(Nie)pełnosprawny sport – gdzie jest droga do sukcesu?

(Nie)pełnosprawny sport - gdzie jest droga do sukcesu?

Gdyby nie fatalny występ polskiej reprezentacji olimpijskiej na Igrzyskach w Atenach w 2004 roku, z której „nasze orły" przywiozły zaledwie 10 medali, większość Polaków wciąż nie wiedziałaby nic o sporcie osób z niepełnosprawnoscią i ich sukcesach. Nagle dostrzeżono paraolimpijczyków rywalizujących jeszcze w stolicy Grecji, którzy zdobywali medal za medalem.

A zdobyli ich sporo, bo aż 54! Ich medale zaspokoiły potrzebę sukcesu Polaków, pozwalając szybko zapomnieć o gorzkiej porażce olimpijczyków. Paraolimpijczycy uratowali honor Polski i przynieśli dumę narodowi. To był wielki sukces sportowców z niepełnosprawnościami. Powiedzmy jednak sobie szczerze, gdyby wtedy sprawni olimpijczycy przywieźli z Aten 50 medali, to sukcesy paraolimpijczyków przeszłyby w mediach bez echa. Media nie interesowały się wtedy tą dziedziną sportu, nie znały jej i nie rozumiały, mimo wysiłków środowiska i PFRON. Trudno przecież nazwać zainteresowaniem te lakoniczne kilkunastosekundowe informacje w Wiadomościach TVP raz na cztery lata w związku z Paraolimpiadą.

Ale po Atenach nie narzekaliśmy z tego powodu. Klęska Olimpu, stała się promocją Paraolimpu. W ciągu tygodnia przez media przetoczyła się, niczym tajfun, fala artykułów, programów, audycji i reportaży przedstawiających sylwetki i życie nowych bohaterów narodowych. Otworzyły się dla nich ogólnopolskie i lokalne studia telewizyjne, oraz stacje radiowe. Pierwszy raz wszystkie niemal media zainteresowały się sportowcami z niepełnosprawnością, choć już sukces Marty Wyrzykowskiej sprzed czterech lad w Sydney, skąd przywiozła aż cztery złote medale w szermierce na wózkach, zrobił wrażenie na mediach spragnionych bohaterów – wtedy olimpijczycy również wypadli słabo przywożąc 14 medali, a paraolimpijczycy 53. To medialne zainteresowanie cały czas podtrzymywały następne fatalne wyniki polskiej kadry olimpijskiej, która przywoziła garstkę medali w porównaniu z kadrą paraolimpijską: Pekin – 10 do 30, Londyn – 10 do 36. To na tej fali popularności udało się doprowadzić do przyznania sportowcom paraolimpijskim świadczeń olimpijskich.

Ta popularność wybitnych paraolimpijaczyków, ożywiła w tamtym czasie nadzieje wielu działaczy, trenerów i samych zawodników, że media, a za nimi społeczeństwo, zainteresują się również krajowym sportem tej grupy osób i krajowymi rozgrywkami. Wydawało się to tak realne. Lecz niestety, sukces ten w najmniejszym stopniu nie przełożył się na medialne i społeczne zainteresowanie krajową rywalizacją sportową zawodników z niepełnosprawnością. Tak jak przedtem, taki i teraz do rzadkości należy widok kamery telewizyjnej, czy dziennikarza prasowego lokalnej gazety na turniejach mistrzostw Polski, i nie ważne w jakiej dyscyplinie rozgrywany jest turniej.

Gdy Natalia Partyka po raz kolejny zdobywa tytuł mistrza Polski w tenisie stołowym niepełnosprawnych, rzadko media to odnotowują. Dopiero jej medal zdobyty w turnieju międzynarodowym, uaktywnia medialną gorączkę i emocje. Najlepiej jeszcze, gdy wywalczony w zawodach tenisa pełnosprawnych. Czy więc popełniono gdzieś błąd, czy może oczekiwania środowiska sportowego, że media zainteresują się również krajowym sportem osób z iepełnosprawnością, było wyrazem naiwności? Głównie to drugie, choć błędów także nie uniknięto, o czym dalej. O sytuacji polskiego sportu osób z dysfunkcjami i jego obecności oraz wizerunku w mediach, rozmawiano niedawno w Warszawie podczas konferencji zatytułowanej „(Nie)pełnosprawny sport – przełamywanie barier w drodze do sukcesu”, którą zorganizowało Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.

