W Grudziądzu sport był na drugim miejscu

W Grudziądzu sport był na drugim miejscu

Podczas Ogólnopolskich Zawodów Sportowych w ramach obchodów Światowego Dnia Osób Niepełnosprawnych jak zwykle nie zabrakło emocji, rekordów i zaskakujących rozstrzygnięć. Po raz kolejny można było się przekonać, że najważniejsze jest jednak magiczne słowo „integracja", które w Grudziądzu naprawdę potrafi znaleźć swoje urzeczywistnienie.

Impreza odbyła się tydzień po przeprowadzonych w tym samym miejscu Drużynowych Mistrzostwach Polski Niepełnosprawnych w Podnoszeniu Ciężarów. Te wygrali wówczas zawodnicy z Wrocławia. Podczas Ogólnopolskich Zawodów Sportowych rywalizacja w tej dyscyplinie była jednak nieco mniejsza, co nie oznacza, że nie padły fantastyczne wyniki. Miejscowych najbardziej ucieszył kolejny rekord Polski ustanowiony przez ważącą ledwie 33 kg Emilię Kasak. Swój poprzedni, czyli 56 kg, poprawiła o kilogram i trudno przypuszczać, by w następnych miesiącach nie próbowała jeszcze bardziej go wywindować.

W zawodach miejsca na podium we wszystkich trzech kategoriach obsadzili zawodnicy z północnej Polski – Grudziądza, Trójmiasta, Kołobrzegu, Koszalina i Bydgoszczy, a gospodarzom, poza zwycięstwem Emilii, przypadło pierwsze miejsce także w kategorii mężczyzn od 97 do 107 kg.

– Sądzę, że Grudziądz bardzo fajnie wstrzelił się w kalendarz imprez, ponieważ zawsze ma zawody w Światowym Dniu Osób Niepełnosprawnych, który przypada na 3 grudnia – nie ukrywa entuzjazmu jeden ze startujących ciężarowców, Hubert Wyszyński. – Zawsze przyjeżdża nas tu sporo, dzięki czemu panuje tu świetna atmosfera – zarówno na zawodach, jak i na imprezach towarzyszących.

Strzelectwo dla każdego. Dosłownie

W dwuboju strzeleckim zawody zdominowali reprezentanci Startu Gorzów Wielkopolski, bo w kategorii kobiet Marta Szweda wygrała, a Grażyna Pecuch zajęła trzecie miejsce, zaś u mężczyzn zwyciężył zaledwie 13-letni Kacper Pierzyński.

– Zawsze chętnie jeździmy do Grudziądza, głównie ze względu na niepowtarzalna atmosferę – wyznaje instruktorka całej gorzowskiej trójki, Sylwia Kubaj. Wcześniej trzy razy sama stawała na najwyższym stopniu podium krajowych mistrzostw, a od 16 lat zajmuje się trenowaniem innych. – Ale muszę przyznać, że aż tak dobrych rezultatów się nie spodziewałam. Co prawda Grażyna i Marta trenują już długo, bo blisko 10 lat i mają na koncie medale mistrzostw Polski, ale Kacper jest bardzo młodym zawodnikiem. To prawdziwy ewenement. Strzela u nas od trzech lat i jest najmłodszy w całym kraju jeśli chodzi o strzelectwo wśród niepełnosprawnych. Mimo tego, jest już w kadrze narodowej!

13-latek zapowiada się na prawdziwą gwiazdę swojej dyscypliny, co jest tym bardziej warte podkreślenia, że chłopiec nie ma dłoni, jest więc mu trudniej strzelać. Jednak zdaniem Sylwii Kubaj jest to sport dla każdego niepełnosprawnego. – Nawet niewidomi strzelają, ale robią to „na słuch”. A jeśli ktoś ma np. problem z rękoma, to są specjalne sprężyny, które zastępują ręce. I dodaje: – Cieszę się nie tylko z wyników, ale również z tego, że znów mieliśmy okazję obchodzić Światowy Dzień Osób Niepełnosprawnych po sportowemu. To ważny dzień, który ma na celu pokazać, że jesteśmy częścią społeczeństw i że potrafimy sobie świetnie radzić, nierzadko lepiej niż zdrowi. Nawet w strzelectwie.

