Rośnie liczba niewielkich miejscowości, do których nie da się dotrzeć bez samochodu. Do wielu polskich wsi nie dojeżdżają żadne autobusy, a jeśli jakiś kurs się trafi, to wyłącznie jeden bądź dwa w ciągu całego dnia. Realizowany tylko w dni robocze, bo rozkład jazdy na soboty, niedziele oraz święta świeci pustkami. Wykluczenie transportowe na wsiach i w małych miejscowościach jest kwestią od dłuższego czasu nagłaśnianą w przestrzeni publicznej. W tej sprawie interweniował u ministra rolnictwa i rozwoju wsi Grzegorza Pudy rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek.
Na polskich wsiach lata temu osiedlili się na stałe rolnicy, pasjonaci życia z dala od miejskiego zgiełku. Domostwa odziedziczyły po nich następne pokolenia. Te urodzone w latach 1950 – 1970 pamiętają czasy, kiedy autobusy kursowały regularnie i nie było z dojazdami większego problemu. Niestety, z biegiem lat połączeń autobusowych zaczęło ubywać, aż w końcu zostały całkowicie zlikwidowane.
Powód? Brak opłacalności, a w konsekwencji bankructwa prywatnych przewoźników, którzy zdecydowali się wypełnić lukę po zlikwidowanych połączeniach autobusowych, realizowanych przez PKS. Kierowcy autobusów wykonujący kursy „od wsi do wsi” tłumaczyli, że zabierali łącznie ze wszystkich przystanków zaledwie kilka osób. Przestało im się to opłacać. Zrezygnowali też z dowozu mieszkańców wsi do miast.
Bez dostępu do lekarza, systematycznej rehabilitacji, stałej pracy, możliwości uczestnictwa w zajęciach rozwijających pasje i w życiu kulturalnym. Bez kina, teatru, biblioteki, urzędu, ośrodka zdrowia, apteki, czasem nawet sklepu z podstawowymi artykułami spożywczymi. Mieszkańcy wsi, w których – prócz pól, lasów i kilku budynków mieszkalnych – niczego nie ma, skazani są nie tylko na trwałe wykluczenie, ale też na łaskę bądź niełaskę innych. Może ktoś kupi chleb i go dostarczy, może ktoś zechce podwieźć swoim samochodem do przychodni?
Rzecznik praw obywatelskich nie ma wątpliwości, że wykluczenie transportowe jest – jaki pisze w liście kierowanym do ministra rolnictwa i rozwoju wsi – faktyczną przeszkodą w realizacji konstytucyjnych praw i wolności obywatelskich. W istotnym stopniu ogranicza wolność do poruszania się, prawo do ochrony zdrowia oraz prawo do nauki.
Pandemia wykluczenie transportowe jeszcze bardziej pogłębiła. Uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych zostali objęci nauczaniem zdalnym bądź uczą się w systemie mieszanym, co wpłynęło na zmniejszenie częstotliwości kursowania autobusów i redukcję przystanków na trasach. Owym wykluczeniem dotknięci zostali przede wszystkim seniorzy i osoby z niepełnosprawnościami, choć nie tylko. Wsie lub niewielkie miejscowości usytuowane z dala od większych aglomeracji zamieszkują też osoby ubogie, żyjące poniżej minimum socjalnego, których nie stać na własny samochód. Ci, których w ogóle stać, kupują najtańsze auta, byle tylko móc dostać się ze wsi do miasta, głównie do pracy.
W województwie wielkopolskim jest co najmniej kilkanaście miejscowości, do których transportem publicznym dojechać nie można. Do Grzybna w gminie Brodnica w powiecie śremskim w weekendy można dojechać wyłącznie samochodem. Autobus PKS z Poznania do Grzybna w dni robocze wyjeżdża raz, o 13.40. Ze Śremu do Grzybna (oddalonego od tej miejscowości o 20 km) w dni nauki szkolnej kursy realizowane są cztery razy w ciągu dnia. Tyle samo połączeń w kilkugodzinnych odstępach czasowych wykonywanych jest na trasie Grzybno – Śrem. Transport publiczny na tej trasie prowadzony jest głównie z myślą o młodzieży uczęszczającej do Zespołu Szkół Rolniczych.
Jeśli osoba starsza z tej wsi będzie musiała dojechać do Śremu do lekarza na 11.00, pasuje tylko autobus o 8.00. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że autobusy PKS kursujące na tej trasie nie są dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością ruchową (m.in. wewnątrz pojazdu nie ma miejsca na wózek sygnowanego odpowiednim oznaczeniem).
Jeszcze trudniej dotrzeć do wsi Górka w gminie Oborniki w powiecie obornickim. Dojechać można tylko do sąsiedniego Objezierza, a stamtąd trzeba iść około 5 km pieszo. Trasę tę można pokonać rowerem, o ile jest ładna pogoda. Jest to pewnego rodzaju alternatywa, tyle że człowiek z dużymi problemami w poruszaniu się lub na wózku na rower nie wsiądzie. A prywatnych przewoźników autobusowych jak na lekarstwo.
Wykluczona transportowo jest też wieś Grądki położona w gminie Godkowo w województwie warmińsko-mazurskim. Autobus z tej wsi wyjeżdża zaledwie trzy razy dziennie i – podobnie jak w przypadku wielkopolskiego Grzybna – zabiera młodzież szkolną. Gdy jadą nim uczniowie z czterech czy pięciu sąsiednich wsi, nie sposób się do niego „wcisnąć”, a o wejściu z kulami czy balkonikiem nie ma mowy.
Badania na temat wykluczenia transportowego prowadzi Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. Wynika z nich, że w 26 proc. sołectw transport publiczny nie działa. Eksperci zwracają uwagę, że zamiast wymuszać na gminach określoną liczbę pojazdów niskoemisyjnych, powinno się przekazywać więcej środków na skomunikowanie małych miejscowości.
Być może ktoś stwierdzi, że rozwiązanie problemu jest – w postaci wynajęcia prywatnego samochodu z kierowcą, na przykład przy pomocy aplikacji mobilnej Bolt. Niestety, jest ono poza zasięgiem osób starszych, zmagających się z trwałymi skutkami niepełnosprawności i najuboższych. Uszczupla portfele. Wyjazd do miasta dwa lub trzy razy w miesiącu to koszt łączny minimum 70 – 80 złotych. Dla osób pobierających najniższe świadczenia rentowe to duża kwota. Biorąc pod uwagę zakup leków, żywności i opału na zimę, nie mogą sobie na takie rozwiązanie pozwolić.
Przywrócenie połączeń autobusowych i kolejowych na tzw. białych plamach, czyli w miejscowościach, do których transport publiczny nie dociera, jest możliwe w ramach rządowego Funduszu Rozwoju Przewozów Autobusowych. Samorządy mogą ubiegać się o środki z owego funduszu na reaktywację usług transportu publicznego. Problem w tym, że niewiele gmin z takiego rozwiązania decyduje się korzystać. Z danych na koniec października wynika, że w całym kraju udało się do tej pory odtworzyć przeszło 4 tysiące linii autobusowych. To przysłowiowa kropla w morzu potrzeb, bo problem wykluczenia transportowego na wsiach ciągle się pogłębia i wymaga kolejnych działań. Kolej, uważana za najbardziej ekologiczny środek transportu, jest poza zasięgiem osób starszych i niepełnosprawnych z niewielkich wsi, bo często do nich nie dojeżdża.
Karolina Anna Kasprzak, fot. pixabay.com
Data publikacji: 09.11.2021 r.