– Od lat próbujemy zmienić wizerunek osób z niepełnosprawnością w mediach i obecność w nich uprawianych przez nich dyscyplin sportowych – mówi Jarosław Duda, pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych. – Coraz częściej zaangażujemy środki publiczne w programy telewizyjne, które pokazują osoby z niepełnosprawnością, w tym w programy sportowe. Wydaje się, że jest to klucz do zwiększenia obecności sportu osób z niepełnosprawnością w mediach. Poza tym, gorące emocje budzi integracja wyczynowego sportu niepełnosprawnych ze sportem osób pełnosprawnych, a dokładnie to, jak ona postępuje i jak powinna przebiegać. Zadajemy sobie pytania, czy to dobry kierunek i na ile rzeczywiście służy sportowi osób z niepełnosprawnością, a na ile go hamuje. Musimy otwarcie o tym rozmawiać, aby zbudować najlepsze rozwiązania sprzyjające rozwojowi sportu tej grupy osób.

Tym bardziej, że nie widać jego rozwoju od wielu lat. Przeciwnie, biorąc pod uwagę statystyki w klubach START, mamy regres. I to duży. W 2006 roku we wszystkich klubach START (około 50, ponad 200 sekcji), trenowało 4571 niepełnosprawnych sportowców, w 2008 było ich już 3770, a w 2009 było 3558. Dzisiaj, czyli w 2015 roku, w klubach tych trenuje już zaledwie 2 tys. sportowców z niepełnosprawnością. Mamy więc stały spadek uczestnictwa w sporcie tej grupy osób – w ciągu dziewięciu lat spadek o 55 proc.! Trenuje także coraz mniej młodzieży – tylko jedna czwarta to młodzież do 23 roku życia. Większość zawodników przekroczyła już czterdziestkę.

– Ponad 40 klubów START w Polsce musi zawężać działania, które prowadzą od lat – mówi Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych START i Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. – Kiedyś były w stanie organizować treningi dla ok. 6 tys. osób uprawiających sport, dziś tylko dla 2 tys. osób, w 15 dyscyplinach. Jeśli np. samorząd wojewódzki przeznacza rocznie na sport osób z niepełnosprawnością tylko 140 tys. zł na całe województwo, to trudno oczekiwać rozwoju tego sportu. 13 dyscyplin naszego sportu zostało zintegrowanych ze związkami sportowymi osób pełnosprawnych, lecz nadal nie upowszechniają go, to leży na naszych barkach. Od trzech lat mówimy o integracji sportu osób niepełnosprawnych, ja nie widzę tej integracji na poziomie klubowym, np. tenis stołowy dalej uprawiany tylko w klubach START. Kluby osób pełnosprawnych nie posiadają wciąż specjalistów i trenerów, którzy znają się na naszym sporcie.

Zdaniem prof. Bartosza Molika z Zakładu Sportu Osób Niepełnosprawnych AWF w Warszawie, integracja sportu osób z niepełnosprawnością ze sportem osób pełnosprawnych jest dobrym kierunkiem, choć należy jak najszybciej rozwiązać problemy, które pojawiły się w związku z integracją dotychczasowych 13 sekcji sportowych tych osób, aby nie utrwalały się złe tendencje. Pozostałe sekcje nie podjęły jeszcze decyzji o integracji z polskimi związkami sportowymi, obawiają się, że zostaną pozbawione możliwości decydowania o swojej dyscyplinie, a nawet o jej regres. Z drugiej strony to kusząca propozycja, ponieważ silne ogólnopolskie organizacje posiadają lepszą bazę i infrastrukturę treningową, są silniejsze w pozyskiwaniu środków i sponsorów, czy też organizowaniu imprez sportowych.

– Integracyjny model promuje od 2012 roku minister sportu Joanna Mucha, ale wciąż trwa dyskusja czy jest to właściwy kierunek – mówi prof. Bartosz Molik. – Niestety, związki sportowe osób pełnosprawnych nie są jeszcze przygotowane na upowszechnianie sportu osób z niepełnosprawnością oraz zagwarantowanie specjalistycznych treningów, jakie oferują im trenerzy w dotychczasowych klubach. Trzeba też zadbać o upowszechnianie sportu wśród tych osób, o jego masowość i rehabilitację poprzez sport. Fundacja Aktywnej Rehabilitacji i Olimpiady Specjalne dbają o sport powszechny, ale potrzeba większych działań, Ministerstwo Edukacji oraz Ministerstwo Sportu powinny w tej kwestii więcej zrobić.