Kulomiot wygrał w tenisa

– Takie święta integrują osoby niepełnosprawne – wtóruje jej Bogusław Dudek z Klubu Triumf-Start Bydgoszcz, który wygrał wśród mężczyzn w tenisie stołowym. – Tam można się spotkać, porozmawiać, a tak naprawdę o to chodzi. Sport jest na drugim miejscu. Niestety nie mamy wielu takich imprez, które pozwalałyby nam się spotkać, dlatego z radością co roku przyjeżdżamy do Grudziądza. Szkoda, że z roku na rok ubywa sponsorów, ale na szczęście my zawodnicy na tym nie tracimy, bo organizacja zawsze jest na wysokim poziomie.

Bogusław Dudek najbardziej cieszy się, że w finale udało mu się wreszcie wygrać z już nie najmłodszym, ale wciąż piekielnie mocnym z rakietą w ręku Józefem Motowidło z Gdańska. O ile dwa pojedynki tenisistów stołowych w ostatnich latach kończyły się pewnym zwycięstwem tego ostatniego, to tym razem sportowiec z Bydgoszczy w końcu zwyciężył, co praktycznie przesądziło o zajęciu przez niego pierwszego miejsca w turnieju.

Bydgoszczanin tę dyscyplinę traktuje już jednak raczej jako odskocznię, ponieważ obecnie najbardziej skupia się na lekkoatletyce. – Jestem kulomiotem i marzy mi się start w najbliższych igrzyskach w Rio de Janeiro. Oczywiście o ile nie przytrafi mi się żadna kontuzja – zapowiada.

W boccię wygrali wszyscy

Ciekawą grą, coraz prężniej przebijającą się do sportowych kalendarzy imprez, jest boccia. Ten wywodzący się od włoskiej gry w bule sport co prawda gości na stałe na igrzyskach paraolimpijskich już od 1992 r., ale na uznanie i popularność w Polsce musiał pracować ładnych parę lat.

Na początku grudnia można było na przykładzie zmagań drużyn przekonać się, że zapracował, ponieważ nawet zawodnicy startujący w innych dyscyplinach podchodzili i z zaciekawieniem przyglądali się toczącym się kulom i skoncentrowanym na walce o zwycięstwo graczom. Tu swój popis dali niepełnosprawni z Wejherowa, zgarniając dwa pierwsze miejsca. Trzecie zaś przypadło reprezentantowi Gdańska.

Zwyciężyli jednak wszyscy, gdyż to właśnie ta dyscyplina wywołała najwięcej emocji, a jednocześnie najwięcej zabawy. – To przede wszystkim bardzo fajna gra integracyjna, która przy okazji uczy koncentracji, cierpliwości i skupienia – zachwala zalety bocci Krzysztof Głombowicz, znany komentator sportowy, który był tym razem zawodnikiem bydgoskiej drużyny startującej w tej dyscyplinie. – Można grać będąc na wózku, siedząc na krzesełku, stojąc. Mogą grać i młodzi, i starzy. Tu jedynymi granicami są wymiary boiska, ale jeśli ktoś chce grać w domu na dywanie, to też może to robić.

Ludzkie zawody

Nie bez kozery Krzysztof Głombowicz zachwala grudziądzkie imprezy jako najbardziej ludzkie, ponieważ ich tradycją są występy kulturalne na wstępie oraz kolacja podsumowująca zmagania. Tak było i tym razem, a dużym atutem było to, że każdy zawodnik po zakończeniu zmagań miał na ustach uśmiech, niezależnie od wyniku.

– Bo to zawsze dla nas podstawa – podkreśla z równie dużym i szczerym uśmiechem na ustach Krystyna Grabowska, prezes Centrum Rehabilitacji w Grudziądzu. – Takie było założenie już wtedy, gdy 20 lat temu organizowaliśmy pierwsze w kraju obchody Światowego Dnia Niepełnosprawnych i tego trzymamy się do dziś.

Mikołaj Podolski

 

 

WYNIKI XXI  OGÓLNOPOLSKICH  ZAWODÓW SPORTOWYCH W  RAMACH  OBCHODÓW ŚWIATOWEGO DNIA POŚWIECONEGO OSOBOM NIEPEŁNOSPRAWNYM W GRUDZIĄDZU

29 listopada – 1 grudnia 2013 r.

