest sprawna, wysportowana, bo musi być, i już! Koło się zamyka.

Cóż, faktem jest, że wokół rugbystów na wózkach jest dużo kobiet. Ale moje założenie, że to „matki, żony i kochanki” zapatrzone w swoich fantastycznych mężczyzn o muskularnych, najczęściej wytatuowanych ramionach jeżdżą za nimi w wolne dni po całej Polsce, a na co dzień uczestniczą w treningach, rezygnując ze swojego życia, musiałam trochę skorygować. Za to wyszedł tekst o pięknym zawodzie fizjoterapeuty i wspaniałych kobietach, które ten zawód wybierają. Również ciężko pracują nad sprawnością swojego ciała (zdają na AWF testy sprawnościowe, często uprawiają różne dyscypliny sportu) a dodatkowo mają nastawienie pomocowe, udzielają się w swoim wolnym czasie, angażują się dużo bardziej niż tego wymaga ich praca bądź program studiów. Chwała fizjoterapeutkom-wolontariuszkom. I że czasami zakończy się to małżeństwem to nic dziwnego, pewnie tylko żona nie będzie mogła sędziować meczu, w którym gra mąż, jest przecież dwadzieścia innych.
Ilona Raczyńska
fot. autorka, Life Image
Wyniki turnieju:
1. Four Kings – Warszawa
2. Flying Wings – Rzeszów
3. Jokers – Bydgoszcz
4. Jeźdźcy – Mikołów
5. Dragons Küschall – Katowice
6. Balian – Poznań

Turniej był współfinansowany ze środków samorządu Miasta Katowice i PFRON, honorowym patronatem objął go prezydent Katowic Marcin Krupa, a wśród patronów medialnych był Magazyn „Nasze Sprawy”.

Zobacz galerię…

Data publikacji: 10.06.2015 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również