Wszelkie badania pokazują, że aktywność ruchowa i sportowa Polaków zwiększa się. Niestety, nie dotyczy to osób z niepełnosprawnością. Gdy w badaniach pytano je dlaczego nie uprawiają sportu, większość z nich wyjaśniła, że powodem nie jest ich niepełnosprawność lecz trudności lub brak możliwości dojazdu w miejsce, gdzie zajęcia sportowe są organizowane. Szkoły masowe, nawet integracyjne, powszechnie zwalniają uczniów z dysfunkcjami z zajęć wychowania fizycznego, albo kierują ich w tym czasie na zajęcia z rehabilitacji. Ta kompromitacja systemu edukacji trwa od wielu lat i żaden minister edukacji nie potrafi tego fatalnego wzorca zmienić. Polskie szkoły utwierdzają tych uczniów (i przy okazji ich rodziców), że nie nadają się do uprawiania sportu, mimo, że wydano w ciągu ostatniego półwiecza wiele prac naukowych, dowodzących, że sport jest najlepszym środkiem w rehabilitacji i uaktywnianiu osób z niepełnosprawnością – uczy pewności, wiary w siebie, woli walki i samodzielności. Nic dziwi zatem, że największy procent aktywnych zawodowo osób z niepełnosprawnością znajduje się w grupie osób uprawiających sport.

– W Polsce popularne stały się biegi masowe, ale i one dyskryminują osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach, ponieważ organizatorzy nie przewidują dla nich udziału w tych biegach, chyba, że startować będą na handbike’ach z napędem łańcuchowym – mówi Rafał Skrzypczyk, wiceprezes FAR. – Dzieci niepełnosprawne nie tylko nie uczestniczą w szkolnych zajęciach wychowania fizycznego, nie ma ich w uczniowskich klubach sportowych, nie mówiąc o jakichkolwiek zawodach sportowych w Polsce dla tych dzieci.

Najwięcej emocji podczas konferencji wywołała dyskusja na temat znikomej obecności sportu osób z niepełnosprawnością w mediach publicznych, oraz przedstawiania wizerunku tego sportu w sposób stereotypowy. Sporo słów krytyki padło pod adresem telewizji publicznej z jej regionalnymi oddziałami, która nie przekazuje żadnych informacji o tym sporcie w programie sportowym tuż po Wiadomościach, czy nawet o innych porach wysokiej oglądalności. Wszyscy doceniają 15-minutowy magazyn „Pełnosprawni” w TVP Sport, który jest poświęcony sportowi osób z niepełnosprawnością, jednak jego emisja o godzinie 6.45 w każdą sobotę rano, jest kompletnym nieporozumieniem.

Nie ma jednak pewności czy program „Pełnosprawni” miałby większą oglądalność, gdyby TVP przesunęła czas emisji na 9, czy 10 rano. To klasyczny program dedykowany problematyce osób z niepełnosprawnością i prawdopodobnie znaczna część telewidzów przełączyłaby odbiornik na inny kanał.

– Magazyn „Pełnosprawni” obejrzą tylko te osoby, które interesują się sportem osób niepełnosprawnych i tą tematyką, inny odbiorca raczej go nie obejrzy – mówi Katarzyna Zielińska-Król z Katedry Integracji Społecznej Osób z Niepełnosprawnością. – To oznacza, że osoby oglądające Wiadomości i inne programy nie dowiedzą się o takich wydarzeniach, a tam one powinny być pokazywane.