PODNOSZENIE  CIĘŻARÓW

I  GRUPA OPEN KOBIET

1. Emilia Kasak – Grudziądz

2. Monika Gostomska – Gdańsk

3. Wioletta Piwko – Gdynia

II  GRUPA  MĘŻCZYZN (OD 49 KG DO 88 KG)

1. Marcin Racinowski – Kołobrzeg

2. Krzysztof Wodecki – Koszalin

3. Wojciech Lewandowski – Grudziądz

III  GRUPA  MĘŻCZYZN (OD 97 KG DO +107 KG)

1. Sebastian Ordański – Grudziądz

2. Rafał Michalski – Bydgoszcz

3. Przemysław Staniszewski – Grudziądz

STRZELECTWO  SPORTOWE

DWUBÓJ STRZELECKI (KARABIN PN. I PISTOLET PN.) GRUPA  KOBIET

1. Marta Szweda – Gorzów Wlkp.

2. Krystyna Burska – Olsztyn

3. Grażyna Pecuch – Gorzów Wlkp.

DWUBÓJ STRZELECKI (KARABIN PN. I PISTOLET PN.) GRUPA  MĘŻCZYZN

1. Kacper Pierzyński – Gorzów Wlkp.

2. Tadeusz Burski – Olsztyn

3. Stanisław Kalinowski – Grudziądz

TENIS  STOŁOWY

I  GRUPA  OPEN  KOBIET

1. Gabriela Andrzejewska – Wejherowo

2. Teresa Wilczewska – Grudziądz

3. Marta Kaczorowska – Bydgoszcz

II  GRUPA  OPEN  MĘŻCZYZN

1. Bogusław Dudek – Bydgoszcz

2. Józef Motowidło – Gdańsk

3. Edmund Renkel – Grudziądz

BOCCIA

1. Start Wejherowo

(Genowefa Lenda, Leszek Lenda, Andrzej Puchowski, Gabriela Andrzejewska)

2. Start Wejherowo

(Anna Konik, Waldemar Konik, Andrzej Bułakowski)

3. Szansa – Start Gdańsk

(Henryka Fedio, Alicja Mossakowska, Zbigniew Piekarzyk)

 

Boccia jest dla każdego

O unikalnych imprezach w Grudziądzu, zaletach gry w boccię i życiu z niepełnosprawnością, a nie z niepełnosprawności z komentatorem sportowym Krzysztof Głombowiczem rozmawia Mikołaj Podolski

– Jak się Panu podobało w Grudziądzu?

– Współpracuję z Krystyną Grabowską, organizatorką tych zawodów sportowych, od bardzo, bardzo dawna i śmiało mogę stwierdzić, że jej imprezy należą do tych o najbardziej ludzkim, humanistycznym wymiarze. W nich nie chodzi wyłącznie o wyniki, kilogramy, metry, tylko główny nacisk kładzie się na to, byśmy wszyscy czuli się tam jak wielka jedna rodzina.

– Tym razem był Pan nie tylko prowadzącym, ale i zawodnikiem. Widziałem, że razem ze swoją bydgoską drużyną grał pan w boccię…

– Dziś już jestem po kursach instruktorskich, ale pierwszy raz spotkałem się z boccią na Igrzyskach  Paraolimpijskich w Sydney w 2000 r. Widziałem tam zawodników najciężej poszkodowanych, po porażeniach mózgowych i byłem w ogromnym szoku. Okazało się, że każdy może w nią grać i w dodatku jest to bardzo pasjonująca gra, dlatego sam też się wciągnąłem.

– Jakie są zalety bocci?

– To przede wszystkim bardzo fajna gra integracyjna, która przy okazji uczy koncentracji, cierpliwości i skupienia. Można grać będąc na wózku, siedząc na krzesełku, stojąc. Mogą grać i młodzi, i starzy. Tu jedynymi granicami są wymiary boiska, ale jeśli ktoś chce grać w domu na dywanie, to też może to robić. Zasada jest bardzo prosta – wyrzuca się białą kulę, czyli tzw. jacka, a potem używa się kuli dwóch kolorów. Zespół składa się maksymalnie z trzech zawodników. To chyba najbardziej uniwersalna gra zespołowa, którą można polecić dosłownie każdemu. A praktycznie każda płaska nawierzchnia nadaje się do gry – również trawnik czy podłoga. Może stojąc z boku to nie zawsze widać, ale proszę mi wierzyć, że zapewnia dużo emocji.