Wiele pytań, uwag, w tym także krytycznych, kierowano do przedstawiciela TVP Sport, dyrektora tego programu Jarosława Idzi. Pytano, dlaczego telewizja nie pokazuje żadnych wydarzeń sportowych osób z niepełnosprawnością w serwisie sportowym po Wiadomościach, dlaczego nie ma relacji sportowych z mistrzostw świata i mistrzostw Europy, z których sportowcy ci przywożą medale, dlaczego nawet z Igrzysk Paraolimpijskich relacje są krótkie, dlaczego ekipa TVP Sport nie pofatyguje się, aby przyjeżdżać choćby na lotnisko i pokazać reprezentację sportowców z niepełnosprawnością wracających z medalami z mistrzowskich turniejów zagranicznych, i wreszcie, dlaczego dziennikarze sportowi pokazują ten sport i sportowców głównie przez pryzmat ich niepełnosprawności i zmagań ze swoim życiem, co ma czynić z nich bohaterów, a nie wyłącznie sportową walkę i rywalizację? Tym sposobem utwierdzają stereotypowy wizerunek tych osób: tragicznej ofiary, która stała się herosem ponieważ gra w koszykówkę. Nie jest od tego wolny nawet magazyn „Pełnosprawni”, który potrafi zatytułować swój program: „Straciła wzrok, ale się nie poddała”, czy też zamieścić opis: „W programie będzie mowa o troskach niepełnosprawnych, walce z własnymi słabościami i radzeniu sobie z trudami życia”.

– Czy TVP nie mogłaby przy okazji podawania w serwisie sportowym po Wiadomościach kolejnych osiągnięć Agnieszki Radwańskiej, pokazać także tenis na wózkach i wyniki najlepszego polskiego tenisisty na wózku, który też jest wysoko w światowym rankingu? – pytał Tomasz Pazik z Polskiego Związku Tenisa na Wózkach. – Organizowaliśmy duży międzynarodowy turniej tenisowy we Wrocławiu, lecz redakcja sportowa TVP regionalna nie była nim zainteresowana.

Dziennikarz Michał Olszański wyjaśniał, że wiadomości sportowe TVP mają zaledwie trzy minuty na pokazanie wielu informacji z wydarzeń sportowych krajowych i zagranicznych, którymi kibice najbardziej się interesują, jak gra Agnieszki Radwańskiej, siatkarze, piłka nożna, piłka ręczna, koszykówka i inne, z tego powodu nie ma w serwisie już miejsca na pokazywanie sportu osób z niepełnosprawnością, którymi zresztą kibice się nie interesują.
– O Radwańskiej ludzie chcą usłyszeć i żądają informacji od newsowej telewizji, czy wygrała, czy przegrała – mówi Michał Olszański. – Nie żądają pokazywania sportu osób niepełnosprawnych, tenisisty na wózku, czy Justyny Kozdryk, która wyciska ciężary na ławeczce. Sam fakt, że Justyna położyła się na ławeczce i wycisnęła swój ciężar, to za mało. Musiałaby pobić rekord świata, musiałby być jakiś spektakl w czasie zawodów, aby ludzie chcieli to zobaczyć. Wyobrażam to sobie w ten sposób – ławeczka, reflektory, najpierw wychodzi Justyna zabawnie ubrana, za nią druga dziewczyna, która z nią rywalizuje, raz Justyna wyciska ciężar, raz jej rywalka, na sztandze coraz większy ciężar, i wtedy jest spektakl. Jest to coś, nad czym jako organizatorzy powinniście pomyśleć. Tak samo z regatami osób niepełnosprawnych w Giżycku, na które nikt nie chce przyjechać, ale gdyby zestawili dwie łódki do wspólnego wyścigu, to robi się emocjonujące wydarzenie, które ludzi wciągnie. W listopadzie Michalczewski będzie walczył z prezydentem Jaśkowiakiem, gwarantuję wam, że będzie tam mnóstwo kamer. Musi więc być spektakl i gwiazdy, tym się żywi widowisko sportowe i o tym musicie wiedzieć organizując imprezy sportowe. Współczesny sport wyczynowy zmienił się pod wpływem mediów, to telewizja dyktuje, jak zawody sportowe mają wyglądać, aby dla niej były atrakcyjne, telewizja dyktuje rozwój dyscyplin sportowych. To nakłada obowiązki na organizatorów. Zobaczmy co stało się z narciarstwem alpejskim, w tej chwili skicross ludzi kręci, a nie zjazdy pomiędzy tyczkami, bo ludzie chcą oglądać jak cztery osoby walczą i się przewracają. Sport osób niepełnosprawnych musi myśleć też o spektaklu.

Justyna Kozdryk, mistrzyni świata w wyciskaniu sztangi leżąc, która startuje wśród osób pełnosprawnych, jak i z niepełnosprawnością, uważa, że nie trzeba robić aż takiego spektaklu, aby zainteresować kibiców jej dyscypliną.
– Myślę, że kibice podnoszenia ciężarów pełnosprawnych, którzy siedzą przed telewizorem i oglądają już relację telewizyjną z tych zawodów, z chęcią też wtedy obejrzą relację – gdyby telewizja ją pokazała – z rywalizacji osób niepełnosprawnych na ławeczce – odpowiada Justyna Kozdryk. – To ta sama widownia, która interesuje się ciężarami, więc na pewno z chęcią będzie chciała poznać tę część tej dyscypliny i rywalizacji, jaką uprawiają niepełnosprawni. Tym bardziej, że wiele osób chodzi na siłownię, pobija swoje rekordy wyciskania na ławeczce, rywalizuje między sobą, one także oglądałyby takie zawody i byliby pod wrażeniem widząc, ile niepełnosprawny „bierze na klatę”. Tak trzeba to pokazywać. Ostatnio w Soczi były mistrzostwa organizowane przez IWAS, przywieźliśmy sporo medali i na lotnisku nie było nikogo z telewizji publicznej, aby to pokazać. Wielu ludzi mówi mi, że nic nie wiedzą o sporcie niepełnosprawnych, bo go nie widzą w mediach, w gazetach i telewizji. Nie widzą, bo telewizja ich nie pokazuje. Nie opierajmy się tylko ma paraolimpijczykach i rekordach świata, Radwańską pokazujecie nawet gdy przegrywa. Sport niepełnosprawnych ma też rozgrywki krajowe, puchary, mistrzostwa Polski, o których kompletnie media nie piszą i ich nie pokazują.

Jakub Nowicki, prezydent Międzynarodowego Komitetu Szermierki na Wózkach także zwrócił uwagę na związek pomiędzy nieznajomością sportu osób z niepełnosprawnością przez społeczeństwo, a brakiem informacji o nim w mediach.
– Kibice chcą słyszeć o wynikach Agnieszki Radwańskiej bo telewizja wiele razy ją pokazywała, więc naturalne, że podtrzymują zainteresowanie jej kolejnymi osiągnięciami – mówi. – Ponieważ telewizja nie pokazuje w jakich wydarzeniach biorą udział sportowcy z niepełnosprawnością, to ludzie się nimi nie interesują. Jeśli zacznie je pokazywać w serwisie sportowym, to na pewno się zainteresują. Np. znakomity polski młody szermierz na wózku Adrian Kastro, miesiąc temu został mistrzem świata w szermierce na wózkach, zdobył jako pierwszy szermierz kwalifikację na Paraolimpiadę w Rio. I nikt o tym nie wie, bo telewizja publiczna tego nie pokazała. A to jest bohater. Gdyby jakikolwiek sportowiec pełnosprawny został mistrzem świata, nawet w mało znanej dyscyplinie, Telewizja Polska puściłaby tę wiadomość w serwisie sportowym o 20., pokazała jako sukces Polski i już robiła z nim wywiad. Sportowców i sportu niepełnosprawnych telewizja tak nie traktuje.