– Okazją do spotkania w Grudziądzu był Światowy Dzień Osób Niepełnosprawnych. Czy pańskim zdaniem ten dzień jest wciąż potrzebny w Polsce?

– Zdecydowanie tak! I zdecydowanie wciąż musimy niestety używać słowa „integracja” w kontekście tego dnia. Podstawowym problemem naszego kraju, w którym 6,5 mln ludzi cierpi z powodu niepełnosprawności, jest to, że wciąż za mało jest nas w mediach oraz to, że uczy się nas żyć z niepełnosprawności, a nie uczy się żyć z niepełnosprawnością. Bo jaki jest sens tworzenia warsztatów terapii zajęciowej, zakładów aktywności zawodowej, inwestowania w tysiące osób niepełnosprawnych, które studiują, skoro nie mamy potem pracy? Może wywołam tymi słowami kontrowersje, ale dla wielu z nas bycie lub stanie się osobą niepełnosprawną jest szansą na lepsze, ciekawsze życie. Jednak tylko pod warunkiem, że weźmiemy to życie we własne ręce. Musimy umieć żyć nie z niepełnosprawności, ale właśnie z niepełnosprawnością. Błędem jest to, że stworzono takie przepisy, że inwalidzie coś się należy. Tymczasem nic się nie należy, można nam co najwyżej pomóc. I później to już od nas powinno zależeć co z tą pomocą zrobimy.

 

Dzięki ciężarom nie siedzę w domu

 

– Ciężary to dla mnie odskocznia od szarej codzienności – mówił Hubert Wyszyński, ciężarowiec Startu Koszalin podczas imprezy sportowej dla niepełnosprawnych  odbywającej się na przełomie listopada i grudnia w Grudziądzu.

– Czy te zawody czymś Cię zaskoczyły?

– Nie, ponieważ tutaj co roku odbywają się świetne imprezy. Chciałbym, aby było takich więcej, w różnych miastach naszego kraju. Atmosfera w Grudziądzu jest znakomita, zawsze jadę na takie zawody z ochotą i przyjemnością. To dla mnie odskocznia od szarej codzienności. Myślę, że każda osoba niepełnosprawna potrzebuje takiej odskoczni.

– Często bierzesz udział w zawodach w wyciskaniu sztangi leżąc?

– Jestem zawodnikiem Startu Koszalin i co pewien czas organizowane są jakieś zawody w mojej dyscyplinie, w różnych częściach Polski, np. w Kołobrzegu, Tarnobrzegu, czy w Bydgoszczy. Sądzę, że Grudziądz bardzo fajnie wstrzelił się w kalendarz imprez, ponieważ zawsze ma zawody w Światowym Dniu Osób Niepełnosprawnych, który przypada na 3 grudnia. Zawsze przyjeżdża nas tu sporo, dzięki czemu panuje tu świetna atmosfera – zarówno na zawodach, jak i na  imprezach towarzyszących.

– Widziałem po Tobie, że wcale nie spodziewałeś się dobrych wyników, podczas gdy w Grudziądzu poszło ci świetnie.

– To prawda, bo nie wiedziałem, że osiągnę tak dobry rezultat. Ale zdawałem też sobie sprawę z tego, że będzie nieco łatwiej niż tydzień wcześniej, podczas drużynowych mistrzostw Polski, bo rywalizacja była tym razem mniejsza.

– Od dawna trenujesz podnoszenie ciężarów?

– Od siedmiu lat i moja kariera jest raczej uboga, choć mam na koncie indywidualne trzecie miejsce w  mistrzostwach Polski i drugie miejsce w drużynowych mistrzostwach Polski, które odbyły się niedawno, również w Grudziądzu. Stawałem też na pudle w mniej prestiżowych zawodach, jednak sport traktuję przede wszystkim jako dobrą zabawę i fajną przygodę, która w jakimś sensie jest nam potrzebna. Dzięki ciężarom nie siedzę w domu i nie myślę o głupotach. A one zabijają.

Zobacz galerię…

Rozmawiał Mikołaj Podolski

fot. Mikołaj Podolski, Gerard Szukay

Data publikacji: 09.12.2013 r.

Udostępnij

Zachęcamy do zapisania się do Newslettera

Przeczytaj również