Dziennikarz i komentator sportowy Krzysztof Głombowicz zgadza się, że łączenie i pokazywanie w telewizyjnym serwisie wiadomości sportowych sportu osób pełnosprawnych i niepełnosprawnych, np. sukcesów Radwańskiej, z sukcesami najlepszego tenisisty na wózku, byłoby najlepszym sposobem zainteresowania ludzi tym sportem. Warto jednak zrobić jeszcze jedną rzecz, o którą musi już zabiegać środowisko sportowe osób z niepełnosprawnością
– W Stanach Zjednoczonych każda dyscyplina sportowa niepełnosprawnych ma mecenasa, bardzo znanego sportowca, np. Michael Jordan jest mecenasem koszykówki na wózkach, Wayne Gretzky hokeja na sledgach, Michael Phelps pływania osób z niepełnosprawnością, i tak jest tam z każdą niemal dyscypliną – mówi. – Powinniśmy to zrobić także u nas, zaprosić znanych i wybitnych polskich sportowców, aby byli mecenasami naszych dyscyplin. Może Agnieszka Radwańska mogłaby być mecenasem tenisa na wózkach? To promowałoby ten sport i dyscypliny, wtedy wszystkie telewizje przyjadą na mistrzostwa. Dziś, gdy klub zwraca się do sponsora, burmistrza, czy prezydenta, aby zainteresować go naszymi zawodami sportowymi i prosi o dofinansowanie, to pierwsze pytanie jakie słyszy brzmi: A jakie będą media? I nawet jak nasze kluby znajdą drogę do tych mediów i na plakacie jest napisane „patron medialny TVP Regionalna”, to i tak nie przyjeżdżają. Dziennikarze z mediów lokalnych, czy ogólnopolskich mówią, że przyjadą na zawody, ale decyzja musi przyjść z góry, od nich zwierzchników, a ci mówią, że nie mają na to pieniędzy. Lecz w tym samym czasie organizowany jest niedaleko piknik przez burmistrza, czy impreza miasta, i tam kamera jest. W ciągu roku mamy więc mistrzostwa Polski w wielu dyscyplinach i nie ma żadnych relacji w telewizji i prasie.

Dominik Wietrak, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Rugby Na Wózkach Four Kings, ma wątpliwości, czy polskie gwiazdy sportowe wykażą zainteresowanie takim mecenatem. – Próbowałem pozyskać gwiazdy sportowe, aby rozreklamować nasze rugby na wózkach – wyjaśnia. – I każda gwiazda pytała mnie, jakie będą media. Ponieważ nie mogłem tego zapewnić, więc nie podejmowała współpracy. I koło się zamyka.
Potwierdza to Marek Winiarczyk ze Stowarzyszenia Mazurska Szkoła Żeglarska, które organizuje mistrzostwa w regatach osób niepełnosprawnych.- Organizujemy każdego roku zawody regatowe dla 350 osób niepełnosprawnych, wielokrotnie zapraszałem telewizję, ale nie raczyła przyjechać. Na mistrzostwa Polski też nie. Natomiast telewizja przyjeżdża na regaty o puchar wójta, czy starosty, organizowane dla osób pełnosprawnych. Telewizja publiczna podobno ma misję społeczną, ale najwyraźniej mistrzostwa Polski w regatach osób niepełnosprawnych nie wpisują się w tę misję.

Jarosław Idzi, dyrektor programu TVP Sport, odnosząc się do uwag i zarzutów kierowanych pod adresem TVP, odpowiedział, że bardzo wiele organizacji zgłasza się do telewizji ze swoimi potrzebami, a często podchodzą do niej w sposób roszczeniowy.
– Myślę, że w mediach mają państwo przyjaciół, jeśli zawody sportowe będą ciekawe, to będą je chcieli obejrzeć widzowie, a my je pokarzemy – wyjaśnia Jarosław Idzi. – Wszyscy chcą, aby wyemitować ich informacje sportowe po Wiadomościach, ale najlepsze efekty może przynieść tylko partnerstwo. Bez wsparcia PFRON i Ministerstwa Sportu, telewizja nie mogłaby wielu imprez sportowych pokazać. Igrzyska Specjalnie w Los Angeles, to było modelowo partnerstwo PRFRON, przedstawicieli Olimpiad Specjalnych i TVP Sport. Dlaczego nie transmitujemy Igrzysk Paraolimpijskich? Nic za wszelką cenę. Cena wykupienia praw transmisji Paraolimpiady w Londynie była oderwana od rzeczywistości, stacja Chanel 4 chciała na tej imprezie mocno nabić swoją kasę i wiele telewizji w Europie nie wykupiło tych praw. Na Igrzyska w Rio mamy wykupione prawa razem z innymi telewizjami zrzeszonymi w Eurowizji, i Paraolimpiada będzie pokazywana w tych najważniejszych dyscyplinach i konkurencjach, gdzie będą występowali Polacy.

Jarosław Idzi nie ukrywa, że koszty produkcji wpływają na decyzję, czy satelitarny wóz transmisyjny z ekipą przyjedzie na zawody, czy nie. Dlatego telewizja preferuje integracyjne zawody sportowe, rozgrywane równocześnie, jak np. Memoriał Kamili Skolimowskiej, czy Pedro’s Cup, na których rywalizują i jedni i drudzy sportowcy. Wyjazd na oddzielne zawody wiąże się z dodatkowymi kosztami.
– Nie ma pieniędzy na pokrycie wszystkich oczekiwań i imprez sportowych organizowanych oddzielnie przez związki sportu osób pełnosprawnych i niepełnosprawnych – dodaje Jarosław Idzi.

Stąd coraz częstsze finansowe angażowanie się w produkcję telewizyjnych programów sportowych (i nie tylko sportowych), przez PFRON. Po wielu latach bezskutecznego pukania do drzwi TVP i proszenia, aby zechciała pokazać sport osób z niepełnosprawnością, wydaje się to zrozumiałe działanie. Tym bardziej, że TVP, jak inne podmioty działające w okresie spadku przychodów, również szuka oszczędności. Liczenie na to, że TVP Sport wyśle ekipę telewizyjną na każde sportowe mistrzostwa Polski osób z niepełnosprawnością w każdej dyscyplinie, jest niestety mrzonką, skoro tak trudno jej wysyłać ekipę choćby na jedne z nich. Wieloletnia krytyka tego nie poprawiła i kolejna raczej tego nie zmieni.

– Telewizja dawno temu skończyła z misją, przykro o tym mówić, ale sport osób niepełnosprawnych nie jest misją dla telewizji – przyznaje wiceprezes Zarządu PFRON, Janusz Wesołowski. – To my jako środowisko, w tym Fundusz, musimy szukać środków na przygotowanie materiału telewizyjnego. W ramach takiej współpracy telewizja szybciej przeznaczy czas antenowy – jeśli pokryjemy koszt przygotowania materiału, wtedy mamy szansę na wyemitowanie programu w telewizji. Przygotowanie 20-minutowego programu telewizyjnego kosztuje ok. 20 tys. zł, kwestią już rozmów jest znalezienie najlepszego czasu antenowego.

Tak też było w przypadku Amp Futbolu. – Gdy odbywały się mistrzostwa świata, telewizja nie zdecydowała się wysłać swojej ekipy – mówi Mateusz Widłak, prezes, pomysłodawca i organizator Amp Futbolu w Polsce. – Sami więc zajęliśmy się przygotowaniem materiałów telewizyjnych i radiowych, które wysłaliśmy do radia i telewizji, a one je wyemitowały.

Jest to właściwie jedyny pewny sposób, który daje szansę na stałą obecność sportu osób z niepełnosprawnością w mediach. Odnosi się to również do obecności w lokalnej prasie. Taki wniosek narzucił mi się już wiele lat temu, kiedy pisałem artykuły z rozgrywek sportowych osób z niepełnosprawnością, jeżdżąc na niemal wszystkie puchary i mistrzostwa Polski. I już wtedy, rozmawiając z prezesem Związku START Witoldem Dłużniakiem, którego martwił brak zainteresowania lokalnych mediów zawodami tych osób, a gdy było, to były to krótkie i suche relacje, podzieliłem się swoją refleksją, że to Związek powinien wziąć sprawy w swoje ręce i na stałe zatrudnić dziennikarza-fotografa, który będzie jeździł na imprezy sportowe organizowane przez środowisko i pisał o nich artykuły – nie suche relacje, lecz prawdziwe sportowe reportaże ukazujące emocje, dramaturgię na boisku, walkę zawodników o medale i specyfikę tego sportu, wraz z zasadami i wizerunkiem pozbawionym stereotypów. Nie ma lepszego sposobu, aby wyjaśnić zasady i specyfikę każdej dyscypliny, jak poprzez wpisanie ich w spektakl sportowy. W ciągu roku PZSN START i kluby miałyby 50-60 dobrych artykułów-reportaży wraz ze zdjęciami, które powinny wysyłać do lokalnych gazet, a potem umieszczać na swoich stronach internetowych. Już po roku wyszukiwarka Google odsyłałaby wszystkich do stron klubów. Wpływałoby to pozytywnie nie tylko na kreowanie pozytywnego wizerunku sportu osób z niepełnosprawnością, ale pokazywało, że sport ten ma swoją ciekawą specyfikę, jest tak samo interesujący jak sport osób pełnosprawnych, posiada również dramaturgię, emocje, grę taktyczną, zmęczenie, ból porażki i radość zwycięstwa. Nie ma jej niestety na stronach większości klubów sportowych START – i tu dominują ogólnikowe relacje i sprawozdania, z wynikami zwycięzców. To także kształtuje pewien obraz tego sportu.

W części podzielam zdanie Michała Olszańskiego, że organizatorzy sportu osób z niepełnosprawnością powinni starać się tworzyć wokół zawodów ciekawą oprawę, nadać imprezie większy rozmach i zdynamizować ją, uatrakcyjnić różnymi działaniami, aby stworzyć ciekawy spektakl. Nie podzielam jednak tego myślenia, aby z tego sportu robić show, czy oprzeć go na porównawczych walkach najlepszych „gladiatorów” niepełnosprawnych z pełnosprawnymi. Jeśli czegoś dziś brakuje w tym sporcie, poza lepszą oprawą, o którą powinni zadbać organizatorzy, to jest nim zrozumienie tego sportu przez dziennikarzy i dostrzeżenie w nim sportowych emocji, walki, rywalizacji zawodników, bo wszystko to jest w nim zawarte.
Niedługo część dyscyplin sportu niepełnosprawnych zostanie całkowicie zmarginalizowana i pójdzie w medialną niepamięć, jak choćby goalball, czy szachy niewidomych, ponieważ – poza prasą środowiskową – rzadko się o nich już pisze, a jeśli już to w taki sposób, jakby nie chodziło w nich o sport, lecz ćwiczenia gimnastyczne lub spotkania towarzyskie niepełnosprawnych. Za kilka lat, z procesem jaki zachodzi teraz, połowa obecnych dyscyplin sportowych osób z dysfunkcjami będzie traktowana w podobny sposób. Paradoksalnie, popularność medialna Paraolimpiady zaszkodziła sportowi klubowemu, spychając go na jeszcze dalszy plan zainteresowania przez media. Dla mediów bohaterami wartymi pokazania są dziś wyłącznie paraolimpijczycy. Natomiast sport ten pełni wiele innych funkcji, które są równie ważne, a czasem ważniejsze, niż zdobycie złotego krążka na Paraolimpiadzie. Dlatego środowisko sportowe osób z niepełnosprawnością musi samo zadbać o wizerunek tego sportu i nie czekać, gdy zostaną już tylko zgliszcza. Media nie mogą określać definicji i wartości tego sportu. Przyjęcie tej definicji i wzorca przejętego ze sportu osób sprawnych, zmarginalizuje wiele dyscyplin sportowych osób niepełnosprawnych, de facto zniszczy je.

Telewizja zaczyna przyzwyczajać się do tego, że jak PFRON nie zapłaci za program, to nic nie zrobi. Skoro dziś Fundusz ten angażuje środki w promocję sportu osób z niepełnosprawnością w TVP, to może warto pomyśleć o zatrudnieniu w Związku START mobilnego dziennikarza, wyposażonego w dyktafon, mały laptop i sprzęt fotograficzny, który „obstawi” wszystkie zawody sportowe w środowisku, tworząc co najmniej jeden duży materiał w tygodniu.
Powiem więcej. A dlaczego nie pomyśleć także o własnym dwuosobowym zespole telewizyjnym – dziennikarz plus operator kamery (wielu z nich zna się również na obróbce obrazu i dźwięku), którzy będą przyjeżdżać na zawody i tworzyć z nich ciekawe telewizyjne reportaże, które następnie będą wysyłane do lokalnych i ogólnopolskich stacji? Cały sprzęt – kompaktowa profesjonalna kamera z niezbędnym wyposażeniem, mocny komputer z programem do obróbki telewizyjnej, nie powinien przekroczyć kosztu przygotowania trzech 20 min. programów telewizyjnych, w jakich partycypuje PFRON dla telewizji. Taki własny zespół mógłby dostarczyć w miesiącu cztery programy telewizyjne, które z chęcią za darmo przyjmą stacje telewizyjne.
To może najlepszy sposób, i wcale nie drogi, aby rozwiązać wreszcie trwający od lat problem braku obecności sportu osób z niepełnosprawnością w mediach, popularyzować go i chronić przez marginalizacją i zapomnieniem.

Zobacz galerię…
Tekst i fot. Piotr Stanisławski
Data publikacji: 22.10.2015 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również